Z racji obszerności owego notatnika przedstawiamy jedynie ciekawsze fragmenty, które mogą was zainteresować. Nie wątpimy, że wielu z was będzie zaskoczonych faktem posiadania przez nas takich materiałów. My też jesteśmy tym zaskoczeni. Ale do sedna…

Początki

Szpagacik…

[…] Karierę awanturnika, czy jak kto woli poszukiwacza skarbów rozpoczęłam ponad dekadę temu. Dokładniej rzecz biorąc w roku 1996. Początkowo nikt nie dawał mi wielkich szans na przetrwanie w tym biznesie. Wszyscy byli przekonani, że odpowiedni do takiej roboty mogą być tylko faceci pokroju doktora Jonesa, którym wydawało się, że wciąż należy walczyć z nazistami, a najlepszą metodą na nich jest wymachiwanie batem! Przyznam, że sama początkowo nie wierzyłam, że mi się uda. Szybko jednak okazało się, że skostniały męski światek poszukiwaczy przygód potrzebował ożywczego powiewu i kobiecej pasji. W ten sposób rozpoczęła się moja kariera badacza i, ku memu zaskoczeniu, gwiazdy pop-kultury.

Przez ostatnie 10 lat odwiedziłam wiele miejsc, o istnieniu których większość ludzi nawet nie ma pojęcia. Zaginione cywilizacje, potężne artefakty – wszystko na wyciągnięcie ręki. Jeśli tylko owa ręka jest dostatecznie sprawna i szybka aby wyrwać te skarby z rąk konkurentów i czyhających na każdym kroku pułapek. Wbrew temu co pokazują w mediach i piszą o mnie w gazetach moja praca nie opiera się na ciągłym strzelaniu i pościgach, to przede wszystkim rozwiązywanie łamigłówek i żmudne pokonywanie wszelakich przeszkód utrudniających dostęp do ukrytych skarbów.[…]

W stronę Thora

Czysta natura…

[…] Ktoś kiedyś powiedział, że nadzieja umiera ostatnia, a w jej obliczu nawet najbardziej racjonalny umysł musi czasem skapitulować. Może dlatego właśnie pewnego pięknego dnia znalazłam się na środku Morza Śródziemnego licząc na odnalezienie mojej dawno utraconej rodziny? Nie, ta przygoda nie zaczęła się tu i teraz, zaczęła się znacznie wcześniej kiedy razem z Amandą spotkałyśmy moją matkę, daleko w Legendarnych boliwijskich ruinach. Tym razem przygoda z wód ciepłego Morza Śródziemnego zaprowadziła mnie do tajemniczych ruin w Tajlandii i Meksyku, aby ostatecznie rzucić mnie w mroźne klimaty arktycznej wyspy Jan Mayen i Morza Arktycznego. Stojąc na pokładzie jachtu, szykując się do nurkowania w poszukiwaniu drogi do Avalonu nawet nie przypuszczałam, że przyjdzie mi zmierzyć się z siłami nie z tego świata, obrońcami tajemnic Thora i jego potężnych artefaktów.

Szybko jednak okazało się, że domena tego nordyckiego boga nie ogranicza się do zimnych obszarów Skandynawii, a ja chcąc rozwiązać zagadkę śmierci lub życia mojej matki będę musiała ruszyć śladem Mjollnira – boskiego młota, który stanie się moją przepustką do Helheimu, nordyckiego świata umarłych. […]

Przeszkody

Kicia?

[…] Choć powinnam już do tego przywyknąć droga do Helheimu okazała się bardziej zawiła niż początkowo zakładałam. Naiwną była również myśl o posłużeniu się Mjollnirem. Wszak Thor był bogiem, dlatego też aby myśleć o boskim młocie musiałam wcześniej zdobyć jego rękawice i pas. Dopiero tak wyposażona mogłam kontrolować tą jedną z najpotężniejszych broni na tym i na tamtym świecie. Ich znalezienie nie było wcale takie łatwe, na szczęście mogłam liczyć na wsparcie moich przyjaciół.

Trochę gimnastyki…

Na drodze poza zwykłymi przeciwnościami losu, najemnikami, tygrysami czy potężnymi pająkami stanęli też starzy wrogowie. Moje drogi znów skrzyżowały się z Natlą – królową Atlantydy, doppelgangerem i Amandą, która po raz kolejny musiała odpowiedzieć sobie na pytanie czy jest mi przyjacielem czy wrogiem. Niestety, tym razem rywalizację z przeciwnikami okupiłam niezwykle wysoką ceną. Tym wyższą, że zapłacił ją ktoś inny. Czy kiedyś sobie to wybaczę? Czy wybaczą mi przyjaciele?[…]

[…] Aby dotrzeć do artefaktów i zapomnianych krain, aby ostatecznie zmierzyć się z mitycznym wężem Midgardu musiałam pokonać sporo przeszkód pod wodą, ziemią czy nawet poza czasem. Pradawnych tajemnic strzegli nie tylko potężni wrogowie, co przede wszystkim zagadki, z którymi musiałam się zmierzyć.

Znowu widoki…

Szczęśliwie ich trudność nie była zbyt wysoka, choć w niektórych przypadkach musiałam trochę pogłówkować. Część z nich wymagała wyjątkowej sprawności – jak wspinanie się po olbrzymim wirującym filarze przy Bramie Umarłych prowadzącej do Valhalli. Inne polegały na pokonaniu bariery czasu (jak choćby tajemnica zegara Majów), czy wreszcie odpowiedniego zestawienia elementów. Każda z nich wystawiała moje umiejętności na próbę, lecz wyjątkowa sprawność, spryt, umiejętności wspinaczkowe czy lina z hakiem potrafiły pokonać każdą przeszkodę. Nieoceniony okazał się również motor (szczególnie w Meksyku), który pomógł mi wydrzeć tajemnicę Xibalby. W czasie mojej podróży doświadczyłam nawet zjawiska względności czasu. Niekiedy, w jednej sekundzie działo się tak dużo, że miałam wrażenie jakby czas zwalniał aby dać mi większe szanse na przetrwanie!

Świątynie, boskie krainy, podwodne ruiny czy jaskinie wykute we wnętrzu zamarzniętej wyspy stawiały przede mną różne wyzwania i choć moje życie cały czas było w niebezpieczeństwie moja dusza awanturnika cieszyła się każdą chwilą tej przygody.

W pamięć zapadła mi szczególnie sala Valhalli z wielkimi młotami, potężna wieża u jej wrót czy pełne nieumarłych sale zalewane trującymi wodami przez węża Midgardu. Sporo emocji dostarczyła też ucieczka z tonącego frachtowca.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

3 KOMENTARZE

  1. niepodoba mi się ta recenzja, tzn. że to pisane jest z jej perspektywy, wolałbym normalny tekst. Nie mniej jednak, chętnie kiedyś zagram w tą grę, bo fascynuje mnie mitologia nordycka, jeżeli mam okazję zwiedzić Valhallę to może mnie to kosztować nawet chwilę szperania na allegro :p No i 2 lata czekania na nowego kompa -. O

  2. recke trzeba zgłosic do konkursu nagrody literackiej Nike. Wolę osobiście bardziej ‚techniczny’ i normalnie pisany tekst, bez tego typu polotów. A co do gry- jest tylko średnia. W sam raz na szybkiego killera nudnego wieczoru.

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here