Dla posiadaczy Xboxa 360 mamy prezent w postaci 5 zrzutów ekranowych z gry Haze, dynamicznej strzelanki akcji, która krajobrazami przypominać ma Far Cry’a. Czy aby na pewno?

W tokijskiej siedzibie Square Enix praca wre. Oczy całego świata elektronicznej rozrywki kierują się ku trzynastej odsłonie serii Final Fantasy i jej spin-offom, od czasu do czasu odwracając się również w stronę najnowszego reprezentanta pochodzącej od dawnego Enix sagi Star Ocean lub też zupełnie nowego Infinite Undiscovery, w którym wiele osób pokłada ogromne nadzieje. Mało kto jednak zwraca większą uwagę na tajemniczy The Last Remnant, który już w listopadzie trafi do napędów Xboksów 360 oraz PlayStation 3, a w bliżej nieokreślonej przyszłości skieruje się również ku PeCetom. Również samo Square nie jest specjalnie skłonne do mówienia o TLR – spróbowaliśmy więc sprawdzić to, co do tej pory o tej nadchodzącej wielkimi krokami produkcji wiadomo.

Główny bohater The Last Remnant nazywa się Rush Sykes i już po samej jego aparycji można z łatwością stwierdzić, że został wykreowany na potrzeby bycia protagonistą w produkcji typu jRPG. W zasadzie, to do tego, by całkowicie mieścić się w stereotypowych ramach wyglądu japońskiego herosa rodem z gier wideo, Sykesowi brakuje tylko spiczastej fryzury, do utrzymania potrzebującej tony żelu i przychylnego spojrzenia grawitacji. Poza włosami wszystko się zgadza – jest cera, nieskazitelna niczym u niemowlaka oraz nieco zniewieściała twarz, która też zbyt wielu wiosen chyba nie ujrzała. Do tego oczywiście ekstrawagancki strój i (a jakże!) miecz , który najpewniej wykuła osoba cierpiąca na chorobę Parkinsona. Rzecz jasna aż do rozpoczęcia akcji The Last Remnant, Rush wiódł sobie zupełnie spokojne życie na wyspie Eulam, niespecjalnie przejmując się polityczno-militarnymi zmaganiami, mającymi miejsce w, że tak powiem, „wielkim świecie”. To jednak musi się zmienić, bowiem nasz protagonista, w akcie braterskiego heroizmu wyrusza w długi i pełny niebezpieczeństw pościg za tajemniczymi porywaczami, którzy na jego oczach uprowadzili mu siostrę. Biedny Sykes – w przeciwieństwie do setek tysięcy graczy na całym świecie nawet nie spodziewa się, że ratując życie biednej Iriny wpadnie w sam środek konfliktu na gigantyczną skalę…

Spis treści

Uniwersum

Walka będzie mocną stroną gry?

Właśnie wspomniany przed chwilą konflikt jest czymś, co nadaje trochę kolorytu i tak już dość ciekawemu światu The Last Remnant. Uniwersum tym wiele wieków wcześniej władała tajemnicza cywilizacja, która w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła. Skłamałbym jednak pisząc, iż nie zostawiła po sobie żadnego śladu. Tysiąc lat przed momentem, w którym przyjdzie nam przejąć kontrolę nad poczynaniami Rusha Sykesa Mitra, czyli odpowiednik rasy ludzkiej, odnaleźli tytułowe artefakty, zwane Remnantami. Dzięki swojej wielkie mocy, przedmioty stały się obiektem kultu…ale również to właśnie one sprokurowały poważne zachwianie światowej równowagi i hierarchii. Każda rasa i wszyscy władcy postawili przed sobą jeden cel – zagarnąć potężne przedmioty tylko dla siebie, by móc w spokoju rządzić okolicznymi ludami.

Kiedy w kontekście RPG-ów wspomina się słowo „artefakt”, wielu osobom przed oczami staje obraz jakiegoś pierścienia noszonego na małym palcu u nogi, naszyjnika, złotego kolczyka, czy tam innego „magicznego miecza elokwencji, +1,5 do charyzmy”. Otóż tak się składa, iż Square Enix w The Last Remnant postanowiło rozwiązać tę kwestię w sposób mocno nietypowy. Tytułowe przedmioty nie są tylko rupieciami, mieszczącymi się w tylnej kieszeni spodni. Remnanty to prawdziwie ogromne obiekty, wokół których czczący je ludzie wybudowali całe miasta. Także na przykład w samym centrum metropolii zwanej Athlum stoi wbity w ziemię miecz, który rozmiarami mógłby spokojnie konkurować ze Statuą Wolności. Ozdobą Nagapur zaś jest monstrualny kościany smok, dominujący nad całym tym ludzkim osiedlem. Miasta zamieszkałe przez ludzi i humanoidalne gady to jednak oczywiście nie wszystko, co przyjdzie nam odwiedzić podczas odkrywania tajemnic tych starożytnych artefaktów. Akcja The Last Remnant rzuci nas bowiem również do gęstych lasów, rozległych równin, czy też malowniczych kanionów. A po całym tym świecie przemieszczać będziemy się, korzystając z dwuwymiarowej mapy, mogącej natychmiast przenieść nas do co ważniejszych lokacji.

Mięso armatnie

Być może będą nią także Wielcy Źli

System walki, zaprojektowany z niespotykanym dotąd w skromnych pod tym względem grach Kwadratowych rozmachem, kreowany jest na największą zaletę debiutującej już w listopadzie produkcji. Od razu pragnę zaznaczyć, iż w SE ktoś poszedł po rozum do głowy i postanowiono, oby już na dobre, zrezygnować z szalenie irytujących losowych potyczek. W Last Remnant wszyscy przeciwnicy będą widoczni już podczas eksploracji świata i sami zadecydujemy o tym, czy chcemy podjąć z nimi walkę, czy nie.

Choć czysto teoretycznie jedyną grywalną postacią w The Last Remnant ma być jej główny bohater, Rush Sykes, to w praktyce na polu bitwy pokierujemy poczynaniami znacznie większej ilości wojowników. Posiłki, które możemy wezwać będziemy musieli podzielić na tak zwane unie. Spośród nich każda składa się z pięciu osobnych jednostek i jej skład zależny jest tylko i wyłącznie od nas. Tutaj Square Enix ma nam dać spore pole do popisu, bowiem już od tego jak zestawimy swoje unie mogą zależeć losy potyczki. Oddziały złożone z pasujących do siebie najemników dostaną do swojej dyspozycji nowe, skuteczniejsze ataki.

Natomiast te drużyny, zmiksowane w dość pokraczną mieszankę z jednostek, które nijak nie mogą nawiązać ze sobą współpracy, będą miały bardzo wąskie pole manewru. To zaś w efekcie może doprowadzić do sromotnej klęski, a w najlepszy wypadku tylko poważnego załamania morale naszej skromnej armii.

Kto posiada artefakty, ten rządzi światem

Właśnie morale jest kolejnym istotnym dla prowadzenia zwycięskich bojów elementem. Symbolizowane jest przez pasek na górze ekranu – po jednej stronie są nasi sojusznicy, z drugiej zaś bezwzględna opozycja. Kiedy któreś z potykających się stronnictw zaczyna zdobywać przewagę, jego morale momentalnie zaczyna się wydłużać, tym samym „przygniatając” zapał do walki u wrogiej frakcji. Jeżeli szala zwycięstwa znacząco przechyla się na jedną stronę, nie znaczy to jednak, że może ona już cieszyć się ze swojego rychłego triumfu. Jednym czy drugim wsparcia zawsze udzielić mogą posiłki, w postaci potężnych kreatur na wzór summonów, które znamy choćby z serii Final Fantasy. Jednym z takowych jest wielki kamienny stwór, którego Rush będzie mógł przyzwać do walki już od samego początku gry. Poza tym, jeśli potyczka nabierze odpowiedniego rozmachu i udział weźmie w niej spora ilość oddziałów, może się zdarzyć, iż do bitwy dołączą się przygodne istoty, które akurat „przechodziły tuż za rogiem”.

Niech Wam jednak nie przyjdzie do głowy, że z racji na typowo RPG-ową naturę The Last Remnant, sterowanie dużą liczbą jednostek w jednej chwili może okazać się jakąś poważną przeszkodą. System walki jest turowy i wszystkie oddziały ruszają do niezwykle efektownego boju dopiero w momencie, gdy zadecydujemy, że już wszystkie polecenia zostały wydane. To jednak nie znaczy, że aż do kolejnej kolejki będziemy musieli biernie siedzieć i przyglądać się wydarzeniom rozgrywającym się na ekranie. Specjalnie dla tych, co za turowymi starciami nie przepadają, dodany zostanie również element zręcznościowy, pod postacią krótkich sekwencji Qucik Time Events, wpływających na zadawane przez nas obrażenia.

Nierealnie

The Last Remnant to pierwsza gra ze stajni Kwadratowych, którą napędza wyprodukowany przez Epic Games silnik Unreal Engine 3. Mimo to, na statycznych obrazkach, rzeczony tytuł bynajmniej nie robi jakiegoś szczególnie pozytywnego wrażenia. Co prawda otoczenie, szczególnie podczas walki, może się podobać, ale nie jest ono szczególnie rozbudowane i bogate w przykuwające oczy szczegóły. Modele postaci również nie są najwyższy losów i momentami sprawiają wrażenie nieco kanciastych. Do szczytowych osiągnięć w dziedzinie grafiki komputerowej raczej nie zaliczają się również tekstury podłoża. Na całe szczęście, kiedy gra jest w ruchu wszystko nabiera wiatru w żagle i pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Całkiem urocze z resztą. Ma to miejsce głównie dzięki kamerze, która podczas walki pracuje naprawdę wyśmienicie i pokazuje akcję z ciekawych ujęć. Trzeba przyznać, że Square Enix naprawdę mocno dopracowało ten element i, przynajmniej na dotychczasowych materiałach, starcia są niezwykle dynamiczne i efektowne. Zupełnie jak nie w jRPGu.

Zaryzykujesz? Zagrasz?

Na kilka słów zasługuje także udźwiękowienie. To również jeden z elementów, które mają czynić walki ciekawszymi i bardziej emocjonującymi. Chodzi mi tutaj o muzykę, której rytm będzie się dopasowywał do tego, co akurat dzieje się na ekranie, tym samym mogąc skutecznie zagrzewać nas do boju. Poza tym, całkiem prawdopodobne, iż podobnie jak w japońskiej wersji, tak również w tej przeznaczonej na rynki zachodnie pojawi się możliwość wybrania wersji językowej dialogów mówionych. Osobiście bardzo na to liczę, bowiem póki co voice aktorzy z Kraju Kwitnącej Wiśni przypadają mi do gustu zdecydowanie bardziej od tych pochodzących zza wielkiej wody.

Hit, czy kit?

The Last Remnant to gra, o której Square Enix stara się mówić jak najmniej, mimo tego, że jej premiera odbędzie się już w listopadzie. Pozostaje się zastanowić, czy Kwadratowi szykują to świeże jeszcze IP na swojego asa w rękawie, czy też po prostu spodziewają się kompletnej klapy. Za mało wiadomo, by można było ocenić to już w chwili obecnej, ale z całą pewnością jest na co czekać. Wątek głównego bohatera, przeplatający się ze sprawami wojny o tajemnicze artefakty kryje w sobie pewien potencjał, nie mówiąc już rozbudowanym systemie walki. Jeśli twórcy dadzą możliwość rozwinięcia temu drugiemu skrzydeł, to szykuje się kupa świetnej zabawy – w dodatku imponującej swoją niesamowitą dynamiką. Oby tylko, jak to często w produkcjach Kwadratowych bywa, poziom trudności nie okazał się nazbyt niski, bowiem to zapewne zabiłoby całą przyjemność mogącą płynąć z ciekawie zaplanowanego systemu walki.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

6 KOMENTARZE

  1. http://pl. youtube. com/watch?v=F0c9aClpE_E – Trailer :)TRL zapowiada się dobrze, ale nie znakomicie. Ładna grafika, ciekawie rozwiązana walka i dość interesująca fabuła – niestety, z jRPG’ami jest tak, że ciężko wychwycić czy „akurat ta gra” będzie dobra. Szkoda tylko, że jest to clean fantasy set – nie przepadam za jRPGami w których nie ma wielkich gunów i tętniących życiem nowoczesnych miast :]. Chociaż gra wygląda lepiej niż Infinite Undiscovery (w której odrzuca mnie dziwny wygląd postaci – ni dziecinny, ni poważny :/), tak czuje w kościach, że nie będzie miał większych szans w starciu z takim Star Ocean. jRPGi for teh win!

    • giera moze i by byla hitem ale na ps2 albo xbox1 jak na ps3 i xboxa360 to za malo. do ff13 bardzo daleko. . . . jak stad do marsa 🙂

      Grałeś w FF XIII?

      A czym ta gra różni się of Final Fantasy? Niby dlaczego nie jest kolejną częścią serii? Przecież każda część opowiada nową historię.

      Czym się różni? No pewnie historią, systemem walki, uniwersum, bohaterami i pewnie znalazłbym jeszcze kilka różnic.

      • Czym się różni? No pewnie historią, systemem walki, uniwersum, bohaterami i pewnie znalazłbym jeszcze kilka różnic.

        Przecież każda część FF wszystkimi tymi elementami różniła się od siebie. Jedynie FFX i FFX-2 miały więcej ze sobą wspólnego.

  2. A czym ta gra różni się of Final Fantasy? Niby dlaczego nie jest kolejną częścią serii? Przecież każda część opowiada nową historię.

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here