Numery lutowy, marcowy i kwietniowy to bodaj najbardziej ubogie wydania każdego „szanującego się” magazynu o grach. Już dawno przestało nas dziwić, że wiosną w mediach growych najwięcej jest zapowiedzi i szumnych doniesień o tytułach, które pojawią się w sklepach za pół roku. Recenzji dobrych gier – jak na lekarstwo. Przyzwyczajenie, przyzwyczajeniem, ale wygląda na to, że jak tak dalej pójdzie, pewnego lutowego poranka obudzimy się i oto w sklepach nie będzie żadnej premiery – tylko pozostałości po sezonie świątecznym. A wszystko, co nowe, zostanie strategicznie przeniesione na październik lub listopad.

Jeżeli w szanującym się, zachodnim czasopiśmie, największą objętościowo recenzją i najlepiej ocenioną grą w tym miesiącu (siódemka) jest… Pirates of the Burning Sea, to ja już nie mam żadnych złudzeń, że w tych miesiącach trzeba więcej wychodzić na powietrze i jeździć na rowerze (uwaga na połamane ręce ;)), niż interesować się grami. Oczywiście nikogo nie zachęcam do nie-odwiedzania Valhalli, ale fakt pozostaje faktem, że w ostatnich dniach niewiele się dzieje.

Ustalając sobie w głowie plan tego wpisu, chciałem pochwalić Rockstar Games za to, że oni jako chyba jedyni, są w stanie wydać produkt z najwyższej półki w kwietniu. Jak sobie założyłem, tak i zrobię – brawo Rockstar i Take 2 – ale w trakcie pisania doszedłem do wniosku, że na tego typu „ryzyko” stać już tylko największych – tych, którzy i tak w trakcie świąt zgarną dużą pulę – w przypadku GTA IV pewnie można liczyć na wysoką sprzedaż w ciągu najbliższych sześciu miesięcy od premiery. A już ci tylko trochę mniejsi muszą liczyć się z wszechmocną ręką rynku i wydawać wszystko w trakcie jesiennego boomu.

Kiedyś łudziłem się, że taki kwiecień i maj to szansa dla nieco mniejszych graczy, którzy mogą wydać mniej wystrzałowy tytuł i zgarnąć dwustronicową recenzję, a może nawet okładkę w czasopiśmie, które na tak zwany gwałt poszukuje czegoś, żeby wypełnić kolumnę reviewsową. Ale te złudzenia prysły – skoro nikt nie „korzysta” z tego okienka, to znaczy, że ono rzeczywiście jest nic nie warte. Skoro warto walczyć w święta z największymi, to znaczy, że rzeczywiście tylko wtedy kupujemy gry.

I tu nasuwa się prosta myśl – „zmieńmy to”! Przecież to my decydujemy o tym, że kto żyw ustala daty premier swoich produktów na listopad. Gdybyśmy częściej kupowali gry dla siebie i przyjaciół we wcześniejszych miesiącach – może sytuacja byłaby inna? Może jakiemuś księgowemu cyferki w arkuszu kalkulacyjnym ułożyłyby się inaczej i okazałoby się, że w „tygodniu” też warto wydawać gierki, nie tylko w święta? I przez cały rok (pomyślcie o tym!) mielibyśmy dostawę świeżego towaru, a nie jakieś śnięte (z całym szacunkiem dla tytułów, które są wydawane w kwietniu) ryby, natarte na wszelki wypadek ziołami.

Może gdybyśmy sobie obiecali, że kupować będziemy gry z każdej okazji prócz świąt Bożego Narodzenia, udałoby się coś zmienić? W końcu kto powiedział, że gra wideo ma być prezentem pod choinkę? Ja na pewno nie. I dlatego obiecuję sobie, że w tym roku kupię sobie grę na urodziny, a na Mikołaja już nie. No, teraz tylko czekać do 14 listopada!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

9 KOMENTARZE

  1. Osobiscie nie zwracam wiekszej uwagi na „sezon ogorkowy”. W tej chwili dla mnie to pojecie juz nie ma znaczenia – powod prosty, nie mam wystarczajacej ilosci czsu, zeby wszystkie gry wydane na Swieta przejsc w ciagu miesiaca czy dwoch. Dlatego mi bez roznicy. . . niech se wydaja na swieta i to jak najwiecej. Boom mija i na wiosne mam w zapasie kilka bardzo mocnych pozycji, ktore nabyc moge za pol ceny (jak ostatnio Mass Effect czy Lost Odyssey, ktorego jeszcze nawet nie zaczalem). Sledze oczywiscie co sie dzieje na rynku, daty premier i recenzje. Nastepnie dodaje wszystko to co chce do „Pożądane gry” w moim Valhallowym profilu (a jakze by inaczej 😉 i mam zapas gier na dluzszy czas. W tej chwili w domu mam kilka tytulow, ktore chce skonczyc (Ratchet na PS3; CoD4 w singlu; BlackSite Area 51, ktory pozytywnie mnie zaskoczyl). Pozniej zabiore sie za Lost Odyssey a na liscie zyczec czeka kolejne piec gier. Nie ma w co grac? Phi. . . Ty chyba masz za duzo czasu 😛 ;)btw. Oczywiscie zdarzaja sie wyjatki od regoly – czyli gry, ktore kupuja w dniu premiery (albo i przed) i gram jak tylko dostane zapominajac o calej reszcie. Aktualnie GT5 Prologue.

  2. Na święta dostałem Fahrnheita, i nei moge skonczyć 😉 Zaciąłem sie, i niechce mi sie wracać. . . A niedługo wiosenną posuchę mam zamiar przerwać eXperience 112.

  3. Posucha? Ja nonstop mam problem ze znalezieniem odpowiedniej ilosci czasu na porzadne wglebienie sie w MassEffect i CrisisCore:FF7, choc nadal ciezko mnie oderwac od COD4. . . A na smierc zapomnialem o moich sklepowych zdobyczach na laptopa: Tunguska i Art of Murder. Takze, dobrze ze rynek pozwolil nam zlapac oddech bo juz nie nadazam za peletonem.

  4. Ja czekam na paczuszke z Dead Rising, na ktore sie mocno nakrecilem i przy okazji mecze kolejne etapy w Forzie 2, starajac sie wszystko wyjezdzic na Gold 🙂 W tej chwili mam prawie 40% kariery na złoto, wiec nie jest zle :)Pod koniec miesiaca, po „Imieninowym Żniwie Finansowym” inwestuje w Mass Effect i ewentualnie Gearsy. Poza tym pozycze sobie od kumpla Perfect Dark Zero i moze jeszcze Battle for Asgard. . . cholera, kiedy to wszystko zdarze ograc? 😛

  5. No dokładnie ;], jaka posucha? Kiedy? Gdzie? Aoszzzo chośi. . . ? Czasu na granie jak na lekarstwo, a przede mną widzę tak długa kolejkę ciekawych tytułów, że już się nawet nie łudzę co do czasu na jej pokonanie. Jak za komuny w spożywczaku. Powiem szczerze, że jest to akurat jedna z niewielu pozytywnych stron małej ilości czasu – zawsze jest w co zagrać. ;]

  6. siergiej – co do naszego wspólnego święta, to ja zamówię sobie prezent już 5dni wczesniej, mianowicie wspomniany eXperience112 😉 malacar, a Ty co dostaniesz na imieniny? 😀

  7. Z Malem jest o tyle zabawniej, ze nie tylko imieniny, ale i urodziny mamy praktycznie w tym samym czasie (no, Malacar 2 dni wczesniej :P). Taki tam, redakcyjny zbieg okolicznosci 😀

  8. dlaczego GTA teraz? – bo dodatki na święta!sam też nie mam już czasu grać tyle ile chciałbym, choć spędzam przy komputerze większość czasu. Ze świątecznym wysypem nowości też nie byłbym takim optymistą bo raczej nic nie było a to co było to po świętach i na dodatek nudne jak flaki z olejem. Teraz czekam tylko na asasyna w wersji pc i w sumie na tym koniec gier, może w wolnej chwili skończę wiedźmina, ale jak widzę to płonące miasto to jakoś zbyt przypomina mi się NWN podczas zamieszek by mieć jeszcze chęć brnąć w to dalej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here