Coraz dłuższe noce zachęciły nas do odszukania tytułów, które nadają się na wieczorne spotkania z pecetem. Czy taką pozycją jest, wydana przez Cenegę Antologia Deus Ex? Więcej na ten temat w naszej recenzji.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

8 KOMENTARZE

  1. Muszę (jako zagorzały fan DX (a nie DE :P) i posiadacz rzeczonego zestawu) wtrącić swoje kilka groszy. Po pierwsze nie ma tu nic o tłumaczeniu gry. A szkoda. Co prawda nie miałem jeszcze okazji zagrać w Invisible War z Antologii (nie mam na razie Windows a pod Wine/Cedegą nie chodzi) ale muszę powiedzieć, że tłumaczenie Deus Ex popełnione przez Cedegę chwilami (najczęściej w tych najbardziej newralgicznych punktach, niestety) po prostu ssie. No, dobra, trochę przesadziłem – nie jest tak tragiczne jak np. polskie tłumaczenia trylogii Matrix, ale nadal uważam, że ludzi za nie odpowiedzialnych powinno się oskalpować. Szczególnie biorąc pod uwagę mnogość dialogów o charakterze filozoficznym w grze. Całe szczęście, że jest to tylko tłumaczenie w napisach – gdyby popełnili pełne to byłaby tragedia. Muszę kiedyś ściągnąć tłumaczenie autorstwa społeczności DX i je przetestować – wierzę, że jest lepsze. Poza tym przyczepię się do stwierdzenia, że świat DX jest post apokaliptyczny. Otóż post apokaliptyczne realia to ma Fallout. Deus Ex jest osadzony w realiach cyberpunkowych. Nie do końca też mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że IW został „przyjęty pozytywnie”. Z tego co ja widziałem to wręcz przeciwnie. Mimo sporej (choć nie tak dużej jak w jedynce) grywalności faktem jest, że gra jest niezwykle spłycona w stosunku do DX. I to tak pod względem gameplay’u jak i fabuły. Sprowadzony do „nie wiadomo czego” interface, który wydaje się być upośledzonym kuzynem tego z pierwszej części + brak systemu umiejętności + idiotyczny pomysł z uniwersalną amunicją. Do tego swego czasu była to jedna z bardziej zbugowionych gier dostępnych na rynku. Ma klimat (choć nie ten sam co jedynka – przynajmniej do czasu kiedy dotrze się na antarktydę – ale to nie koniecznie wada), ma też grywalność i fabułę, ale tego wszystkiego jest znacznie mniej niż w jedynce, przez co zaraz po premierze gra była dla wielu Rozczarowaniem przez duże R.

    Przede wszystkim należy wspomnieć o nieliniowej fabule

    Pseudo nieliniowej fabule 😉 Generalnie wszystkie działania gracza zarówno w DX jak i w DX:IW mają wyłącznie skutek natychmiastowy, brak im zaś implikacji długoterminowych (przychodzą mi na myśl tylko 3 przypadki mające wpływ na znacznie dalszą część gry, ale wszystkie mają bardzo niewielkie znaczenie w ostatecznym rozrachunku), przez co wyboru zakończenia dokonujemy tak na prawdę dopiero na samym końcu gry. Ważniejszym natomiast elementem imo jest improwizacyjny gameplay, który pozwala przechodzić poszczególne lokacje na dziesiątki różnych sposobów i po prostu improwizować, zamiast zastanawiać się „jak designerzy chcą żebym przeszedł tą mapę?”. Podsumowując – zestaw uważam za na prawdę fajny (choć nie do końca kumam po co pojawia się w nim Snowblind, nawet mimo DX’owych korzeni tej gry) i również go polecam, ale tylko tym, którzy znają dobrze język angielski. Niestety polskie tłumaczenie, mimo wszystkich dobrych intencji imo zabija niektóre dialogi, dlatego jeśli ktoś chce faktycznie zrozumieć grę (a warto się zagłębić w „drugie dno”) to powinien słuchać oryginalnych dialogów, a nie polegać na polskich napisach. Co do recenzji to muszę powiedzieć, że klikając oczekiwałem czegoś znacznie dłuższego. Gdybym nie znał i nie kochał DX to raczej bym się z tekstu nie dowiedział ani jaki klimat ma gra, ani dlaczego po 7 latach od premiery (1 części) nadal wciąga jak silnik od 747.

  2. Poza tym przyczepię się do stwierdzenia, że świat DX jest post apokaliptyczny. Otóż post apokaliptyczne realia to ma Fallout. Deus Ex jest osadzony w realiach cyberpunkowych.

    Już na samym początku gry można w którejś z książek czy gazet przeczytać, że Indie i Pakistan wymieniły się atomowymi ciosami (czy tylko oni?). Gdy dołożymy do tego zamachy, przemoc, NWO to zaczynam to widzieć jako apokalipsę. Zbytnio przyzwyczailiśmy się do Falloutów. Myślę, że nie powinniśmy się tak bardzo czepiać tego słowa w tekście. Sam zestaw – jeśli jeszcze ktoś nie zna Deus Ex a lubi dobre pozycje to niech pędzi do sklepu i wyda te „grosze”

  3. @Katmay – może i masz rację, ale dla mnie to zdecydowanie bardziej cyberpunk. Terroryzm, przemoc, NWO, strach, czy chociażby narkotyki to też jego elementy. Moim zdaniem Deus Ex jest tym dla gier czym Neuromancer dla książek – definicją cyberpunku. Choć może faktycznie zależy to od przyjętego spojrzenia/definicji jednego i drugiego. Faktem jest natomiast, że 2 części dość blisko do wizji apokaliptycznej, w związku z Great Collapse. Nie chciałem się zbytnio czepiać, a wyłącznie zwrócić uwagę 🙂 (choć napisałem, że się przyczepiam ;D)

    • Moim zdaniem Deus Ex jest tym dla gier czym Neuromancer dla książek – definicją cyberpunku

      dokładnie tak. Postapokalipsa to Mad Max, Ostatni Brzeg, Nazajutrz i kilka innych filmów, o książkach już nie wspominając nawet. Deus Ex zupełnie tu nie pasuje, nawet z tymi atomówkami 🙂

  4. Jeszcze mój mały gwoździk do trumny. 🙂 W uniwersum Neuromancera w ataku nuklearnym zniszczeniu uległo pół Europy (na pewno Niemcy), coś mi jeszcze kołacze, że Bliski Wschód miał postać szkliwa, ale nie pamiętam, czy to było w Neuromancerze, czy w Cyberpunk 2020 (papierowe RPG). Co więcej, konflikty międzynarodowe często w cyberpunku są powodem zmniejszenia roli rządów i przejęcia władzy przez korporacje (warunek konieczny w cyberpunku :). Z kolei w settingu postapokaliptycznym potrzebna jest apokalipsa, czyli niemal całkowite zniszczenie nie tylko administracji, ale i cywilizacji technicznej, a najlepiej całego środowiska (zostaje sama pustynia/ocean). Co do samej recenzji – nie dowiedziałem się z niej, czym się różnią (i czy) DX:IW i Project Snowblind od DX (jeśli chodzi o rozgrywkę). Akurat fabuła w DX jest wybitnie liniowa (z tego co grałem do tej pory), zaś cała siła gry objawia się w możliwości rozwiązywania problemów na wiele różnych sposobów, ale w obrębie jednej misji.

    Wszystkie te elementy stają się niebywałym rarytasem.

    Tak, nad tym zdaniem popadłem w dłuższą zadumę. 🙂 Pomijam już fakt, że rarytas z natury rzeczy („rzecz rzadka i niezwykle cenna”) jest niebywały, mi to słowo zawsze kojarzyło się z jedzeniem, nie z elementami. Nie dowiedziałem się też, skąd taka, a nie inna ocena. Zaczy – mam świadomość wspaniałości DX, ale jak do tego ma się DX:IW i PS? Sam DX wyszedł jakiś czas temu z CDA, recenzja koncentruje się na DX właśnie, po łebkach traktując pozostałe dwa tytuły, więc w sumie nie wiadomo, czy dla tamtych pozostałych dwóch jest sens kupować trójpak.

  5. Tak patrzę na te komentarze i sie zastanawiam kto w ogole korzysta z tej calej Valhalli. . . Kogo my tu mamy: kilku gosci o wiedzy wiekszej od autora artykulu i pieknym jezyku ze az milo poczytac – oraz mojego ulubionego recenzenta gier komputerowych, b. WP, obecnie Onet. Boze, kocham Valhalle :)I do Autora: – obie czesci dylogii sa liniowe niczym HL2,- akronim serii to DX a nie DE,- DX2 powszechnie uwazane jest za gre nieudana, o czym przynajmniej wypada lojalnie wobec Czytelnika wspomniec,- nie wszystko co rozgrywa sie dalej niz dzisiaj to postapokalipsa (no chyba ze Potwory i Spolka wygraja te wybory), proponuje sobie sprawdzic haslo „cyberpunk”.

  6. Nie wchodzac w najmniejszym stopniu w dyskusje polityczna, i odrywajac to od kontekstu przekonan etc etc.

    nie wszystko co rozgrywa sie dalej niz dzisiaj to postapokalipsa (no chyba ze Potwory i Spolka wygraja te wybory)

    LOLWell done, sir. To jest po prostu zabawne spostrzezenie. Ogolnie uwazam ze na V dobrze by bylo filtrowac rzeczywistosc poltyczna (potencjal szkodzacy i dzielacy spolecznosc jest wiekszy niz w postach o PS3 . . . ) to jednak czasem zabawny tekst = gold. I nie wazne czy pro pis czy pro po czy pro ktostam – funny shit, is funny shit 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here