Choć Dan Houser, producent i scenarzysta Red Dead Redemption,pytany o swoje filmowe inspiracje przy pracy nad ostatnią grą Rockstar, wymienia całkiem ciekawą listę tytułów, to jednak mam wrażenie, że z premedytacją pomija dwa filmy, których wpływ na ostateczny charakter gry i jej klimat jest trudny do przecenienia.

Jestem wielkim fanem przygód Sama Fishera. Poszczególne tytuły z serii Splinter Cell to jedne z moich ulubionych pecetowych pozycji. Poprzednia odsłona gry zaczęła jednak niebezpiecznie odchodzić od tego, co mi się w niej najbardziej podoba. Nocne rajdy na instalacje wroga. Przemykanie od cienia do cienia. Unikanie kamer. Gadżety. Klimat, klimat i jeszcze raz klimat. Choć Double Agent był dobry powoli zaczynałem wątpić w umiejętności i kreatywność Ubisoftu.

Conviction wyrzuca do śmieci wszystko do czego przyzwyczajały nas pierwszy trzy odsłony serii. Można powiedzieć, że świat Fishera zostaje wywrócony do góry nogami. Zwisanie głową w dół przez dłuższy czas może jednak wywołać torsje. Czy kolokwialnie mówiąc „pawia puści” każdy fan Splinter Cell po ujrzeniu najnowszej części gry? Trochę się tego obawiam.

Spis treści

Rogue Agent

Kto pamięta Double Agent ten wie, że Fisher wpakował się w niezłą kabałę. Kiedy wyruszał na kolejną misję, zapewne nie spodziewał się, że wkrótce będą go ścigały służby porządkowe na całym świecie. Conviction zaczyna się w dwa lata po wydarzeniach z ostatniej odsłony gry. Jesteśmy przestępcą ściganym listem gończym. Poluje na nas NSA, FBI, NBA, EA i kilka innych organizacji kryjących się za tajemniczymi akronimami. Wyczuwacie teorię spiskową? Jeśli tak to zmysł detektywistyczny was nie myli. Dopiszcie sobie punkt na swoje konto.

Sam będzie musiał skorzystać z rzeczy, której do tej pory unikał jak ognia – ludzkich mas, krążących po ulicach miast. Cień nie jest już naszym największym sprzymierzeńcem. Jest nim chaos, panika wywołana wśród przechodniów. Pomiędzy setką biegających NPCów (Ubisoft obiecuje, że silnik gry „udźwignie” taką ilość postaci na ekranie) nie wypatrzy nas nawet agent/gliniarz obdarzony sokolim wzrokiem. Teraz powinniście wyczuć drugą nutę aromatycznego Conviction. Jeśli w nosie zakręcił wam się Assassin’s Creed, to możecie sobie dopisać drugi punkt.

I have no eyes and I must see

Jako że nie jesteśmy już agentem na usługach służb specjalnych “ojczyzny hamburgera” z ekwipunku Fishera znika większość tak bardzo lubianych gadżetów. Już w Double Agent byliśmy świadkami symbolicznego rozstania się Sama z bajeranckimi goglami. Nowym przyjacielem naszego protagonisty jest kompaktowe MP5 schowane pod płaszczem. Całą resztę sprzętu będziemy musieli kupić na czarnym rynku. W tej chwili nie wiadomo jak zapłacimy za wyposażenie. Dobre słowo może nie wystarczyć do opłacenia rachunków.

Być może sprzedawców będziemy mogli wystraszyć samym wyglądem. Prowadzona przez nas postać nosi brudne ciuchy, jest zarośnięta, ma długie, przetłuszczone włosy i pachnie niczym chińszczyzna, którą kiedyś po tygodniu znalazłem za obudową komputera (jeśli w tej chwili wyczuliście Fishera to zdobywacie trzeci punkt). Wspomniane już gole zastępuje gangstersko-ziomalski kaptur zarzucony na głowę. Ubisoft podkreślą, że tym razem oddział z Montrealu postanowił pokazać najbardziej mroczną stronę duszy byłego agenta NSA. Zmieniła się nawet kategoria wiekowa nadana zapowiadanej przez mnie produkcji. Softcore’owe „Teen” (z angielskiego mięczak) zastąpiło „Mature” (z angielskiego prawdziwy gracz). Sam tym razem nie będzie unikał zabijania-przemocy. W Conviction unieszkodliwianie przeciwników albo wysyłanie ich do Krainy Wiecznych Łowów jest wręcz wskazane.

Triplicate

Tego właśnie najbardziej się obawiam. Gra może się zamienić w bezsensowną „młóckę” z elementami skradania. Choć na temat broni Ubisoft jeszcze się nie wypowiada, to wiemy, że poza wspomnianym już MP5 Sam najczęściej będzie korzystał z pięści i…otoczenia. W grze użyjemy większości przedmiotów otaczających każdego przeciętnego człowieka. Ogłuszymy wrogów gaśnicą, damy im (za przeproszeniem) w pysk drukarką, rozrzucimy stertę papieru, która na chwilę ich „oślepi” i kopniemy w klejnoty rodowe albo powalimy na glebę wrestlerskim rzutem. Możliwości ma być bardzo wiele. Najczęściej chodzi jednak o to żeby przeciwnika szybko unieszkodliwić. Nie ćwiczymy sztuk walki i nie skaczemy wokół wroga niczym poparzony. Jeśli jeden (pierwszy) cios, zagranie może zakończyć walkę to właśnie z niego powinniśmy skorzystać. Na dłuższe wymienianie się „uprzejmościami” w tym tytule nie ma po prostu czasu. Plusem gry może być wyeliminowanie głupawych motywów związanych ze znalezieniem Sama. W poprzednich częściach kiedy zobaczył nas przeciwnik misja albo kończyła się niepowodzeniem albo włączany był alarm. W Conviction bardzo często strażnicy powinni nas zobaczyć. Ale rzecz jasna nie złapać.

Nowe mieszkanie Sama

W tym momencie dochodzę do elementu, który najbardziej mnie zabolał. Na Xboxie 360 gra będzie korzystała jedynie z trzech przycisków na padzie (kto poczuł to samo ukłucie w sercu co ja, ten może sobie dopisać czwarty punkt). Choć nie wiemy jak sprawa zostanie rozwiązana na pececie, to na konsoli odpowiadają one za „agresję”, „interakcję” i „pozostawanie niewidocznym” (w oryginale „stealth”). Podawane są oczywiście ich przykładowe zastosowania. Załóżmy, że stoicie za stołem. Po wciśnięciu klawisze agresywnego przewrócicie mebel. Interakcja pozwoli podnieść go. Dzięki opcji stealth schowacie się pod nim. O dziwo w jakiś sposób rozwiązanie to sprawić ma, że grający nie będzie dysponował ograniczonymi możliwościami. Wręcz przeciwnie. Tym razem możliwości mają być w zasadzie nieskończone. Kluczem do tego ma być interaktywne otoczenie. Praktycznie każdy jego element będziemy mogli w jakiś sposób wykorzystać (jeśli teraz wyczuliście „ściemę” to macie piąty punkt). Wspominałem już, że te większe możliwości spowodowały, iż sam nie może wykonać szpagatu w wąskim korytarzu ani kucnąć w dowolnej chwili? Jeśli nie to teraz to robię. Widać w Montrealu żeby kucnąć trzeba znaleźć właściwe miejsce i wcisnąć przycisk na padzie.

Tajemnice

Niezbyt wiele mogę powiedzieć na temat oprawy dźwiękowej Conviction. Ubisoft nie wypowiada się na jej temat a ja pomimo tego, że przez dobre 20 minut wpatrywałem się w screenshoty z gry, nie dowiedziałem się niczego ciekawego o muzyce i dźwiękach z gry (jeśli teraz wyczułeś, że jestem kretynem to zdobyłeś szósty – ostatni – punkt).

Waszyngton. Odkryliśmy Amerykę

Firma o dziwo nie chwali nowego czy chociaż ulepszonego engine’u. Na pewno sporo pracowano nad realistyczną animacją. Ruchy Sama, interakcja z otoczeniem mają wyglądać jak sceny z filmu. Wiadomo też, że poprawiono cienie, z których i tak niespecjalnie będziemy korzystać. Cały system oświetlenia ma w zasadzie sprawić, że wydamy z siebie kilka ochów i achów. Reszty musimy się domyślić przeglądając te kilka obrazków, którymi Ubisoft podzielił się z prasą. Wielką tajemnicą są również misje, które będziemy przechodzili. Na pewno przez pewien czas szaleć będziemy w Waszyngtonie. Tyle zdążyliśmy wywnioskować nawet bez podpowiedzi twórców gry. Czy Fisher ruszy w świat? Jak przekroczy granicę skoro jest ścigany? Tajemnica w tym przypadku jest tak wielka, że zajął się nią telewizyjny Wołoszański (podobno też były agent jak Sam – może się znają?). Odrobinę dziwi mnie brak większej ilości konkretnych wiadomości na temat pozycji, którą w sklepach prawdopodobnie zobaczymy już na początku przyszłego roku.

Wielki eksperyment

Splinter Cell: Conviction mnie, wielkiego fana serii, póki co zaskakuje. Z jednej strony powiew świeżości, eksperymentowanie, odrzucenie tego, co uczyniło poprzednie odsłony tak dobrymi tytułami może być ryzykownym, ale opłacalnym posunięciem. Z drugiej strony może być i tak, że zmiany okażą się kompletnie chybionym pomysłem – niewypałem. Martwi mnie niewielka ilość screenshotów, materiałów filmowych i oficjalnych informacji na temat tej produkcji. Gdy dodaję do tego przełożoną na przyszły rok premierę, to zaczynam się martwić. Jestem jednak optymistą. Przy czterech poprzednich częściach gry bawiłem się znakomicie. Wierzę, że i ta okaże się przebojem. Ubisoft rzadko zawodzi graczy. Pozostaje mi więc wypatrywać Conviction i trzymać kciuki za ten tytuł. W szóstej części wróćmy jednak do już sprawdzonych rozwiązań OK Ubi?

Jeśli zdobyłeś wszystkie sześć punktów to śmiało możesz nazwać się fanem serii. Ok ten „test” jest słaby – mimo to w nagrodę za zdobycie kompletu oczek odblokowujesz przycisk „Poleć To”. Teraz użyj na nim lewego przycisku gryzonia.

[Głosów:0    Średnia:0/5]
PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułNowa galeria FIFA Street 3
Następny artykułTylko grasz i tyjesz!

16 KOMENTARZE

  1. Już kiedyś była dyskusja na temat toru jaki obrała seria od części Double Agent. Powtórzę się: moim zdaniem innowacje w koncepcji to jest właśnie to, co ruszyło serię z zastoju. „Zastój” to oczywiście może zbyt mocne słowo, bo w każda kolejna część do Chaos Theory (a ta właśnie szczególnie) była na najwyższym poziomie, ale każdy wie o co chodzi. Wiem, że sporo ludków chciałoby, coby w każdej kolejnej części Sam biegał w goglach po ciemku, w różnych tylko okolicznościach przyrody i z nowymi gadżecikami. A ja pytam: ile można? Wiadomo, że to co dobre można ciągnąć długo, ale zadaniem kreatywnych twórców serii jest nie spoczywać na laurach (jak, dajmy na to, Bungie i ich Halo) i jechać na oklepanych patentach, tylko tchnąć życie we franczyzę i spróbować czegoś nowego, czegoś ryzykownego. Na tym właśnie polegają wielkie, genialne gry – ryzykowne posunięcia, które często trafiają w dziesiątkę. Double Agent był właśnie moim zdaniem takim strzałem. Nadal jest to Fisher, nadal mamy skradanie się, rozpracowywanie misji według uznania i nadal mamy zachowany klimat. Ale dodatkowo twórcy dali nam coś nowego. Już nic nie jest takie oczywiste, czarno-białe, trzeba decydować, często są to decyzje ciężkie, ludzkie. Działamy po obu stronach barykady, całość została wypłukana z banału. Seria dojrzała. A gracze co? Wiele słyszałem opinii, które sugerują, że chcą w kółko tego samego. Nie rozumiem i nie podzielam. Czekam z wielkim zniecierpliwieniem na Conviction i jestem bardzo spokojny, jeśli chodzi o zaufanie do twórców. Ani razu nie zawiedli.

  2. To co może niepokoić, to to, że gra została przesunięta na drugi kwartał 2008. O ile jestem otwarty na propozycje związane z single, o tyle nie wybaczę Ubi jeśli multi polegnie, a jak do tej pory, wszystko na to wskazuje. Przede wszystkim w multi ma zostać zastosowany social stealth (crowd stealth). Wyobraźmy sobie, że mamy upodabniać się do NPC, aby inni gracze nas nie wykryli. . . Przecież to brzmi zupełnie idiotycznie. . . Po drugie Ubi nie daje znaków życia. Mimo masowego sprzeciwu ze strony fanbase – milczą. Dev’s diary i stronka nie są uaktualniane od jakiegoś pół roku. Po trzecie nie podoba mi się, że chcą skopiować system Assasin’s Creed do zupełnie innej rzeczywistości. Przypominam, że zarówno jedną jak i drugą grę opracowywał/uje studio w Montrealu, dlatego niezwykle zabawnie brzmią zapewnienia, że „to nie ten sam system będzie obecny w obu grach”. Po czwarte, jeśli ktoś widział nieliczne filmiki dostępne choćby na youtube, to zauważył w jak idiotyczny sposób npc’e reagują na nasze działania. Np. Kradniemy z ziemi laptopa parkowemu grajkowi. Nikt nie zareaguje w inny sposób niż patrzenie się baranim wzrokiem na naszą postać – tego nawet nie trzeba komentować. Po piąte, na tychże filmikach można zauważyć niesamowitą rzecz. Otóż człowieka da się zabić rzucając w niego pustym pudłem kartonowym, albo talerzami – gratuluję. Co do wątpliwości czy gra się sprzeda i znajdzie zainteresowanie. Odpowiedź na to pytanie jest blisko, bo w innym tytule – As. Creed. O ile gra ta uzyskała mierne recenzje na wszystkich najważniejszych portalach, to sprzedaje się, jak widać, znakomicie. Tak to jest dzisiaj. To nie hardcorowi fani decydują o powodzeniu gier, ale casuale, którzy Sama Fishera mylą z Flashem Gordonem. Edit: Zapomniałem dodać, że już po Double Agent widać było, że gra jest przede wszystkim z myślą o konsolach: Prosta, łatwa, przyjemna, nijaka. Trójprzyciskowy system w SCC świadczy o tym samym

  3. Tylko w kwestii Assassins Creed. http://www.metacritic. com/games/platforms/xbox. . . ns%20creedNie wiem, które to są wg. Ciebie „najważniejsze portale”, ale średnia ocen 81 (82 dla PS3) to nie jest miernota. Gra jest bardzo dobra nie tylko sama w sobie, ale głównie ze względu na odwagę twórców, którzy mieli jaja żeby zastosować kilka kontrowersyjnych zabiegów i fabularnych i technicznych. Nie wszystkim się to spodobało. Sorka za OT. A co do wyciągania wniosków na temat gry z wczesnych filmików, to ja bym sugerował się nie zapędzać i poczekać aż właśnie twórcy opuszczą zasłonę milczenia. Nigdy mnie nie przestanie dziwić jak niektórym się wydaje, że im się coś należy od twórców. Na przykład regularne update’y, codziennie nowy screen, co tydzień nowy filmik, co godzinę devdiary.

  4. Co godzinę to może nie, ale jeśli się już zakłada coś takiego jak dev’s diary to wypadałoby to aktualizować choć raz na miesiąc albo dwa. Czyż nie ?

  5. Miło by było, prawda. Ale nie są ani pierwszymi ani ostatnimi, którzy siedzą cicho i robią swoje. I nijak nie tracą przez to w moich oczach. Jeśli całkowite skupienie się na grze zagwarantuje nam hiciora, to ja jestem za.

  6. A ja zycze Ubi, zeby ryzyko im sie oplacilo. Aby odniesli taki sukces jak Activision/Infinity Ward ze swoim ‚Call of Duty 4’ – tu tez wiekszosc sie w glowe pukala. . 🙂

  7. Ta gra przestała dla mnie istnieć kiedy okazało się że jest to Xboxowy exlusive. MGS 4 zmiecie to denną gierkę z powierzchni ziemi.

  8. Mnie sie tam nowe patenty podobaja – jesli tylko uda sie uniknac bugow (a moje tajne zrodla w FBI, CIA, NSA, KFC i FCE twierdza, ze w Assasin’s Creed troche ich bylo ;]) to moze byc na prawde rewelacyjnie. Choc z drugiej strony – idea grania za pomoca trzech przyciskow troche mnie przeraza. Co jesli schowam sie w toalecie i przyciskiem interakcji bede chcial zamknąć drzwi do kabiny, a Sam nie do konca zrozumie, co chce mu przekazac i zacznie zalatwiac fizjologiczne potrzeby? Oczywiscie, to glupi przyklad, ale w ciasnych pomieszczeniach, z duza iloscia przedmiotow, moze byc ciezko zabrac sie za cos, za co sie chce. Ale juz crowd stealth podoba mi sie bardzo. A spodoba mi sie jeszcze bardziej, jak beda mu towarzyszyly ucieczki podobne do tych matrixowy, z udzialem agentów 🙂

  9. Krzysiu, dwa razy piąty punkt można zdobyć, za „kretyna” powinien być szósty 🙂

    Czyli jednak nim jestem 😉

  10. „Zmieniła się nawet kategoria wiekowa nadana zapowiadanej przez mnie produkcji. Softcore’owe „Teen” (z angielskiego mięczak) zastąpiło „Mature” (z angielskiego prawdziwy gracz). „. . . znowu załamka. kto tu pisze te recenzje?

  11. Twilitekid —> a to „teen” nie oznacza mięczak? 😀 A już na poważnie – człowieku więcej dystansu do życia i czytanych tekstów. Ja wiem, że żyją ludzie, którzy uważają, że wszystko powinno być śmiertelnie poważne, ale oni najczęściej mają brata bliźniaka i nie zajmują się grami komputerowymi 🙂

  12. Nie no panowie, spokojnie nie możemy tak jednoznacznie oceniać gry, że będzie albo nie będzie. Owszem sam tak miałem na początku jak zacząłem grać w Double Agenta. Stukałem się w głowę i zastanawiałem jak można było tak fantastyczną grę zepsuć. . . Ale już po 3 etapie zmieniłem zdanie, gra była/jest super, pojawiło się coś nowego, coś wciągającego. Moim zdaniem warto było wprowadzić takie właśnie innowacje. Dla tego właśnie też czekam z niecierpliwością na nową odsłonę przygód Sama Fishera. Jedyne czego jak na razie się obawiam to wspomniane sterowanie :/

  13. . . . znowu załamka. kto tu pisze te recenzje?

    Jakiś imbecyl. Napisał recenzję gry, która jeszcze nie trafiła do sklepów! 🙂

  14. A ja bym chciał tych zmian =( PS: artwork w parku z czołgiem i żołnierzami miażdży. Kiedy gry tak będą wyglądać. . .

Skomentuj Paweł Chrzanowski Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here