Jasne, zawsze miło jest się czymś pochwalić. Od zarania dziejów w grach komputerowych zliczane były punkty i notowane rekordy. Już w latach osiemdziesiątych ktoś, kto potrafił przejść pierwszy poziom Jet Set Willy w mniej, niż minutę, był kimś. Nie było internetu, nie było nawet zbyt wielu telefonów, ale na podwórku zawsze było się czym pochwalić. No i tak już zostało.

Najnowszym objawem manii chwalenia się (najczęściej przed samym sobą) są (w zależności od platformy) Achievementy albo Trofea. Każdy, kto tylko chce i ma dość samozaparcia, może dokonać niesamowitych rzeczy ze swoim padem i pokonać wszystkich wrogów na levelu, używając tylko miotełki do kurzu. Albo odświeżacza zapachowego. Nagroda? Cóż, to zwykle tylko zielona ikonka i migający napis, luźno sugerujący, że jesteśmy kozakami. Co więcej, „osiągaczem” może być każdy – widziałem już gry, które dawały achievement za „obejrzenie ekranu startowego”. Wow, takie osiągnięcie sprawia, że od razu czuję się elitą wśród graczy ;).

No i dobra – potem można sobie te achievementy przeglądać, chwalić się nimi w sieci i czerpać z nich zapewne i sporą satysfakcję. Ja jestem dość leniwym i wybrednym graczem, za swoją ciężką „pracę” wymagam więc przynajmniej ekstra przerywnika filmowego albo nowej broni, a nie jakiegoś tam tytułu „najbardziej hardkorowego wymiatacza”, ale wierzę, że niektórych może to kręcić. Gdybym zamiast tej ikonki dostawał np. medal za zasługi, pewnie też byłbym podjarany.

Pytanie tylko, ilu graczy tak naprawdę gra dla achievementów? Czy naprawdę zaliczanie wszystkich wyzwań, z których część jest zdecydowanie hipertrudna może przynosić aż taką satysfakcję? To chyba tak jak z szukaniem paczek w Grand Theft Auto IV – jasne, można zebrać je wszystkie, tylko po co? Żeby zobaczyć, że się to zrobiło? Dziwne. Mam podejrzenie, że większość graczy – tak jak ja – uważa achievementy za miłą, niezbyt wyszukaną i całkowicie niekonieczną błahostkę. Ot: strzeliłem dziesięć bramek piętką? Fajnie.

A tymczasem największym osiągnięciem było wykreowanie Trofeów/Achievmentów na „kolejną super-ekstra-sprawę-bez-której-po-prostu-nie-możesz-się-obejść”. Przeglądając media growe można by dojść do wniosku, że te zielone ikonki stały się prawdziwym hitem! Microsoft torchuje Sony za brak Trofeów i ich niedziałanie, Sony za wszelką cenę próbuje udowodnić, że Trofea są super, a sami producenci gier prześcigają się w informowaniu (jak rozumiem) niezwykle podekscytowanej gawiedzi o tym, jakież to WSPANIAŁE achievementy czekają na nich w grach, które jeszcze się nie ukazały. Mamy więc dzięki temu kolejny temat do wywiadów, kolejne informacje prasowe i dodatkowy „ruch w interesie”. Do pressów pt. „już za tydzień nasza gra” i „nasz Starfors będzie przyjazny użytkownikowi” dołączyły ostatnio „ujawniono listę achievementów do gry Super Shooter 17”. Nie wiemy jeszcze jakie będą rodzaje broni i jak trudno będzie zabić potworka, ale wiemy już, jakie zaszczyty czekać nas będą z tytułu zabicia go.

Jeszcze raz powtarzam – generalnie nie mam nic przeciwko Trophiesom i ich wszelakim odmianom. Ale wygląda na to, że ten, kto je wymyślił, tak naprawdę zdobył Świętego Graala marketingowego. Coś, czego wcześniej nie było, a o czym teraz można do znudzenia opowiadać i jeszcze dawać złudzenie, że informuje się społecznośc graczy o rzeczy niezwykle ważnej. Coś, co daje newsmanom tematy na newsy, a bloggerom tematy na blogi ;). Cóż, może ktoś aż tak jara się Achievementami, że z niepokojem czeka na ich listę. Ja nie czekam.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

13 KOMENTARZE

  1. Prywatnie uważam, że achievementy są popularne. Opierają się w końcu na potrzebie kolekcjonowania nie obcej większości ludzi. Niech tak każdy sobie szczerze odpowie co takiego w życiu kolekcjonował? Pierwsza myśl z reguły to w sumie nic, ale jak tak się głębiej zastanowić to:- numery pism takich jak Fenix, CD action, Magia i Miecz,- gry komputerowe- książki Stephena Kinga – a ostatnio wyzwania w CoD4 :)Achievementy są inną troszkę inna formą kolekcjonowania. I jestem w stanie się założyć, że jako takie są diabelnie popularne. Oczywiście jest też ich druga wspomniana marketingowa strona. Czy ktoś się interesuje newsami o osiągnięciach? Jestem pewien, że tak. Ci, którzy są najbardziej zapalonymi ich zbieraczami po prostu muszą wiedzieć, jakie przed nimi są wyzwania. Ilu takich ? wystarczy sobie sprawdzić na Livie, że wielu. Osiągnięcia mają zresztą jeszcze swoją ciemną stronę. Co zrobić z kiepską grą? Napakujmy do niej osiągnięć, które łatwo i szybko zdobyć. Łowcy punktów wezmą ją tylko dla tych punktów. Osiągnięcia w szczególności te trudne do zdobycia na prawdę mają w sobie tą magiczną moc dawania satysfakcji. Nie kupuję gry dla osiągnięć ale jak już mam grę gdzie one są to staram się zdobyć ich jak najwięcej. Ale skoro każdy musi się cieszyć grą to mamy i osiągnięcia za zobaczenie intra.

  2. „Pytanie tylko, ilu graczy tak naprawdę gra dla achievementów? „A powiem Ci, że naprawdę dużo. Acziwy służą do wydłużania czasu spędzonego przy danej grze. Nie jest to oczywiście obowiązkowe jednak sprawia, że gry tak szybko nie ląduja na półce. Moim zdaniem próbujesz czepiać się na siłę. Skoro nie kręcą Cię achivementy to widocznie nie jesteś hadcore’owcem a casualem. Co zrobić.

    • Skoro nie kręcą Cię achivementy to widocznie nie jesteś hadcore’owcem a casualem. Co zrobić.

      Od kiedy achievementy są dla hardcorowców? To, że grasz do upadłego w 1 grę o niczym odblokowując ustalone przez twórców medaliki nie świadczy. Mnie np. nie interesuje pokonanie jakiegoś-tam super bossa w mniej niż ileś-tam sekund. Mnie interesuje mistrzostwo snajperki w UT3, AK47 w CSie, potężna postać w Diablo 2 lub perfekcyjne dowodzenie armią w SC. Żadna z tych rzeczy nie jest achievementem w oczach twórców gier bo dla nich achievementy to wykonanie pewnej czynności, czasem trudnej czasem nie. I wybacz mi, ale zdecydowanie bardziej casualowe jest klepanie w gierę dla jakiegoś unlocka niż męczenie paladyna smitera w D2 do perfekcji :)Abstrahując od casualowości (czy hardcorowość) uważam achievementy za naprawdę sprytne posunięcie twórców gier. Małym kosztem zdecydowanie przedłużają życie swojej produkcji, dają ludziom coś, czym mogą się chwali i czym mogą mierzyć swoje postępy (bez względu czy ta miara jest coś warta czy nie) i póki nie schodzi to do poziomu dna pt. ja mam wiecej kontaktów na myspace/grono/whatever niż ty, to ja pomysł popieram. W końcu człowiek czasem musi mieć jakąś zachętę, żeby przejść grę po raz kolejny.

  3. Myślę tak sobie, że wszelkiego rodzaju odznaczenia pozycjonują graczy i w razie kiedy mam ochotę zagrać sobie partyjkę po sieci, to od razu widzę czy dostanę w dupkę, czy powalczę o zwycięstwo. . . Z drugiej strony sam lubię kolekcjonować różne odznaki 🙂 taki miły dodatek do szarej wirtualnej rzeczywistości

  4. Milo by bylo, gdyby osiagniecia mialy jakas sensowniejsza nagrode typu bonus filmik czy cus (o czym autor wspominal). Napieprzac do upadlego po to zeby zdobyc ikonke i kilka punktow? Nie dla mnie to to. Fakt wydluzaja zabawe z danym tytulem, ale wg mnie na sile. Nie lepiej w jakis sensowny sposob wydluzyc sama rozgrywke glowna zamiast zmuszac gracza do ciaglego nawalania jakiegos np etapu gry zeby osiagnac lepszy czas/wynik. Bardziej krecilo mnie szukanie wszystkich gapow, robienie wszystkich zadan kazdym skaterem itp w THPS, gdzie wiedzialem ze w nagrode bede mial filmik, dodatkowe deski, skaterow czy tez plansze. W 100% zgadzam sie z bladedancerem

  5. Niektóre gry są tak badziewne, że samo jej odpalenie powinno skutkować zdobyciem „calaka”. Nigdy zdobywanie aczivków mnie nie interesowało do czasu. . . Dead Space. Okazało się nagle, że przejdę tę grę 3x conajmniej. A te zielone ikonki powinny zwać się „wyzwaniem”. Ja tak to traktuję.

  6. Według mnie achiwmenty pozwalają na doprowadzenie niektórych umiejętności w danej grze do perfekcji. A przy okazji mamy się czym pochwalić przed kumplem że mnie się udało a tobie jeszcze nie 😛 Swoją drogą niektóre Achiwmenty np. L4D są naprawdę nie do zdobycia dla zwykłych graczy dzięki czemu możemy się poczuć bardziej dowartościowani gdy zobaczymy że jesteśmy tylko 2% ludzi którzy zdobyli to osiągnięcie.

  7. Ja bym zadał inne pytanie: Można grać w gry video, tylko po co?Osiągnięcia/Trofea to dla wielu coś więcej niż dodatkowy element. Zdobywanie tych ikonek może być tak samo zabawne jak przechodzenie głównego wątku fabularnego/kończenie kolejnej potyczki. W gry gramy dla zabawy, niestety większość gier jest „prosta”. Ciężko znaleźć (NAPRAWDĘ CIĘŻKO) grę z dobrą, wciągającą fabułą. Gdyby gry rzeczywiście miały jakieś ciekawsze tło, można by „dyskutować o grze dla głupich osiągnięć”. Dziś jednak osiągnięcia można postawić na równi obok celów misji „zbuduj armię, rozwal wroga”. Różnica polega na tym, że po wykonaniu misji nie mamy nic, a po zdobyci Achivka, Trofea, mamy czym się później pochwalić. Jeżeli jednak ktoś nie chce patrzeć na osiągnięcia i gry video od tej strony. Trochę krócej i inaczej –> Nie wiem dlaczego, ale zdobywanie tych wirtualnych ikonek strasznie wciąga 😀

  8. Achievementy to świetny pomysł i wprowadziłbym to w jakiś Xfire albo coś dla piecków. Nie mam parcia na ich wykonywanie, nawet ich nie przeglądam, jeśli już wykonuję, to absolutnie nieświadomie. Dla mnie bardzo miło jest zobaczyć na ekranie ni z tego, ni z owego paseczek, że odblokowałem Osiągnięcie.

  9. A czy te plusy które rozdajemy pod komentarzami to przypadkiem tez nie są jakiegoś rodzaju achievementy. Ciekawe ilu z nas pisząc komentarz zastanawia się ile plusów załapie ? No i potem można powiedzieć kumplowi „co ty tam wiesz o grach? Ja na Valhalli mam +142” ;)PS. Czytający ten komentarz mogą śmiało modyfikować tę wartość – ale tylko na PLUS 🙂

  10. Kiedys bylo hi-score jako taki przedluzacz gry, dzis punkty rzadko kiedy sie licza, a za to mamy wlasnie to. . . To ze do mnie bardziej przemawia to pierwsze chyba swiadczy o tym, ze sie zaczynam starzec 🙂

  11. Achievement z definicji jest możliwy do osiągnięcia (twórcy gry chyba nie zrobiliby achievementa, którego nie da się zdobyć, prawda?). Z tego właśnie powodu preferuję „osiągnięcia” niewymyślone przez twórców gry. Dlaczego? Bo próbując coś takiego zrobić tak naprawdę nie wiem, czy to w ogóle jest możliwe! (czy da się przejść Wolfenshteina 3D na najwyższym poziomie trudności używając tylko pistoletu?). I zupełnie nie przeszkadza mi, że nie dostanę za to kolorowej ikonki czy wirtualnego medalu. Dla mnie bardziej liczy się świadomość, że udało mi się zrobić coś, czego nikt wcześniej nie zrobił. Naturalnie takim osiągnięciem można się potem chwalić, choć reakcje bywają różne:reakcja oczekiwana:A: Przeszedłem Wolfenshteina 3D na najwyższym poziomie trudności z samym tylko pistoletem!B: Ale czad! Jesteś wielki, od dziś mówię ci mistrzu. . . itd. itp. reakcja coraz częstsza:A: Przeszedłem Wolfenshteina 3D na najwyższym poziomie trudności z samym tylko pistoletem!B: Nie masz nic lepszego do roboty?

Skomentuj Szymon Frąszczak Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here