Kojarzysz Jocelyn Wildenstein? To osoba, która zdecydowała się przejść szereg operacji plastycznych, by upodobnić swoją twarz do pyska dzikiego kota. Niektórzy nazywają ją Kobietą Tygrysem. Inni Narzeczoną Wildensteina. Co wspólnego ma ta nieco zwariowana postać z trzecią częścią Forza Motorsport?

Za ten tytuł oberwie się o dziwo Janowi Stojke. To on na Valhalli zapoczątkował spotkania z, zapożyczając z angielskiego „crapem”. Nie przeszkadzało mi to w przypadku RTL Winter Kaszanki. Gier sportowych na pececie nie lubię. Nie przeszkadzało mi to również w przypadku recenzowanego wczoraj Blacksite: Area 51. W końcu mogę sobie kupić inny shooter, których jest bardzo dużo. Kiedy jednak okazało się, że jakość ostatniej odsłony Ghost Recon przypomina stan polskich dróg i autostrad, miałem ochotę napisać kilka brzydkich słów.

Co z wami Ubisoft?

Francuski wydawca ma to szczęście, że większości miłośników elektronicznej rozrywki kojarzy się z dobrymi, grywalnymi produkcjami. I ja postrzegałem go w ten sposób. Cios, który zadał mi GRAW 2 jest więc dwa razy mocniejszy, niż uderzenie gry o podobnej jakości od innego wydawcy. Tytuł ten przypomniał mi rozmowy na temat pełnego bugów Silent Hunter IV.

W GRAW 2 znów wcielamy się w kapitana Mitchela, który dowodzi jednostką elitarnych amerykańskich wojaków – Duchów. Ci jak dobrze pamiętamy z pierwszej odsłony gry zaprezentowali się z dobrej strony podczas konfliktu zbrojnego w Meksyku. Uratowali prezydenta USA, odstrzelili kilkuset złych panów z karabinami, a przy okazji uświadomili graczom, że taktyczne shootery na pecetach wciąż są wydawane.

Cross-com daje radę

Akcja Advanced Warfighter 2 zaczyna się w kilka chwil (jeden dzień) po wydarzeniach, których byliśmy świadkami ostatnim razem. U południowego sąsiada USA znów dzieje się coś złego. I nie mam tu na myśli podwyżki ceny burritos. Co to, to nie! Na ulice meksykańskich miast wychodzą „terroryści”, którzy sprzeciwiają się podpisaniu porozumienia między kilkoma państwami Ameryki Północnej i Południowej. Na dodatek panowie ci mają broń, której chcą użyć. Całej fabuły recenzowanej produkcji nie chce zdradzać, bo może znajdzie się naiwniak taki jak ja, który będzie chciał odkryć ją na własną rękę. Dodam więc tylko, że po drodze pojawią się jeszcze najemnicy z Panamy, broń atomowa, dużo akcji i kilka innych elementów przypominających nam, że jest to tytuł sygnowany nazwiskiem mistrza political-fiction – Toma Clancy. Generalnie historia opowiedziana w grze, i to jak się rozwija nie jest zła, choć przerabialiśmy ją (albo podobną) już setki razy.

W niebo patrz!

Zawodzi niestety cała reszta i nie mogę przejść obojętnie obok tego faktu. Wydana w naszym kraju gra w wersji 1.4 jest istnym festiwalem bugów. Liczba niedoróbek jest tu większa niż ilość złotych łańcuszków na szyi przeciętnego fana strojów sportowych. Dobrze, że nie wszystkie to tzw. „showstopery”.

Zacznijmy od sztucznej głupoty (inteligencją nie da się tego nazwać) naszych przeciwników. Ci w zasadzie niczego nie widzą i niczego nie słyszą. Zdarza im się czasem do nas strzelać. Najczęściej jednak wpatrują się w jakiś punkt na horyzoncie i zapewne przeklinają swój niefart – to, że zamknięto ich w tak marnym produkcie. Z reguły możemy do nich podjeść i powybijać ich zanim pomyślą o skorzystaniu ze swych pukawek. Ba! Możemy nawet wypaść na nich zza rogu zupełnie nieprzygotowani do walki a i tak zapewne wyrżniemy w pień cały oddział kretynów zanim doczekamy się jakiejkolwiek reakcji. Krótko mówiąc – jest bardzo słabo.

Misja na tamie również

Jedynie odrobinę lepiej jest z naszymi podwładnymi. Ci czasem słuchają naszych rozkazów, ale najczęściej po ich wydaniu „tańczą” (ciężko mi znaleźć lepsze słowo) elegancko drepcząc w przód i w tył, czekając aż sami ich ubijemy, bo wróg tego raczej nie zrobi. Jeśli uda im się nawet gdzieś pójść to istnieje duża szansa, że utkną na amen, przegięci w pół, wpatrzeni w niebo. W takiej sytuacji nie da się już z nimi nic zrobić i trzeba samemu odwalić całą robotę. Szczytem absurdu jest misja, w której uratowany przez nas zakładnik nie chce wsiąść do śmigłowca. Można biegać po całej planszy, ubić wszystkich przeciwników a misji nie ukończymy bo SI brzydko się zatnie. Ja jakimś cudem nie straciłem tutaj cierpliwości i po kilku godzinach klikania w opcję „load game” jakoś zmusiłem gościa do załadowania czterech liter do środka stalowej bestii. Dziewięćdziesiąt procent graczy nie będzie jednak na tyle cierpliwa i rzuci grę w kąt. Gdzie się podziali mądrzy, szybcy, śmiertelnie groźni przeciwnicy, których znamy z poprzednich części Ghost Recon albo Rainbow Six? Najwyraźniej wzięli urlop tak jak programiści odpowiedzialni za SI. W tej materii gra obraża naszą inteligencję w większym stopniu niż wiadomości FOX News.

Witamy w Juarez

Szkoda, że tak się stało bo i my i nasi adwersarze mamy gdzie pokazać swoje umiejętności. Mapy w grze zaprojektowane są bardzo dobrze. Większość z nich umożliwia zachodzenie wrogów z kilku stron, a ich prawdziwą „moc” poznają ci, którzy skuszą się na współpracę w sieci. Nowością jest wyrzucenie misji poza miasto. Nareszcie strzelać możemy nie tylko w terenie zabudowanym (choć przez większość czasu będziemy walczyć w Juarez) ale i w tak ciekawych miejscach jak olbrzymia tama czy kamieniołom. Ten element gry można pochwalić podobnie jak odrobinę ulepszony cross-com i odprawy przed kolejnymi zadaniami. Mapa satelitarna, którą znamy z pierwszej części Advanced Warfighter znów doskonale sprawdza się na polu bitwy. Korzystanie z niej do wydawania rozkazów czy śledzenia posunięć wrogich wojaków to jeden z przyjemniejszych „znaków firmowych” tego tytułu i jego poprzednika. Żeby jeszcze inteligencja naszych pomagierów nie kulała, to by było świetnie.

Sprzętu, który możemy zabierać na misje jest sporo. Mamy karabiny maszynowe i snajperskie, rakietnice, pistolety i granaty. Prawie każdą broń można modyfikować – dokładać do niej celowniki, granatniki czy uchwyty. Szkoda tylko, że w zasadzie całą kampanię dla pojedynczego gracza można ukończyć, korzystając tylko i wyłącznie z jednej armaty. Nie cieszy również rozłożenie poziomu ciężkości tak, że czasami bez doboru odpowiedniego uzbrojenia ciężko będzie nam wykonać wyznaczone przez dowództwo zadania. Sugeruje więc za każdym razem zabierać przynajmniej jedną rakietnicę. Kto tego nie zrobi może nie przetrwać niespodzianki, którą przygotowano dla nas na tamie czy w kolejnej misji.

Highlander Ghosts

Skoro już piszę o przetrwaniu to warto wspomnieć o poziomie trudności recenzowanego tytułu. Ten niestety strasznie się obniżył. Poza nielicznym, gwałtownymi skokami kiedy to trzeba wczytywać stan gry po pięćset razy, całą kampanię przejdziemy z marszu. Oczywiście o ile nie zniechęcą nas do tego wspomniane już bugi. Misji do ukończenia nie ma nawet piętnastu a przez większość z nich w tempie ekspresowym „przestrzelimy się”, prowadząc jedynie Mitchela. Nie tego spodziewałem się po taktycznej strzelance sygnowanej nazwiskiem Clancy. Rozumiem, że należy poszerzać krąg potencjalnych odbiorców gier, ale w tym przypadku odrobinę przesadzono z ułatwieniami, a nie wspominam nawet (a jednak) o SI z IQ równym pięć.

SI już niespecjalnie

Kolejnym ułatwieniem jest możliwość wykonywania quicksave’ów praktycznie w dowolnej chwili. To chyba opcja dla niedzielnych graczy. Im powinna się też spodobać „nieśmiertelność” naszego oddziału. Dzielni amerykańscy wojacy nawet po trafieniu rakietnicą muszą jedynie „pauzować” w trakcie kolejnej misji. Oddział Duchów składa się jednak z pięciu czy sześciu żołnierzy. Nie zdarza się więc byśmy byli zmuszani do przechodzenia misji w pojedynkę. Szkoda. Podsumowując – o taktyce, rozsądnym przesuwaniu oddziału, planowaniu jego trasy przemarszu powinniśmy zapomnieć. Chyba, że bardzo chcemy na siłę łudzić się, że to jest gra taktyczna.

Widoki na przyszłość

Grafika i muzyka w GRAW 2 zasadniczo nie zmieniły się od ostatniego spotkania z serią. Stoją na przyzwoitym poziomie i pozwalają cieszyć się grą nawet posiadaczom przeciętnych pecetów. Odrobinę kłuje w oczy utrzymywanie palety kolorów gdzieś pomiędzy beżem a kolorem piaskowym. Innych barw w zasadzie nie uświadczymy. W przypadku grafiki bardzo drażniące jest niestety przenikanie się tekstur. Często zdarza się, że nasza broń przebija ściany. Widzimy również jak ręce, głowy i nogi „ukrytych” przeciwników przechodzą przez wirtualny beton. Oczywiście należy korzystać z okazji i ich zabijać. Jeśli jednak tego nie zrobimy to nic złego się nie stanie. Oni i tak rzadko kiedy zwracają na nas uwagę.

Dźwięki wystrzałów, świszczących nad głową kul i wybuchów są solidne. Może brakuje im nieco mocy, ale w tym temacie nie można narzekać. Zastanawia mnie jednak czemu całkiem przyjemne, wpasowujące się dobrze w klimat gry utwory muzyczne, przerywane są od czasu do czasu ciężką, metalową muzyką. Studio GRIN musi się zdecydować na któreś rozwiązanie. Albo dajemy zarobić kolegom z garażowej kapeli albo zachowujemy ciągłość „wojenno-filmowego” klimatu oprawy muzycznej.

Lepiej więc się ewakuować

Najgorzej z tego wszystkiego wypada oczywiście polonizacja do czego Cenega zdążyła nas już przyzwyczaić. Słowo pisane przetłumaczone jest dobrze. Tu nie mam zastrzeżeń. Nie zauważyłem nawet częstych przekłamań w terminologii wojskowej. I to właśnie w kinowej wersji gra powinna trafić do sklepów. Aktorzy (jeśli nimi są) wynajęci do podkładania głosów nudzili się w trakcie nagrań a przy okazji nudzili mnie. Pragnę zauważyć, że to jest gra wojenna. Ktoś grozi Ameryce bronią nuklearną, naokoło strzelają, koledzy żołnierze umierają. Tymczasem nawet „aktor” wcielający się w rolę pilota, którego maszyna właśnie stanęła w ogniu i kręcąc się jak bączek za chwilę uderzy w ziemię, nie okazuje żadnych emocji. Ja rozumiem, że w tym czasie odkrył coś o wiele bardziej interesującego dłubiąc w nosie, ale na boga, po co w takim wypadku marnować pieniądze na studio nagraniowe?! Tym bardziej, że koledzy po fachu pilota o nerwach ze stali równie mocno przejmują się wirtualna wojną. Proszę dać mi więc wersję kinową i o pięć czy dziesięć złotych opuścić sklepową cenę gry.

Wersja 1,5

Przyznam szczerze, że bardzo zawiodłem się na GRAW 2. Spodziewałem się, że poprawi on błędy, które pojawiły się w pierwszej odsłonie gry i pokaże jaka moc drzemie w pecetowej wersji przygód Duchów. Tymczasem wykonał on bardzo duży krok w tył, nie wnosząc praktycznie niczego nowego do świata Ghost Recon. Jest to w zasadzie bardziej GRAW 1,5 niż druga część tego tyułu. Na dodatek w wersji 1.4 jest praktycznie niegrywalny. Z recenzenckiego obowiązku męczyłem się z nim, ale jeśli masz wydać pieniądze, to przynajmniej trzy razy powinieneś się zastanowić czy warto kupić Advanced Warfighter 2. Jeśli lubisz tego typu zabawę to lepiej zdejmij ze sklepowej półki przecenionego R6 Vegas albo pierwszego GRAW. Recenzowaną produkcję mogę w zasadzie polecić tylko i wyłącznie największym fanom Duchów, którzy na dodatek mają stalowe nerwy, dużo pieniędzy na zbyciu a jednocześnie ukończyli wszystkie sensowne shootery będące na rynku. Nie popisał się Ubisoft. Dobrze, że wkrótce premiera Vegas 2, choć na myśl o tym, że zaprezentuje on podobną formę robi mi się słabo.

Znacie to uczucie? Wracacie do domu z dopiero co zakupioną grą. Po włożeniu jej do napędu i kliknięciu „next, yes, next” robicie to, co przez całą drogę powrotną. Myślicie o tym jak doskonale będziecie się bawili już za kilka chwil. Przez pierwsze kilka minut spędzonych przy nowym tytule jest świetnie, ale potem już coraz gorzej. W pewnym momencie zdajecie sobie sprawę z tego, że ktoś was nabił w butelkę. Tak było w przypadku moim i GRAW 2.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

13 KOMENTARZE

  1. Nie wiem jak na PC (podobno sporo się różni od swojego xbox-owego „odpowiednika”), ale właśnie na 360-tce mi się grało w GRAW2 wyśmienicie. Jedna z konkretniejszych pozycji na tą platformę. Tym bardziej mnie dziwi, że na PC wyszedł taki średniaczek. Ktoś grał w obydwie wersje?

  2. Ja gralem na obydwie platformy. X’a oraz PC i stwierdzam ze wersja PC bardziej mi sie podobala. Gra jest trudniejsza <brak automatycznego celowania> bo i sterowanie klawiatura+mysz daje przewage nad padem w tego typu grach.

  3. Cos mi się wydaje, że wersja na PC jest tylko tak zabugowana. Na X360 nie uświadczyłem takich rzeczy jak te przytoczone w recenzji. „Grafika i muzyka w GRAW 2 zasadniczo nie zmieniły się od ostatniego spotkania z serią. Stoją na przyzwoitym poziomie i pozwalają cieszyć się grą nawet posiadaczom przeciętnych pecetów. „Sorry ale w takim razie wersja PC jest strasznie okrojona bo ja zauważyłem znaczącą poprawę jakości grafiki. Wychodzi na to, że konsolowcy dostali znacznie lepszą pozycję niż ci grający na PC.

  4. Tym bardziej, że koledzy po fachu pilota o nerwach ze stali równie mocno przejmują się wirtualna wojną. Proszę dać mi więc wersję kinową i o pięć czy dziesięć złotych opuścić sklepową cenę gry.

    . I tutaj sie mylisz. Dzieki temu ze sa Polskie glosy w grze gra jest tansza bo nikt procz Polakow jej nie kupi.

  5. I tutaj sie mylisz. Dzieki temu ze sa Polskie glosy w grze gra jest tansza bo nikt procz Polakow jej nie kupi.

    Tak i nikt w nią nie zagra bo jest słabowita. Niech może zrobią „remixed version”, w której dialogi będą pół na pół polskie i angielskie – może dzięki temu zaosczędzą trochę kasy i obniżą jej cenę. Tych gości nie da się słuchać. Śladowe ilości emocji zdradza tylko generał, który potrafi podnieść głos. Rewelacja. A co do najazdu „obcych” graczy na polskie sklepy? Hmm coś mi się nie chce wierzyć żeby często zaglądali do nich z zamiarem zaoszczędzenia tych kilku groszy.

    Sorry ale w takim razie wersja PC jest strasznie okrojona bo ja zauważyłem znaczącą poprawę jakości grafiki. Wychodzi na to, że konsolowcy dostali znacznie lepszą pozycję niż ci grający na PC.

    Nie miałem przyjemności grać w wersję na X0. Generalnie zawsze wolałem tego typu gry uruchamiać na pececie. Niestety GRAW 2 zawodzi po całości więc trzeba się będzie przesiąść.

  6. Mi zadne bledy w grze nie przeszkadzaly. Natomiast nie podoba misie to, ze Ghost Recon coraz bardziej upodabnia sie do Quake. Robi sie z tego zwyczajna strzelanina. A wersja konsolowa to juz w ogole jest arcade’owy LOL. jednak ogolnie rzecz biorac gra mi sie podobala, choc w GRAW1 gralem zdecydowanie dluzej.

  7. Ciekawa recenzja, naprawdę, szczególnie spodobały mi się fragmenty w których autor sam sobie zaprzecza. 🙂

    „Szkoda tylko, że w zasadzie całą kampanię dla pojedynczego gracza można ukończyć, korzystając tylko i wyłącznie z jednej armaty. Nie cieszy również rozłożenie poziomu ciężkości tak, że czasami bez doboru odpowiedniego uzbrojenia ciężko będzie nam wykonać wyznaczone przez dowództwo zadania. „

    albo próbuje zgrywać pseudo profesjonalistę, biadoląc jaki to ten nowy GRAW nie jest łatwy.

    „Skoro już piszę o przetrwaniu to warto wspomnieć o poziomie trudności recenzowanego tytułu. Ten niestety strasznie się obniżył. Poza nielicznym, gwałtownymi skokami kiedy to trzeba wczytywać stan gry po pięćset razy,”

    No tak wiem, jak zapuścisz sobie na easy to jesteś kozak. Ja osobiście mimo, iż z grami tego typu jakie takie doświadczenie mam (pomijając drugiego Ghost Recona, który na PC się nie ukazał – grałem we wszystkie części; podobnie jak w gry z bliźniaczej serii R6), grając na najwyższym poziomie trudności, w żadnym bądź razie nie mogę powiedzieć by było łatwo.

    „Jeśli lubisz tego typu zabawę to lepiej zdejmij ze sklepowej półki przecenionego R6 Vegas albo pierwszego GRAW. „

    Tak szczególnie, że pierwszego GRAW’a dręczy dużo słabsze AI, a Vegas to typowy shooterek z ledwie widocznym zacięciem taktycznym. ale co się tam będę rozpisywał, jak ktoś chce poznać moją opinię na temat niniejszej pozycji, to zapraszam (link ciach)

  8. Ciekawa recenzja, naprawdę, szczególnie spodobały mi się fragmenty w których autor sam sobie zaprzecza. :)”Szkoda tylko, że w zasadzie całą kampanię dla pojedynczego gracza można ukończyć, korzystając tylko i wyłącznie z jednej armaty. Nie cieszy również rozłożenie poziomu ciężkości tak, że czasami bez doboru odpowiedniego uzbrojenia ciężko będzie nam wykonać wyznaczone przez dowództwo zadania. „

    A ja uwielbiam pseudokrytyków, którzy bawią się w recenzentów a nie potrafią czytać. Nie wyjmuj zdania z kontekstu. Broni możesz używać tej samej w każdej misji,ale potrzebujesz rakietnicy (która to trafia do plecaka – nie jest więc bronią podstawową i nie strzelasz z niej jak z karabinu maszynowego – wiem, że Ty byś bardzo chciał, ale od tego są inne gry). Bez niej raczej ciężko pokonać dwa helikopterki na tamie. Warto by było dołożyć zakończenie panie krytyk

    Sugeruje więc za każdym razem zabierać przynajmniej jedną rakietnicę. Kto tego nie zrobi może nie przetrwać niespodzianki, którą przygotowano dla nas na tamie czy w kolejnej misji.

    No tak wiem, jak zapuścisz sobie na easy to jesteś kozak. Ja osobiście mimo, iż z grami tego typu jakie takie doświadczenie mam (pomijając drugiego Ghost Recona, który na PC się nie ukazał – grałem we wszystkie części; podobnie jak w gry z bliźniaczej serii R6), grając na najwyższym poziomie trudności, w żadnym bądź razie nie mogę powiedzieć by było łatwo.

    Na to już nic nie poradzę. Ja jestem kozak a Ty n00b, który daje sobie tyłek odstrzelić. Jak mi powiesz, że przez większość czasu AI w tej grze nie wpatruje się gdzieś tam w przestrzeń a Duchy się nie zacinają to chyba graliśmy w dwie różne produkcje. Generalnie kolejny krytyk, który wpadł, napisał jeden post, zareklamował swój serwisik i uciekł. Twój link coś mi nie działa – czy on prowadził do Żal.pl ?

    albo próbuje zgrywać pseudo profesjonalistę, biadoląc jaki to ten nowy GRAW nie jest łatwy.

    Ja biadolę jaki to jest łatwy. Stajesz się moim faworytem – czepiasz się a we własnym języku zdania nie potrafisz sklecić.

  9. A ja uwielbiam pseudokrytyków, którzy bawią się w recenzentów a nie potrafią czytać. Nie wyjmuj zdania z kontekstu. Broni możesz używać tej samej w każdej misji,ale potrzebujesz rakietnicy (która to trafia do plecaka – nie jest więc bronią podstawową i nie strzelasz z niej jak z karabinu maszynowego – wiem, że Ty byś bardzo chciał, ale od tego są inne gry). Bez niej raczej ciężko pokonać dwa helikopterki na tamie.

    Lol? A od czego są kompani, którzy de facto też mogą ze sobą brać rakietnice. Odpowiednio pokierowani bez większych kłopotów poradzą sobie z helikopterami o których wspomniałeś.

    Na to już nic nie poradzę. Ja jestem kozak a Ty n00b, który daje sobie tyłek odstrzelić. Jak mi powiesz, że przez większość czasu AI w tej grze nie wpatruje się gdzieś tam w przestrzeń a Duchy się nie zacinają to chyba graliśmy w dwie różne produkcje.

    GRAW2 wygląda tak, jak to opisujesz. Fakt. Tyle tylko, że grając na najłatwiejszym poziomie trudności, chłopczyku. 🙂 Do trudniejszych trzeba mieć „trochę” większe cojones, którymi – sądząc z wykreowanego w „recenzji” obrazu – natura niestety Cię nie obdarzyła. Oczywiście drobne wpadki w AI się zdarzają. Najbardziej denerwują przeciętne algorytmy przemieszczania się z punktu A do B, że o zacinaniu się w elementach otoczenia już nie wspomnę. Niemniej jednak są to wpadki Ś L A D O W E. Raz czasem, ot co. Generalnie jest jednak ok, a oponenci potrafią naprawdę dać popalić (żeby nie było niedomówień, pisze o graniu na najwyższym poziomie trudności, panie pro gamer)

    Generalnie kolejny krytyk, który wpadł, napisał jeden post, zareklamował swój serwisik i uciekł. Twój link coś mi nie działa – czy on prowadził do Żal.pl ?

    Tak podlinkowałem twoją recenzję. Ale widać ani żal.pl, ani valhalli nie bardzo się to spodobało.

    Ja biadolę jaki to jest łatwy. Stajesz się moim faworytem – czepiasz się a we własnym języku zdania nie potrafisz sklecić.

    Sorry, że cię uraziłem wyjętym prosto z mowy potocznej „jaki to on nie jest”. Myślałem, że jesteś na tyle rozgarnięty by zrozumieć co chciałem powiedzieć. A tak przy okazji, skoro gra wydawała Ci się tak strasznie łatwa, to czemu do cholery nie spróbowałeś na wyższych poziomach? Ja na easy wytrzymałem max 10 minut – wystarczyło by zobaczyć, że wtedy to tylko zwykła strzelanka a la Vegas. Cóż, widać nie taki z ciebie kozak, na jakiego pozujesz. 🙁 PS. Sorry za podlinkowanie swojego tekstu, chciałem po prostu dać autorowi możliwość riposty, no ale cóż…

    • GRAW2 wygląda tak, jak to opisujesz. Fakt. Tyle tylko, że grając na najłatwiejszym poziomie trudności, chłopczyku. 🙂 Do trudniejszych trzeba mieć „trochę” większe cojones, którymi – sądząc z wykreowanego w „recenzji” obrazu – natura niestety Cię nie obdarzyła.

      Jezu koleś z jakiej choinki się urwałeś? Chusteczkę chcesz? BIG ROTFL ktoś temu chłopczykowi i jego BIG jajcom chyba powinien powiedzieć baj baj baj.

  10. Kilka lat temu w moim zyciu miejsce mialo pewne zdazenie. Otoz kupel przy okazji jednego z naszych spotkan i rozmowy o grach zaczal zachwycac sie i wychwalac pewien tytul. Jako, ze nie mialem pojecia o czym mowi gdyz nigdy owej gry nie widzialem zgadalismy sie, ze wpadnie on do mnie i przywiezie mi plytki abym na wlasnej skorze mogl sprawdzic i ocenic to czym byl tak zachwycony. Tym kims byl nie kto inny jak sam Katmay we wlasnej osobie i z iscie altruistyczna postawa wsiadl w samochod aby przejechac Lodz z poludnia na polnoc przez cale miasto i zakorkowane centrum aby dac mi to o czym z takim zamilowaniem opowiadal. Gra, ktora przywiozl mi Krzysiek okazal sie Ghost Recon wraz z dwoma dodatkami Island Thunder oraz Desert Storm. Z poczatku wybitnie trudna, momentami frustrujaca, jednak okazala sie byc niemalze dziewieciocalowym gwozdziem, ktory na dlugo przykul mnie do komputera. Z czasem frustracja (spowodowana brakiem umiejetnosci przejscia misji) przerodzila sie w wyrafinowane dzialanie i wymyslanie coraz to ciekawszych i ciekawszych sposobow ukonczenia misji na najwyzszym stopniu trudnosci. Jakze wielkie bylo moje rozczarowanie gdy okazalo sie, ze Ghost Recon 2 nie zostanie wydany na PC. Jednak tlumaczenia tworcow jako by nie chcieli wypuscic kiepskiego tytulu w jakims stopniu ukoily zal i smutek jaki zagoscil w moim sercu, ktore zabilo szybciej i mocniej w chwili gdy dowiedzialem sie, ze powstanie Ghost Recon 3. W Adwanced Warfighter dane mi bylo zagrac dlugo po premierze, gdyz nie mialem odpowiednich srodkow do gry. Kiedy jednak w domu pojawil sie wreszcie sprzet potrafiacy uciagnac kazda gre na pierwszy ogien poszedl wlasnie GRAW. Pamietam, ze bylem zauroczony (i do tej pory jestem) poziomem trudnosci i klimatem tego tytulu. Przelknalem nawet brak mozliwosci przelaczania sie miedzy czonkami swojej druzyny, zreszta dostalem w zamian o wiele lepsza mape taktyczna, wiec w sumie nie na niczym nie stracilem. Inteligencja moich towarzyszy byla conajmniej do przyjecia. Zachowanie wrogow tez bylo wporzadku. Potrafili mnie zaskoczyc, zajsc z flanki czy przygotowac zasadzke czekajac cierpliwie jak wyjde zza rogu. Poprzeczka znowu zostala podniesiona na tyle wysoko aby zmobilizowac mnie – wielkiego i oddanego seri fana, za jakiego sie uwazam – do ukonczenia kazdej misji, po ktorych pozostal niedosyt. Oczywiscie chcialem wiecej. I wkoncu dostalem lecz po raz kolejny dlugo po premierze gdyz wolnego czasu nie mam za wiele. Ghost Recon Adwanced Warfighter 2 zagoscil w miniona sobote na moim komputerze. I jakze bardzo mnie rozczarowal! Tak jak w przypadku Katmay’a powalila mnie parada bledow. W GRAW2 na porzadku dziennym jest brak reakcji ze strony wrogich oddzialow. Mozna sobie spokojnie kolo nich chodzic, a Ci zapatrzeni w sina dal nawet na nas uwagi nie zwroca. I tak oto taktyczna skradanka przemienila sie w bezmyslna strzelanke. Grajac w ten tytul nie obawialem sie wiekszego zagrozenia wiec wiekszosc czasu biegalem zgiety w pol po polu walki odstrzeliwujac kolejnych wrogich zolnierzy. Co mnie zastanawia to fakt iz moi kompani padali jak muchy podczas konfrontacji z wrogiem co doprowadzalo mnie do szewskiej pasji i zmuszalo do ciagniecia ich za soba, a nie raz ratowania z opresji. A jaka byla moja radosc gdy w jednej z misji wyjechal mi naprzeciw czolg, o ktorym wywiad zapomnial powiedziec moim dowodcom przez co musialem sie cofnoc do odprawy aby uzbroic moj sklad w wyrzutnie rakiet. Jednak pioruny trzaskajace i krew jasna zalala mnie w misji siodmej, w ktorej przyszlo mi odbic pilota smiglowca i eskortowac do punktu ewakuacyjnego. Pomyslalem sobie iz nocna misja na terenie posiadlosci bedzie ciekawa alternatywa dla zniszczonego walkami miasta czy terenow rafinerii. I w sumie byla, gdyz okazala sie najkrotsza w calej dotychczasowej grze (zreszta GRAW2 tez nie grzeszy dlugim czasem gry, dojscie do 7 misji zajeli mi ok 8 godzin). Poszlo za latwo! Pozbylem sie wszystkich straznikow, podlozylem ladunek wybuchowy przy wraku smigloca, odnalazlem pilota, ktorego za raczke doprowadzilem do punktu ewakuacji gdzie czekal na nas smiglowiec ratunkowy. Jednak ten matol uaprl sie i nie zechcial wejsc na poklad czym uniemozliwil mi ukonczenie zadania. Nie poddajac sie postanowilem przejsc sie jeszcze raz po mapie i poszukac ukrytych straznikow. Okazalo sie ze znalazlem jeszcze snajpera chowajacego sie wysoko na wzgorzu, ktorego potraktowalem tak samo jak pozostalych jego kompanow. Jednak sprzymierzony pilot jak nie chcial tak nie wszedl do smiglowca. Gre chcialem ukonczyc, gdyz jak by na to nie patrzec magia tytulu do czegos zobowiazuje. Lecz jestem wrecz zniesmaczony i naprawde zaluje, ze sie tak napalilem, a moglem moj wolny czas poswiecic cociazby na Call of Duty 4 albo Bioshock, ktore zdobywaja kolejne nagrody i bardzo pozytywne opinie. Z pewnoscia nie rozczarowalbym sie 🙁

Skomentuj Krzysiek Pielesiek Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here