I wiecie co? Jestem dumny, że mogę powiedzieć, że pisałem dla ŚGK! Ale jeśli myślicie, że pisanie dla tak poważnego pisma jak ŚGK to pestka to znaczy, że nie byliście nigdy na dywaniku u Piotrka jasno i klarownie wyłuszczającego dlaczego artykuł wymaga poprawek merytorycznych!

Moja przygoda ze Światem Gier Komputerowych zaczęła się bardzo dawno temu, w czasach kiedy pismo to wydawane było jako dwumiesięcznik. Pamiętam te tygodnie w oczekiwaniu na kolejny niesztampowy numer, pełen dobrych tekstów. To właśnie było najlepsze – inne gazety preferowały młodzieżowy, często głupkowaty żargon, a w ŚGK zawsze można było liczyć na profesjonalizm! Nawet kiedy w ostatnim etapie egzystencji pisma wydawca nakazał nieco odmłodzić design i layout. Nawet wtedy redakcja broniła się wysokimi pod względem jakości i merytoryki, tekstami!

Pamiętam te czasy, kiedy byłem zwykłym czytelnikiem. Kupowałem ŚGK i do głowy mi nie przychodziło, że kiedyś moje nazwisko znajdzie się na łamach tego pisma. Pamiętam pierwszą nieśmiałą korespondencję i wielką euforię gdy w sekcji listów od czytelników zacytowano fragment mojego. To było coś! A jeszcze większy szok przeżyłem gdy jako totalnie zielony autor tekstów serwisu Strefa.com (1998 rok) napisałem do Piotrka maila z propozycją współpracy. Tego luzu, otwartości i szacunku z jakim się wówczas zetknąłem także nigdy nie zapomnę. Żadnego patrzenia z góry, szufladkowania, czy traktowania jak ubogiego krewnego. Fakt, że nieco przesadziłem gdy wymyśliłem bowiem, że na łamach Strefa.com można by publikować archiwalne recenzje ŚGK. Piotr się zgodził, ale gdy zacząłem oprócz palca chwytać cała dłoń to wylał na mnie kubeł zimnej wody. Wierzcie lub nie, ale do dziś pamiętam słowa „nasza współpraca zaczyna nabierać abstrakcyjnych rozmiarów”!

Posprzeczaliśmy się wtedy, ale jakoś tak się stało, że spór szybko załagodziliśmy i od tamtej pory byliśmy w ścisłym kontakcie. Piotrek bardzo wiele mnie nauczył jeśli chodzi o dziennikarstwo, a nawet w kwestii pracy redakcyjnej. Wiedza, którą był uprzejmy mnie obdarzyć niedługo później znalazła swoje odzwierciedlenie na Valhalli (2000 rok) kiedy to pełniłem funkcję jej redaktora naczelnego. Nigdy nikomu tego nie mówiłem, ale wszystko co osiągnąłem jako naczelny Valhalli tak naprawdę zawdzięczam Piotrkowi Pieńkowskiemu i jego (często!) surowym lekcjom (także i pokory).

Wreszcie rok 2000. A dokładnie październik. To właśnie od tego numeru zacząłem pisać dla Świata Gier Komputerowych. Pomimo, że znaliśmy się z Piotrkiem już dwa lata to nigdy nie pozwolił sobie na prywatę. To jeden z tych szefów którzy kumplują się jak najlepsi przyjaciele, ale w godzinach pracy trzymają pełny profesjonalizm! Zero sentymentów, zero skrupułów i nie ważne jak dobrze się znamy – jak coś schrzanisz to suchej nitki na Tobie nie zostawi! Pamiętam niektóre wykłady odnośnie moich felietonów… to były naprawdę wspaniałe czasy!

Z bardzo wielkim smutkiem przyjąłem wiadomość, że redakcja Świata Gier Komputerowych kończy swoją działalność. Po jakimś czasie obecny właściciel marki – czyli Egmont – zdecydował się wydawać ŚGK Wydanie Specjalne… ale ŚGK to nie Top Secret, czy Secret Service który można sobie reaktywować i liczyć sukces. Sukces to ludzie, a ludzie to zespół Piotrka. Bez nich reaktywowane SGK WS nie ma szans… i nigdy nie będzie miało!

Dlatego też w tym odcinku mojego bloga chciałem serdecznie podziękować za cierpliwość, lekcje i wskazówki, które mi dawałeś. Dzięki Piotrek!

Ps. Na takie coś przygotowany chyba nie byłeś, co? 😉

Ps2. Tak Piotrek powitał mnie w zespole redakcyjnym w swoim wstępniaku do numeru 10-2000: W dziale Trybuna zadebiutuje na naszych łamach Kokosz. Ci, którzy znają go z ostrych wypowiedzi, teraz będą mieli okazję poznać go jako młlego, profesjonalnego gracza, ktory opowie o… opoźnieniach branżowych (czyli o grach mocno spóźnionych).

[Głosów:0    Średnia:0/5]

16 KOMENTARZE

  1. Top Secret reaktywowali i padł po 2 numerach 😛 w polsce prawdziwa pro gamerowa gazeta nie ma szans utrzymania sie (pokroju ss’a czy gamblera). . . taki rynek :/ liczą sie tylko pełne wersje 🙁

  2. hyhyhy lisiec, boli cie wielkość cda?Możliwe że zdobywają sporą liczbe czytelników fullami, ale szczerze powiedziawszy zaczynali podobnie jak wszystkie inne czasopisma w branży. Fakt, czasem denerwuje mnie poziom tekstów, ale IMO profesjonalności odmówić im nie można, i duża grupa ludzi czyta CDA właśnie z tego powodu :)Peace

  3. Zaczne od końca :PChodzi mi ogolnie o pełne wersje, nie tylko cda, wystarczy wymienic „gry komputerowe”, „play”, „komputer świat gry” które egzystują jeszcze na rynku tylko dlatego że dają pełne wersje. A CDA. . . kiedyś kupowałem, przestałem, ciesze się z tego ;)Gazeta pro gamerowa: taka która do grania nie podchodzi jak do bezmyślnej zabawy dla gimnazjalistów (prosze o wybaczenie gimnazjalistów ;p), tylko jako przygode dla ludzi znających sie na temacie, którzy wychowali sie na wolf’ie i c64, a nie na ut2004 i dzifołsie. Ostatnią taką gazetą był śgk (gamber, ss, reset wąchały już kwiatki od spodu).

  4. Minęło kilka lat odkąd ja się o takie rzeczy wykłócałem na róznych forach. Jak widać temat jest ciągle gorący. Ciekawe jest stwierdzenie, że istnieją pisma, które egzystują tylko dlatego, że załączają pełne wersje. Przed laty takie pisma dumnie wykrzykiwały, że czytelnicy je kupują dla autorów. . . tylko jak widać nawet najlepsze nazwiska zebrane do reaktywacyjnego projektu nie dały rady gdyż zamiast pisać po swojemu, pisały w stylu sformatowanym, szablonowym. Nie tego oczekiwano. CDA się nie zmienia, ciągle pisze tak samo i ten styl ma swoich ulubieńców. Ja jestem pewny, że CDA ludzie kupują nie tylko dla pełnych wersji gier, ale także i dla tekstów – bo są na ich poziomie po prostu. . . ale to chyba temat na zupełnie inny felieton 😉

  5. CDA to kupa Po upadku kochanego SS i Reseta nic juz nie pozostalo na rynku. Smutne to bo w tych gazetach była MAGIA. . . pamietam jak zawsze czekało sie na nie i pytało w kioskach juz koło 26 dnia miesiąca. To były czasy. Lepsze gry lepsze gazety i pełno KLIMATU. Teraz został strzęp akszon słaby plastkiwowy i bez kropli klimatu. . . 🙂

  6. Mam jeszcze pytanko do redaktorów, być może wiecie Gdzie sie podział „Gulash”, którego texty o mortalach i innych mordobiciach zawsze w pierwszej kolejności czytałem???:):)

  7. TO byly inne czasy. . . Praktcznie nie bylo internetu i serwisow o grach, a wiedze czerpalo sie wlasnie z miesiecznikow (nieraz kupowanych po 2-3 tytyuly na miech ) Stad tez takie fajne wspomnienie, sam pamietam jak nieraz nabiegalem sie za Gamblerem po wszystkich kioskach w miescie, podobnie jak za Pilka Nozna 🙂

  8. Ykhm. . . Zatkalo mnie, przyznaje. Oczywiscie, milo czytac takie slowa, ale zawsze w takiej sytuacji czuje sie skrepowany. Bo prawda jest taka, ze ja po prostu staralem sie jak najlepiej wykonywac swoje obowiazki, a ze przy okazji kochalem to, co robilem, robilem to z podwojnym zapalem. Mysle zreszta, ze caly splendor nalezy sie zreszta calej zalodze SGK. To byl naprawde bardzo dobry zespol, jeden z najlepszych w Polsce, w brazny wydawniczej w ogole. I sam sie dzis czasem dziwie, jak to bylo mozliwe, ze wszyscy ci ludzie „zdarzyli sie”, ze skupili sie wokol pisemka w prowincjonalnej Bydgoszczy, do ostatni chwil dodajac wciaz od siebie tak wiele do tej branzy. I z tego, ze dane mi bylo przynalezec do tej grupy naprawde jestem dumny. W sumie wiec i ja dziekuje Tobie, Krzysztofie, za to ze byles z nami. Dziekuje tez wszystkim innym autorom. I czytelnikom, ktorzy nas zawsze wspierali. To bylo niezapomniane przezycie – kazdego dnia. Piotr Pienkowskiex naczelny SGK

  9. od 99 roku kupowalem tylko 2 gazety- Reset i SGK. . . obie sie swietnie uzupelnialy. lezka sie w oku kreci. . . czym teraz sie zajmujecie? nadal w branzy?

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here