Naprawdę darzę ogromną sympatią organizatorów WCG Polska. Naprawdę nie chcę zostać posądzony o czarny PR firmy Samsung. Naprawdę starałem się i chciałem dobrze. Niestety – nikt nie dał mi szansy choć na chwilę poczuć się jak na e-turnieju zorganizowanym w sposób profesjonalny.

Kiedy pędziłem swoim bolidem w kierunku Galerii Mokotów w radio leciał właśnie kawałek babci Bonnie Tyler „I Need a Hero” – „dobry znak” pomyślałem. W końcu za chwilę miałem stanąć w świątyni polskiego e-sportu i pro-gamingu, spotykając się z najlepszymi polskimi graczami. Dojechałem w ekspresowym tempie, wpadłem do baru po przepustkę i… tam już zostałem. Serio. Bynajmniej nie z własnego wyboru i nie z wrodzonej chęci do szwedzkiego stołu – prasa po prostu nie miała dostępu do zawodników! Uogólnię – w zasadzie nikt nie miał możliwości nawet spojrzenia na zawodników no chyba, że było się smutnym panem z TVP albo z TVN.

Powiem szczerze, że kompletnie nie rozumiem stylu, w jakim zorganizowano imprezę tej rangi, co WCG – prasa została spacyfikowana w kącie koło toru kręglowego bez możliwości kontaktu z graczami i informacjami. Przez cały czas trwania imprezy nikt nie potrafił odpowiedzieć co się dzieje na sali gier i jakie są wyniki. To bardzo smutne bo po zeszłorocznym WCG bardzo optymistycznie patrzyłem na rozwój polskiego e-sportu. Nie chcę dać wiary plotkom i zakulisowym informacjom, więc je pominę i zaufam temu, co sam widziałem.

Konferencja prasowa była przeprowadzona na odwal się, nie zadbano o nic – o podstawowe informacje, składy drużyn, przedstawienie harmonogramu imprezy. Ograniczono się w zasadzie do zaprezentowania przemawiających osób i wymienienia sponsorów. Odpowiedz na pytanie dziennikarze z serwisu esports.pl „dlaczego imprezę przeniesiono do centrum handlowego, skoro już w zeszłym roku były sygnały, że miejsce tego typu nie jest dobrym pomysłem” brzmiała – „Galeria Mokotów jest dobrym miejscem i wszyscy są zadowoleni”. Amen.

Mocno wkurzony wyszedłem szukać kontaktu z osobami odwiedzającymi WCG, które jak zwykle nie zawiodły (analogia między polskimi kibicami na mundialu w Niemczech nasuwa się sama..) i bawiły się świetnie przed licznie (choć w mniejszej ilości, niż rok temu) ustawionymi monitorami. Nie wiem, może to jesienna deprecha („znowu mam doła, znów pragnę śmierci..”) ale wszystko na WCG 2006 było jakby mniejsze i skromniejsze. Ilość kibiców, rozmach imprezy – nawet hostessy T.P. S.A. jakoś mniej żarliwie promowały usługi Wielkiego Monopolisty.

Czyli jednym słowem kicha? Nie wiem. Na pewno nad całą imprezą unosił się duch e-sportów, ale był tak mizerny i apatyczny, że nie wiem czy przetrwa do następnego roku.

Na razie pocieszam się ,że za dwa tygodnie finał Heyah Cybersport. Obiecuję, że będę na nim i porównam obie imprezy. Może jeszcze nie wszystko stracone?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here