Przez długi czas wierzyłem – czy też miałem głęboką nadzieję – że niektóre progi cenowe zarezerwowane są wyłącznie dla najistotniejszych produkcji konsolowych. Kilka lat temu w przypadku gier pecetowych wydawcy robili wszystko, by zejść poniżej magicznej granicy „stówki”. Jeżeli było to niemożliwe, najczęściej wydania poszczególnych produkcji rekompensowały nam mozolnie uzbierane i błyskawicznie wydane oszczędności. Jakby zaśpiewała Anna Jantar, „nic nie może przecież wiecznie trwać…”.

Po raz pierwszy niepokój odczułem niecały rok temu, kiedy firma Activision coraz bardziej ochoczo zaczęła opowiadać o poszczególnych wydaniach drugiego Modern Warfare 2, a tym samym cenach, jakie mieliśmy usłyszeć podchodząc w listopadzie do kas sklepowych. W okolicach debiutu Halo 3 szczytem rozrzutności było wydanie niecałych 130 dolarów na Legendary Pack – zestaw w którym pierwsze skrzypce grała replika hełmu Master Chiefa (niestety nie w naturalnych rozmiarach). Do oferty tej przez długi, długi czas nikt nawet nie zbliżył się… aż na scenę wkroczyło MW2.

Sam tylko dwukrotnie w życiu pokusiłem się o kupienie edycji kolekcjonerskich. Zawsze jednak, prócz „obfitej” zawartości, rolę odgrywało to, jak wiele muszę wydać. Lekki szok przyszedł w momencie, gdy zdradzono, że Modern Warfare 2 ze specjalnym noktowizorem kosztować będzie 150 dolarów amerykańskich. Jednak nieznaczna linia pomiędzy rozsądkiem a szaleństwem została przekroczona na naszej ziemi. Tej ziemi, gdzie za najważniejszą strzelankę 2009 roku wraz z „goglami” zażyczono sobie bagatelka 800 zł. Takiego szaleństwa nawet w Sparcie nie widziano.

Marzeniem byłoby zakończyć temat na kwestii wydań specjalnych, z których cenami od zawsze różnie bywało. Jednak miliony, jakie zostały wydane na kampanię promocyjną jednej z największych premier ostatnich lat, musiały wrócić do kieszeni szefostwa Activision. Sam w recenzji xboksowej wersji MW2 oceniłem produkcję Infinity Ward dość pozytywnie. Jednak nawet dla mnie niezrozumiałe okazało się podwyższenie ceny pecetowej wersji gry do 60 dolarów. Tyle mieliśmy zapłacić za tytuł z wykastrowanymi serwerami dedykowanymi. Z singlem zajmującym sześć godzin i rozgrywkami sieciowymi, na które wpływ społeczności graczy ograniczono do minimum. Polska cena, oscylująca w okolicy 139 zł, również daleka była od tego co chcieliśmy zobaczyć.

Dalej jest tylko ciekawiej. Pierwszy zestaw map dla dziecka Infinity Ward należy do serii eksperymentów cenowych Activision. 15 dolarów to cena niemała, niezależnie od tego o jakim mikrododatku byśmy mówili. Jednak w tym przypadku jest to pięć map, z których dwie to lokacje znane z Call of Duty 4 i jedynie odświeżone na potrzeby nowej odsłony serii. Trzy nówki i dwa rupiecie, a z naszego portfela ubyło piętnastu Waszyngtonów. Liczyłem, że swoimi portfelami zagłosują sami gracze. Och jak złudne były to nadzieje! 2,5 miliona osób dało jasno do zrozumienia, że z chęcią da się wirtualnie przerobić bez wazeliny. I przerobieni zostaną jeszcze niejednokrotnie. Wydawca już zapowiada, że kolejne DLC będą posiadać bardzo zbliżoną, jeśli nie identyczną cenę, oferując przy tym podobny typ zawartości. A skoro można przybrać taką taktykę przy FPS-ie, na którego szał w pewnym stopniu sztucznie wygenerowano, co z grą, na którą rzesze czekają od lat?

Myślę tu rzecz jasna o StarCrafcie II, który stanowi jedną z ważniejszych premier tego roku. Od pewnego czasu wiemy, że gra zadebiutuje w lipcu. Odruchowo więc zacząłem przeglądać pierwsze oferty preorderowe, jakie pojawiły się w polskich sklepach internetowych. Na zachodzie, podobnie jak za MW2, poszczególne firmy życzą sobie za dzieło studia Blizaard około 60 dolarów. Tymczasem u nas, w najlepszym wariancie, kwota do zapłaty (bez wliczonych kosztów przesyłki) to 199 zł! Mówimy tu oczywiście o zamówieniach przedpremierowych, cechujących się niższymi cenami. Sugerowane wartości detaliczne to 210-230 zł.

A przecież gra została dodatkowo podzielona na trzy rozdziały. Nie wątpię, że SC2 zaoferuję dość obszerny zestaw misji, ale trzeba być ślepym, by nie zauważyć, że za kompletny produkt będący kontynuacją legendarnej strategii, zapłacimy „przy dobrych wiatrach” jakieś 650-700 zł. Bo naprawdę ciężko mi uwierzyć, że kampanie Heart of the Swarm i Legacy of the Void, już zapowiadane jako dorównujące pierwszej, będą liczone jako dodatki. Tym bardziej, że polski wydawca, firma LEM, raczej nie należy do firm, które w trosce o klienta oferują ceny z kategorii „przyjazne graczom”.

Bolesną prawdą w tym wszystkim jest fakt, iż jedynymi winnymi jesteśmy my sami. Jeżeli sami dajemy do zrozumienia, że w niektórych sytuacjach jesteśmy gotowi do wydania horrendalnych kwot, tym samym dajemy okazje do kolejnych cenowych prób. I nim się obejrzymy, sytuacja zacznie przypominać stan gier muzycznych, gdzie wartość pudełek bez akcesoriów potrafi jedynie rozbawić człowieka do łez. Niestety czasami bardzo gorzkich.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

17 KOMENTARZE

  1. Od tej tej generacji strasznie nieufny się zrobiłem względem developerów i wydawców. Chociaż kiedyś z entuzjazmem podchodziłem do ich nowych pomysłów, nie miałem nic przeciwko coraz większej popularności mikropłatności i wydawaniu „DODATKÓW” do gier w formie DLC, tak dziś gdy to wszystko rozprzestrzeniło się jak zaraza gdy mam wydać pieniążki na grę dwa razy się zastanowię – szczególnie jeśli chodzi o grę którą wydaje ActivisionBlizzard. Należałem do tych którzy chwalili DLC zanim stało się popularne ( tania dodatkowa zawartość dla mojej ulubionej gry po premierze? Super!) . Dzisiaj jednak przeklinam tego który wymyślił to ustrojstwo. JEDYNE porządne DLC które kupiłem i z którego do dnia dzisiejszego jestem zadowolony to Episodes from Liberty City. Najbardziej żałuje kasy wydanej na te wszystkie map-packi (Halo 3 i Call of Duty: World at War się kłania), pograłem trochę – ale i tak wspaniałość innych gier skłoniła mnie do rzucenia tych produkcji w kąt, gry sprzedałem – ale kasy za DLC nikt mi nie zwróci (nie byłbym zły gdyby nie fakt, że te mapy naprawdę sporo kosztowały). . . Ja mam do was prośbę – przestańcie proszę wierzyć we wszystko co podsuwają wam wydawcy. Jakiś czas temu zaczęła się moda na „oczernianie” rynku gier wtórnych przez developerów. Że to obniża ich zyski tak jak piractwo itd. No właśnie – jak piractwo. Ludzie to podłapali, tu i ówdzie spotykam się z opiniami, że gry z drugiej ręki to coś złego. Że developer na tym nie zarabia. Przecież to jest czysta głupota. NIKT mi nie wmówi, że nie mogę kupić sobie taniej na allegro gry. Szczególnie dziś, w czasach duperelowatych DLC i zbyt drogich gier (Capcom próbował. . . ). Podobnie jest z zrzucaniem się na gry z PSN. Sony tego nie blokuje, więc w przypadku droższych gier z tego korzystam. Jest taka opcja więc ją wykorzystuje – płacę mniej i gram. Rynek traktuje mnie jak idiotę, tak więc i ja im pokażę, że lepiej powinni o mnie bardziej dbać!

  2. Dlatego ja w takich przypadkach pokazuję wydawcom wymowne GTFO i z czystym jak łza sumieniem sciągam piraty aż łącze skwierczy. I niech mi nawet nikt nie próbuje udowodnić jak to piractwo okrada wydawców.

  3. Sposób na ten cyrk jest prosty. Przez rok czasu nie gramy wcale 🙂 . . . albo gramy w starsze tytuły. Zero nowości. Jest tyle świetnych starszych gier, że to żaden kłopot. A po roku zaczynamy grać w te gry (z drugiej ręki) które rok temu były nowościami. Jeśli gramy na PC nie wydamy fortuny na sprzęt , nie wyrzucimy 200 pln za tytuł grając na konsoli, nie osiwiejemy dowiadując się o kolejnym przesunięciu premiery wyczekiwanej gry . . . mamy przecież jeszcze rok żeby ją kupić 🙂 Ja tak zrobiłem i teraz za grosze gram sobie w HALO 3, Forza Motosport 2 czy na PC w Men of War czy BIOSHOCK. Gry świetne a ceny śmieszne, do tego po ich skończeniu i tak prawie wszystko się odzyskuje sprzedając je ponownie. Tylko do tego trzeba troszkę dorosnąć i nie wariować gdy wszyscy na podwórku/ w pracy grają w NAJNOWSZE COŚ TAM CZĘŚC 4 czy 5 🙂

    • Tylko do tego trzeba troszkę dorosnąć i nie wariować gdy wszyscy na podwórku/ w pracy grają w NAJNOWSZE COŚ TAM CZĘŚC 4 czy 5 🙂

      Masz rację, ale ja ciągle mam wrażenie, że Polak jest, żeby nie powiedzieć dosadnie, kopany w cztery litery. Xbox Live – nie mamy. AppStore – nie mamy. DLC do gier od Ubi – nie mamy, bo nie ma Xbox Live (choć innym producentom nie przeszkadza to) itd. Ja się pytam inaczej: dlaczego ceny towarów w naszym kraju zaczynają zbliżać się do poziomu europejskiego, a płace stoją w miejscu? Paczka papierosów kosztuje już 11 zł, paliwo nawet 5 zł za litr, a jak widać ceny gier też zaczynają rosnąć. 210 zł za Starcraft 2 i to epizod 1 – porażka na całej linii. W USA będzie ona kosztować 60 dolków, co dla nich jest kwotą taką, jak dla nas 60 złotych. Może trochę przesadzę, ale zaczyna mi to śmierdzieć najprostszą możliwą taktyką ustalania ceny: KWOTA W USA/UE razy KURS DOLARA/EURO = CENA PRODUKTU W POLSCE. Widać to na przykładzie gier: wspomniany Starcraft 2 – 60 dolarów razy 3,15 (dzisiejszy kurs sprzedaży) = 190 zł; papierosów, które docelowo mają kosztować ~20 zł za paczkę, czyli 5 euro x 4,05 (dzisiejszy kurs) = 20,25 zł; benzynie: 1,40 euro (dawno nie byłem poza granicami PL, więc mogło coś się zmienić) x 4,05 = 5,67 zł. Pal licho inne warunki zarobkowe, inny rynek. . . Mam wrażenie, że na stołkach firm zasiadają ludzie z ograniczonym polem widzenia. Na zdrowy chłopski rozum: mniejsza cena = większa sprzedaż, co na pewno lepiej wychodzi niż: wyższa cena = mniejsza sprzedaż, ale może dzisiejsi ekonomiści inaczej spoglądają na sprzedaż.

      • . . . Mam wrażenie, że na stołkach firm zasiadają ludzie z ograniczonym polem widzenia. . .

        Nie, na stołkach siedzą zazwyczaj ludzie z nieograniczonym portfelem, zarabiający więcej miesięcznie niż połowa userów Valhalli razem wziętych i mają ceny generalnie w 4 literach, bo nawet im się nie śniło, że jakiś gracz, gdzieś na świecie, może zarabiać 315$ miesięcznie.

        • zarabiający więcej miesięcznie niż połowa userów Valhalli razem wziętych i mają ceny generalnie w 4 literach

          W kilku przypadkach to nawet tyle, co użytkownicy V razem z całym szefostwem razem wzięci.

  4. Może założymy konkurencyjną do antypirackich agencji, organizację ścigającą firmy żerujące na klientach, oraz na opinii, że piractwo to kradzież – owszem zgadzam się, ale w świetle rosnących cen i rosnącej sprzedaży oraz w perspektywie niemal nieograniczonej liczby dostępnych produktów cena powinna spadać. Konsumenci – my tu rządzimy nie dajny się naciągać. Dziś płacisz więcej za grę – jutro może się okazać, że zawyżanie cen jest zaraźliwe (bardziej niż do tej pory) i zapłacisz za naprawę auta 300 zł więcej niż teraz, za kafelkowanie tysiączek, za mieszkanie kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy . . .

  5. No ja nie wiem. Wg mnie gry od dłuższego czasu tanieją. Alan Wake na premierze 169zł, Mass Effect 2 podobnie (z pewnego sklepu), kolekcjonerski wypasiony w kosmos Bioshock 2 za 199zł prosto od Cenegi. Nie patrzmy na cały rynek przez pryzmat Acrivision. Moim zdaniem jest lepiej, jest taniej, przynajmniej na naszym poletku konsolowym.

    Dziś płacisz więcej za grę – jutro może się okazać, że zawyżanie cen jest zaraźliwe (bardziej niż do tej pory) i zapłacisz (. . . ) za mieszkanie kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy . . .

    Hę? Przecież 200-300k za ~50metrów to teraz standard. Gdzie Ty widziałeś mieszkanie za kilkadziesiąt tysięcy?

    • . . . Hę? Przecież 200-300k za ~50metrów to teraz standard. Gdzie Ty widziałeś mieszkanie za kilkadziesiąt tysięcy?

      Pewnie w Simsach 😉

    • Hę? Przecież 200-300k za ~50metrów to teraz standard. Gdzie Ty widziałeś mieszkanie za kilkadziesiąt tysięcy?

      Nie napisałem, że widziałem mieszkanie za kilkadziesiąt tysięcy, tylko, że podrożeją kilkadziesiąt tysięcy jak będziemy się zgadzać na każdą cenę :p

  6. Ja tylko dodam,ze nie tylko w Kraju nad Wisla ceny gier nieco podrozaly. . . W zielonej krainie pijaków i baranów (ROI) ceny za nowosci(nie wazne jaki to shit-wazne,ze nowe)na ps3 skoczyly z magiczno-zaporowej ceny 49. 99e na 54. 99e!- czyli ta podwyzka cen gier ma jakos wydzwiek globalny. . . Roznica jest taka,ze cena ta spada po premierze systematycznie z czasem(ok. 1 miesiac) tak do 30-33e i mozna juz kupic. Nie wspome juz o kupowaniu uzywanych gier w sklepach,bo to inna historia. .

  7. wmawia sie nam że jest lepiej a jest gorzej. skoro planowane jest bankructwo zusu za kilka lat, dlaczego muszę płacić na coś co źle rokuje dalej?Dziś mogę te 550 zł wpłacić na prywatne ubezpieczenie emerytalne i bym miał „oooo tyyyle”. mało tego, jest to mój obowiązek jako przedsiębiorcy. bzdury. Tak jak paliwo jest kłamliwie drogie to i gierki g*wniane kosztują tyle, że „hoho”. Co za absurd że 2-3 gry na xboxa kosztują tyle co wersja Arcade konsoli, na dodatkek trudno je przejść z zadowoleniem do końca, bo często są po prostu trefne. Geometry Wars 2 – to jedyne słusznie wydane parę złotych na gierkę, nie żałuję minuty zmarnowanej z tym tytułem i ani grosza. Czysta frajda. Za to Fallout3. . . na siłę próbuję od roku przejść główny wątek bez wnikania. teraz jakoś jest za 50zł zdaje sie ten failout3 na x-debilla w empiku. 🙂 pochlastać się można.

    • Kto Ci takich bajek naopowiadał. . . ?

      Takie sa podstawowe prawa w handlu. Ale mi tam wszystko jedno. Jak pazerni prezesi chca tyle za swoje produkty, to tym samym zachecaja ludzi do piracenia.

  8. alez mamy przeciez wolna wole, nikt nie kaze gier kupowac 😉 wiem wiem to herezja, ale np ja autentycznie – z pomoca producentow i wydawcow – przechodze okres w ktorym coraz mniej mam ochote wydawac nielicha kase na coraz marniejsze i coraz krotsze gry. i wiecie co ? i nie kupuje (tj kupie cos raz na 2 miechy, ale cos co mam upatrzone i na co czekam etc czasem pojde za impulsem i kupie no metro /nie jestem z niego zadowolony sic !/ czy np nowy dodatek do conana, choc w podstawke gralem nieduzo i wcale nie uwazalem jej za jakis wyrozniajacy sie tytul /ale tu wiem ze za te stwoke pogram dziesiat czy nawet set godzin/). i wcale nie narzekam. a jak ktos juz musi grac to moze rzeczywiscie czekac chocby te pol roku az gra stanieje i wtedy kupic – gdyby masowo tak zaczac robic to wydawcom mozeby ten fakt nie umknal i powrociliby do milego zwyczaju zmniejszania cen.

  9. To wszystko prawda. Nikt jednak nie spojrzał na to oczyma wydawców. A ci z kolei myślą wręcz odwrotnie w stosunku do graczy, czyli lepiej sprzedać 500. 000 kopii za 200zł, niż 1000. 000 za 100zł. mniejsze nakłady pracy i mniejsze koszty materiałowe oznaczają większy zysk. a za rok wypuści się tańszą wersję za stówkę, a za kolejny rok platynowa kolekcja za 70zł, a potem jeszcze jako top seller za 40zł i na końcu klasyka za 30zł. I tym sposobem trafią prędzej czy później do waszych rąk. Mi też się to nie podoba, i przysiągłem sobie: NIGDY, PRZENIGDY nie będę płacił ŻADNEGO abonamentu za grę. Jednorazowy wydatek nawet nieco większy na ulubioną grę może jeszcze ścierpię, ale i tak zastanowię się 10 razy czy nie poczekać na okazję kiedy będzie taniej, vide MassEffect 2 na który czekam aż stanieje. . . A jak nie stanieje? Cóż, znajdę sobie inny dobry tytuł 🙂

    • A jak nie stanieje? Cóż, znajdę sobie inny dobry tytuł 🙂

      Moim skromnym zdaniem idealna puenta do całej dyskusji 😀

Skomentuj Sławek Szymański Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here