Soviet chciał spędzić wakacje w Afryce. Nie udało mu się wyjechać latem, ale koniec końców redakcja Valhalli wysłała go tam zimą. Oczywiście nie powiedziano mu przed odlotem, że na Czarnym Lądzie będzie musiał walczyć z zombie. Jakimś cudem nasz recenzent jednak przeżył, a po powrocie spisał swoje przeżycia. Zobaczcie co Daniel Kłosiński sądzi o wyprawie nazwanej Resident Evil 5 PC.
[Głosów:0 Średnia:0/5]
Bardzo sceptycznie podchodzilem do tego tytulu. Ogladajac kolejne materialy promocyjne, przecieralem oczy, w glebi duszy klac na caly Capcom. Ale mam taka zasade, ze poki sam sie nie sparze na jakiejs serii to bede w nia wiernie pogrywal jak to ma miejsce z kazda lubiana przeze mnie seria od poczatku mej stycznosci z grami komputerowymi. Rozpisywal sie dlugo nie mam zamiaru, bo wyszlaby z tego druga recenzja, a mysle, ze autor powyzszego tekstu zrobil to duzo lepiej od tego co bym napisal ja. Wiec krotko. . . gra mi sie tak bardzo spodobala, ze przeszedlem ja juz piec razy i jeszcze nie przestalem w nia grac. Pokonuje po raz kolejny te same levele, zbieram skarby, morduje krwiozerczych murzynow i z usmiechem na twarzy jaram sie z kolejnej ukonczonej mapy ze statusem „S”, oraz czasem jej przejscia. Biegam ze swoim S&W M500 na trybie z nieograniczona iloscia amunicji i mszcze sie na wiekszych przeciwnikach, ktorzy dawali mi niezle popalic gdy po raz pierwszy stanelismy oko w oko, a ja mialem jedynie marnego M92F z 20-stoma nabojami. Frajda z odstrzeliwania czterech zomiakow biegnacyc na mnie gesiego, jedym pociagnieciem spustu w moim przypadku nie ma konca. Albo odwalenie calej naciarajacej na mnie ekipy afrykanskich raperow, jednym strzalem z Hydry, cos pieknego :D. Wiec biegam, morduje zakazone organizmy, gromadze kosztownosci, za ktore ulepszam pozostaly asortyment militarny i bardzo dobrze bawie sie jak juz dawno nie bawilem sie przy zadnym innym tytule :-). Ode mnie 9/10 poniewaz dla mnie gra ma jedna bardzo irytyjaca wade – nasza partnerke. Oczywiscie urode posiada zdumiewajaca, ale chyba zbyt bezpiecznie czuje sie przy naszym napakowanym bohaterze, bo jak juz bylo opisane w recenzji, dla niej ta hitoria to jeden wielki spacer i zbieranie granatow, poniewaz jak widac sama walka ja niezbyt bardzo ekscytuje, co nie zmienia faktu, ze trzeba ja w niektorych jej momentach ratowac z opresji nacierajacych, napalonych czarnych braci.
No cóż mimo, że jestem wielkim fanem serii, a 5-ka jest naprawdę niezła to wciąż tęskno mi do mrocznego racoon city i przede wszystkim czasów gdy kamery były usytuowane w różnych miejscach lokacji. To był czasy: innowacyjność rozgrywki, mega-klimat i logiczne zagadki, które gdzieś po drodze chyba zaginęly, być może w toalecie:). No ale hordy trupów też potrzebują urozmaicania może kiedyś Capcom wróci do korzeni?
Ok tyko że to recenzja wersji PC i zabrakło mi najistotniejszej rzeczy czyli choćby krótkiej kilkuzdaniowej wzmianki o wymaganiach sprzętowych.
Ciężko jest o tym pisać, skoro ma się dostęp tylko do jednego komputera :). Na moim C2D, 2GB RAMu, GTX260 na DirectX 9. 0 śmigałem w 1920×1200 bez najmniejszych nawet ścinek i spadków FPS. Poza, oczywiście, trybem No Mercy.
To coś poza nazwą i bohaterami nie ma nic wspólnego z „residentem”. Podział na misje? Czarni przeciwnicy (gdzie „jęczący” zombie)? Pościgi? zagadki na poziomie niedorozwiniętego przedszkolaka? WTF? ostatnio grałem w odświeżoną wersję jedynki na WII, ta gra ma „coś”. piątka jest tylko „fają” szczelanką z super koopem ale resident to nie jest. Szkoda bo czwórka, pomimo innowacji zachowała chociaż trochę „ducha” serii, piątka go pogrzebała ostatecznie.
5 to zrzynka z 4wórki