Fisherman’s Friend

Dopiero armia cyborgów nas zatrzyma

Jedną z ciekawych nowości umieszczonych w Conviction jest P.E.C., czyli Persistant Elite Creation system. Drobiazg ten to szereg wyzwań, których realizacja daje nam dostęp do ulepszeń sprzętu, pancerza czy nowych mundurów (skórek). Same wyzwania podzielono na trzy kategorie (vanish, prepare and execute i splinter cell), w których w sumie znajdziemy około czterdziestu rzeczy do zrobienia. Mogą to być czynności takie jak używanie systemu mark & execute, zabicie trzech wrogów jednym granatem czy ucieczka z miejsca, w którym zostaliśmy wykryci.

Liczba wyzwań powinna zadowolić graczy. Odrobinę gorzej jest niestety z samymi ulepszeniami. Usprawnić możemy każdą posiadaną pukawkę, ale dodamy do nich tylko trzy różne modyfikacje (celownik laserowy, inny rodzaj amunicji czy nową kolbę). Same ulepszenia niestety dość często powtarzają się.

Skoro jednak o sprzęcie mowa, to dodam, że jest go całkiem sporo. Oprócz gadżetów, których brak potrafimy teraz nadrobić zastępując chociażby kamerę światłowodową ułamanym lusterkiem, skorzystamy także z kilku typów granatów. Uzupełnia je broń palna podzielona na kilka kategorii. Są to pistolety (sześć różnych), pistolety maszynowe (2), półautomaty (4), karabiny szturmowe (4), strzelba i jeszcze jedną broń, którą odblokujemy w usłudze sieciowej Ubisoftu (UPlay). W trakcie gry udało mi się zdobyć między innymi karabinek Skorpion, potężną armatę Desert Eagle czy mojego faworyta wśród broni – MP5. Nasz bohater może mieć przy sobie jedynie dwie pukawki.

Egzekucja

Fisher się wkurzył

Czas zatem przejść do najważniejszego pytania. Czy Conviction ze skradanki zamienia się w strzelankę? I tak, i nie. Nadal, jeśli tylko chcemy, możemy przechodzić plansze przemykając między patrolami wroga. Fisher jest jednak o wiele bardzie brutalny i tym razem nie patyczkuje się z przeciwnikami. Jego efektownie wyglądające ciosy kończą się odebraniem życia nieszczęśnikowi, który stanął mu na drodze. O ogłuszaniu nie ma mowy. Gra często zachęca albo wręcz prawie nas zmusza do sięgnięcia po broń. W opisywanej misji na lotnisku w pewnym momencie natkniemy się na taką ilość przeciwników, że ich ominięcie będzie cholernie trudne. Co innego unieszkodliwienie. Po ukryciu się w miejscu dającym ochronę Fisher będzie w stanie odstrzelić dziesięciu uzbrojonych po zęby komandosów. Muszę jednak zaznaczyć, że tym razem nasz bohater dość szybko ginie. Czasami przyjęcie „na klatę” trzech strzałów równoznaczne jest z zakończeniem zabawy.

Bug Cell

W testowej wersji gry doszukałem się kilku wad, które mogą niestety trafić do jej ostatecznej wersji. Są nimi chociażby wyluzowani strażnicy. W jednej z lokacji zrzuciłem na głowę wroga potężny silnik odrzutowy. Wirtualny żołnierz zginął w mgnieniu oka, a tymczasem jego koledzy stojący po drugiej stronie pomieszczenia dalej rozprawiali o wyższości ketchupu nad majonezem.

Sztuczną inteligencję konsoli można także podpuszczać. W pierwszej planszy doprowadziłem do sytuacji, w której czterech strażników po kolei podchodziło do otwartego okna pod którym wisiał Fisher. Ja natomiast mogłem jednego po drugim zrzucać na chodnik znajdujący się dwa piętra pode mną. Najwyraźniej chcieli oni udowodnić sobie nawzajem, że każdy z nich jest hardkorem, a nie tchórzem.

Z innych usterek, które mogę wspomnieć, w oczy rzuciły mi się momentami zbyt mocno rozrzucone punkty kontrolne. Nieciekawie rozwiązano również przesłuchania. Kiedy dojdziemy do postaci, z którą możemy „poplotkować”, gra zamyka nas w niewielkim kwadracie obłożonym niewidzialnymi ścianami. W jego wnętrzu znajdują się przedmioty, na które w jakikolwiek sposób możemy wpłynąć (np. zniszczyć je głową wroga). Niestety obszar ten jest malutki, więc nawet jeśli zobaczysz obok siebie okno, przez które chcesz wyrzucić daną postać, to do niego nie podejdziesz jeśli nie pomyśleli o tym autorzy Conviction.

Ostatnim dziwnym drobiazgiem są zbyt mocne ciosy Fishera. Momentami o wiele bardziej opłaca się podbiegać do wrogów, by unieszkodliwić ich jednym uderzeniem, niż uczestniczyć w wymianie ognia. Sprawdza się to najlepiej w chwili gdy zostaniemy niespodziewanie wykryci. Zanim wróg zaalarmuje kolegów już ląduje na ziemi z kulką w głowie albo skręconym karkiem.

Widoczki

Złego słowa nie mogę natomiast powiedzieć o oprawie audio-wideo gry. Gra świateł, projekty lokacji czy ciekawy mechanizm redukujący kolory (na ekranie pozostają jedynie odcienie szarości), kiedy Sam znajduje się w cieniu nadają grze charakteru. Do tego doliczyć trzeba udany zabieg z wyświetlaniem celów misji i flashbacków Fishera na ścianach czy obiektach znajdujących się obok niego. Pomysłowość bardzo lubię.

Przybyli szpiedzy pod okienko

W przypadku udźwiękowienia w uszy rzucają się dobrze dobrane głosy aktorów. Słucha się ich z przyjemnością. Szczególnie dotyczy to Sama, w którego ponownie wciela się rewelacyjny Michael Ironside. Dobrze brzmi także muzyka, którą dopasowano do klimatu tworzonego przez oprawę graficzną. Tajemnicze, niepokojące utwory łączą się tu nawet z takimi, które można nawet nazwać lekko psychodelicznymi. Ubisoft Polska podjął w tym przypadku dobrą decyzję – zdecydował, że Conviction zostanie wydane w rodzimej, kinowej wersji językowej.

Więcej szpiegów

Z testów nowego Splinter Cell ostatecznie wyszedłem zadowolony. Produkcja ta, co jest zrozumiałe w obecnych czasach, stała się bardziej przystępna dla początkujących graczy. Jednocześnie położenie nacisku na akcję sprawić ma, że zainteresują się nią także osoby, które do tej pory omijały tę serię szerokim łukiem. Wielbiciele skradania się nadal znajdą tu coś dla siebie, choć wydaje mi się, że ostatecznie mogą skrytykować dzieło Ubisoftu za zbyt wielki oddalenie się od zasad rządzących rozgrywką w pierwszych częściach gry. Mimo to jako fan serii muszę przyznać, że z niecierpliwością wypatruje przesyłki, w której znajdę prasową wersję gry. Być może Conviction nie stanie się tak gorącym i oryginalnym tytułem jak oryginalny Splinter Cell. Wierzę jednak, że nazwę gry będziemy wymieniali wśród tytułów, które za jakiś czas określimy mianem najciekawszych produkcji roku 2010.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

2 KOMENTARZE

  1. A ja żałuję, że nie będzie wersji z Mirkiem Baką, bo wg mnie, sprawdził się w poprzednich wersjach. P. S. Oczywiście jest oczko niżej niż Michael Ironside, ale mimo to wypadł znakomicie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here