Wstyd przyznać, ale kiedy z ust mojego przyjaciela padł ów tytuł niewiele mi to mówiło. W tamtym okresie bardzo intensywnie grałem w różnego rodzaju FPSy, gry sportowe i wyścigowe. Od czasu do czasu zdarzył się jakiś cRPG, ale dziwnym trafem z HOMM się nie spotkałem.

Co więcej, kiedy Robert pokazał mi HOMM3 (bo w niego właśnie się zagrywał) zupełnie do mnie ten tytuł nie trafił. Podobnie miałem zresztą z Diablo – dopiero moje drugie spotkanie z tą grą mnie do niej przekonało. W przypadku HOMM3 nie pomogło mi ani drugie, ani nawet trzecie spojrzenie. Po prostu gra mi się nie podobała i zupełnie nie rozumiałem czym tak emocjonuje się mój przyjaciel. Ów brak zrozumienia wziął się zapewne stąd, że kontakt z grą ograniczyłem tylko do kibicowania.

Na ładnych kilka lat zupełnie zapomniałem o serii HOMM. Ponownie zetknąłem się z nią za sprawą innego przyjaciela, który wykazywał podobne objawy do kolegi z czasów liceum z tą tylko uwagą, że na swoim koncie miał wielokrotne przejście wszystkich części serii z wszelkimi możliwymi dodatkami. Właśnie wpadłem do niego w odwiedziny kiedy odebrał przesyłkę ze sklepu – świeżutkie pudełko z piątą częścią „Hirołsów”. Pomimo mojego zupełnego braku zrozumienia dla jego entuzjazmu postanowiłem mu towarzyszyć. I najwyraźniej właśnie wtedy coś się stało…

Jakieś 3, a może 4 godziny później nasze zniecierpliwione żony postanowiły oderwać nas od komputera Kiedy wracałem do domu uśmiechnięty jak głupek w kieszeni trzymałem płytkę z czwartą częścią „Hirołsów” (piątkę katował kolega). I jeszcze tego samego dnia zacząłem swoją własną przygodę z serią Heroes of Might & Magic, a kilka tygodni później na moim dysku wylądowała piąta część, przy której spędziłem potworną ilość czasu.

Piszę o tym, bo właśnie gram w Dzikie Hordy i cały czas zastanawiam się na czym polega fenomen tej w sumie dość prostej (konstrukcyjnie) gry. Co ona takiego ma, że udało się jej zgromadzić tak liczne grono fanatycznie wręcz oddanych fanów?! Wydaje się, że przepisem na sukces jest połączenie strategii i taktyki skutecznie wymieszanych z elementami magii. W końcu w każdym z nas jest ukryty generał i odkrywca, prawda? Odwiedzanie mrocznych jaskiń, cmentarzysk czy innych krypt w poszukiwaniu potężnych artefaktów zawsze będzie pociągające, choć mnie osobiście najbardziej w „Hirołsach” podoba się aspekt taktyczny. Pojedynki toczone niczym partie szachowe zmuszają do myślenia, a każda walka jest inna – i tu chyba drzemie potęga tego tytułu. Bitwy nigdy nie są takie same i choć bieganie od zamku do zamku może się znudzić walka zawsze będzie emocjonująca. Bo jakie jest prawdopodobieństwo, że dwa razy spotkają się podobne armie, a gracze wykonają te same posunięcia w czasie pojedynku? Praktycznie żadne. Dlatego żywotność tego tytułu (szczególnie w opcji multiplayerowej) jest niesamowita. I niezależnie od tego czy czuję się nieco znużony marszrutami po kolejnych planszach kiedy widok przełącza się w tryb taktyczny na mojej twarzy pojawiają się wypieki, a w oczach błysk nadziei na kolejny niesamowity pojedynek.

Tylko ja, mój przeciwnik i armia smoków, diabłów i kościanych łuczników. Jak tym razem skończy się to starcie?

Jeśli ta wizja choć trochę was rusza czas skończyć czytać ten tekst i wrzucić do stacji swoją kopię HOMM. Ja wracam na wschód gdzie Orkowie postanowili wziąć sprawę w swoje łapska.

Będzie krwawo!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

19 KOMENTARZE

  1. E tam, watpie, by magia Hirołsów tkwila akurat w systemie walki – ja od zawsze korzystalem z autofightu, bo nigdy mi sie nie chcialo proawdzic dlugich i nuzacych bitew, a przy trzeciej czesci bawilem sie swego czasu swietnie :)Ale z turowek i tak wole Advance Wars 😛 A tymczasem wracam do niesmiertelnej Europy Universalis 2 🙂

  2. Dla mnie absolutnym mistrzostwem jest właśnie 3 część Herosów . Piątka niby jest fajna ale czegoś jej jednak brakuje 😐 , chyba chodzi o design postaci i brak mojego ulubionego zamku – Cytadeli ;]

  3. W moim przekonaniu najlepsza jest trójka ze wszystkimi dodatkami plus obowiązkowo WoG. WoG wprowadza tyle nowości i usprawnień, że kiedy wraca się do zwykłej trójki lub gra w piątkę ma się wrażenie niezmiernej jałowości 😛 Za to piąta część serii jest po prostu śliczna, co ma dla niektórych spore znaczenie, np. dla mojej dziewczyny 🙂 No i nie ma nic lepszego od partyjki w Heroesów całą rodzinką.

  4. HOMM III rzadzi na calej lini 🙂 Najlepsza czesc 🙂 Ma nieporownywalny z zadna inna grą klimat ! ;] HOMM V- oceniam na „dobry” ale nigdy nie stanie on sie przedmiotem kultu jak ma to miejsce z III 🙂

    • HOMM III rzadzi na calej lini 🙂 Najlepsza czesc 🙂 Ma nieporownywalny z zadna inna grą klimat ! ;]

      może zbluźnie, ale bardziej mi przypadł do gustu klimat konkurencyjnej Disciples II, i czekam na 3 😉 aczkolwiek nie będę sie sprzeczał, ze pod wieloma innymi wzgledami, HoMM III jest najlepszy. i żadne IV, V i VI tego nie zmienią, o!

      • może zbluźnie, ale bardziej mi przypadł do gustu klimat konkurencyjnej Disciples II, i czekam na 3 😉 aczkolwiek nie będę sie sprzeczał, ze pod wieloma innymi wzgledami, HoMM III jest najlepszy. i żadne IV, V i VI tego nie zmienią, o!

        To nie bluźnierstwo, bo chociaż podobne to HOMM i Disciples są jednak inne – a różni się tutaj ważny dla mnie system walku i dobierania armii. Dla mnie osobiście mistrzostwem jest część 3. 2ka i 5ka są też ok natomiast 4 to była dla mnie wręcz osobista tragedia. Kupiłem ją w dniu premiery i do dziś nie umiem sobie wybaczyć. HoMM mi się nie nudzi bo zawsze można coś nowego spróbować – tyle zamków, potworów, zaklęć. Do tego tryb hotseat – poezja!DS2 spodobał mi się od razu i skończyłem go wraz ze wszystkimi dodatkami choć przyznam, że do gry przyciągnęła mnie przepiękna rysowana grafika – totalny rarytas w dzisiejszych czasach kiedy wszystko musi być „na endżinie” żeby pokazać czego my to nie umiemy. Czekam na cześć 3cią i trochę martwi mnie, że chcą zmienić system walki na podobny do HoMM (tak słyszałem; jeżeli gadam bzdury to mnie poprawcie) – gra straci swoją indywidualność i stanie się klonem HoMM zamiast jego alternatywą. Tak czy inaczej powiem wam szczerze, że choć moimi ulubionymi gatunkami są FPS i RTS to gdybym miał wskazać 1 grę nad którą spędziłem w życiu najwięcej czasu byłby to właśnie HoMM3.

  5. Jedno stwierdzenie – HoMM III rulezuje (wiem, nie jestem specjalnie oryginalny). Tak na poważnie to faktycznie, gra ma w sobie ogromną duszę. Stwierdzenie „dusza” jest tu idealne, ponieważ za diabła nie da się do końca sprecyzować tego pojęcia. Przyciąga, hipnotyzuje, wręcz zniewala na długie godziny, i to od ilu już lat?Każda kolejna część jest lepsza lub gorsza, ale nadal posiada to „Coś”. Zastanawiając się nad tym fenomenem, muszę przyznać, że to raczej połączenie wielu niekonwencjonalnych aspektów tworzy ten wspaniały klimat, niźli jeden konkretny pomysł. Po pierwsze przepiękna bajkowa grafika. Każda część, biorąc pod uwagę datę wydania była przepiękna i każda powodowała szczenopad. Następnie kwestia mechaniki rozgrywki, czyli eksploracji świata, zdobywania zamków, znajdowania artefaktów jest wręcz genialna. Do tego turowe walki – coś, co w dobie tandetnych rts’ów (proszę nie rzucać kamieniami) z pod znaku „szybko, szybko, szybko”, jest prawdziwa perełką. (siergiej –> nawet nie wiesz jak zbluźniłeś tym autofightem, oj podpadłeś kolego, podpadłeś;]) Na sam koniec, celowo zostawiłem coś, co moim zdaniem jest tu najważniejsze, choć wielu o tym zapomina – muzyka. Wspaniała, klimatyczna, idealnie wręcz dobrana warstwa dźwiękowa, podnosząca do kwadratu wspomniane wcześniej elementy. Pozostaje jeszcze jeden dodatkowy, nieokreślony jeszcze element. Sam nie wiem co to dokładnie jest, ani jak to nazwać. To faktycznie jakaś magia. Coś, co w niezauważalny sposób skleja wszystkie elementy układanki w jeden idealnie współgrający mechanizm. Może to właśnie ten bajkowy sposób podejścia do całości? Praktycznie zero juchy podczas bitew, wszystko bajecznie kolorowe, czyste, piękne i w pewien sposób infantylne?Wszystko to składa sie na przepysznie przyrządzone danie, polane bardzo smacznym sosem. Nie boję się tu stwierdzić, że seria HoMM, to jedna z najbardziej rozróżnialnych marek na rynku gier video. Wielu ludzi nie grało, ale praktycznie każdy o niej słyszał. Poza tym, przez te wszystkie części naprawdę trzyma poziom, a to już coś, co udało sie naprawdę nielicznym. ps. Seria Disciples również daje radę i to całkiem nieźle. Jednak to HoMM był pierwszy, więc siłą rzeczy Disciples wzoruje się na nim w wielu aspektach.

    • Tak czytam bloga i sie dziwie, jak ktos mogl zaczac tak wspaniala serie od IV? Ale jak sie tak zastanowic, to przynajmniej masz pewnosc, ze kazda nastepna czesc w jaka zagrasz bedzie lepsza 😉 Dlatego nastepna w kolejce proponuje II (glownie dla przepieknej grafiki), a na deser III- w pierwsza czesc, nie radze, bo to moze byc zbyt duzy szok 😉

      J(siergiej –> nawet nie wiesz jak zbluźniłeś tym autofightem, oj podpadłeś kolego, podpadłeś;])

      Nie tylko Tobie podpadl 😉 Jak przeczytalem posta Siergieja, to musialem powstrzymywac dlon przed wcisnieciem minusa 😉

  6. wujo444; dołączę sie do twoich bluźnierstw; Disciples miało swój świetny klimat i sytem walki, który pozwala na większe „wczucie się” w grę niż w HOMM – te walki sześć na sześć czy nawet trzy na trzy to było coś. . . czekam na DisIII! na swoje usprawiedliwienie mogą tylko dodać, że dawno temu przez nałogowe przesiadywanie przy Herosach III rzuciła mnie dziewczyna całkiem fajna ;P

    • wujo444; na swoje usprawiedliwienie mogą tylko dodać, że dawno temu przez nałogowe przesiadywanie przy Herosach III rzuciła mnie dziewczyna całkiem fajna ;P

      Bo głupio zrobiłeś grając tak samolubnie sam. Ja mojej dałem 2 razy zagrać i niedługo potem na jej laptopie wylądowała instalka HOMMV. Według moich obserwacji HOMM to obok simsów gra stworzona by grały w nią dziewczyny. Moja do tego simsów nie lubi co tylko umacnia mnie w przekonaniu, że warto jej się trzymać

  7. ja sie nagralem w protoplaste homma – warlords (powiedzmy raczej warlords 2 ) w tak potwornych ilosciach, ze kiedy wyszedl homm1 to choc rzucilem sie na niego z szalem w oczach to jakby mi para uszla. w zasadzie czas jaki spedzam nad homm jest odwrotnie proporcjonalny do numeru czesci w serii – najgorsze ze zalamanie przyszlo przy czesci 3, ktora jak nawet tutaj widac, wiekszosc graczy uwaza za najlepsza – ja natomiast przy trojce spedzilem umiarkowanie malo czasu, przez dodatki sie przeslizgnalem, a po 4 (tutaj mialem jakis powrot ‚glodu’ ale cos nie wypalilo i gra od poczatku kurzy sie na polce) to juz naprawde pobieznie, aby 5-ke calkowicie odpuscic. powiedialby ktos ze przeciez z wiekiem coraz bardziej czlowiek powinien chciec grac w TAKIE gry, a mi jednej rzeczy tu brakuje – w warlordsow zagrywalismy sie na 1 kompie we 2 osoby miesiacami, w homm1 po szkole u kumpla nieraz zwalaly sie i 4 osoby – a teraz ? w dobie internetu nikt o zdrowych zmyslach nie marnuje czasu na takie ‚wyprawy’, a via net granie (nie wiem nie sprawdzalem ale przypuszczam – moge sie mylic ;)) w tej grze to chyba tez nienajszczesliwsze rozwiazanie. . . no i tak wogole chyba tego najbardziej mi brak z ery przed internetem – tego wozenia kompow z jendego mieszkania do drugiego, walczenia z postawieniem sieci pod dosem, wodki z cola lejacej sie litrami, zapachu spoconych cial ;D – po prostu granie po sieci bylo czyms zupelnie innym niz teraz – niby spotykamy sie z przyjaciolmi w grze, czasem nawet w rl, gadamy przez gg, xf lub ts ale to tylko namiastka tego co sie dzialo kiedys. jest lepiej ale gorzej rzeklbym :> (zrzedzenie mode off)

  8. Digital, Mnemic – jaaa, co Wy, przeciez turowe walki w Herosach byly po pierwszych kilku starciach nudne jak flaki z olejem. I do tego kiedy juz czlowiek zebral jakas bardziej imponujaca armie i zdarzala sie jakas, ze tak powiem, walna bitwa, to szlo zasnac przed monitorem, bo tak sie dluzylo. Walki we wspomnianym tutaj Disciples byly szybsze, ciekawsze i w ogole lepsze, ot co :PP. S. Turowe potyczki w HOMM byly do zniesienia tylko i wylacznie w trybie Hot Seat 😛

  9. Lubiłem King’s Bounty. Z przyjemnością grałem w pierwszych Herosów. Tak samo w dwójkę i przede wszystkim trójkę. Potem jakoś mi entuzjazm oklapł.

  10. lovebeer—> a widzisz, trafiłes w sedno. Nie pomyślałem o tym – faktycznie ja też kiedyś sporo grałem w Warlords i może faktycznie dlatego kiedy kumpel mi pokazał HOMM jakoś tego nie kupiłem? Ciekawostka, sam na to nie wpadłem. . . Swoją drogą ciekawe, że wszyscy zachwycają się 3-ką – mnie ona jakoś zupełnie nie podchodzi. Próbowałem, ale jakoś nie ma między nami chemii.

  11. hirołsy to genialna gierka, w ogóle fajny jest jej wpływ na wyobraźnie i pomysły twórców naśladujących. krzyżówki HOMM z czymkolwiek innym często okazywały się warte uwagi. kiedyś przesiedziałem przy hirołsach całą masę czasu, teraz trafiłem na osobę namiętnie grającą w WOGa i też postanowiłem spróbować. nie zawiodłem się, dodatek jest bardzo fajny. jeśli postanowione zostało że to jednak nie bluźnierstwa. . . przeszukiwałem dzisiaj pudełeczko z grami i natknąłem się na Disciples 2, a tu jak znalazł jeszcze zachęcający wątek, długie i nader przyjemne godziny spędzone przy disciples 2 (i dodatkach) to fakt. chyba spróbuje jeszcze raz wykorzystać płytki z tą grą. . . btw też żałuje że kupiłem ją zaraz po premierze 😛 ale tylko dlatego że póniej bardzo staniała. . . bo jeśli chodzi o fajne granie to każda z tych 89 złotówek (miałem zniżke xD) została należycie wydana. lovebeer, odnośnie grania ze znajomymi, do mnie zlatywało się spore towarzystwo na Mortal Kombat, to dopiero były emocje. . . tak na marginesie. . . czy ktoś miał tą wersje hirołsów 3 w której tryb hot seat był sympatycznie przetłumaczony na polski jako „płonące pośladki”? 😉 jak dla mnie bardzo trafnie zwłaszcza podczas demolowania zamku znajomego 😛

  12. maggus – nie gralismy w mk jakos nigdy, tudziez w inne strit fajtery za wyjatkiem sesji w tekkena na pozyczonym ps – tydzien jakis 7-8 chlopa (zwalilismy sie po treningu, bez zapowiedzi itd i tak sie jakos zasiedzielismy, zajecia na uczelniach zlalismy wszyscy jak jeden maz) nie wychodzilo z mieszkania tylko gralo praktycznie non stop w to – przerwy byly tylko na wodke, pizze i za przeproszeniem wyproznianie sie ;D spanie odbywalo sie zmianowo (brak lozek :D) – gwarantuje ci ze to co wtedy zrobilismy zawstydzilo by nawet chinczykow 😉 a to co sobie sasiedzi musieli pomyslec po tygidniu pelnym wrzaskow i spiewow po ktorym wytoczylo sie nieogolone i cuchnace towarzystwo nie chce nawet wiedziec ;]w ten tydzien nabilismy ilestam tysiecy walk (podobno ps zapisywal stan na karte), jak nam powiedzial wlasciciel tegoz psa wiecej niz on zrobil przez caly okres uzytkowania urzadzenia ;)ale to byly nieco inne emocje, jakby mlodziez teraz powiedziala – spontan ;)co do ustawianych spotkan na nazwijmy to domowe lan party to jest to jedna z tych rzeczy ktorej jesli nie przezyles to nigdy nie dowiesz sie jak wygladala 😉 kompy porozwalane po calym mieszkaniu, w kuchi, przedpokoju, kazde miejsce zajete, krzesel deficyt, kable wszedzie, jak sie ktos potknal to awaria calej sieci (hehe bez hubow jesli byla awaria to sprawdzenie GDZIE to juz bylo wyzwanie ;)) – i to co najlepsze klimat – wrzaski gdzies z drugiego pokoju po sfragowaniu pacjenta ‚o zesz . . . . twoja mac, jak zaraz do ciebie wyjde. . . ‚ itd 😉 nad ranem to juz bylo pobojowistko z reguly – ktos spi na klawiaturze, pudelka po pizzach, butelki wszystko porozwalane miedzy budami komputerow i ta radosc na wycienczonych twarzach uczestnikow. tego sie nie da kupic przy uzyciu mastercard ;)moze z opisu wynika ze to byly jakies libacje a nie zabawa, ale tak naprawde chodzilo tylko i wylacznie o gre. via internet nie da sie sfragowac goscia i zrobic mu ^^ nad monitorem – dla takich chwil zarywalo sie noce. . . eh, co ja sie taki sentymentalny znowu zrobilem ?ps: wyszedl ‚lekki’ offtop ale to bylby fajny material na art jak sadze ;>jolo – to nie tak ze homm mi sie nie podoba(l) – po prostu jak pisalem – gralem w ten rodzaj gier poki bylo z kim grac, samemu po prostu nie chce mi sie, komputer jako przeciwnik przestal mi wystarczac. potem to samo dotknelo scigalki, rpgi itd ale to tez juz inna bajka 😉

  13. a tak polski tytul to nie łaska?? amerykanizacja wszystkiego to jest cos co mozna szpanem nazwac i niczym innym. We could be heroes. . . wow. To polski serwis z tego co wiem. A i podstawy gramatyki angielskiej tez by sie niektorym przydaly. . . jak juz szpanowac angielskim to z klasa. . .

  14. worldisyours—> oj litości. . . i mam się jeszcze biało-czerwoną flagą owinąć? 🙂 Śmiesznie brzmią te słowa, od kogoś kto ma bardzo polskobrzmiący nick :)Pozdrawiam i polecam ziółka na uspokojenie, a jak i to nie podziała to może Mazurek Dąbrowskiego, albo intensywne wpatrywanie się w znaczek Teraz Polska. Patriotyzm patriotyzmem, a fanatyzm fanatyzmem – jak dla mnie rozbieżność tych dwóch rzeczy jest kluczowa.

Skomentuj Bartosz Kotarba Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here