O Battlefield Heroes, bo o niej mowa, pisałem już pod koniec kwietnia bieżącego roku. Przykre, ale konieczne do zaznaczenia już na wstępie, jest to, że gra – choć ewoluowała przez ostatnie miesiące – znacząco nie zmieniła się od chwili, gdy przedstawiłem jej beta test. Nie ja jeden nie kryłem zdziwienia, gdy w ostatnim czasie, dość niespodziewanie, Electronic Arts i studio DICE poinformowały o zakończeniu okresu próbnego i udostępnieniu „pełnej wersji gry”. Z dziennikarskiego obowiązku, mając do dyspozycji końcowy produkt, zdecydowaliśmy się przygotować recenzję tego tytułu.

Na pole bitwy

Smooth Criminal

BH należy do grona coraz popularniejszych w ostatnim czasie gier free-to-play utrzymujących się z mikrotransakcji. W wielkim skrócie, jest to darmowa produkcja, która zarabia na siebie dzięki użytkownikom, którzy – nie wiedząc co zrobić z pieniędzmi – kupują dla swoich postaci koszulki, rękawiczki i inne elementy garderoby, z których skorzystają przez np. miesiąc (po czym zakup jest powtarzany). Tytuł studia DICE utrzymuje się też z reklam, obecnych głównie przed rozpoczęciem zabawy i w czasie przeglądania statystyk. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że całą przygodę z grą możemy porównać do randki, na której zwieńczeniu pod sukienką partnerki znajdujemy męski członek…

W zespole raźniej

Swoją zabawę rozpoczynamy na stronie battlefieldheroes.com, gdzie zakładamy konto i tworzymy postać. W Battlefield Heroes istnieją dwie walczące ze sobą frakcje: Royal Army (odpowiednik sił angielskich lub amerykańskich) oraz National Army (rysunkowa wersja żołnierzy III Rzeszy). Wybór którejś ze stron nie wpływa w większym stopniu na zabawę – oczywiście, jeśli nie liczyć dostępnych dla nich typów ubrań czy przypisanych stronom punktów startowych. Następnie przychodzi czas na wybór klasy…

Gra oferuje trzy z nich, identyczne dla obu ze zmagających się ze sobą sił. Mamy więc żołnierza, najbardziej typową jednostkę, która może korzystać z pistoletów maszynowych i strzelb. Co ciekawe, to oni pełnią także rolę klasy leczącej – mogą uzdrawiać nie tylko siebie, ale i pozostałych członków drużyny. Żołnierze otrzymują też do dyspozycji granaty i ładunki wybuchowe. Druga z opcji to komandosi – wyposażeni w pistolety snajperskie i noże. Im przypada rola skrytobójców, dzięki możliwości korzystania z kamuflażu i trucizn. Trzecia z klas to strzelec – jednostka najmasywniejsza, zdolna do przyjęcia „na klatę” największej ilości kul, a przy tym nie odstępująca na krok od broni ciężkiego kalibru. Na koniec tworzenia naszej postaci pozostaje wybranie jej wyglądu, jednak przy niewielkiej ilości elementów zajmuje to dosłownie chwilę.

Kup se pan beret

Bywają zwycięstwa…

Zanim jednak przejdziemy do opisu właściwej rozgrywki (bardzo prostej, wręcz ubogiej), należy wspomnieć o tak naprawdę głównym elemencie Battlefield Heroes. Mowa oczywiście o sklepie, dzięki któremu gra jest utrzymywana. Znajdziemy w nim trzy typy punktów, z których dwa pierwsze zdobędziemy w czasie zabawy. Hero Points, otrzymywane przy każdym awansie na koeljny poziom doświadczenia, rozdysponujemy na umiejętności naszego bohatera (moc każdej można podnieść o pięć „oczek”). Valor Points to punkty zyskiwane wraz z doświadczeniem, tj. zarówno za zabijanie, jak i zwykłe ranienie wrogów. Można za nie kupić jedynie wybrane, zazwyczaj najbrzydsze produkty, które w naszym ekwipunku pozostaną tydzień lub miesiąc (zależnie od tego, ile zapłacimy).

Ostatni typ punktów to BattleFunds, za które stracimy całkiem realną gotówkę. W przeciwieństwie do VP, produkty za nie kupowane wygasają po miesiącu lub wręczane są dożywotnio, o ile wydamy na nie… czterokrotnie więcej. BF zapewnią nam także dostęp do dwóch widgetów – elementów podwyższających ilość zdobywanych punktów doświadczenia lub podwajających sumę zdobywanych Valor Points. Cena jest jednak iście zaporowa – wykupienie pierwszego z nich na miesiąc to wydatek rzędu około 10 Euro…

[Głosów:0    Średnia:0/5]

13 KOMENTARZE

  1. A mi się podoba. Nawet bardzo. Grałem do tej pory we wszystkie sieciowe Battlefieldy (te prawdziwe, czyli w wersji na PC) i muszę powiedzieć, że porównywanie BH do któregokolwiek ze starszych braci to poważny błąd. To zupełnie co innego. Wspólną cechą może być jedynie zdobywania flag. To wszystko. Nie można więc pod żadnym pozorem doszukiwać się w BH elementów prowadzących do hardkorowej, grupowej rozgrywki taktycznej. Oczywiście takowa możliwość jak najbardziej istnieje, ale tutaj raczej się nie sprawdza, z powodu braku wewnętrznej komunikacji głosowej. Z drugiej jednak strony, kilka razy zdarzyło mi się zagrać z jedną osobą (JEDNĄ), z którą to byłem w wstanie odbić każdą flagę na mapie i to ile tylko razy nam się zachciało. Samemu zresztą to też niezbyt wielki wyczyn. Większość graczy biega bez ładu i składu gdzie popadnie, ale akurat dla mnie jako snajpera to wręcz ziemia Obiecana 😉 Największej frajdy przysparza więc robienie raz za razem w konia chaotycznie biegających żołnierzy frakcji przeciwnej. Już wyobrażam sobie minę gościa, który po raz powiedzmy szósty z rzędu obrywa headshota od tej samej osoby ;)Powiem wprost. Nie zgadzam się absolutnie z ogólnym wydźwiękiem recenzji. Rozgrywka jest w prawdzie ultraprosta, ale właśnie w tej prostocie tkwi siła BH. Jest sporo rzeczy, trafnie wspomnianych przez fett’a, które można by poprawić, ale poprawianie ich nie ma najmniejszego sensu, bo i tak 90% graczy poprawek tych nawet nie zauważy, ponieważ nic a nic nie zmienią one w rozgrywce. BH to prosta, niezobowiązująca strzelanka sieciowa, typowy odstresowywacz o niebo lepszy od Team Fortress 2 i niech taki pozostanie. ps. . . i pamiętajcie wszyscy, gra chodzi praktycznie na każdym sprzęcie, ale jest jeden konieczny, niezbędny wymóg hardwarowy – szeroki uśmiech podczas rozgrywki. Wtedy właśnie gra nabiera właściwych barw. ;)National Army is really the best! 😉

    • o niebo lepszy od Team Fortress 2

      Śmiem się nie zgodzić. W Tf2 gram już długoooo, w BH grałem jakiś tydzień i już do niego nie wróciłem. Pewnie kwestia gustu, po za tym ze wszystkich gier które widziałem u tych 2 wydawców (EA i Valve) to jednak mam wrażenie że Valve bardziej „dba o swoich” graczy.

  2. Zgadzam się w 100% z przedmówcą, mam wrażenie ze autor recenzji kompletnie nie zrozumiał co to jest za gra i dla kogo.

    • Zgadzam się w 100% z przedmówcą, mam wrażenie ze autor recenzji kompletnie nie zrozumiał co to jest za gra i dla kogo.

      Zrozumiałem doskonale. . . W BH grałem kilka miesięcy, od momentu uczestniczenia w zamkniętej becie. Fakt, że gra jest przeznaczona dla casuali i raczej szybkiej rozgrywki nie zwalnia twórców z zachowania pewnych standardów. Brutalna prawda, ale ostatnie 2,5 miesiąca zostało przez EA DICE zmarnowane, a produkt wciąż powinien być w fazie open beta. To troszeczkę inna perspektywa, gdy śledzi się każdą najdrobniejszą zmianę, widzi co zrobili autorzy (a raczej czego nie zrobili), a po czasie „szeroki uśmiech podczas rozgrywki”, jak to określił digital_cormac, zniknął z mojej twarzy. Jeśli przeczytacie beta test, zauważycie, że byłem pełen nadziei, chciałem by BH się rozwinęło. Każdy ma jednak prawo do swojego zdania. To, że ja się zawiodłem, nie znaczy, że każdy musi 🙂

  3. Jeśli o mnie chodzi – gra jest świetna. Każdy ma równe szanse, nie ma tylu „hardkorów” którzy życie poświęcają dla gry jak np. w quake live. Jak juz wspominałem, każdy ma tu szanse i o to chodzi wg. mnie. No i te świetne dźwięki i bajeczna grafika 😛 Dalej się śmieję widząc jak są zrobieni nacjonaliści; )

  4. Ja gram w Heroes od kilku dni i jest naprawdę nieźle. Włączam od czasu do czasu żeby się zrelaksować i nieźle się bawię. Nie jest to Bad Company, ale ja oczekiwałem po prostu prostej (prostackiej wręcz) sieciowej strzelanki, do której można wskoczyć na dwie rundki, walnąć parę fragów i po chwili wrócić do wcześniejszego zajęcia. Heroes dokładnie takie jest i przy tym zjada badziewnego Quake Live na śniadanie. Oczywiście ma swoje wady – przede wszystkim, brak voice chatu, przez który komunikacja w zespole stoi na tragicznym poziomie. Ale to też trochę wina graczy, którzy jak powiedział Digital, często biegają jak porąbani bez ładu i składu, w 8 do jednej flagi. Często zdarzają się lagi no i fakt, że trzeba płacić, żeby bezproblemowo zagrać z kimś z friendlisty to niefajne zagranie ze strony EA. Mimo tego, to jest jednak kawał dobrego czasoumilacza, ze świetnym desginem. Humor i cała ta komiksowość to ogromne plusy BH i za to też bardzo tę grę polubiłem ;)Digital – jesteś w naziolach? Pfff! Royals górą!Stay sober!

    • Ale za TF2 zaplaciles 😉 Steam, sama gra i te sprawy 😛 A w BF nie trzeba 😉

      No nie trzeba, ale mikropłatności odbiorą całą przyjemność grania ( bo wpadnie taki napakowany typ co zapłacił za co tylko się da i będzie wymiatał) IMO lepiej jak wszyscy płacą ale maja równe szanse i liczy się tylko „skill” niż dajesz wybór i płaca tylko ci którzy „skila” nie mają ale maja gruby portfel.

  5. Popieram w 100% autora recenzji. Panowie autorzy tak się skupili na elementach, które mają generować dochód, że totalnie pominęli grę :)Nie pograłem w to dłużej niż 15 minut, bo od razu zobaczyłem po tych kilu minutach, że ta gra nie ma nic do zaoferowania – zero emocji, zero wrażeń, zero wszystkiego. . . Nuda totalna, naprawdę podziwiam ludzi którzy trwonią swój cenny czas na tym świecie na taki bubel. Ja rozumiem, że za darmo i w ogóle. . . ale nawet „za darmo” powinno trzymać jakiś poziom – BH nie ma żadnego poziomu. Ci co bronią tego tytułu chyba sami siebie przed sobą usprawiedliwiają, za czas zmarnowany na granie w takie coś. . .

  6. @digital_cormac Napisałeś, że nie ma nic lepszego jak zabicie kogoś 6 razy z rzędu. Tylko sam właśnie potwierdziłeś to jaka ta gra jest beznadziejna. Snajper w tej grze jest tak przesadzoną postacią, że szok. Stoisz sobie z daleka i naparzasz ze snajpy jakby to był pistolet półautomatyczny. O kompletnym znikaniu nie wspomnę. Zgadzam się z autorem recenzji w 100%. Tak beznadziejnej gry sieciowej nie było już dawno.

Skomentuj Kuba Wojtkowiak Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here