I to nie tylko w branży elektronicznej! Firma Harris Interactive ułożyła listę 10 najlepiej kojarzonych marek i na pierwszym miejscu wcale nie jest Coca-Cola! Ten zaszczyt przypadł w udziale producentom PlayStation.

Dwudziestego pierwszego października na półki sklepowe trafi jedna z najbardziej wyczekiwanych gier tego roku: Little Big Planet. Ostatnimi czasy, screeny, filmiki, z gry wprost zalewały internet prowokując ożywienie na forach dyskusyjnych. Czy rzeczywiście warto na nią czekać? Czy możemy spodziewać się hitu? Dzielni wikingowie z Valhalli zdążyli się już zapoznać się z BETA wersją LBP.

Jak zapewne wiecie Little Big Planet jest platformówką osadzoną w środowisku 2,5D. Bohaterem gry jest Sackboy – a cóż to za dżentelmen spytacie? Sackboy jest mikroskopijną szmacianą lalką! Nie mówi, ale za to umie płakać, śmiać się, skakać, można go ubrać, przemalować, uczesać, zapuścić mu wąsy, brodę czy też wreszcie zaszyć oczy. Zadanie stojące przed naszym bohaterem jest z pozoru banalnie proste: Pokonywać kolejne plansze (w becie udostępniono ich cztery), czyli po prostu – przejść z punktu „A” do punktu „B”, przemieszczając się permanentnie w prawą stronę ekranu. Troszkę jak w klasycznym Super Mario, ale jednak inaczej. Do rzeczy.

Spis treści

Niegłupia…


Brygada…

Aby bezpiecznie dotrzeć do końca planszy nasz bohater będzie musiał pokonać rozmaite przeszkody. Przeskakiwać dziury, omijać niebezpieczne pułapki (Sackboy jest szczególnie uczulony na wodę, ogień), czy też wykonywać prześmieszne zadania, np. dorobić kukle Henryka VIII tenisówki!
 Nasz bohater, choć jest wielkości owada, bynajmniej nie jest przytłoczony światem w którym przyszło mu żyć. Co więcej wykorzystuje jego elementy aby dobrnąć do zamierzanego celu. Podstawia przedmioty, przenosi je, chwyta się ich, wykorzystuje grawitację po to by wyrobić sobie przejście do dalszych lokacji. Np. stawia na przełączniku ciężkie przedmioty po to, by te, otworzyły drzwi znajdujące się naprzeciwko. 
Bardziej złożone poziomy będą z pewnością wymagały wyuczenia się sposobów przejścia konkretnych partii danego levelu – oj bez główkowania w tej grze się z pewnością nie obejdzie. A gdy Sackboy się zmęczy przenoszeniem jakże „ciężkich ciężarów” strzela obowiązkowe miny – co więcej, w dowolnym momencie gracz może za pomocą kontrolera zmieniać wyraz twarzy Sackboya, a nawet za pomocą obu analogów ruszać jego obiema rękami w absolutnie dowolnym kierunku! Wszystko to sprawia, że chyba bardziej niż kiedykolwiek gracz naprawdę utożsamia się z bohaterem nie gry przygodowej, a zwykłej, a raczej… Niezwykłej Platformówki!



Urokliwa…

Śliczne widoki…

Animacja jaką został obdarzony Sackboy przez programistów, a także jego garderoba (jej kolejne elementy można kompletować w miarę przechodzenia gry), plansze po których się porusza, muzyka w nich zawarta, menu – wszystko jest wprost przesiąknięte kiczowatością – ale jakiż to jest kicz! Wszystko jest pięknie wykonane (efekt dymu!), dziecinnie kolorowe, wręcz lukrowate, śmieszne – po prostu niezmiernie urokliwe. Ciepło emanujące z ekranu telewizora w czasie zabawy przywołuje na myśl Loco Roco, czy Viewtiful Joe. Całość tworzy wprost zabójczy klimat! Gwarantuję wam, że Sackboyowi przebranemu za „króliczka” z playboya nie oprze się żadna, ale to naprawdę żadna kobieta.

Nieziemska…

Potencjał Little Big Planet tkwi jednak gdzie indziej. Jak większość dzisiejszych gier ząbki pokazuje dopiero w czasie zabawy przez sieć. Pokonywanie kolejnych leveli ze znajomymi (multiplayer do czterech osób) dostarcza masę frajdy. Trzeba sobie pomagać, Sackboye podnoszą się nawzajem podając sobie rękę itp. Efekt jest przekomiczny – cztery kolorowe kukiełki szalejące na ekranie telewizora. Lecz nie to jest głównym powodem dla którego wróżę Little Big Planet świetlaną przyszłość. W grze zawarto bowiem edytor poziomów. Każdy może po krótkim tutorialu zabawić się w budowniczego i tworzyć własne poziomy. Kolejne elementy służące ich budowie gracz znajduje na swojej drodze w czasie przechodzenia trybu przygodowego. Są to wszelkiej maści kwiaty, pudełka itp. A edytować można dosłownie wszystko, podłoże, kolory ścian, dopasowywać muzykę do konkretnych sekwencji swojego poziomu – przy odrobinie wyobraźni a także niezbędnej cierpliwości efekt może być naprawdę nieziemski. Co w tym innowacyjnego spytacie drodzy czytelnicy?



Łatwa…

Ciekawe…

Ano fakt, że w stworzone przez nas poziomy zagrać może każdy posiadacz LBP. Warunkiem jest tylko konsola podpięta pod PSN Network. Jak to działa? Wchodzimy w menu, a z stamtąd wybieramy jeden spośród masy, ale to dosłownie masy poziomów już przez graczy utworzonych. Najlepsze, najpopularniejsze, są oczywiście najłatwiejsze do znalezienia. Dodatkowo, po ich ukończeniu system prosi gracza o zamieszczenia krótkiego komentarza, np. „fast”, „creative”, „funny” itp. co umożliwia szybkie przeszukiwanie dostępnych poziomów i dopasowanie ich do naszych preferencji. A niektóre z nich są wręcz niesamowite – chylę czoła przed ich twórcami. Część z nich jest po prostu naprawdę dobra, prawie w niczym nie ustępująca tym oficjalnym, które są zawarte w grze. Inne z kolei zrobione są z przysłowiowym jajem, bądź są adresowane do starszej generacji graczy – i tak odnajdziecie tu levele zbudowane w konwencji Halo, Wipeout’a a także, wierną replikę Greenhill Zone z Sonic Adventures znanego weteranom Megadrive’a! Jeżeli jednak szukacie poziomu konkretnego autora (np. wypatrzonego na Youtubie) wpisujecie jego ksywkę, uzyskujecie dostęp do udostępnianych przez niego kreacji, czekacie kilkanaście sekund (czas załadunku), i voila! Gracie!



A przecież, jak już napisałem, beta testerzy mieli do swojej dyspozycji dość ograniczony dostęp do elementów, „klocków”, służących budowie poziomów – a gdy gracze w liczbie kilku milionów dorwą się do pełnej wersji gry? Aż strach się bać! Co znaczy odrobina wyobraźni! Jestem święcie przekonany, że właśnie ten tryb będzie trzymał graczy przy LBP nie tygodniami a miesiącami. Jeżeli pełna wersja gry będzie równie dobra co opisywana beta to pod koniec miesiąca możemy spodziewać się mega hitu. Co więcej jestem pewien, że z czasem Sackboy ma szansę stać się dla Sony tym czym był Sonic dla Segi, a Mario dla Nintendo (O nieudanym flircie z Crashem wszyscy zdążyli już chyba zapomnieć). 
Szykujcie pieniążki – na Little Big Planet lub… Na PS3!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

6 KOMENTARZE

  1. Niby gra fajna ale wydawać się może za łatwa do przejścia. Przejechałem się strasznie na Assasisinie i teraz ostrożnie podchodzę do każdego tytułu który opisywany jest jako mega HIT jednak nie zawsze jest tak kolorowo, reklama robi swoje a ja nie mam zamiaru pieniędzy w błoto wywalać, aczkolwiek chciałbym i życzę temu tytułowi świetności, bo chciałbym aby to była dobra gra, gdyż dobrej gry w tej tematyce brakuje na PS3.

  2. pomijając fakt, że Assassin nijak się ma do LBP ;-)No nie powiem, ze ta gra nie budzi moich pozytywnych wrażeń. Do tego całkiem, całkiem ścieżka dźwiękowa – $ony ładnie wykorzystuje posiadane licencje ze swoich wydawnictw :)Na pewno odwiedzę kogoś z PS3 a może. . . wypatrzę dla siebie na gwiazdkę bundla z LBP – wtedy będę miał „poskakane” święta 😉

  3. @madaGra będzie na tyle łatwa na ile pozwolą na to osoby tworzące level. Te 50 leveli stworzone przez MM to tylko jakby drobny pokaz możliwości tego co można za pomocą edytora w LBP zrobić. Grę już przeszedłem (tak sprzedają już 😀 – jak nie wiesz to się nie czepiaj potencjalny „czepiaczu”) i tyle funu nie miałem dawno z żadnej gry. Hektolitry miodu pokryte grubą warstwą lukru. . . a nie działają jeszcze servery do wspólnej zabawy online :D.

  4. Światowa premiera LBP została ODWOŁANA! Ponoć z powodu niewłaściwej ścieżki dźwiękowej na jednym z poziomów. To raczej kiepska wiadomość dla Sony. . .

  5. Oj tojad mniej newsów z onetu :D. Premiera nie została odwołana a przesunięta. W jednym z utworów występują fragmenty z Koranu , stąd taka decyzja – po aferze z katedrą w Manchesterze Sony woli dmuchać na zimne. Zresztą nie dziwię się po aferze związanej z karykaturą Mahometa, która w Europie obiła się o szczeble polityczne.

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here