Czasami sam hype nie wystarcza. Nawet największym zdarza się, że wydają miliony na reklamy i promocję, zaś w pewnym momencie okazuje się, że promowany produkt jest po prostu miałki. Jesteśmy pamiętliwi i zapisujemy sobie takie sytuacje w małych, czarnych kajetach. Raz na jakiś czas wertujemy nasze zapiski, kompilujemy je w listę i prezentujemy światu. Oto ona.

Życie marynarza na okręcie podwodnym to generalnie przereklamowana sprawa – jaka to radocha siedzieć z pięćdziesięcioma chłopami w ciemnej, metalowej rurze bez okien, w oczekiwaniu na celny strzał przeciwnika, który skończy podmorską przygodę w kilka sekund? Poza tym są jeszcze rafy, mielizny, awarie i inne ciekawostki, które pod wodą są równoznaczne z ekspresowym zgonem i pochówkiem w nieoznakowanym grobie. Na szczęście mamy komputery i serię Silent Hunter.

„Ledwie Spadefish zanurzył się osiągając głębokość peryskopową (na naszych okrętach podwodnych wynosiła ona 19 metrów), gdy wachtowi w centrali bojowej usłyszeli jasny, czysty dźwięk. W tej chwili hydroakustyk zameldował:

– Kontakt. Namiar 30º.

W tym przypadku oznaczało to pojawienie się miny na prawo od kursu. Brakuje mi słów, aby opisać entuzjazm, który mnie ogarnął. (…) postawiłem na szalę wszystko, włącznie ze swoim autorytetem, twierdząc, że hydrolokator wyważy silnie zaminowane drzwi i odkryje naszym okrętom podwodnym drogę na wody przeciwnika.*

Polowanie na różowy listopad

Okręt podwodny w akcji. Złowieszcza maszyna do mordowania innych jednostek na morzu.

10 lat temu światło dzienne ujrzała wydana przez Strategic Simulations produkcja o wdzięcznym tytule „Silent Hunter”. „Cichy łowca” był symulatorem amerykańskiej łodzi podwodnej walczącej z imperium japońskim podczas II wojny światowej. Gra okazała się sukcesem, co zaowocowało pojawieniem się kontynuacji tytułu w roku 2001. Tym razem gracze mogli wcielić się w rolę asa niemieckiej u-bootwaffe i wziąć udział w tzw. bitwie o Atlantyk. Znów sukces i kolejne 4 lata oczekiwania symulopodwodniaków.

Trzecia odsłona „Silenta” trafiła na półki sklepowe nieco ponad rok temu. Ponownie zanurzyliśmy się w mroczną toń Atlantyku, nie dając spokojnie spać poczciwemu Sir Winstonowi. Gra powalała swoją grafiką i szczegółowością. Wprawdzie prawdziwi maniacy szybko zaczęli wytykać mniejsze i większe błędy, ale nikt nie miał wątpliwości, że stworzono nową jakość. Nie trzeba było długo czekać, aby sukces „trójki” zaowocował.

W czwartej odsłonie będzie dużo bardziej emocjonująco niż w jej poprzedniczce

Jak można było się domyślać, twórcy Silent Hunter III, rumuński oddział UbiSoftu, niedługo po wypuszczeniu trzeciej części przystąpił do prac nad kolejną częścią! „Silent Hunter IV”, bo o nim mowa, znów przeniesie nas na wody Pacyfiku, a my z poczciwego u-boota typu VII (lub IX – jak kto woli) przesiądziemy się do okrętów klasy Gato, Salmon, Tambor czy P-class.

„Był 27 maja 1945 roku, godz. 15.17. Odprowadzane przez eskortę okręty podwodne w szyku torowym ostrożnie przepłynęły między stojącymi w porcie jednostkami. Minęły przejście przez sieć przeciwtorpedową i wyszły w morze. Na czele grupy szedł „Sea Dog” Earla Hydemana. W ślad za nim szedł „Crevalle”, „Steiny” Steinmetza i na końcu – „Spadefish” Billa Germerhausena. Po wyjściu z bazy okręty podwodne przyjęły szyk czołowy, a eskorta wróciła do portu. W szyku marszowym jednostki płynęły w odległości 5 mil jedna od drugiej. Z szybkością 13 węzłów szły one na północny zachód w kierunku bardzo oddalonego celu, leżącego prawie 2000 mil stąd.”

Podwodni Rumuni

Nad kontynuacją tytułu w dużej mierze pracują ci sami ludzie, którzy stworzyli część trzecią „łowcy”. Jest to zdecydowanie dobra wiadomość dla nas – graczy, gdyż panowie z Ubisoft Romania nie boją się aktywnie współpracować z tzw. „środowiskiem graczy”. Możemy się spodziewać, że liczne postulaty i wnioski, które pojawiły się na forach po wejściu na rynek SH3 zostaną uwzględnione przy produkcji części czwartej.

Choć „Silent Hunter IV” ukaże się jako niezależna gra, będzie on bazować na silniku SH3. Jak informują twórcy, część kodu SH3 została przepisana zupełnie od nowa, jednakże szkielet silnika SH3 pozostał. Czy należy nad tym ubolewać? Raczej nie, biorąc pod uwagę, że wizualnie SH3 zachwycił wszystkich bez wyjątku, a screeny nadchodzącej części czwartej wskazują na to, że na pewno gorzej od swojej poprzedniczki wyglądać nie będzie.

Pacyfik, palmy, śmierć

Chwila nieuwagi i pogruszkach; celny strzał torpedą w magazyn broni kończy starcie.

Samą grę rozpoczniemy oczywiście w okolicach 7 grudnia 1941, czyli po sławetnym rajdzie na Pearl Harbor. Twórcy nie zdecydowali jeszcze czy gra rozpocznie się dokładnie 7 grudnia, czy może ciut wcześniej, a my już jako dowódcy okrętu podwodnego staniemy się świadkami japońskiego nalotu na Hawaje. Przeniesienie teatru działań na Pacyfik pociągnie za sobą jeszcze jeden skutek – wciąż nie zasmakujemy wilczych stad, na które tak wszyscy czekali (a co nie zostało nam dane w trzeciej części gry).

Na pocieszenie twórcy gry obiecują, że w czwartej odsłonie będzie dużo bardziej emocjonująco niż w jej poprzedniczce.

[Głosów:0    Średnia:0/5]
1
2
PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułForza 2, a obrazki 3
Następny artykułAtak krakowskiej innowacji

14 KOMENTARZE

  1. Kurna, muszę się zabrać za SH3. 😀 A tu ledwo co grałem w SH2 (raz zobaczyłem jak torpeda przechodzi przez stetek na wylot. . . nie uszkadzając go. -. – Zaraz po tym odinstalowałem gre).

  2. noflink – a to ciekawa opinia, bo większość „srodowiska” symulopodwodniaków uważa odwrotnie, że 2-ka była słaba, a 3-ka była b. dobra. Ja zagrywałem się w dwójkę całymi godzinami i zagrywam się w trójkę, choć trzeba przyznać, że trójka jest IMO lepsza – zarządzanie załogą, odznaczenia, transfery, a przede wszystkim narzędzia nawigacyjne na mapie, teraz naprawdę mogę wykreślić podejście do ataku, z kalkulatorem w ręku wyliczyć kiedy i gdzie będzie namierzana jednostka etc. IMO wielki plus, szczególnie dla ludzi którzy oczekują czegoś więcej niż tylko strzelanki pod wodą 🙂 Ma też sporo niedociągnięć – brak wykorzystania tak naprawdę radia, szkoda że nie ma misji specjalnych tylko same patrole. . . no ale nie można mieć wszystkiego. A widok konwoju na Atlantyku o wschodzie słońca przez zalewany wodą peryskop wynagradza wiele :)Aspekt graficzny 3-ki pomijam bo to nie argument, choć trzeba przyznać, że jest śliczna :)deadpl –> ano, zdecydowanie kolejna. Chyba trzeba będzie na staruszki pod pocztą zacząć napadać 😀

  3. Hehe, wiedziałem że coś się szykuje (odnośnie SH :)). A ta zapowiedź IMO (choć wydaje mi się że nie tylko IMO :D) jest naprawdę dobra (żeby nie powiedzieć genialnda :P). Mam nadzieję, że będzie więcej takich (a raczej podobnych, bo nie ma dwóch identycznych rzeczy (chyba, że ktoś zrobi kopiuj – wklej :P)) zapowiedzi/recenzji.

  4. W sumie jak tak pomyśleć to mogli by zrobić remake „688 Attack Sub”, ktoś pamięta tą grę jeszcze ?? albo „Red Storm Rising” ehh to były gry.

  5. Simy nowoczesnych subow to jednak pewien problem – wiele sie dzieje na duzych dystansach, nie ma mowy o podchodzeniu do obcej jednoski bojowej na odleglosc 1-2km, przeciwokretowe pociski rakietowe to jednak nie to – namierzysz, strzelisz i tyle zabawy – jak nie trafi to tylko i wylacznie z powodu kontrakcji zaatakowanego ale i tak skutecznosc graniczaca z pewnoscia trafienia. I gdzie tu emocje i wyzwania? Co wiecej jak juz cie namierza to raczej trumna bo samosterujace torpedy czy rakietotorpedy ubija nawet z odleglosci kilkunastu/dziesieciu kilometrow. No nie wiem. . . subsimy z IIws to jednak lepsiejsze sa imho. No i pozostaje jeszcze I w. sw ze sterowcami polujacymi na suby, parowcami, torpedami strzelanymi z odleglosci strzalu karabinowego – mam nadzieje ze Rumuni wezma sie w kolejnej odslonie za pierwsza swiatowa. Bylo by pieknie. Oczywiscie kolejna odslona atlantycka MUSI wprowadzac dzialanie wilczymi stadami.

  6. ein —> wilcze stada to niemalze obowiązek, zreszta „krowy mleczne” również. Z tego co gdzies czytalem, są jakieś mody do SH3 ktore cos tam probuja w tej kwestii zrobić, ale niestety nie znam tematu na tyle żeby podać jakieś szczególy.

  7. „. . Na pocieszenie twórcy gry obiecują, że w czwartej odsłonie będzie dużo bardziej emocjonująco niż w jej poprzedniczce. . ” wszyscy wydawcy tak mówią o swoich grach :):):)

Skomentuj Bartosz Kotarba Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here