Obiecanki, cacanki! Rokrocznie panowie z EA Sports obiecują graczom małe rewolucje, liczne nowe rozwiązania i to magiczne “coś, czego dotąd nie widziały ludzkie oczy”. Powiadam wam, naiwnym jest ten, kto ciągle w to wierzy!

Rayman Raving Rabbits to nowy projekt Michel Ancela, jednego z najzdolniejszych producentów świata. Wesoły Francuz przygotowuje dla was najbardziej zakręconą przygodę od czasów Sam & Max`a.

Ubisoft zrywa z utartymi szlakami. Nowy Rayman odcina się od przeszłości grubą kreską i jest zupełnie nowym podejściem do tematu gier zręcznościowych. Michel Ancel wiele ryzykuje. Gracze nie przepadają za niespodziankami. Jedyna nadzieja w tym, że króliki ich obłaskawią.

Nadchodzi zaskoczenie

O nowym Raymanie słyszymy od ponad roku. Pierwsze informacje o kolejnej części przygód wybrakowanego bohatera zaczęły wypływać jeszcze przed zeszłorocznymi targami w Los Angeles. Po Red Steel była to jedna z pierwszych oficjalnie zapowiedzianych pozycji na Nintendo Wii.

Jeżeli grałeś w poprzednie części platformowego szlagiera od Ubi, teoretycznie powinieneś wiedzieć o co chodzi: masa skakania, zbierania przedmiotów i rozwiązywania prostych puzzli. Nic bardziej mylnego! Nowy Rayman ma tyle wspólnego z poprzednimi odsłonami gry, co piernik z wiatrakiem. Ku zaskoczeniu fanów Ancel ogłosił, że tym razem Rayman będzie hybrydą kilku gatunków. Producent przyznaje, że na początku gra miała być kolejną baśniową platformówką, ale zespół ją tworzący, zdecydował, że ma ochotę spróbować czegoś bardziej wykręconego.

Konkurencja dla Call of Juarez?

Fabuła jest prosta. Jeżeli oglądałeś „Wojnę światów” Spielberga, pierwsze ujęcia intro nie będą zaskoczeniem. Tym razem zamiast kosmicznych potworów świat chcą opanować… trudno mi to napisać… cóż… króliki. Mordercze króliki. Zakopane w ziemi przez millenia czekały na odpowiedni moment, żeby przejąć władzę nad światem. Kiedy nadeszła odpowiednia chwila, wyrosły jak grzyby po deszczu, a pierwsze co zrobiły, to pojmały ostatniego obrońcę ludzkości – bogu ducha winnego Raymana.

Raving Rabbits zapowiada się na ciekawy pastisz wszystkiego co w kulturze obecne. Jest to bodaj pierwszy komercyjny tytuł, który tak brutalnie wyśmiewa przeróżne konwencje gier video. Już teraz wiemy o parodiach Metal Gear Solid (przekradanie się między lokacjami) i Splinter Cell (króliki biegające w noktowizorach i stroju Fischera po plaży).

Michel Ancel przyznaje się do inspiracji skeczami Monthy Pythona, więc fani dowcipu brytyjskiej ekipy mogą spać spokojnie. Zresztą nawet króliki wydają się pomysłem zaczerpniętym z jednego filmu Pythonów, „Monthy Python i Święty Graal”, gdzie w jednej ze scen występowała prawdziwa bestia – krwiożerczy królik.

Gracze lubiący poważne, skomplikowane tytuły mogą poczuć pewien dyskomfort, patrząc na RRR. Sam Ancel przyznaje: „Chciałem stworzyć coś lekkiego i śmiesznego. Ile znacie naprawdę śmiesznych gier?”. O ile można się zastanawiać, na ile zrobienie z kultowej platformówki gry dla niedzielnych graczy to dobre posunięcie, tak wszelkie wątpliwości mijają, kiedy po raz pierwszy zobaczy się raymanowe króliczki i poczuje ten specyficzny, jajcarski klimat. Na myśl przychodzą od razu tuzy elektronicznej rozrywki, przede wszystkim stareńkie przygodówki od LucasArts, jak Sam & Max, czy Day of the Tentacle. Starsi gracze na pewno poznają podobny styl i poczucie humoru – jedynie rozgrywka jest sporo inna.

„Ile znacie naprawdę śmiesznych gier?” – Michel Ancel

Ubisoft wrzuciło do wielkiego kotła przeróżne pomysły. Na pierwszy ogień poszło wykorzystanie do granic możliwości kontrolera Wii. Rayman Raving Rabbits to tak naprawdę zbiór mnóstwa pokręconych zabaw, nabudowanych na idei wykorzystywania czujników ruchu. Raving Rabbits zaoferuje dziesiątki mini gier, od skakania na skakance, przez straszenie siedzących na kibelku królików, aż do rzucania krową w dal. Wszystko zrobisz własnoręcznie. Skakanie, podrzucanie i inne czynności, nie będą się opierać na prostym wciskaniu guzika, ale wykonywaniu tych ruchów w rzeczywistości.

Mini gry to tylko jedna strona medalu. Z drugiej strony są sekwencje FPS. Tu od razu na jaw wychodzi abstrakcyjne poczucie humoru producentów. Po pierwsze zamiast lśniącego karabinu do ręki dostajesz przyrząd strzelający przepychaczkami do toalety, a przeciwnikami okażą się zwariowane króliki, ubrane adekwatnie do scenerii. Raz zobaczysz króliki przebrane za kowbojów, innym razem w hawajskie koszule.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

7 KOMENTARZE

  1. Hahahaha!:D Mogą być niezłe jajca! Bynajmniej królicze:) No to wesołych świąt Wielkanocnych!:D Kurcze, przesz to zając:P:P:D:D:D

  2. Kocham serię Rayman, a czwórka zapowiada się niespodziewanie. Jeśli im to wyjdzie (a w to nie wątpię, bo Ubi jest świetne w tego typu gierkach), szykuje się kolejny platformowy wygrzew przemielony wybuchami śmiechu;).

Skomentuj Paweł Czabak Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here