Produkcja Avalance Studios to gra typu sandbox. Jest to więc tytuł, który wrzuca nas do olbrzymiej wirtualnej „piaskownicy”, w której znajdziemy setki zabawek, za pomocą których zrobimy co tylko przyjdzie nam do głowy. Już na początku recenzji wypada napisać, że przynajmniej w jednym temacie Just Cause 2 bije na głowę wszystko co do tej pory wydano.

Agencja

Kaskader Rico

W grze wcielamy się w postać Rico Rodrigueza, człowieka do zadań specjalnych, pracującego dla amerykańskiej Agencji. Nasz bohater zostaje wysłany na fikcyjną wyspę, a w zasadzie cały archipelag Panau. Władzę w egzotycznym kraju przejął Pandak „Baby” Panay, który zamiast współpracy z USA, woli skoncentrować się na ubijaniu interesów z Rosją, Chinami czy Japonią. Rząd Ameryki Północnej rzecz jasna nie lubi takich sytuacji.

W związku z powyższym naszym zadaniem jest pozbycie się nielubianego władyki. Najpierw musimy jednak wykurzyć go z kryjówki. Aby to zrobić będziemy musieli niszczyć co się da – w nomenklaturze Just Cause 2 nazywa się to szerzeniem chaosu. Przy okazji spróbujemy też odnaleźć człowieka Agencji, który prawdopodobnie przeszedł na stronę wroga.

Wspólnicy

Nasze zadanie nie jest jednak takie proste jak by się mogło wydawać. Nawet jednoosobowa armia w postaci Rodrigueza nie jest w stanie rzucić na kolana przeciwnika Ameryki. Musimy więc rozpocząć współpracę z trzema obecnymi w grze frakcjami – gangami – by krok po kroku zbliżać się do ostatecznego celu.

Czy to Superman?

Niestety to właśnie misje powiązane z fabułą jak i sama historia opowiedziana w grze są jednymi z jej słabszych elementów. Na tę drugą nie zwracałem praktycznie uwagi. Nie jest ani oryginalna ani opowiedziana w ciekawy sposób. Również postaci pierwszoplanowe nie są na tyle charakterystyczne by chociażby spamiętać jak się nazywają. Jeśli zaś chodzi o najważniejsze zadania, to w oczy najbardziej rzuca się ich niewielka ilość. W sumie jest ich około pięćdziesięciu. Liczba ta z pozoru nie jest mała. Kiedy jednak weźmie się pod uwagę wielkość gry i ilość zadań pobocznych, to okazuje się, że Avalanche Studios źle rozłożyło proporcje w swoim dziele.

Na dodatek same główne misje, podobnie jak wymieniona przed chwilą fabuła, nie są oryginalne. Zlikwiduj kogoś, zniszcz coś, obroń wybrane miejsce bądź postać. W zasadzie to już wszystko w temacie różnorodności. O niewielkiej pomysłowości autorów Just Cause 2 sporo mówią też najważniejsze zadania dla poszczególnych frakcji. Pozwalają one gangom przejąć kontrolę nad kolejnym częściami Panau, a nam dają dostęp do kolejnych misji. Szkoda tylko, że zawsze sprowadzają się do przejęcia rządowej instalacji wojskowej.

Jakby tego było mało używany jest w nich jeden schemat. Rodriguez eskortuje ważną postać do serca bazy. Po drodze musi przeskoczyć przez mur, otworzyć bramę, wyeliminować snajperów, potem parę umocnień, a następnie obronić się przed kontratakiem. Powtarzanie dokładnie tych samych czynności w przypadku każdej instalacji jest po prostu nudne i, jak już wspominałem, pokazuje, że w pewnych miejscach autorom gry zabrakło pomysłów.

Ciekawe jest natomiast to, że w grze znajdziemy kilka misji (można je policzyć na palcach jednej ręki), które zaprojektowano na tyle dobrze, iż wyglądają jakby odpowiadał za nie zupełnie inny zespół.

Panau

Z paru powodów potrafiłem jednak przymknąć oko na wymienione wady. Jeśli miałbym je podsumować w dwóch słowach to użyłbym następujących – rewelacyjna zabawa.

Podziwiamy widoki

Just Cause 2 jest przykładem gry, w której przez kilkadziesiąt godzin możemy robić co tylko przyjdzie nam do głowy. Oprócz głównych zadań czekają tu na nas rajdy samochodowe, wyścigi lotnicze, skakanie z budynków (BASE jumping), odszukiwanie kilkuset „znajdziek” i interesujących punktów na mapie, eliminowanie wrogich oficerów czy to, co tygrysy lubią najbardziej – niszczenie rządowych instalacji. Gra oferuje taką ilość zabawy, że zapewne mało kto ukończy ją w 100%. Z jednej strony jest to niewątpliwa zaleta. Z drugiej wada, ponieważ śmiało można było tę ilość zamienić na jakość (chociażby głównych zadań). Jeśli jednak szukasz jednej pozycji, przy której możesz siedzieć tygodniami, to jest nią właśnie dzieło Avalanche Studios.

Jest jednak inna rzecz w Just Cause 2, przy której nawet liczba oferowanych nam zadań blednie. Tą rzeczą jest wielkość wirtualnego świata, po którym się poruszamy. Z ręką na sercu muszę przyznać, że tak olbrzymiej, a przede wszystkim różnorodnej „piaskownicy” nie widziałem jeszcze w żadnej grze. Crackdown, The Saboteur a nawet Grand Theft Auto IV muszą w tej materii uznać wyższość recenzowanego dzieła.

A teraz uprowadzę samolot

Co jednak istotne, świat gry jest nie tylko przeogromny, ale też rewelacyjnie zaprojektowany. Znajdziemy w nim plaże ze złotym piaskiem i turkusową wodą, ośnieżone górskie szczyty, gęste lasy z ukrytymi w nich świątyniami, malutkie miasteczka, rybackie wioski czy całkiem spore miasta. Jakby komuś było mało, to pomiędzy nimi znajdzie mnóstwo innych interesujących obiektów. Siać zniszczenie możemy w portach, wojskowych bazach czy lotniskach. Odwiedzimy „drapiące chmury” hotele, farmy wiatrowe, platformy wiertnicze i wiele, wiele innych miejsc. Jeszcze raz powtórzę to, co napisałem kilka chwil temu. Pod względem wielkości, różnorodności czy tego, co lubimy nazywać miodnością, absolutnie nic (przynajmniej w chwili obecnej) nie może konkurować z Just Cause 2. W tym przypadku ludziom z Avalanache Studios należą się głośne brawa.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

4 KOMENTARZE

  1. @katmayrecka fajna ale brakuje mi paru rzeczy – przede wszystkim jak wyglada sposob patrzenia? tpp, fpp? czy bohater jest bardziej ‚wyszkolonym’ zabojca w stylu sama fishera, ktory umie walczyc wrecz, chowac sie, przylegac do przeszkod itd. , czy moze to po prostu tytul w stylu mercenaries 2 tyle, ze wiekszy i lepszy?btw. jest w tej gierce jakis element rpg? rozwijanie cech itd. ? ;Ppozdro

  2. Jest to oczywiście TPP, bohaterem jest raczej w stylu Rambo(może raczej John Rambo jest w jego stylu). Walczyć wręcz potrafi, ma cały jeden cios + grapling hook który też może być dla wrogów letalny. Chować się możesz, ale po co?Element rpg? Hmmm. . . zbierasz „części” do broni, pojazdów i pancerza, by je ulepszać, chyba tyle 😛

  3. Zgadzam się z pochlebną recenzją, dla mnie to bardzo miłe zaskoczenie, także oczekiwałem średniaka, a wyszedł jeden z lepszych sandboxów tej generacji. Zalety to przede wszystkim świetnie zaprojektowany wielgachny świat w którym jest co robić. Grafika jest bardzo ładna i co ważne nie zwalnia (co często się w sandboxach zdarza). Jeżeli chodzi o wady to strzelanie jest słabe, po prostu słabe, bez mocy, bez emocji, brak może trochę skradania, ale i tak bawię się dużo lepiej niż przy GTA IV 🙂 Polecam.

    • Zgadzam się z pochlebną recenzją, dla mnie to bardzo miłe zaskoczenie, także oczekiwałem średniaka, a wyszedł jeden z lepszych sandboxów tej generacji. Zalety to przede wszystkim świetnie zaprojektowany wielgachny świat w którym jest co robić. Grafika jest bardzo ładna i co ważne nie zwalnia (co często się w sandboxach zdarza). Jeżeli chodzi o wady to strzelanie jest słabe, po prostu słabe, bez mocy, bez emocji, brak może trochę skradania, ale i tak bawię się dużo lepiej niż przy GTA IV 🙂 Polecam.

      Jest jeden wyjątek. Ulepsz rewolwer, i strzel headshota. Satysfakcjonujące as hell;p

Skomentuj Kuba Wojtkowiak Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here