Przekupiliśmy Jarka Kota paczką kociej miętki i w końcu zgodził się przywdziać skórzaną kurtę, a do pleców przypasać dwa nagie miecze... pardon nie ta bajka. W każdym razie nasz recenzent ruszył do świata Geralta i zmierzył się tam z nielichymi potworami. Zapraszamy do recenzji Wiedźmin 2: Zabójcy Królów.

Fabuła gry jest dość prosta. Wcielamy się w postać Prestona Marlowe’a – Amerykanina będącego żołnierzem 222 batalionu US Army – znanego w kręgach wojskowych jako Bad Company. Niemal z miejsca dowiaduje się o wojnie toczącej się między Stanami Zjednoczonymi a Rosją. Nie poznamy jednak przyczyny jej wybuchu. Niedopatrzenie? Nie!

Uśmiechnij się, jesteś na wojnie

Uśmiechnij się!

Scenarzyści całkiem świadomie nie podeszli do tematu wojny w sposób poważny, przedstawiając ją dużym dystansem. Przerywniki filmowe są więc pełne humorystycznych sytuacji, a sam Marlowe wychodzi z najgorszych opresji w najczęściej dość zabawnych okolicznościach. I wszystko byłoby piękne gdyby nie zdecydowany nadmiar serwowanych gagów. Z czasem panująca sielankowość staje się po prostu męcząca, a kolejne żarty wydają się coraz głupsze. Większość akcji przedstawionej w grze toczy się w Rosji. Choćby z tego powodu pewne porównanie z Call of Duty 4 zdaję się być nieodzowne. W Modern Warfare gracz podążał z góry narzuconą przez scenarzystów ścieżką, pokonując kolejne przeszkody w sposób zgodny z ich założeniami. W Bad Company jest inaczej. Wioski, miasta, góry, doliny, rzeki, pola – mapy są bardzo zróżnicowane, ich rozmiary ogromne, a droga do celu dowolna. Można więc dotrzeć do określonego punktu zarówno motorówką jak i jeepem. I choć rozgrywka traci tym samym na efektywności, to staje się zdecydowanie bardziej taktyczna. Ogrom przedstawionego terenu, jego „otwartość” przywołuje na myśl grę Mercenaries. Podobnych skojarzeń można doszukać się znacznie więcej. Momentami, Bad Company w niewinny sposób parodiuje lokacje, misje, sytuacje znane z innych gier czy filmów. Szkoda tylko, że przejście całości zajmie nam dzień, może dwa niezbyt intensywnego grania.

Znajdź i zniszcz

Największym atutem nowego Battlefielda miało być (zgodnie z zapowiedziami twórców) w pełni interaktywne i poddające się sile ognia naszych broni otoczenie. Aby to umożliwić, programiści z DICE napisali całkowicie nowy silnik Frostbite. Na podstawie składanych obietnic, podpieranych prezentowanymi trailerami, można było mieć nadzieję, że wreszcie doczekamy się innowacyjnego FPS’a. Niestety, choć destrukcji ulega tu bardzo wiele elementów, (łamiące się drzewa, wybuchające ściany), to mój apetyt nie został w pełni zaspokojony. Ba! Wciąż czuję się głodny, rozczarowany, wręcz oszukany! Zdziwieni? Śpieszę z wyjaśnieniami.

Głośno reklamowane „interaktywne otoczenie” nie jest pozbawione wad. Wszystkiego zniszczyć nie możemy. Część konstrukcji jest po niezniszczalna. Problem ten dotyczy stropów, schodów, części drzwi, murów, niekiedy fauny. Ściana po trafieniu pociskiem czołgowym efektownie wybucha lecz po eksplozji gruz nie opada na ziemię. Ot, po prostu „wyparowuje”. Ciekawe prawda?

Zniszcz (prawie) wszystko

Programiści nie dokonali niczego rewolucyjnego. Starsi gracze zapewne zgodzą się ze mną jeżeli napiszę, że podobnych zniszczeń doświadczyliśmy już osiem lat temu grając Red Faction. Bawią mnie opinie ludzi, którzy twierdzą, że twórcy nie mogli uraczyć graczy w pełni „zniszczalnym” otoczeniem, gdyż takie rozwiązanie wprowadziłoby do rozgrywki zbyt dużo chaosu. Jeżeli tak, to dlaczego na każdym kroku natrafimy na niespotykane w innych grach, ilości, jaskrawoczerwonych i mocno wybuchowych skrzyń z amunicją jak i beczek wypełnionych równie wybuchowym paliwem? Pozwolę sobie zadać jeszcze jedno pytanie. Czy możliwość zniszczenia wieży nadawczej pojawiającej się na jednej z map wypaczyłoby rozgrywkę? I największe kuriozum – zniszczyć granatem drewniany płotek owszem da się, ale zastrzelić przeciwnika znajdującego się po jego drugiej stronie przy pomocy karabinka już niekoniecznie. No i występujące bugi, załamania tekstur, błędy występujące w czasie kolizji pojazdów. Jest tego w grze naprawdę sporo.

Tanki idą!

Opiszę pewną komiczną sytuację. Podczas jednej z misji przez pomyłkę najechałem czołgiem na leżący przy drodze kamień. Efekt? Ważący tysiące ton pojazd podskoczył w powietrze, po czym opadł (bez huku) na ziemię, wbijając się wieżą w grunt. To jednak nie koniec! Gdy po paru chwilach podszedłem do wraku, ujrzałem stojącą na ziemi zębatkę. Jakież było moje zaskoczenie, gdy przekonałem się, że mogę tę ważącą setki kilogramów część beztrosko turlać po ziemi – zupełnie jak dziecko oponę samochodową.

Nie starczyło chęci? Pieniędzy? Możliwości technologicznych? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że o takich niedociągnięciach nie wolno zapominać nie można ich zostawiać w pełnej wersji gry. Powtórzę to raz jeszcze – Z „innowacyjnością” Battlefielda miałem już styczność osiem lat temu.

Sprzęt i kampania

Przechodząc kampanię, jak i w czasie zabawy sieciowej, skorzystamy z wielkiego arsenału. Jest w czym wybierać. Kilka modeli karabinów, pistoletów maszynowych, karabinków snajperskich, a także innych gadżetów dobrze znanych posiadaczom poprzednich gier z serii (np. min).Twórcy dopuścili jednak do potwornych przekłamań. Przykładowo: magazynek kałasznikowa mieści 50 naboi, zamiast regulaminowych 30. Bronie są niestety źle wyważone, a sterowanie, strzelanie pomimo dość dużego „autoaimingu” toporne. Częściowa w tym zasługa pada. SIXAXS/Dual Shock 3 jest bowiem konstrukcją z poprzedniej epoki, nijak nie przystosowaną do FPSów. Problem sterowania dotyczy także pojazdów, choć w tym wypadku należy zachować odrobinę wyrozumiałości. Motorówki, jeepy, czołgi, helikoptery. Nie domagam się czterech modeli jazdy/lotu na poziomie symulatorów. Aż tak czepliwy nie będę.

Czołg mądry inaczej

Wobec inteligencji przeciwników będę już jednak bezlitosny. Oponenci są głupi, a ich zachowanie streścić można w trzech słowach „Strzel i schowaj się”. Co więcej, w dużej mierze skupiają się na atakowaniu postaci sterowanej przez gracza, mniejszą wagę przewiązując do towarzyszącej mu drużyny. Szczytem absurdu było jednak jedno z moich spotkań z czołgiem przeciwnika. Pojazd skupił się na atakowaniu tylko mojej postaci! Podczas gdy sam rozpaczliwie szukałem schronienia za znajdującymi się nieopodal głazami, moi towarzysze beztrosko sobie przy nim spacerowali!

Kolorowy multiplayer

Grafika jest jedną z zalet gry

Przejdźmy do sprawy dla wielu najważniejszej czyli grafiki. Biorąc pod uwagę skalę map wypadałoby powiedzieć, że jest dobrze, może nie przepięknie ale z pewnością solidnie. Teren jest ładnie pofałdowany a fauna bogata. Kłosy zboża delikatnie kołyszą się na wietrze, a efekt mgły godzien najnowszej części Silent Hill. Niewątpliwie mocnym punktem Bad Company jest też udźwiękowienie. Bronie wydają realistyczne odgłosy, a w pustych przestrzeniach usłyszymy wdzięcznie brzmiące echo. W lesie w ucho wpadną nam odgłosy żyjących w nim zwierząt. Szkoda tylko, że nigdy nie spotkamy ich na swojej drodze. Nawet psa, czy krowy. Absolutnym majstersztykiem są za to dialogi nagrane na potrzeby przerywników filmowych. Ich pierwszoligowa jakość w parze z kapitalną animacją twarzy protagonistów dają niesamowity efekt. Bez żadnej przesady stwierdzam, że nie powstydziłby się ich najnowszy Metal Gear.

Gra jest po prostu dobra (…) lecz na pewno nie rewolucyjna.

Na deser zostawiłem sobie kąsek a priori najsmaczniejszy. Znak rozpoznawczy Battlefielda – multiplayer. Na początek rzecz najdziwniejsza – twórcy udostępnili graczom tylko jeden (sic!) tryb „Gold Rush”. Jego założenia są dość proste. Na polu bitwy walczą ze sobą dwa wrogie sobie odziały liczące maksymalnie po 12 zawodników. Drużyna atakująca ma za zadanie zniszczyć bronione przez przeciwników skrzynie. W praktyce gra polega więc na zdobywaniu i bronieniu strategicznych pozycji na mapie. Nie dojdę do niczego odkrywczego pisząc, że do tego typu gier potrzeba synchronizacji. Komunikacji między graczami, gry zespołowej. Tym bardziej w przypadku tytułu oferującego graczom kilka klas, zależnych od siebie żołnierzy. Niestety, komunikacja jest na PS3 rzeczą niemożliwa z powodu znikomej ilości graczy posiadających headsety. Skutek? Chaotyczne mecze, gracze działający najczęściej na własną rękę, przekładający ilość nabitych fragów nad interes drużyny. Przeprowadzenie zsynchronizowanego ataku, zorganizowanie sprawnie funkcjonującej linii obrony jest więc praktycznie niemożliwe. Mapy zawarte w multiplayerze zrodziły we mnie dość mieszane odczucia. Część jest ciekawie zaprojektowana, inne zaś sprawiają wrażenie tworzonych w pośpiechu. Najgorszą z wad są jednak lagi. Występując dość regularnie skutecznie utrudniają graczom rozgrywkę. Ponadto, prócz spowolnień zdarzają się rozłączenia z serwerami. Pozostaje mieć nadzieję, że szumnie zapowiadany update rozwiąże wspomniany problem.

Warte sztabki złota?

Zwiastuny filmowe nowego Battlefielda wyglądały naprawdę smakowicie. Dzięki nim, wydawało się, że nadzieje pokładane w najnowszej części serii znajdą pokrycie w rzeczywistości. Nowy, specjalne napisany na potrzeby gry silnik, niemalże pełna interakcja z otoczeniem oraz tryb sieciowy – te wszystkie elementy miały być gwarantem przynajmniej bardzo dobrej gry. Stało się jednak inaczej. Gra jest po prostu dobra. Nic więcej. Krótka, momentami zabawna, przyjemna lecz na pewno nie rewolucyjna. Szkoda.

Battlefield Bad Company to najnowsze dzieło studia DICE. Studio to, obok Abby i firmy IKEA uchodzi za najlepszy towar eksportowy Szwecji. Skandynawscy twórcy wypłynęli na szerokie wody przyczyniając się do powstania m. in. takich serii jak RallySport Challenge czy Battlefield. Choć ta druga kojarzy się przede wszystkim z rozgrywką online, to jego najnowsza odsłona zawiera też tryb single player. Czy ludzie tworzący od lat gry multiplayerowe stanęli na wysokości zadania dostarczając graczom pełnokrwistej kampanii? Czy dotrzymane zostały obietnice, o w pełni interaktywnym, „zniszczalnym” otoczeniu? Jak na tle tego wszystkiego wypadł tryb Sieciowy? Na te wszystkie pytania postaram się odpowiedzieć w poniższej recenzji.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

7 KOMENTARZE

  1. Niestety, komunikacja jest na PS3 rzeczą niemożliwa z powodu znikomej ilości graczy posiadających headsety. Skutek? Chaotyczne mecze, gracze działający najczęściej na własną rękę, przekładający ilość nabitych fragów nad interes drużyny. Przeprowadzenie zsynchronizowanego ataku, zorganizowanie sprawnie funkcjonującej linii obrony jest więc praktycznie niemożliwe. Mapy zawarte w multiplayerze zrodziły we mnie dość mieszane odczucia. Część jest ciekawie zaprojektowana, inne zaś sprawiają wrażenie tworzonych w pośpiechu. Najgorszą z wad są jednak lagi. Występując dość regularnie skutecznie utrudniają graczom rozgrywkę. Ponadto, prócz spowolnień zdarzają się rozłączenia z serwerami.

    dobrze to opisałeś jednak twoja recenzja powinna tez odzwierciedlać to co dzieje się na x360 w tym celu dodaje właśnie ten komentarz ponieważ większość z posiadaczy x360 ma headset(nie koniecznie oryginalny ale jakiś jest) to kwitnie komunikacja, a co do montowania ataku/obrony wiele osób gra samolubnie(kieruje się zasadą:więcej fragow dla mnie) nie zważając na cel gry więc to raczej nie z braku headseta a przez specyficzna mechanikę gry zupełnie nie wiem czemu nie ma DM/CTF w tej grze przecież to bronienie i atakowanie się szybko nudzi. Mapy no cóż są trosze debilne zupełnie nie rozumiem czemu tylko atakujący maja artylerie, niektóre mapy zostały zrobione dla kamperów jak by to było głównym celem ich powstania. Interakcja z otoczeniem stoi na wysokim poziomie, chociaż graficznie to już nie jest tak różowo ze względu na mała ilość ramu w konsolach ps3/x360 większość budynków wygląda tak samo i są raczej puste w środku co w porównaniu z cod4 wygląda słabiutkoCo do lagow na x360 to przy moim łączu 1mbit nie ma najmniejszych problemów, podobnie na serwerach Microsoftu nie uświadczyłem zerwania połączenia

  2. SIXAXS/Dual Shock 3 jest bowiem konstrukcją z poprzedniej epoki, nijak nie przystosowaną do FPSów.

    No nie wierze w to, co czytam :)) W zyciu nie trzymalem w rekach lepszego pada (a trzymalem juz niejednego), niz DS3 (i poprzednicy). Jak dla mnie ta od lat doskonala konstrukcja, zaprojektowana zostala przez kogos, kto niejedna nocke spedzil na cipaniu w gierki.

    • No nie wierze w to, co czytam :)) W zyciu nie trzymalem w rekach lepszego pada (a trzymalem juz niejednego), niz DS3 (i poprzednicy). Jak dla mnie ta od lat doskonala konstrukcja, zaprojektowana zostala przez kogos, kto niejedna nocke spedzil na cipaniu w gierki.

      Napisałem, że DS3 jest padem który kiepsko sprawdza się przy FPsach. Ma niskie analogi, a do tego ich powierzchnia jest dość śliska. W innych grach, szczególnie sportowych, lub samochodowych wciąż jest bezkonkurencyjny.

    • No nie wierze w to, co czytam :)) W zyciu nie trzymalem w rekach lepszego pada (a trzymalem juz niejednego), niz DS3 (i poprzednicy). Jak dla mnie ta od lat doskonala konstrukcja, zaprojektowana zostala przez kogos, kto niejedna nocke spedzil na cipaniu w gierki.

      No raczej nie bardzo. Sam kształt był idealny kilka lat temu w czasach świetności PS2. Teraz na rynku dominują gry FPP i TPP w związku z tym pad od Xboxa jest wygodniejszy do większości tytułów. Takie me zdanie ;)A propos recenzji – czy autor wystawił ocenę grze single player z dodatkiem w postaci multi? Bo powinno być dokładnie na odwrót i wrażenia z multi powinny przeważyć o ocenie. Single to takie multi z botami a to pokzauje która częśc rozgrywki jest najważniejsza w BD.

  3. A jeżeli chodzi o interaktywność z otoczeniem to zdziwiony nie jestem,bo jak zawsze w bf chodzi o multi,a gdzie byśmy sie chowali jakby wszystko wokoło było rozwalone?Na grze zawiedziony nie jestem ale oczekiwałem czegoś więcej,i sie zgodze że żarty jakie spotykamy w grze są głupie,ale i da sie pośmiać i to dobrze. Ocena 8+

    • A jeżeli chodzi o interaktywność z otoczeniem to zdziwiony nie jestem,bo jak zawsze w bf chodzi o multi,a gdzie byśmy sie chowali jakby wszystko wokoło było rozwalone?

      Gracze Frontlines: Fuel of War znają już odpowiedź na to pytanie. Jest tam mapa MP o nazwie „Village” (w polskiej wersji „Wieś”), gdzie można zrównać z ziemią większość budynków (np: strzelając w ściany z granatników lub używając rakiet wystrzeliwywanych z APC). W rezultacie na początku rozgrywki objectivy są w gęstej zabudowie, ale można w ciągu paru minut doprowadzić do sytuacji, w której ich obrońcy prawie nie mają się gdzie schować, jeśli nie liczyć kup gruzu. Piękna sprawa.

  4. wcale nie DS3, DS2 i wszystkie padu SONY siadają przy konkurencji z balonem pad od xbox360/Xbox jest znaczenie wygodniejszy, celniejszy i można grać po 12-18h(wiem z doświadczenia na padzie sony łapy bolą po 6 godzinach a na tym od x kiedyś grałem 18h i łapy ok)

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here