Warhawka pokazywano od momentu pierwszej publicznej prezentacji PlayStation 3. Póki co, szokuje jedynie pojedyńczymi elementami.

Serię Medal of Honor darzę ogromnym sentymentem. Pierwszy MoH zadebiutował jedenaście lat temu na pierwszej konsoli Playstation. Za ojca chrzestnego tego projektu uważa się samego Stevena Spielberga, który co jakiś czas romansuje z branżą elektronicznej rozrywki. Trudno wymienić ile odsłon tej gry mieliśmy od tamtego czasu na różnych platformach sprzętowych. Dość powiedzieć, że dwa ostatnie „Medale” to wydany w 2007 roku na komputery PC oraz konsole Xbox 360 i Playstation 3 Airborne oraz Medal of Honor: Heroes 2. Jeśli szanowny czytelniku za bardzo nie kojarzysz tego ostatniego tytułu to dodam, że gra ta pojawiła się wyłącznie na konsolce Playstation Portable oraz… Nintendo Wii. Wszystkich gier z serii MoH jest kilkanaście, ale mogę się założyć, że w pamięci nawet entuzjastów gier wideo pozostało zaledwie dwa lub trzy.

Tu właśnie dochodzimy do największego problemu z jakim boryka się marka Medal of Honor. MoH był za bardzo eksploatowany. Przez te jedenaście lat zarzucono rynek kolejnymi, często niezbyt udanymi odsłonami. Sprawę pogorszyło pojawienie się na rynku konkurencyjnego Call of Duty. Przysłowiowym gwoździem do trumny był jednak CoD: Modern Warfare, a w szczególności behemot jakim okazała się druga część MW.

Po co ten długi wstęp bardzo pobieżnie przedstawiający historię MoH? Ponieważ to co stało się z tą serią strzelanek jest niezwykle ważne dla powstania najnowszej odsłony zatytułowanej po prostu Medal of Honor. Nowa gra od EA powstała bowiem wyłącznie z… czystej żądzy pieniądza. Wydany kilka dni temu Medal of Honor jawnie inspiruje się na dwóch odsłonach Modern Warfare. Electronic Arts podobnie jak twórcy COD’a postanowili skończyć z wyeksploatowanym do granic możliwości tematem II wojny światowej i przenieśli fabułę gry w bliższe nam realia. W MoH trafimy bowiem do targanego konfliktami afgańskiego kotła.

Kot nie lubi Ameryki?

Muszę przyznać to szczerze – do Medal of Honor podchodziłem bardzo, ale to bardzo niechętnie. Przed oczami stanęła mi wizja Electronic Arts sprzed kilku lat. Firmy taśmowo produkującej kolejne odsłony swoich sportowych gier, jakieś wyścigi i parę innych tytułów z zerową innowacyjnością. Tym właśnie był dla mnie przed premierą nowy Medal of Honor. Kalką, wręcz podróbą stworzoną z zazdrości o zyski jakie przyniósł Activision Modern Warfare 1&2. Wreszcie nie byłem do tej gry nastawiony pozytywnie także z innego powodu – wzdychałem ciężko bo podskórnie czułem, że dostanę kolejną żenującą, pełną fajerwerków bajeczkę o dzielnych amerykańskich chłopcach niosących „Pokój i Demokrację” we wszystkie zakątki świata zgodnie z amerykańską doktryną polityczną ukutą jeszcze za prezydentury W. Wilsona. Mówiąc krótko: bałem się, że dostanę kolejną, żenującą apoteozę amerykańskiego militaryzmu. Groteskę, którą twórcy gier chętnie karmią młodzież w Stanach Zjednoczonych (czego przykładem jest choćby właśnie MW) pokazując jak to fajnie być amerykańskim żołnierzem, a wojna to miła przygoda.

Takie właśnie było moje nastawienie do Medal of Honor. Z satysfakcją muszę zakomunikować, że byłem za bardzo uprzedzony i ostatecznie odetchnąłem z ulgą. No, ale nie uprzedzajmy pewnych faktów.

Matka, Klecha i uzbrojony Królik biegają za kozami!

Z czym kojarzy się Medal of Honor? Zapewne z towarzyszącym od miesięcy w kampanii reklamowej brodatym wojownikiem, czyli agentem Tier.1 który wyzierał z każdego filmowego trailera. Sęk w tym, że tak naprawdę to w MoH nie ma jednego protagonisty. Panowie z Danger Close, którzy stoją za produkcją kampanii dla pojedynczego gracza postanowili pokazać nam krwawy konflikt z Afganistanie z nieco szerszej perspektywy – w tej produkcji bohaterem są żołnierze z United States Naval Special Warfare Development Group (DEVGRU). Tak więc z kolejnymi misjami zmagania w Afganistanie będziemy obserwować wraz z członkami oddziałów wchodzących w skład DEVGRU, czyli Delta Force, SEAL, Rangersów i tak dalej. Wcielimy się też w pilota helikoptera Apache i damy popalić Talibom ukrywającym się w wioskach. Z kronikarskiego obowiązku trzeba zaznaczyć, że z czterech bohaterów najważniejszy jest Rabbit „operator Tier.1”, którego poznajemy w pierwszej misji Medal of Honor. To jego historia jest najbardziej eksponowana podczas całej rozgrywki.

Taliba goń, goń, goń…

Fabuła Medal of Honor przenosi nas w nieokreślony dokładnie czas tuż po atakach na World Trade Center z 11 września 2001 roku. Przyjdzie nam znaleźć się w pierwszej fazie inwazji sił sprzymierzonych na Afganistan. Misje to czysta adrenalina – wraz z zespołem przemykamy cichaczem mrocznymi uliczkami wiosek i miasteczek Afganistanu. Kierujemy nalotami na talibańskie obozowiska. Bierzemy udział w szturmie na lotnisko Bagram, gdzie przyjdzie naszym wojakom zająć wieżę kontrolną. Pojeździmy też quadem górskimi dróżkami. Warto podkreślić, że mimo kilku bohaterów misje zazębiają się – ot choćby podczas lotu Apachem naszą skórę od niechybnej śmierci ratuje brodaty snajper w którego po chwili wcielamy się i kontynuujemy mordercze zmagania – wybaczcie, że opisuję to tak enigmatycznie, ale nie chcę psuć wam zabawy. Smaczku podczas rozgrywki dodają skryptowane sytuacje nadające nowemu Medal of Honor dramatyzmu i nieco filmowej dynamiki.

Między zadaniami możemy natomiast obejrzeć animowane przerywniki dzięki którym poznamy bliżej apodyktycznego generała Flagga i dobrego „brata-łatę” pułkownika Druckera. Ten pierwszy siedzi sobie wygodnie w Waszyngtonie i wydaje rozkazy, które… nie, to już zobaczycie sami. Wystarczy, że dodam, iż postać butnego generała (ubranego w schludny garniturek) jest zawoalowaną, choć łatwą do zauważenia krytyką polityki Waszyngtonu względem Bliskiego Wschodu.

(prawie)Antywojenny manifest

Na początku tego tekstu napisałem, że w związku z premierą Medal of Honor miałem obawy, że dostaniemy sieczkę gloryfikującą amerykańską armię. Na początku zabawy moje obawy niestety się potwierdziły. Nasi zawodnicy byli prawdziwymi maszynami do zabijania radzącymi sobie w każdej sytuacji. Mniej więcej w połowie gry klimat zmienił się radykalnie. Kiedy drużyna Rangersów wpada w pułapkę, a my jako jeden z żołnierzy przedzieramy się przez wadi (wyschnięte koryto rzeki) będąc cały czas pod ostrzałem Al-Kaidy zaczynamy czuć, iż nasze działania wojenne nie przynoszą efektów. Jeszcze dobitniej uświadamiamy to sobie podczas nieszczęśliwego wypadku i rzezi naszych towarzyszy – tu znów posłużę się tylko ogólnikami, aby nie zepsuć komuś zabawy. Tak, misje i cała otoczka fabularna Medal of Honor w ostatecznym rozrachunku daleka jest od festyniarstwa rodem z Modern Warfare 2. Po sesji z tą grą żaden nastolatek nie powie, że „wojna jest fajna”. Oczywiście zakładam tu, że MoH spodoba się młodszym graczom. Choć mam wrażenie, że Medala doceni raczej miłośnik elektronicznej rozrywki bardziej dojrzały – tu nie ma spektakularnych walk z Bossami, misji pokroju „No Russians” i tak dalej.

Nie tylko ze względu na drażliwy kontekst i poruszane tematy Medal of Honor jest grą tylko dla dorosłych. Wodze fantazji popuścili także osoby odpowiedzialne za polonizację tego tytułu. MoH posiada tak zwaną polonizację kinową, czyli oryginalne głosy plus tekst. Tu muszę przyznać, że poziom wulgaryzmów zaaplikowanych w rodzimej wersji jest wręcz porażający. Ja rozumiem, że w takim Afganistanie nikt się nie będzie „pieścił” i wojacy w stresujących sytuacjach z pewnością rzucają mięsem na prawo i lewo, ale to co możemy przeczytać na dole ekranu jest porażające. Co ciekawe te teksty są bardziej soczyste niż to co słyszymy w angielskim oryginale. Pozwolę sobie zacytować kilka kwiatków z polonizacji na które natykamy się na każdym kroku. Poza wszędobylskim i stanowczo nadużywanym określeniem kurwa Medal of Honor PL częstuje nas także tekstami w stylu: wyjeb to w pizdu i innymi określeniami od których trójpaskowy dres spłoniłby się niczym nadobna dziewica. Najbardziej w pamięci zapadła mi złota myśl jednego z wojaków z mojego zespołu, który po ciężkiej walce na cmentarzysku samolotów rzucił tekstem: przejęliśmy lotnisko jak jebani Ninja. Klimat i napięcie po naprawdę mistrzowsko skonstruowanej misji prysł jak bańka mydlana. Mówiąc krótko – co za dużo to niezdrowo. Wulgaryzmy mogą nadać autentyczności sytuacji i tak dalej, ale… jeśli się bluzgów nadużywa to po chwili staje się to męczące w odbiorze.

Mój pecet mówi: luzik brachu

Pod względem wizualnym Medal of Honor nie zachwyca. Ot mamy grę, która ze swoją oprawą graficzną wpisuje się po prostu w ogólne standardy. Wersja MoH dla pojedynczego gracza stworzona przez studio Danger Close działa na zmodyfikowanym silniku Unreal Engine 3. Czy trzeba dodawać coś jeszcze? Grafika nie zachwyca, ale nie ma się w sumie do czego przyczepić. Są też w grze momenty zapierające dech w piersi – ot choćby kiedy podczas dziennej misji schodzimy ze wzniesienia krętą dróżką, a na horyzoncie majaczy przepiękna panorama szczytów Hindukuszu. Do tego dochodzą całkiem niezłe efekty środowiskowe – mgła, dym oraz świetnie wyglądające płomienie. Kiedy ogień liże afgańską chatkę, a my leżymy wciśnięci w kąt czekając na zakończenie kanonady jest naprawdę „grubo” jak mawia jeden z moich znajomych.

No właśnie kanonada. O ile perypetie amerykańskich chłopców na afgańskiej ziemi nie robią większego wrażenia jeśli patrzymy na MoH tylko z perspektywy oprawy graficznej to już to co słyszymy z głośników jest doprawdy wyjątkowe. Szczęk przeładowanej broni, odgłosy otoczenia ze świszczącym wiatrem na czele. Trzeba przyznać uczciwie, że oprawa dźwiękowa jest na najwyższym poziomie. Również towarzysząca nam podczas rozgrywki muzyka buduje niesamowity klimat. Z głośników dobiegają orientalne rytmy poprzetykane mocnymi werblami i dramatycznymi motywami na smyczki. Do tego dodajmy jeszcze ostre gitarowe riffy, rock, który słyszymy podczas ataku helikopterów na bazę Talibów itd. Muzyka – dodajmy, że dynamicznie zmieniająca się w zależności od dziejącej się na ekranie akcji – to chyba najmocniejszy punkt Medal of Honor. To zresztą wcale nie dziwi. Generalnie za stronę muzyczną dzieła Electronic Arts odpowiedzialny był Ramin Djawadi. Kompozytor związany z przemysłem filmowym ma na swoim koncie między innymi muzykę do takich kinowych hitów jak: Piraci z Karaibów, Prison Break, Iron Man, a ostatnio pracował przy produkcji Clash of the Titans.

Oczywiście można się zżymać, że wizualnie mogłoby być lepiej, ale przynajmniej najnowszy FPS od Electronic Arts nie jest obarczony zbyt wysokimi wymaganiami sprzętowymi. Ot wystarczy skromny dwurdzeniowy procesor pokroju C2Duo, dwa gigabajty pamięci RAM oraz karta graficzna pokroju bardzo leciwego już GeForce’a 7800.

A może poleci po sieci?

W Medal of Honor nie mogło zabraknąć trybu sieciowej rozgrywki. Electronic Arts chwali się, że gra jest zoptymalizowana dla komputerów PC. Co to oznacza? Po prostu posiada rozbudowaną przeglądarkę oraz dedykowane serwery. Cóż, takie czasy, że coś co kiedyś było standardem dziś jest warte podkreślenia przez wydawcę na tyle pudełka z grą. Jednocześnie jest to widoczny przytyk do Modern Warfare 2 co też bardzo łatwo zauważyć. Za rozgrywkę wieloosobową w MoH odpowiada studio DICE. Twórcom Battlefielda pozwolono nawet użyć innego silnika niż w kampanii singleplayer. Zgadza się, MoH Multiplayer działa na silniku Frostbite, a nie Unreal Engine 3. Nie mnie oceniać ten wybór. Muszę jednak z przekąsem zauważyć, że granie w sieci w Medal of Honor jest okupione pewnymi uproszczeniami względem wersji dla pojedynczego gracza. Przede wszystkim nie można wykonywać wślizgów, które niejednokrotnie uratowały mi skórę podczas afgańskiej kampanii. W trybie dla wielu graczy nie można też wychylać się zza zasłony. Ot, biegamy i strzelamy.

Do naszej dyspozycji oddano dwie frakcje i trzy klasy postaci. Z jednej strony mamy dzielnych Amerykanów z drugiej Talibów. O przepraszam! Po słynnych już protestach przed premierą gry dostaliśmy w ostateczności enigmatyczną bandę OPFOR (Opposing Force). Choć i tak wiadomo, że wcielamy się w paskudnych talibańskich terrorystów. Każda ze stron ma do wyboru żołnierza, komandosa i snajpera. Każda z postaci ma inny zestaw uzbrojenia i wyposażenia. Trybów zabawy dla 24 graczy (12 osób na frakcję) jest cztery. W tym wariacja na temat CTF oraz typowy drużynowy DM.

Czy sieciowa rozgrywka w Medal of Honor jest jej mocnym punktem? To zależy. Zgadzam się z dość powszechną opinią, że tryb multiplayer w tej produkcji jest odrobinę prostacki i ekipa DICE, biorąc pod uwagę ich poprzednie dokonania na tym polu – lekko zawiedli. Oczywiście jest to kwestia gustu.

Mało panie dzieju!

Hasanie po bezdrożach Afganistanu, mrocznych jaskiniach, lotnisku i tak dalej to przygoda bardzo krótka. Niżej podpisany Kot zaczął zabawę w Medal of Honor w czwartkowe popołudnie po sutym obiadku. Była godzina tuż po 16. Na koci podwieczorek, czyli około godziny 21 kampanię dla jednego gracza miałem już zaliczoną. Nietrudno policzyć, że przejście gry zajęło mi około pięciu godzin. Biorąc poprawkę na to, że mam tendencję do powolnego grania oraz fakt, że robiłem notatki oraz screenshoty do recenzji to obraz długości rozgrywki Medal of Honor jest po prostu bardzo smutny. Niektórzy powiedzą, że taki jest dziś trend w grach. Ja powiem, że to po prostu skandal. Wszystkie misje w trybie single można ukończyć nawet w 3-4 godziny. Na pociechę mamy jeszcze tryb zwany 1.Klasa, czyli bardzo trudny tryb sieciowy dla… pojedynczego gracza. Co to takiego? Ot dobrze nam już znane misje fabularne, które musimy przejść na czas wykonując „mistrzowskie zabicia”. Potem nasze wyniki możemy skonfrontować w rankingach z innymi graczami. Gra niewarta świeczki

Medal of Honor oceniam na mocną, przyzwoitą siódemkę. Nie będę ukrywał, że to ostatnich kilka misji sprawiło, iż ogólny odbiór tej produkcji jest u mnie pozytywny. Beznadzieja wojny, straty wśród towarzyszy broni, strach, walka z na nieznanym terenie – trudna mimo technologicznej przewagi. Poczucie zaszczucia i wreszcie poruszający finał. To wszystko sprawia, że mogę z czystym sumieniem polecić wam Medal of Honor.

Mimo skandalicznie krótkiej kampanii dla jednego gracza i niezbyt porywającego trybu sieciowego stawiam MoH znacznie wyżej niż Modern Warfare 2. Teraz tylko czekam już na to co pokaże za kilka dni Black Ops.

Medal of Honor jest z nami od lat, ale najnowsza odsłona kończy z tematyką II wojny światowej i przenosi nas na do Afganistanu. Czy panom z Electronic Arts udała się ta zmiana? Za pośrednictwem Poczty Polskiej do Hindukuszu wysłaliśmy agenta zerowego stopnia, czyli Jarosława Kota. Czy przeżył przygodę między braćmi Talibami? Przekonajcie się czytając naszą recenzję MoH.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

32 KOMENTARZE

  1. Z 10 minut wczoraj stałem w sklepie i się zastanawiałem czy kupić konsolową wersję. W końcu nie kupiłem bo wróciła żona z koszykiem i pewnie by się wkurzyła bo na ten miesiąc już limit na gry przekroczyłem :(Zaciekawiłeś mnie kocie fabułą i klimatem moha ale krótkość gry mnie zdołowała. Nie jestem graczem onlajnowym. Gry kupuję dla singla i jak pomyślę że za 200 złoty mam grę na jeden wieczór to krew mnie zalewa

    • Gry kupuję dla singla i jak pomyślę że za 200 złoty mam grę na jeden wieczór to krew mnie zalewa

      Wersje PC kupisz za 60zl bez problemu, w wersji elektronicznej.

  2. Zacna recenzja. Powiem szczerze, że ostatnie czego bym się spodziewał po nowym MoH to właśnie fabuła na +. Ciekawi mnie jak wypadnie w porównaniu z innym „mielonym” czyli jak sam wskazujesz „Black Ops”. Ja akurat lubię na klocku po sieci pograć, więc interesuje mnie jak pozycje wypadną w takim porównaniu. Mam nadzieje, że nowy CoD się opamiętam i wywali cały szajs, który skopali w MW2, bo tam grać się już nie dało. Tak czy inaczej nie będą to zakupy z kategorii „Day one”. Ps. Czekam z pod waszej ręki na reckę nowej Castlevanii. Powoli jestem na ukończeniu i chętnie wymienię poglądy 😉

    • Ps. Czekam z pod waszej ręki na reckę nowej Castlevanii. Powoli jestem na ukończeniu i chętnie wymienię poglądy 😉

      Będzie, będzie jeszcze gram ale muszę zejść z recenzji kilku innych gier. Jutro pierwsza z zaległych. A i jeszcze pożyczyłem konsolową wersję MoHa kumplowi jak mi ją oddał to powiedział, że MoH wygląda jak gra od City Interactive tylko z 10 razy większym budżetem. Jemu akurat fabuła się nie podobała.

  3. Muszę przyznać, że fiu fiu fiu świetnie się czytało. Jedna z niewielu recenzji o ile nie jedyna w której autor docenił aspekt fabularny Medal of Honor i poświęcił jej sporo w tekście. Jestem pewny, że Medala kupię jak stanieje i trafi do Classics EA Games albo na allegro jak trafię poniżej stówki. Kudosy dla was za tę recenzję. oj oj to jeszcze wyedytuje i oftopa dam. Denial, Denial napisz proszę ile godzin masz na liczniku w Castlevani?

    • oj oj to jeszcze wyedytuje i oftopa dam. Denial, Denial napisz proszę ile godzin masz na liczniku w Castlevani?

      Siedzę w pracy więc walnę tak z czapki jakoś. Myśle, że spokojnie posiedziałem już z grą jakieś 12-15h, a jeszcze mi trochę zostało. Z tym, że ja brnę do przodu, nie cofam się do poprzednich leveli. Aktualnie mam małą zwieszkę z pozytywką u czarownicy. Jeśli pytasz czy gra jest długa, a nie grałeś, to – Tak, gra jest bardzo długa i bogata w content. Jest z tą grą mały zgrzyt, taka mała rysa na szkle, która zasadniczo psuje całokształt. . . ale o tym pogadamy w odpowiednim topiku 😉

      • Jeśli pytasz czy gra jest długa, a nie grałeś, to – Tak, gra jest bardzo długa i bogata w content.

        Dzięki to chyba się zainteresuję tą grą. Też czekam na recenzję :)glorian gra za odkurzanko. Nieźle

  4. Zawyżone 5h(to jak spluniecie w twarz!)w trybie single,grafika-taka sobie. . . no ale,ze multi tez jakiś taki sobie -to już przesada -typowy skok na kasę,jak napisał powyżej autor tej recenzji,tylko tym jest ta gra. . . Nie dziękuje, nie kupuje.

  5. Dobra recenzja, ktora utwierdzila mnie w przekonaniu, ze warto zagrac w nowego MOH’a. Juz kilka opinii czytalem, ktore podreslaly to samo – to gra skierowana do nieco innego odbiorcy niz CoDy. Mnie CoD odrzuca i nawet kijem nie tkne, do multi mam Bad Company 2, ktorego i tak nic nie przebije a za rogiem juz dodatek Vietnam wiec sie nie nudzi. Oczywiscie tylko wersja PC bo na pewno nie kupie w cenie „konsolowej”. Swoja droga Castelvania tez jest na liscie. Znowu czasu brak!

  6. No dobra mam słabą wolę a recenzja mimo wszystko mnie zaciekawiła co do gry więc naciągnąłem matulę na MOHka jak byliśmy przed chwilą na zakupach. Zaciekawiła mnie cena w Saturnie było po 139 a w MM obok po 111zł. Jak tylko odpracuję ten zakup czyli odkurzę mieszkanie całe to sobie zainstaluję i zobaczymy czy się będę dobrze bawić. Ciekawe jak naciągnę rodzinkę na Black Opsa teraz 🙁 to wszystko wina kota!!!!

  7. Przeszedłem singla,w multi spędziłem około 10-12 h. Gra nie zasługuje na więcej niż 6/10. Jedyny pożytek z tych wydanych 130 zeta to dostęp do bety BF 3. IMO nowy Medal to epic fail. Szkoda na niego czasu. To już mimo wszystko wolę,choć za nim nie przepadam,MW 2.

  8. No i pograłem jestem na misji z helikopterami. Dla mnie ta gra jest nudna, ale za to starszy zobaczył jak naparzam i powiedział że chce pograć jak skończę. W multi jeszcze nie grałem. Grafika jest dość cienka. Mam pcta podłączonego do 37 calowego telewizora i bije po oczach grafika jak sprzed 3 lat.

  9. Recenzja mi się podobała gra już nie bardzo. Nie kupiłem, ale grałem w sklepie 😀 pograłem ponad godzinę czyli tak prawie z jedną trzecią przeszedłem 😉 I sorki ale cienka. Może i do tematyki wojny w Afganistanie podeszła Ea dobrze, ale gra jest nudnawa. Polskie tłumaczenie jest faktycznie zbyt wulgarne. Nie wiem czemu polscy tłumacze albo robią z tłumaczeń dziecinadę albo robią bluzgi jak w Psach.

    • Polskie tłumaczenie jest faktycznie zbyt wulgarne. Nie wiem czemu polscy tłumacze albo robią z tłumaczeń dziecinadę albo robią bluzgi jak w Psach.

      W oryginale wcale nie jest lepiej, tylko przeklenstwa obcojezyczne wydaja sie nam mniej wulgarne. Ale zareczam, ze dla kulturalnego czlowieka te nieustanne „fucki” i „whory” w filmach i grach to zadna atrakcja. Mnie osobiscie to strasznie irytuje, bo wiele produkcji sprowadza sie do poziomu rynsztoka. Ale najwyrazniej targetem tych pozycji jest wlasnie taki chamski matol, ktory nie umie jednego zdania sklecic bez „kurwy”. Zreszta do wojska tez nie idzie smietanka intelektualna. . .

  10. Skończyłem Moha w singlu taka sobie ale rzeczywiście ostatki czyli ze dwie ostatnie misje niezłe. Teraz trochę gram po sieci, ale wersja sieciowa straszny średniak.

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here