Lustereczko, powiedz przecie…

Battlefield 1943 wykorzystuje silnik Frostbite, kojarzony z Battlefield: Bad Company. Nie należy on może do najbardziej zaawansowanych, jednak w swej roli spisuje się wręcz idealnie. Engine odpowiada m.in. za to, że wiele z elementów otoczenia nie stanowi już przeszkody i może zostać zniszczone. Nie jest to tylko efekt wizualny – całość w znaczny sposób wpływa na przebieg rozgrywki i stosowane na mapach taktyki. Żaden budynek, zwłaszcza przy fakcie, że wrogowie zaznaczani są niewielką czerwoną ikonką, nie stanowi już idealnego schronienia. Sama gra, szczególnie na dużych ekranach, wygląda naprawdę ślicznie i do jej oprawy wizualnej nie można mieć zastrzeżeń. Lokacje pełne są detali i, jak przystało na malownicze tereny Pacyfiku, zachwycają na każdym kroku, nawet wtedy gdy pędzimy przez ostrzeliwane okopy, a wokół w powietrze wzbijają się drzazgi i ziemia.

Temu panu palma odbiła…

Sterowanie należy uznać za następny z elementów wartych pochwały. Choć każdemu, nawet doświadczonemu w FPS-ach graczowi, co najmniej chwilę zajmie przyzwyczajenie się do poszczególnych zastosowań przycisków na padzie, w ferworze bitwy okazuje się, że całość jest bardziej niż intuicyjna. Narzekać można jedynie na celowanie, które w związku z zawrotnym tempem rozgrywki i w momencie, gdy przeciwnikom zachce się wykonywać co bardziej irytujące zagrania, potrafi przysporzyć kilku siwych włosów. Gra oddaje do dyspozycji cztery typy pojazdów: samochody, czołgi, łodzie i samoloty. Choć pojawia się kilka rodzajów każdego z nich, nie znajdziemy różnic w działaniu np. amerykańskiego i japońskiego jeepa. W przypadku samolotów istniała uzasadniona obawa, że kontrola nad nimi nie będzie zbyt łatwa. Okazuje się jednak, że wystarczy kilkanaście minut by nabrać wprawy w lataniu. Tym bardziej, że decydując się na widok z kokpitu, HUD gry zaznaczy nam na ekranie maszyny przeciwników.

Stare i nowe

All aboard!

Jedną z dodatkowych opcji jest wezwanie air raid, czyli nalotów dywanowych. Odpowiednio wykorzystane, potrafią zmienić przebieg zmagań w dosłownie kilka sekund. Na każdej z map znajdziemy jeden punkt, specjalny bunkier, z którego możemy przyzwać taki atak. Ciekawym, acz nie do końca dobrze zorganizowanym rozwiązaniem, jest wprowadzenie na pole bitwy zespołów. W zależności od naszych wyborów, jesteśmy do nich przypisywani automatycznie bądź sami wybieramy interesującą nas ekipę.

Współpraca z innymi daje kilka korzyści, w tym m.in. możliwość odradzania się w miejscu, gdzie obecnie znajdują się towarzysze, czy dodatkowe punkty rankingowe za współudział w zabiciu przeciwnika. Wsparciem dla tego elementu są voice chaty, jednak przed EA jeszcze spora droga w ich dopracowywaniu. Zdarza się, że słyszymy jedynie ciszę w eterze, mimo iż kręcą się koło nas dwie osoby, podczas gdy w pewnym momencie ktoś, kto walczy po drugiej stronie mapy, nagle jest słyszalny w słuchawkach. Całe szczęście przez całość zabawy towarzyszy nam przewodni utwór serii, nieco zmodyfikowany na potrzeby BF1943.

Latarnia: punkt-marzenie dla snajperów

Jak przystało na grę przeznaczoną dla Xbox Live, Battlefield 1943 zawiera zestaw różnorodnych elementów do odblokowania. Są to przede wszystkim achievementy (trofea w przypadku wersji dla PlayStation Network), obecne w liczbie dwunastu i warte w sumie 200 Gamer Points. Sama nazwa „osiągnięcia” nieco przeczy temu, co jest nam zlecane. Zamiast osiągać coś, spełniać ambitniejsze zadania, najzwyczajniej w świecie większość z nich odblokowuje się sama w przeciągu kolejnych godzin zabawy. Wystarczy wspomnieć, że jedenaście z nich otrzymałem w przeciągu pierwszych sześciu godzin gry. Pozostałe to np. zawieszenie pięciu flag czy dokonanie po jednym (!) zabójstwie za pomocą czołgu, samolotu i samochodu. Bardziej wymagające okazują się inne nagrody, obecne pod postacią znaczków i pocztówek. Niestety ich rola zaczyna się i kończy na byciu obecnym w menu statystyk.

Shoot or not to shoot?

Nowy Battlefield nie jest grą pozbawioną wad. Ale wszystko to, co wymaga jeszcze szlifów, nie zakłóca generalnego odbioru gry. Utraciwszy część moich nadziei po premierze Battlefield Heroes, w zaledwie chwilę od uruchomienia Battlefield 1943 odzyskałem wiarę w EA DICE. Być może po kilku godzinach zdobędziemy wszystkie achievementy. Może czas ten pozwoli nam na przebycie każdej map wzdłuż i wszerz. Ale wciąż każdy z nas będzie cierpiał na syndrom „jeszcze chwili” i poczuje się jak przed siedmiu laty, gdy na rynku pojawił się BF1942. Możemy najnowszą grę określić jako okrojoną, ale tylko z tych rzeczy, które niepotrzebnie spowalniały rozgrywkę. Jest bajecznie kolorowo, z należytą dawką dynamizmu i trzeba mieć tylko nadzieję, że Electronic Arts, zanim uraczy nas płatnymi dodatkami typu DLC, rozwinie jeszcze podstawową grę o kilka elementów. Tymczasem BF1943 to jedne z najlepiej ulokowanych 15 dolarów, jakie wydałem w swoim życiu. Bez wahania polecam tak miłośnikom serii, jak i nowym graczom, szukającym dobrej strzelanki. W naszej dziesięciostopniowej skali Battlefield 1943 otrzymuje ode mnie mocną ósemkę – oby przyszłość gry pozwoliła każdemu z nas na dorzucenie dodatkowego „oczka”.

Seria Battlefield niestety nie gości zbyt często na konsolach. Poza średnio udanym Modern Combat i znakomitym Bad Company, zaostrzającym apetyt na inne produkcje, posiadacze maszyn Sony i Microsoftu musieli obejść się co najwyżej smakiem. Pojawiło się jednak światełko w tunelu, a jest nim Battlefield 1943.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

3 KOMENTARZE

  1. Ja wczoraj zagralem w triala i cos cienko. Zdecydowanie krok w tyl w porownaniu do Bad Company. Mapy jeszcze ciasniejsze, frostbite jakby stanal w miejscu i destrukcja otoczenia praktycznie taka sama. Nie moge oprzec sie wrazeniu, ze 1943 to taki bardziej rozbudowany MOD do Bad Company. Nie powiem, fajnie sie strzelalo ale ja juz mam BC (gdzie tez sie fajnie strzela) wiec chyba podziekuje i poczekam na BC2. No chyba, ze OPF2 mna zawladnie we wrzesniu 😉

  2. Psioczylem a mnie jednak wessalo. Jeden element, ktory do mnie przemawia – szybciej sie ginie i lepiej strzela (fizyka czy co innego?). Niby malo ale biorac pod uwage typ gry to roznica zasadnicza. No i gupi kupilem. . . . 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here