Każdy fan strategii zna chyba taki tytuł jak Europa Universalis. To seria, która obecna jest na rynku już kilku lat i przez ten czas zawsze zdobywała wysokie oceny zarówno wśród graczy jak i pism oraz portali z branży rozrywkowej. Trzeba przyznać, że po prostu Paradox zna się na rzeczy.

Jeśli, drogi czytelniku, jesteś takim graczem, który kompletnie nie ma pojęcia o kim piszę we wstępie, to już śpieszę z wyjaśnieniem! Christopher Blair był głównym bohaterem serii gier Wing Commander, a wcielił się w niego sam Mark Hamill (Luke Skywalker). Postać ta odegrała olbrzymią rolę w historii i rozwoju gatunków space-simów. Tak naprawdę to żaden inny bohater wymyślony dla potrzeb takich gier nie zarysowała się aż tak mocno na kanwach historii i nie była tak wyrazista i zapadająca w pamięć. Lev Arris był natomiast głównym herosem gry Privateer 2. A Jake Logan? To postać, która zaistniała dzięki Tachyon: The Fringe. Te trzy gry komputerowe były najlepszymi space-simami, jakie kiedykolwiek zostały wydane! Pozostałe – niczego im nie ujmując – bladły z każdym dniem po premierze gier, w których byli głównymi bohaterami… Dlaczego o nich wszystkich piszę? Otóż niejaki Kayron Jarvis, grający pierwsze skrzypce w Darkstar One ma wielkie ambicje dołączyć do któregoś z powyższego grona. Którego? Pomimo szczerych chęci niestety Jarvis nie zapadnie na długo w naszej pamięci…

Kosmiczna lekcja historii

Słodko mi

Kiedy ostatni raz siedziałeś za sterami kosmicznego myśliwca? W moim przypadku można powiedzieć, że jestem emerytem, gdyż ostatnie Freelancery i Starlancery niestety jakoś umknęły mojej uwadze. W serie Privateer i Wing Commander natomiast zagrywałem się bez jakichkolwiek ograniczeń. Długo czekałem na tytuł, który mnie wciągnie tak jak klasyki tego gatunku. Próbowałem swoich sił w obydwie części Freespace’a, ale na dłuższą metę gra mnie nużyła. Nie umiałem się w niej odnaleźć. Kiedy kilka tygodni temu pierwszy raz usłyszałem o Darkstar One niespecjalnie przyciągnęła ona moją uwagę. Po prostu wraz z rozwiązaniem grupy Origin straciłem nadzieję na dobrego space-sima! Jakoś tak się jednak stało, że im bliżej było do premiery gry to pragnąłem coraz bardziej zanurzyć się w jej kosmicznym świecie. W końcu doczekałem się premiery i dałem jej szansę. Jak się okazało był to strzał w dziesiątkę! Darkstar One to oklepana do bólu klisza tego gatunku… ale jakże grywalna i dostarczająca frajdy!

Jarvis i jego Darkstar One

Zwłaszcza fani Privateera będą zadowoleni

Młody Kayron nie miał lekkiego życia w akademii pilotów kosmicznych myśliwców. Ojciec – szanowany inżynier i naukowiec – praktycznie nie miał dla niego czasu, a on sam musiał wszystkim udowadniać, że nie jest tylko synem geniusza lansowanym na dobrego pilota, ale że faktycznie jest świetny za sterami myśliwców! Nie było lekko, tym bardziej, że jego fascynacja okrętami kosmicznymi była, krótko mówiąc, infantylna. Ledwo zobaczył jakiś duży statek, a już szalał z podniecenia. Koledzy to widzieli i drwili z młodego Jarvisa. Sytuacja zmieniła się diametralnie przed kilkoma tygodniami, kiedy to ojciec Kayrona został zamordowany. Tak się jednak dobrze złożyło, że bezpośrednim przełożonym syna nieżyjącego geniusza był jego dobry kumpel. Wziął więc chłopaka pod swoją opiekę i ofiarował mu prezent, ostatnią wolę jego ojca – myśliwiec DarkStar One skonstruowanego właśnie przez niego. Młody Jarvis aż rwie się do kokpitu by rozwiązać zagadkę mordu jego „starego”, ale niestety nie będzie to możliwe tak szybko jakby się wszystkim mogło wydawać. Najpierw trzeba zbudować sobie reputację kosmicznego zabijaki i postrachu wszystkich piratów, a dopiero potem próbować rozpracować układ panujący w tej części galaktyki.

Na szczęście wszystko zostało przemyślane! Zaczynamy z podstawowym modelem myśliwca Darkstar One, który oprócz pustych ładowni i raptem jednego działka niczego ciekawego nie posiada w swoim wyposażeniu. Pierwsze misje uczą nas obsługi okrętu, a także zaznajamiają pilota z możliwymi wariantami kosmicznych zadań i potyczek. Dopiero później zaczyna się przygoda i działanie na własną rękę! W momencie, w którym przebrniemy przez przymusowy samouczek dostajemy praktycznie wolną rękę w dalszych działaniach. Co prawda tylko wykonywanie konkretnych misji sprawia iż scenariusz gry odkrywa przed nami swoje kolejne tajemnice, ale na szczęście nigdy nie wiemy czy zadanie na które właśnie się decydujemy znajduje się na głównej linii fabularnej, czy też jest zwykłą misją poboczną.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

8 KOMENTARZE

  1. A mi w wyliczance autora zabrakło jednego tytułu a wąłsciwie serii. Chodzi mi o X2 i X3. jak on sie od tego ustosunkowuje. Bo moim skromnym zdaniem tamta swoboda jest aż przytłaczająca a wszechświat ogromny. Nie śmiem porównywać do Dark Star One bo w nigo nie grałem, ale zabrakło mi w recenzji ustosunkowania sie do tych tytułów. Rozumiem, że autor w nie nie grał o czym lojalnie powiedział. Tylko mnie troche brakuje punktu odniesienia bo lepij znam serie X-ów niz Privatera2 .

  2. Hmmm. . . Się zobaczy czy taka dobra ta gierczynka, a jeśli o Privateer’a sie rochodzi to była najlepsza kosmiczanko-strzelanka :]. W serię X nie pograłem bo nie śmigała za specjalnie na moim blaszaku:] Pozdrawiam all

  3. Nie grałem we Frontiery, Elite i X’y. Dla mnie gatunek zaczął się na wing commanderze, potem przez dlugi czas byl Privateer, a potem to juz jakos tak. . . bez szalu. . .

  4. gatunek zaczał się na Elite i Frontierze 🙂 a potem była seria X-Wing i TIE Fighter, niedoścignione ideały – choć Wing Commander też cudo, nie powiem. Tak czy inaczej, w czołówce powinno być jeszcze jedno nazwisko, prawdziwe tym razem – David Braben :)A tak poza tym to znowu się z tobą Kokosz nie zgadzam 😀 gra jest drętwa bardzo. Pograsz dwie godziny, a potem już absolutnie nic nowego w grze nie znajdziesz, bo jest do bólu zuniformizowana i schemyczna. Gdyby nie misje fabularne, to bym przestał grać w jakimś drugim-trzecim clusterze. System upgrade’ów DSO jest tak fatalny, że nawet nie chce mi się o tym gadać, a walki są wszystkie identyczne i nie ma sensu grać na jakimś innym poziomie trudności niż najwyższy, bo największą nawet kupę piratów można wykosić stosując banalnie prostą taktykę z ciągiem wstecznym. Ogólnie jestem strasznie rozczarowany, bo gra jest nudna i nieciekawa. Całe lata świetlne za Space Rangers 2 (które ci Kokosz btw polecam, całkiem inna perspektywa, ale gra się po prostu genialnie). Można zagrać w DSO, ale tylko z desperacji i braku innych space-combat simów, bo do klasyki się nie umywa zupełnie.

  5. Ciężko mi z Tobą wchodzić w polemikę Ser. Mnie naprawdę Darkstar się podobał. Nie jest to następca czegokolwiek, po prostu dobra gra na poziomie, która przykuła mnie do monitora na jakiś czas. Nie podchodzę do niej aż tak emocjonalnie. Lata się przyjemnie, ale nie każdemu musi się to podobać tak jak mnie 🙂

  6. Oj tak naprawde to autor zapomnial o wielu pozycjach ktore pojawily sie i mozna bylo dostac w Polsce moze byc nie pokolei ale tytualmi 🙂 Swoja przygode ze space simami zaczalem oczywiscie od Wing Commandera podobnie WC2 + misje specjalne, WC3 i bardzo dobray WC4, oczywiscie doskonaly Privateer i juz nie pamietam tytulu czyli dodatek do privateer’a tam gdzie spotykamy sie z obcymi czyli steltekami czy jakos tak 🙂 i dalej Privateer 2. Pojawilo sie jeszcze cos takiego jak WC Armada czyli strategia osadzona w swiecie WC, nie byla to co prawda udana gra ale sam pomysl byl doskonaly 🙂 Doskonala seria a pominieta przez autora przynajniej moze nie doczytalem byl XWing oraz Tie Fighter w szczegolnosci edyje kolekcjonerskie oraz pierwsze wydanie wersji sciowej czyli XWing vs. TieFighter po raz pierwszy mozna bylo grac na sieci w pare osob tlukac sie miedzy soba miodzio 🙂 W dalszej kolejnosci byl imho rownie dobry XWing Aliance. Grami na ktore poswiecilem mase czasu to oczywiscie Elite 1,2 i juz niezebyt udana First Encounters. W odrozeniu od autora mi bardzo podpasowaly gry z serii Freespace, tutaj skrzydlowi rzeczywiscie robili to co im sie polecilo 🙂 szczegolnie fajny byl dodatek do 1 Freespace’a czyli The Silent Threat, szkoda ze Freespace2 nie doczekal sie dodatku no i byl po Polsku 🙂 Autor tez calkowicie pominal serie Battlecruiser 🙂 Starlancer imho mial calkowcie niedopracowne charakterstyki zabijania capital ship’ow no ale 😉 i oczywiscie Freelancer w ktorego mozna grac do tej pory a w szczegolnie wersje zmodowane na wielu serwerach 🙂 Akurat mnie seria X’ow jakos zupelnie nie przekonala. Ostatnia gra ktora imho byla bardzo dobra a przy tym bardzo trudna poniewaz zachowano w niej symulacyjny charakter latania w odroznieniu od wersji arcade nie wiem czy wszyscy w nia grali badz pamietaja a mianowicie I-War lub w wersji amerykanskiej The Independace War, naprawde gra byla super 🙂 szkoda ze nie mialem okazji pograc w 2 czesc ale nigdy w PL sie nie ukazala 🙂 Nie mialem jeszcze okazji zobaczyc DSO takze ciezko mi sie wypowiadac na jej temat. Obecnie poza Freelancerem grywam jeszcze w EVE Online 🙂

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here