DRM – na sam dźwięk tego słowa wielu graczy drży z przerażenia, inni toczą pianę z ust, a jeszcze inni z szałem w oczach wybiegają z pomieszczenia opętańczo krzycząc. To istne wcielenia Zła (przez duże Z).

Zabezpieczenie zastosowane przez UbiSoft wymagające stałego połączenia z internetem aby móc zagrać w grę błyskawicznie wywołało reakcję graczy – konsternacja, słowa krytyki, apele, protesty i ostatecznie to co lubię najbardziej – Wielki Foch. Oburzenie środowiska graczy nie wpłynęło jednak na politykę wydawcy i niesławne zabezpieczenie trafiło do takich tytułów jak Assassin’s Creed 2 i Silent Hunter 5. Co gorsza UbiSoft potwierdził, że planuje je również umieścić w Księciu Persji, Ghost Recon i (o zgrozo!) najnowszych przygodach Sama Fishera.

Do napisania tego felietonu sprowokował mnie komentarz pod recenzją Assassin’s Creed 2, w którym zostałem zbesztany za brak informacji o tym zaimplementowanym Potworze. Nie obyło się bez posądzenia o udział w spisku, którego celem jak przypuszczam miałoby być panowanie nad… przepraszam, wciśnięcie graczom tego „badziewia”. Oburzony czytelnik najwyraźniej nie rozumiał dlaczego nie podzielam jego Słusznego Gniewu na to parszywe zabezpieczenie. I tu pojawia się problem i główny temat tego tekstu – nie chodzi o sam fakt tego czy DRM mi się podoba czy nie, ale o zasadność oburzania się na niego, a ściślej mówiąc na to czy takie zachowanie cokolwiek może zmienić?

Na początek, żeby zostać dobrze zrozumianym – mnie też się nie podoba, że kupując legalnie grę muszę być cały czas podpięty do sieci żeby w nią grać, że twórcy co chwila rzucają nam kłody pod nogi utrudniając spokojną zabawę, sprawdzają, kontrolują, każą wpisywać klucze etc. Brutalna prawda jest jednak taka, że zabezpieczenia były, są i najprawdopodobniej będą gdyż twórcy zrobią wszystko aby chronić swoją własność intelektualną. Inną kwestią jest ich skuteczność, gdyż jak wiemy nie ma na świecie takie systemu, z którym nie poradziliby sobie gracze spod czarnej bandery.

Owszem, zasadnym wydaje mi się piętnowanie zabezpieczeń, które przez swoje działanie generują problemy, destabilizują działanie gry czy są w jakiś sposób uciążliwe dla gracza. Z przykrością (?) jednak stwierdzam, że takich działań nie zarejestrowałem w obcowaniu z DRMem zaimplementowanym zarówno w AC2 jak i SH5. Po zalogowaniu do systemu wszystko dzieje się automatycznie i trwa może 4-5 sekund. Czy zatem poczynając od dziś, recenzując każdy produkt zabezpieczony w ten właśnie sposób powinienem podawać ów fakt jako minus, który dyskwalifikuje grę? Mam poważne wątpliwości. Nie robię tego w przypadku gier które wymagają płyty w napędzie (co też jest pewną niedogodnością), dlaczego miałbym to robić w przypadku DRMu który działa bez zakłócania mojej zabawy?

Pozostaje zadać jeszcze jedno pytanie – czy tego typu inicjatywy – bojkoty, bunty, petycje czy inne odmiany Wielkiego Focha mają w ogóle sens? Osobiście w tego typu formy protestu nie wierzę. Nie w konfrontacji z gigantami rynku gier komputerowych. To już nie jest świat pryszczatych geeków siedzących w garażach, ale wielki biznes, którym rządzą panowie w garniturach. I nie chodzi o to, że nie słuchają maluczkich. Oni po prostu wiedzą jak chronić swoje pieniądze i jak je inwestować. Pozornie decydujący głos należy do nas – graczy, głosują wszak pieniądze, które decydujemy się wydać lub nie na nowy tytuł. Naiwnością jednak byłoby sądzić, że zrezygnujemy z gry w Assassin’s Creed 2 czy Splinter Cell Conviction tylko po to aby pokazać UbiSoftowi, że nie podoba nam się ich polityka zabezpieczania gier. Do której zresztą mają święte prawo – czy nam się to podoba czy nie.

Może właśnie dlatego niewiele dały petycje w sprawie zmiany kolorystyki Diablo 3 (które dam sobie głowę uciąć, że mimo to będzie wielkim hitem kasowym) a Assassin’s Creed 2 sprzedaje się jak ciepłe bułeczki? Dlatego następnym razem zanim zaczniecie rozpalać stos, ostrzyć topór, szykować transparenty i rozdzierać szaty zastanówcie się czy to działanie ma sens? A może lepiej przyjąć strategię „jeśli nie możesz tego pokonać – polub to”?

A wy co sądzicie o petycjach, protestach i tym podobnych inicjatywach? Czy powinniśmy bojkotować Ubi za DRM?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

16 KOMENTARZE

  1. Jak już wyjaśniałem, przydałaby się informacja czy DRM działa. Patrz http://www.valhalla.pl/news20952-DRM-od-Ubisof. . . aczom.html . Przez kilka dni serwery Ubi były pod DDoS, znajomy tuz po premierze nie mógł grać, bo serwery były zablokowane. Przydałaby się taka informacja ze zwykłej rzetelności, ale pretensji nie mam, tym bardziej nie posądzałem Cię o oszukiwanie gracza.

  2. Jest jeszcze conajmniej jeden aspekt a nawet dwa o których się zapomina, a ja przyznaję się z powodu które wymienię poniżej musiałem oryginał zkrakować:ogólny dostęp do internetu – wiem że tego typu DRMy są robione z myślą o krajach wysoko rozwiniętych, mimo wszystko tam gdzie nie ma inetu nie zagramy – wydane pieniądze w błoto. drugie wynika z pierwszego i dotyczy mojego przypadku (nie mam wyrzutów sumienia) gra na laptopie w settlers 7 podczas podróży po europie. Niestety nikt mi nie „fundnie” dostępu 3g na wszystkie kraje więc muszę korzystać z opcji „pirackiej”. Moim skromnym zdaniem jednak ktoś powinien przewidzieć w/w opcje. Wiem wiem, z punktu widzenia statystyki producenta DRM oba przypadki są pomijalne (ale narzekanie na piracenie już nie)PS. chyba że jest opcja off-line a ja jej nie odkryłem – chętnie się poduczę:)PS. 2 dodam jeszcze linka którego umieściłem pod setlersami, wnioski jakie miałem, po obejrzeniu go + próby odpalenia s7 bez inetu i szybkie kombinowanie jak to uruchomić w samochodzie, same się nasunęły: http://beachestatelagunareal. com/Ubisoft_vs_Pirates.html

  3. Gdyby wszyscy zastanawiali się czy jakiś protest ma sens i czy przyniesie znaczne zmiany, to zapewne nie byłoby większości protestów. Protest czasem wystarczy żeby uświadomił ludziom dana sytuację, aby też się nad nią zastanowili i wyrazili swój sprzeciw, ewentualnie poparcie. Dlatego myślę, że warto było zrobić tytułowego „focha”. Poza tym system DRM jest idiotyczny i był to strzał w nogę ze strony Ubisoft’u. Stałe połączenie do internetu może być dużym problemem dla wielu ludzi, bo czasem chcemy zagrać np. w podróży jak napisał orzech i myślę, że tak jak i on tak i wielu ludzi skorzysta z pirackiego crack’a lub offlineserver’a aby pozbyć się wszelkich problemów związanych z DRM.

  4. Cytując gorasha – „DRM jest idiotyczny”. Krótka była jego historia w przypadku muzyki. Z grami, mam nadzieję, będzie podobnie.

  5. Ja szczerze mówiąc żadnego diabla w DRM nie widzę. Jestem jednym z tych szczęśliwych ludzi, którzy praktycznie nie maja żadnych problemów z jakąkolwiek technologią związaną z platformą PC. Sprzęt działa, nie psuje się, systemy nie wieszają się, gry nie wywalają do pulpitu, a i DRMy działają jak należy. Nie zmienia to jednak faktu, iż inni takie problemy niewątpliwie mają. Jednak uważam, iż są one związane głównie z bardzo szerokim wachlarzem kombinacji sprzętowych i innych czynników, z powodu których dany DRM może zwariować i podjąć akcję pod tytułem „uwaga pirat”. DRM nie jest w żadnym wypadku technologią, która ma za zadanie w jakikolwiek sposób utrudnić życie graczom. Sądzę, iż sami wydawcy bardzo dobrze kalkulują koszta poniesione z tytułu słabszej sprzedaży gry z zaimplementowanym zabezpieczeniem (bo tak niestety jest) i zawsze im się to opłaca. Kolejną sprawą jest fakt, iż sam DRM nie ma za zadanie stworzyć produktu, którego nie da się złamać/spiracić. Wszyscy, w tym wydawcy, doskonale wiedzą iż po upływie jakiegoś czasu zabezpieczenie zostanie złamane. Myślę, iż jednak chodzi tu głównie o to, aby czas ten objął początkowy okres po premierze, kiedy napompowany reklamą hype i sprzedawalność danej gry są największe. Potem? Niech się dzieje wola Boża. Na koniec jeszcze jedna sprawa. Spróbujcie popatrzeć na te sprawy od strony producenta/developera, upraszczając wszystko dla ułatwienia. Mnie chyba szlag by trafił, gdybym pracował nad grą powiedzmy 2 lata, wywalił w to kupę mojej kasy i czasu i 50% mojego zaangażowania zostało by ukradzione. Albo inna chora sytuacja, gdy pracując nad grą, już na etapie business planu zastanawiam się jaki będę miał z tego zysk automatycznie biorąc pod uwagę że większość sztuk mi ukradną. To tak jakby zastanawiać się czy starczy jedzenia na obiad dla rodziny, bo gdy będę wracać z warzywniaka z pewnością zostanę napadnięty i zakoszą mi 75% ziemniaków z reklamówki. :)Także na prawdę nie dziwię się, że wydawcy ładują ciężką kasę na DRM i maja serdecznie gdzieś opinie graczy na ten temat. Inaczej się nie opłaca. Wyjątek stanowić może jedynie StarDock ze swoim SOSE, ale jak to mówią o wyjątkach, potwierdzają one jedynie regułę.

  6. DRM to, niestety, temat trudny i w zasadzie nie ma tu żadnej jednoznaczności. Gracze patrzą na to od strony utrudnień, problemów powodowanych przez zastosowanie takiej technologii. Wydawcy i developerzy natomiast przez pryzmat swojej finansowej przyszłości — ci pierwsi, czy im się zwrócą nakłady, a ci drudzy, czy będą mieli możliwość robić następne gry i zarobić na życie. Obie grupy natomiast biorą pod uwagę stuprocentowe prawdopodobieństwo złamania zabezpieczenia. Wydanie gry, szczególnie na PC, przypomina obecnie inwestowanie w kredyty sub-prime — można tylko mieć nadzieję, że się uda. Powstaje pytanie, czy owa pewność, że DRM zostanie zkrackowany powinna dać im do myślenia i spowodować zmianę podejścia? Z jednej strony tak, z drugiej to nie takie proste. Faktycznie, nie ma sensu wydawać pieniędzy (DRM też kosztuje) na coś, co nie da nam bezpieczeństwa i zostanie złamane, najpewniej, jeszcze przed premierą gry, a w najlepszym wypadku niedługo po niej. Z drugiej strony, istnieje tu pojęcie poczucia bezpieczeństwa, jego pozoru. Wszyscy wiemy, że jeśli ktoś będzie chciał, to obejdzie nawet najdoskonalsze zabezpieczenia naszego domu czy samochodu, a jednak zakładamy zamki, drzwi antywłamaniowe, rolety, alarmy, blokady itd. Dlaczego? Bo chcemy mieć pewność, że jeśli nawet ktoś będzie chciał te zabezpieczenia przełamać, to przynajmniej nie podamy mu swojego mienia na srebrnej tacy. Że „łamaczem” nie będzie pierwszy lepszy przechodzień — to zmniejsza „grupę docelową” zainteresowaną naszym mieniem. Oczywiście w przypadku gier jest to trochę inna sytuacja, bo crack trafia do netu i jest dostępny dla każdego, ale jego zastosowanie też wymaga czasem pewnych umiejętności — wydawcy mają nadzieję, że umiejętności wymagane do zastosowania cracka będą większe niż wymagane do grania „legalnie”. To poczucie jakiejkolwiek kontroli, nawet pozornej, jest niestety ważniejsze od zdrowego rozsądku i, powiedzmy, logiki. To trochę tak, jak z OpenSource. Kiedy tworzy się program i jest się świadomym zalet takiej licencji staje się przed dylematem: otwierać czy nie? Otwarcie programu — nawet pod restrykcyjną licencją pozwalającą tylko i wyłącznie na dostęp do kodu źródłowego i ewentualnie publikowanie łatek, a nie na dowolną redystrybucję — ma ogromne zalety. Przede wszystkim społeczność może łatać błędy i testować, co zmniejsza koszty na QA. Pojawia się jednak problem — otwarcie kodu daje ludziom dostęp do moich pomysłów i sposobu ich implementacji, co może zamknąć mi drogę do dalszego zarabiania na nich w dłuższej perspektywie. Ktoś przecież może rozwinąć je w sposób lepszy niż ja planuję to zrobić i wtedy zostanę na lodzie. Oczywiście w racjonalnym społeczeństwie powinienem się cieszyć, że pomysły są rozwijane do pełni ich potencjału, ale my w takim społeczeństwie nie żyjemy — tu trzeba pomysły chronić, trzymać pod kluczem i wykorzystywać do zarabiania, bo inaczej dupa zbita i żołądek pusty. Wszystko rozbija się więc o poczucie bezpieczeństwa. Podobnie jest z prawem „chroniącym” przed „kradzieżą własności intelektualnej” i licencjami. Zapis na kartce mówiący, że czegoś mi nie wolno jest po prostu pozbawiony sensu, szczególnie kiedy dotyczy rzeczy wirtualnych i trudnych do wykrycia. To pozór bezpieczeństwa, a jednak nikt nie napisze w swojej licencji „róbcie co chcecie bo i tak nie mam na to wpływu” bo liczy na to, że przynajmniej kilka (tysięcy) osób się przestraszy i co za tym idzie zastosuje się do prawa. Z DRM jest dokładnie to samo — poczucie bezpieczeństwa wydawcy opiera się na tym, że ktoś się przestraszy ściągania cracka, który przecież może być mallware’em, że obejście w końcu okaże się zbyt trudne dla przeciętnego użytkownika itd. To teoria, ale bardzo silnie działająca na wyobraźnię wydawcy, który będzie chwytał się wszystkiego, żeby tylko nie stracić pozornej kontroli nad swoimi dolarami w nadziei, że w końcu się uda. Czy narzekanie na DRM ma sens? Jeśli przeszkadza w graniu to jak najbardziej, bo jest to po prostu bug, który developerzy powinni usunąć. Jeśli nie przeszkadza. . . to już kwestia bardziej skomplikowana. Ja osobiście wychodzę z założenia, że jeśli coś uważam za głupie, niepotrzebne lub szkodliwe to powinienem mówić o tym głośno, bo stwierdzając „tak jest i trudno” zamykam drogę do jakichkolwiek zmian. Tak samo jak z cenzurą internetu albo monitoringiem na ulicach. Wiem, że porównywanie tego nie ma sensu, ale mechanizm „widać tak musi być”, który prowadzi do zaistnienia określonych sytuacji jest dokładnie ten sam. Tak więc godzenie się z rzeczywistością jest bardzo negatywnym zjawiskiem, nawet jeśli działającym uspokajająco na krótką metę. Czy sens mają petycje? Raczej nie. Petycje odwołują się do racjonalnej części mózgu, a przesłanki stojące ZA stosowaniem DRM są całkowicie irracjonalne (niezależnie od tego, że takie myślenie jest normą w obecnym społeczeństwie). To co poniekąd ma sens to właśnie niekupowanie gier zabezpieczonych DRMem, który powoduje trudności w grze, bo mówimy tu o formie wolnorynkowej demokracji (if there is suck a thing). Oczywiście nie uważam, żeby należało kogokolwiek zmuszać do rezygnacji z takich tytułów, albo piętnować za ignorowanie sprawy. Prawda jest taka, że każdy powinien podejść do tego zgodnie z własnym uwarunkowaniem — jeśli ktoś uważa, że nie ma problemu to ok, choć powinien zdawać sobie sprawę, że ignorowanie kwestii może prowadzić do przyspieszonej eskalacji. Z drugiej strony należy zastanowić się, czy zmniejszenie wpływów z gier PC (za sprawą ich bojkotu) nie doprowadzi do całkowitego zignorowania rynku przez wydawców, albo uznania, że DRM był za słaby, bo widocznie piracą jeszcze więcej (jedyna logiczna możliwość, przecież nasza gra jest zbyt zajebista, żeby ją olali). To skomplikowane i naprawdę nie ma tu chyba właściwych drzwi. . . Czy uzasadnione jest wspominanie o tym przy każdej recenzji? Tą kwestię bym pozostawił recenzentowi. Gdybym ja taki tekst pisał to na pewno wspomniałbym, że gra jest wyposażona w DRM, który uniemożliwi nam grę w razie braku dostępu do netu, ale nie obniżałbym za to oceny chyba, że gra by mi się wywalała — wtedy uznałbym po prostu, że jest zbuggowana, niezależnie od źródła problemów. Po prostu nie wydaje mi się, żeby recenzent musiał pisać swój tekst, wyrażający jego prywatne odczucia co do tytułu, z perspektywy całego Internetu. . . To nie jest dzieło zbiorowe. Podsumowując, DRM to złożona kwestia, jak wspomniałem na początku. W sumie tylko prześlizgnąłem się po temacie. Dla wydawcy to jakaś forma zabezpieczenia, nawet jeśli opierająca się wyłącznie na nadziei. Trochę jak loginy i hasła na stronach internetowych — sposobów na uzyskanie dostępu do naszego konta jest pierdyliard, a i tak mało kto byłby skłonny pozostawić swoje konto gdziekolwiek niezabezpieczone. Musimy to rozumieć. Jeśli się z tym nie zgadzamy to powinniśmy też zdawać sobie sprawę, że wydawcy nie używają takich technologii dlatego, że są źli, zepsuci i pazerni do szpiku kości, ale dlatego, że tak wygląda nasza społecznoekonomiczna rzeczywistość, a z nią trudno się walczy i zwycięstwa nad poszczególnymi jej elementami mogą być tylko połowiczne — można doprowadzić do ograniczenia DRM, ale jego zniesienie jest mało prawdopodobne, chyba, że w przypadku Indie, którzy i tak go zwykle nie stosują. BTW. Poczułem się jak za dawnych dobrych czasów. . . 🙂 Mam nadzieję, że ta jedna jaskółka uczyni wiosnę ;).

    • . . . Poczułem się jak za dawnych dobrych czasów. . . 🙂 Mam nadzieję, że ta jedna jaskółka uczyni wiosnę ;).

      . . . pod warunkiem że nie zabraknie prądu, lub nie zepsuje się zamrażarka. 😉

  7. Jezeli okresleniem „Wielki Foch” nazywaie fakt, ze chcialem kupic ACII, a nie kupilem, innymi slowy UBI ma mniej o te 80-90 zl w kieszeni, to OK. Mozecie sobie to tak nazywac.

    • Jezeli okresleniem „Wielki Foch” nazywaie fakt, ze chcialem kupic ACII, a nie kupilem, innymi slowy UBI ma mniej o te 80-90 zl w kieszeni, to OK. Mozecie sobie to tak nazywac.

      Uważam dokładnie tak samo. Drastyczne DRM mnie wkurzają, ale uważam, że jedyny sensowny sposób na okazanie mojego niezadowolenia to (nie) skorzystanie z mojego porfela. AC2, nowych Settlersów, czy C&C4 nie kupiłem i nie kupię. Nazywajcie to sobie „Wielkim Fochem”, nic mnie to nie obchodzi. Wybór gier na rynku jest ogromny, jeśli „stracę” kilka tytułów to mi się nic nie stanie. Za to jak słupki sprzedaży takich tytułów zaczną spadać, to może ktoś przemyśli sprawę. Tym bardziej, że tytuły zabezpieczone drastycznym DRM i tak mają „dobre” statystyki na torrentach. . . Jest jeszcze inny aspekt DRM, o którym większość komentujących zapomina. Przypomnijcie sobie zabezpieczenia muzyki, które wymagały weryfikacji online. Po 2-3 latach od sprzedaży utworu często okazywało się, że firma utrzymująca serwis autoryzacyjny się zwinęła i legalnie zakupionej muzyki słuchać się nie da. W starego Fallouta mogę dzisiaj zagrać bez problemu, pomimo, że studia Black Isle dawno już nie ma. Ciekawe, czy za 5 lat będzie można wyjąć starą płytkę AC2 i pobawić się legalnie kupioną grą. A może wydawca będzie wchłonięty przez innego, który uzna, że utrzymywanie serwerów autoryzacyjnych jest już nieopłacalne?Podsumowując – „foch” nie ma sensu. Nie kupuj.

  8. Jestem skłonny przyznać rację jolowi. Z punktu widzenia wydawcy czy nawet i developera każdy kto chce w grę zagrać powinien za nią zapłacić. I to według mnie jest fair. Chyba według każdego, kto w jakiś sposób zarabia na życie sprzedając własność intelektualną powinien się zgodzić. To jest idealna wizja – koszta produkcji rozkładają się na wszystkich, którzy chcą dany produkt mieć, stąd wilk syty i owca cała, produkt może być tańszy, a producent nic nie traci. Ideę zabezpieczeń jak najbardziej popieram. Pozostaje kwestia formy tych zabezpieczeń. Kto mi da gwarancję, że za 10-15 lat serwery wciąż pozwolą mi na odpalenie gry zabezpieczonej DRMem. Kto mi da gwarancję, że za 10 lat będę mógł ściągnąć zakupione DLC? I wreszcie ta ścisła zależność – gram tylko wtedy, kiedy mam dostęp do sieci. DRM i podobne rozwiązania to jedna z propozycji zabezpieczania własnego produktu. Ja i tak mam nadzieję, że ktoś wymyśli jednak coś sensowniejszego. Ja tam lubię grać w starocie, także obawiam się, że za tych naście lat nie będę mógł powrócić choćby do hitów z XBLA.

  9. Pomijając wszystkie argumenty autora wzmianka o tym nowym DRM jednak była by na miejscu w recenzji, nawet jeśli nie ma żadnego wpływu na jej ocenę. Zgadzam się, że wprowadzenie tego zabezpieczenia było przemyślane i pewnie dobrze skalkulowane. Druga sprawa to przecież każdy ma prawo wyrazić swoją opinie na ten temat i dziwił bym się komuś (graczom), że przyjmują z wielkim zadowoleniem kolejne zabezpieczenie, której jak już dziś wiemy sprawiało jednak trochę problemu na samum początku.

  10. Ja nie rozumiem gdzie jest problem. Niektórzy nadal nie wiedzą chyba ,że Crack z oryginałem tez działa . Każdorazowa gimnastyka do półki albo zawalone biurko , bo każda gra woła o płytę są zbędne, zasysasz humanitarnego exe i masz z głowy. To samo z nowymi kij wartymi zabezpieczeniami ubisoftu. Po co się rejestrować w tym ich gównianym systemie , nie zezwalam żeby jakiś soft pobierał i wysyłał dane z mojego hdd. Na dodatek badziew jest podatny na ataki , co jeśli mi ktoś wyczyści konto bankowe , po rundce w assasins creed. Powiadam wam , crack nie tylko jest dla piratów , ale tez dla tych co maja trochę oleju w głowie.

  11. Maly offtop bo nie bedzie o DRM, ale podobnie bo o Steam. Kupilem jakis czas temu gre (Empire Total War) posiadajaca na etykietce napis ‚Steam powered game’ i dopisek ze wymaga internetu do pierwszego uruchomienia. Niby wszystko ok, ale – co sie okazalo:- Podczas instalacji gry nie da sie wybrac katalogu do ktorego gra zostanie zainstalowana. . gra zawsze instaluje sie tam gdzie Steam (!) jedyne wyjscie to przeinstalowanie steama na inna partycje dysk – tam gdzie chcesz zeby trafila gra. . – Gra jest skojarzona z Twoim kontem na steam. Jesli zapomnisz hasla do tego konta musisz kombinowac/pisac do nich zeby je odzyskac- Jesli steam sie posypie – nie uruchomisz gry. Mialem ostatnio taka sytuacje, anulowalem aktualizacje steam. Potem steam nie chcial sie wlaczyc. . Przy uruchomieniu wywalal sie (wywalala sie gra ktora probuje najpierw uruchomic steam’a). Znalazlem solution na stronach steama – ale nie pomogl. Postanowilem go przeinstalowac, ale gdy go odinstalowalem okazalo sie ze odinstalowalem tez gre. . . . . wiec ponowna instalacja. . . instalacja steam, aktualizacja steam z sieci, instalacja gry, aktualizacja gry z sieci, to wszystko zajelo mi pewnie ze 3hPodsumowujac – zdecydowanie odradzam! Ja sam nie zamierzam nigdy kupic juz gry uruchamiajacej sie ze steam.

  12. Pół roku po zakupie Fallout 3 przeleżał u mnie na półce, bo launcher uparcie wywalał mi info o niewłaściwym dysku. Usługi sieciowe nie są lepsze: Xbox live, games for windows, steam – wszystkie spędzają sen z powiek graczom w polsce i na świecie (steam się sypie, games for live i xbox live poblokowane ). Serwery Ubi już pokazały, że potrafią się posypać. Aha, wiecie co? Na grę nachodzi mnie największa ochota, gdy (rzadko, ale jednak) POSYPIE SIĘ INTERNET! Problem tylko taki: wesoły drm mi nie pozwala, cracka nie ściągnę, bo nie mam netu. . . Idę do lasu pozbierać poziomki, a gry od UBI drugi raz nie kupię jeśli będzie zawierać ten shit. Przyp. autora: Niektóre (zbieranie poziomek) informacje zawarte w powyższej publikacji są całkowicie zmyślone i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością (dlatego, że przewidując możliwość zaistnienia takiej sytuacji dałem sobie spokój z kupowaniem gier od „Ubi”).

  13. galnospoke i quessir napisali samą prawdę część graczy, nie wiem ile, ale pewnie sporo jest do zakupu tych gier w wersji na PC zniechęcona tymi chorymi zabezpieczeniami. W AC2 gram na PS3 z premedytacją dołożyłem do wersji konsolowej choć pierwotnie czekałem na wersję PC i to ją zamierzałem kupić.

  14. Oczywiście, że piętnowanie praktyck godzących w konsumenta jest słuszne. Chowanie głowy pod dywan i twierdzenie, ze „co będzie to ma być” to najgorsze co człowiek może zrobić. Jak coś Ci się nie podoba, to mów o tym głośno i wyraźnie. Ja DRMu nie lubię na tyle, że zrezygnuję z gier na które czekałem (nowy PoP, S7). Nawet jeśli to się wyda niektórym głupie, to nie zamierzam własnym portfelem firmować tak paskudnych zagrywek Ubi.

Skomentuj Przemek Piprek Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here