The Official Xbox Magazine (OXM) przeprowadził wywiad z przedstawicielem Eden Games –producentem nowego Alone in The Dark. Oprócz standardowych pytań o fabułę, głównego bohatera i technologiczną prezentację gry, którą mogliśmy podziwiać klika dni temu pojawiła się także dość intrygująca kwestia. Otóż gracze nie będą musieli się przemęczać i stresować. Najtrudniejsze momenty AiTD będzie można… ominąć dzięki menu w którym będziemy mogli po prostu przeskoczyć frustrujący etap. Jedynym minusem – przynajmniej w wersji na Xboksa 360 – będzie brak Achievementa. Co wy na to? Jak widać w dzisiejszych czasach nie wystarczy już odpowiednie zbalansowanie gry. Teraz można sobie przeskoczyć denerwujące levele i dalej rozkoszować się rozgrywką. Chciałbym tylko nieśmiało zauważyć, że Alone in The Dark miał być survival horrorem. Ile zostanie z tego survivalu jeśli jednym, magicznym ruchem ręki będziemy w stanie usunąć wszystkie przeszkody. Oczywiście można grać bez oszukiwania, ale już sam pomysł takich ułatwień jest cokolwiek dziwaczny.

W piątej odsłonie gry Alone in the Dark wcielimy się postać Edwarda Carnby’ego, prywatnego detektywa specjalizującego się sprawach ocierających się o zjawiska paranormalne. Atari twierdzi, że nowa odsłona słynnej serii będzie bardziej skupiona na elementach akcji. Kiedy zagramy w AiTD? Ponoć już w maju tego roku.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

18 KOMENTARZE

  1. Będzie można, nie trzeba. Także nie widzę tutaj nic zdrożnego. Wyszli na przeciw casualom i tym bardziej miętkim 😉 Plus dla nich, jakby nie patrzeć.

  2. Nie wierzę. Nie wierzę i tyle. Jak widać, solucje, podpowiedzi ingame, tryby ultra-easy godmode dla ułomnych to jednak za mało. Teraz nadeszła era gier, które można rozegrać nie w całości. Następnym krokiem będzie era gier, które przejdą się same. Miodzio.

  3. Smutne. Gry umierają. Po prostu umierają. I nie jest to wina piractwa na pecetach czy czegokolwiek na konsolach – to po prostu wina durnych developerów i wydawców. . . Casualizacja na potęgę i ogłupianie gier. Dlaczego do diabła cały przemysł ma paść ofiarą tego, czego ofiarą padł Deus Ex Invisible War. . . . Ta gra była tym czym była dlatego, że Ion Storm chciało, by stała się przystępniejsza. . . :/ I teraz wszystkie gry są „przystępniejsze”. Zaczęło się od usuwania HUD’a. Bo przecież wskaźniki rozpraszają graczy. Nie mówiąc o tym, że zasłaniają grafikę, ale odpuszczę sobie czepialstwo akurat w kwestii kultu shadera tym razem. Potem przyszło samoleczenie. Bo przecież apteczki to zbędny balast. Komplikują rozgrywkę przez co czteroneuronowy gracz niedzielny może się powstrzymać przed przejściem gry albo nawet (O ZGROZO!) przed jej kupieniem. A przecież na to nie możemy sobie pozwolić, dlatego w następnych grach będzie już permanentny god mode na wszystkich poziomach trudności (to jak No Child Left Behind w stanach. Nawet największy lamer musi mieć możliwość zagrania na najwyższym poziomie trudności – w końcu zapłacił, a „klyjent naś panyyyyy”). Teraz mamy grę, którą można oglądać jak DVD – „skip this, skip that, a teraz włączę sobie ostatni chapter, a co!”. Cholera, jeszcze niedawno przepowiadano, że filmy zginą zastąpione przez gry. Teraz wychodzi na to, ze to gry zamienią się w animowane filmy CGI. . . „ŁUP!” – to moja nadzieja trzasnęła drzwiami i poszła sobie won. . . Cormac, ostatnio jak gadaliśmy powiedziałeś, że niedługo będziemy oglądać 3D Marki zamiast grać. . . . Stąd już na prawdę niedaleko. . . .

  4. Piękny krok w strone hardcore’owych graczy. Po prostu nas olewają. Niedługo będą wychodzić gry, w których jednym przyciskiem będziemy robić wszystko począwszy od skakania, a na strzelaniu kończąc. Jeszcze jeden przycisk do włączenia wirtualnego mózgu, który za nas zrobi wszystko. Dla mnie to poroniony pomysł. Mam nadzieje, że jak szybko się pojawił, tak szybko odejdzie, ale to tylko nadzieja.

  5. gry które same siebie przechodzą już istnieją chociaż nie do końca ale w forza motorsprt 2 na x360 do każdego wyścigu można wynająć kierowce który pojedzie i wyga a tobie przypada w udziale jedynie oglądanie jak bierze kierowców przez pierwsze 2 okrążenia a później leci do przodu jak rakieta.

  6. Gry stały się niestety rozrywką masową. Nic dziwnego, że developerzy zamiast jak dawniej robić gry pod zapryszczonych geeków 😉 starają się wyjść bardziej do buraka lub/i do niedzielnego gracza co lubi sobie raz w tygodniu odpalić xboxa i popatrzeć na ładną grafikę. Niedługo będzie tak jak w TV/Kinie czy rynku muzycznym gdzie mainstream w większości przypadków oznacza skrajne havno targetowane pod najbardziej prymitywne gusta. „Kiedyś było lepiej” jak to mówią podstarzali sfrustrowani hardkorowcy 😉

  7. Smieszne :DKupno tego survivar horroru i omijanie, jak to jest napisane „Najtrudniejsze momenty AiTD” chyba mija sie z celem i ogolna koncepcja tego gatunku, bo to tak jakby kupic jakas strzelanke i nie strzelac. Moim zdaniem zwykla komercja i chec jak najwiekszego sprzedania gry, kosztem zabawy. Chyba lepiej wspominac, ze przeszlo sie AiTD i sr*lo w gacie w kilku momentach, niz wspominanie przygodowki i zabawy swiatlami. . . .

  8. Zło! Szatan! Alone in the Dark! Komunisci z Eden Games! Gry umieraja! Przeciwpancernym laduj!Ale WY bzdury piszecie. Z calym szacunkiem, ale czy wedlug Was to, ze tworcy Alone’a wychodza na przeciw rowniez casualom (nie tylko casualom. ROWNIEZ casualom) to zle? Halo! Czasy, kiedy granie bylo, ze sie tak dziwnie wyraze, undergroundowe dawno minely, ale znowu tez nie przesadzajcie z gadaniem, jak to kiedys bylo lepiej, bo az sie zal robi. TO konkretne rozwiazanie jest tylko dla takich osob, ktore sobie ewidentnie nie beda mogly poradzic, a Wy juz cos piszecie o jakichs grach co sie same przechodza, zamianie w animowane filmy. . . gosh. Przesadzacie. I to bardzo. Chyba sobie nikt z Was nie wyobraza, ze gracz normalny (casual to tez normalny gracz, ale wiadomo o co chodzi) bedzie sobie przewijal gre zeby zobaczyc co jest dalej albo dlatego, ze nie moze zabic tego „zuego potfora”.

  9. Dokładnie Siergiej to samo czuję. Niektórzy tak kurczowo się trzymają tej melancholicznej i wyświechtanej etykietki „gracza hardkorowego”, że zastanawiam się czy oni tak poważnie. Ile Wy macie lat, chłopy?Gracie dla etykiety, dla reputacji, dla czegoś dziecinnego i niedorzecznego, czy dla frajdy? Dla najzwyczajniejszej na świecie przyjemności z grania?To, że twórcy biorą pod uwagę gracza niedzielnego czymś w rodzaju, powiedzmy, „kodów na nieśmiertelność” nie oznacza automatycznie, że Wy, hardkorowi gracze na tym stracicie i że rynek gameingowy właśnie sięgnął bruku. Wielokrotnie takie zabiegi w grach były stosowane i jakoś świat nie runął. Wasza hardkorowość też nie ucierpiała, mam nadzieję.

  10. @SiergiejDobra, masz sporo racji, ale zauważ, że niektóre rozwiązania przechodzą dość szybko do mainstreamu. Jak np. autoleczenie. To co się stało w AitD jest wynikiem pewnego nurtu. Nurtu casualizacji gier. Kiedyś gry robiło się z myślą o graczach a dla casuali zostawały. . . no cóż, gry dla casuali – kulki, mahjong, pasjans. Może czasem coś typu Singstar czy the Sims. Dzisiaj gry robi się *również* dla casuali. To znaczy, że casual ma być w stanie zagrać w niemal każdy tytuł (poza Supreme Commanderem :P). To mi się już mniej podoba. Nie dlatego, ze jestem zgorzkniałym, egocentrycznym hardcore’owcem od Deus Eksa, ale dlatego, że przez to JA nie specjalnie mam w co grać. Ostatecznie gra, w której przeżywam cudowne ozdrowienie lub wręcz zmartwychwstanie niespecjalnie mnie rajcuje – już wiele zostało powiedziane na temat wartości życia w grach. . . a w sumie jej braku. Natomiast pojawienie i ewentualne przyjęcie się takiego patentu jest jasną przesłanką, że niedługo proces się zakończy i gry będą robione z myślą *głównie* lub *tylko* o casualach (w sumie chwilami mam wrażenie, że to już się stało). A my, gracze wymagający czegoś więcej zostaniemy na lodzie. Tak ja to widzę. Może faktycznie dramatyzuję.

  11. Coppertop całkowicie rozumiem Twoją rozterkę ale spójrz na to z innej strony – komputery niegdyś też były użytkowane przez grupki „elitarnych” wybrańców, którzy jako jedyni byli w stanie działać na surowych command line’ach. Później zjawisko przybliżono szerszemu odbiorcy, interfejs ewoluował i dzisiaj mamy komputery i systemy operacyjne, którymi może się posługiwać każdy. Dobrze? Źle? Nie wiem. Znak czasów chyba. Chęć dotarcia do masowego konsumenta nie zawsze znaczy rozwodnienie koncepcji. Zdolny i ambitny developer i tak da nam możliwość czerpania przyjemności z czegoś świetnego bez względu na to jak bardzo „uproszczona” będzie formuła. Twój przykład: autoleczenie. Powiedz, jeśli grałeś, czy przez chwilę chociaż czułeś, że w CoD4 owo autoleczenie odbiera Ci frajde z całokształtu rozgrywki?

  12. Cujo trochę chyba mylisz pojęcia, co innego łatwe uruchamianie gier po windą i prosty, przystępny interfejs (który wcale nie wyklucza skomplikowanej, ciekawej rozgrywki) i patenty typu autoleczenie z CoD (wcale nie ułatwiające rozgrywki, wprowadzający za to więcej dynamiki), a co innego zabiegi w stylu np tych „kapsułek zmartwychwstania” w Bioshock i ostatniego bossa którego się pokonuje za 1 razem. Gra powinna stawiać jakiś opór bo inaczej jest po prostu nudna, choćby nie wiem jaką miała super fabułę i ile miała efektownych „filmowych” akcji (coś ostatnio zauważyłem, że słowo filmowy często się pojawia w wypowiedziach developerów i recenzentów). Twórcy gier coraz nie dość że coraz bardziej upraszczają rozgrywkę(jak w dwójce Deus Ex) to jeszcze poziom trudności leci na łeb na szyje. To niestety nie tyczy się tylko poziomu easy dla „niedzielnych” ale całej gry. Stare części AITD miały jeszcze coś takiego jak zagadki, teraz w survival horrorach sie tylko łazi i „szczela” bo wysiłek umysłowy mógłby odstraszyć potencjalnych nabywców. Twórcy gier adresują swoje produkty chyba do skończonych matołów, kurcze do Gears of War jest dołączany 170 stronicowy opis przejścia! A gra jest prosta jak konstrukcja cepa bojowego. Wolę dawne czasy bo wtedy developerzy traktowali gracza jak wymagającego konsumenta a nie debila, z którego można w łatwy sposób wydoić $$$. Nie chodzi mi o to żeby mieć jakąś etykietkę „hardkorowca” czy coś w tym stylu. Po prostu chcę grać w dobre gry, a tych dzięki rozrostowi rynku a co za tym idzie konieczności schlebiania masowym gustom jest coraz mniej.

  13. Lupus nie ja mylę pojęcia, tylko Ty się rozdrabniasz. Ja mówię o całokształcie koncepcji gry, który ewoluuje, zmienia się na dobre, czy na złe. A ty piszesz o poziomie trudności. Jeśli tak bardzo Cię on boli, to graj zawsze na najtrudniejszym, wątpię cobyś się wówczas nudził, nawet w takim, jakże nudnym i miałkim Bioshocku. Podany przez Ciebie kolejny przykład gry bezmyślnej i banalnej jak Gears of War faktycznie mógł się nie spodobać malkontentom, ale ich na szczęście zwykle mało (chociaż najgłośniej ujadają, wybacz określenie) i generalnie jednak gra została uznana za udaną, wielu sprawiła radochę, niekiedy nawet zyskując miano kultowej. Niektórym się wydaje, że im dany developer coś na siłę wciska z gnatem przy skroni. Nie chcesz czytać instrukcji? Nie czytaj. Nie chcesz kodów? Nie korzystaj. Nie chcesz „łazić i szczelać”? Nie kupuj gry. Wówczas może hardkorowość nie zostanie wystawiona na szwank. Sorki, zapomniałem tu „nie chodzi mi o jakąś etykietkę hardkorowca tylko żeby grać w dobre gry”. Spoko. Apokalipsa jeszcze nie nastąpiła, kilka dobrych gier wyszła i nadal wychodzi. Chyba, że jesteś tak daleko w swoim sentymencie, że ich nie widzisz. Wówczas na nic moje słowa, chyba że będą to słowa współczucia.

  14. Jeśli tak bardzo Cię on boli, to graj zawsze na najtrudniejszym, wątpię cobyś się wówczas nudził, nawet w takim, jakże nudnym i miałkim Bioshocku

    Tak właśnie od niedawna robię, ale i hard czasami nie daje rady jak we wspomnianym Gears of War czy Wiedźminie (który byłby uber gdyby nie ta łatwizna). W Bioshocka (kórego nie uważam za grę miałką czy słabą) grałem na medium , i nie miałbym zastrzeżeń dyby nie kapsułki i słabowity boss.

    Gears of War faktycznie mógł się nie spodobać malkontentom, ale ich na szczęście zwykle mało

    zależy dla kogo to „na szczęście” dla developerów na pewno ;D Prostota w Gears of War mi nie przeszkadzała (w strzelance to nie wada) bolał mnie tam głównie niski poziom trudności i krótki czas gry.

    Niektórym się wydaje, że im dany developer coś na siłę wciska z gnatem przy skroni. Nie chcesz czytać instrukcji? Nie czytaj. Nie chcesz kodów? Nie korzystaj. Nie chcesz „łazić i szczelać”? Nie kupuj gry.

    To jaką grę mam kupić skoro wszystkie niedługo będą z serii „for dummies”? 😉 I tu dochodzimy do sedna. Przykład opisu przejścia GoW pokazuje po prostu, że twórcy mają większość(bo dla mniejszości opisu by nie dawali) swoich odbiorców za ćwoków. Gry właśnie w tym kierunku ewoluują, w kierunku pasywnej rozrywki takiej jak leżenie przed TV. „Hardkorowcy” stękają bo po prostu producenci przestali robić gry z myślą o nich.

    Spoko. Apokalipsa jeszcze nie nastąpiła, kilka dobrych gier wyszła i nadal wychodzi. Chyba, że jesteś tak daleko w swoim sentymencie, że ich nie widzisz. Wówczas na nic moje słowa, chyba że będą to słowa współczucia.

    No jescze nie nastąpiła, ale zbliża się wielkimi krokami;) A dobre gry widzę tylko coś mało ich. I brakuje mi gatunków gier z „tamtych” lat które wymarły z powodu małego zainteresowania mas. Tyle.

  15. I wlasnie dlatego, kiedy zaczynam przygode z kolejna gra i nalezy ona do jednego z moich ulubionych gatunkow, od razu zaczynam grac na najwyzszym poziomie trudnosci. Raz – wystarcza na dluzej ( co odciaza rowniez moj budzet:), dwa – satysfakcja jakby wieksza. Choc . . wiedzmina zaczalem na medium ale wyszedlem z zalozenia ze i tak go przejde conajmniej dwa razy. . Nie ma sie co przejmowac jesli w AITD jest mozliwosc omijania co trudniejszych etapow, to po prostu taki tryb hmmm. . uber easy:)

  16. Nie ma sie co przejmowac jesli w AITD jest mozliwosc omijania co trudniejszych etapow, to po prostu taki tryb hmmm. . uber easy:)

    Eh, zaraz znowu ktoś powie, że przesadzam, że staram się jakąś etykietkę hardcore’owca sobie przyczepiać itd. ale czy na prawdę tak bardzo dramatyzuję obawiając się, że za niedługo dzisiejsze easy stanie się hardem a gry przekształcą się w zupełnie bezmyślną i niezobowiązującą sieczkę oglądaną bardziej niż graną?. . . Przecież to się już dzieje. . . Oczywiście Cujo nie przekonam (nawet nie próbuję) – i bardzo dobrze, skoro ja mam tak pesymistyczne podejście to ktoś musi być optymistą – równowaga musi być zachowana 😛

  17. Też nie popieram takiego podejścia. Od tego są tips&tricks (stary poczciwy SS się kłania 🙂 oraz solucje. Ale widzę tu także obłudników ]:->. Niektórzy z Was, na forum obok dot. m. in. Fahrenheit’a, Stuntman Ignition itp. , tak bardzo biadolili na trudne etapy w tej i innych grach. Tak mocno zniechęcających do gry, że niektórzy zaniechali dalszego przechodzenia, a teraz co? Ci którzy tam najgłośniej krzyczeli teraz tutaj najbardziej biadolą, że za łatwo i niedzielnymi burakami nazywają tych którzy w tygodniu pracują i nie mają czasu odpalić „klocka”, „chlebaka” czy „blaszaka”. Dajcie spokój. Może melisa albo inny syrop pomoże. I jak tu dogodzić jednemu i drugiemu? A producent tylko się cieszy i zaciera łapki z darmowego buzz marketingu.

Skomentuj Piotr Podgórski Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here