Tytuł tej gry nie był mi obcy. Jednak poza nim nie wiedziałem nic o rzeczonej produkcji. Ot, trzy słowa, które nic mi nie mówiły. Padły w kilku dyskusjach toczonych m.in. na Valhalli jednak nic poza tym. Co więcej, nazwa gry niewiele mówiła, choć poprzez podobieństwo do pewnej głośnej produkcji moje skojarzenia wędrowały w kierunku MMO. Może też dlatego początkowo nawet nie zwróciłem na nią uwagi? Nie miałem siły, ani ochoty na kolejny żartobliwy klon głośnego hitu. Wszak w licznych dyskusjach, które śledzę padają dziesiątki tytułów mi nieznanych i nic z tego nie wynika. Tylko w niektórych przypadkach sięgam głębiej aby dowiedzieć się czegoś więcej, ewentualnie jeśli gra okaże się interesująca staram się w nią zagrać.

Niewielka ilość wolnego czasu, obowiązki zawodowe i rodzinne sprawiają, że rzadko kiedy mam komfort swobody gry. Przeważnie moje granie ogranicza się do tytułów nadesłanych z redakcji lub do hitów, w które po prostu zajmując się grami zagrać trzeba. Niewiele pozostaje więc miejsca na własne wycieczki i eksperymenty z tytułami nieznanymi. Mimo wszystko raz na jakiś czas, zmęczony wielkimi produkcjami lub po prostu z nudów (w poszukiwaniu alternatyw?) ruszam w nieznane, przedzierając się przez tytuły lepsze i gorsze. Nie ukrywam, lubię ten dreszczyk emocji i satysfakcję kiedy okaże się, że poszukiwania doprowadziły do ciekawego odkrycia. Mają czasem one skalę czysto prywatną gdyż jak się potem okazuje są to tytuły, które wszyscy już znają. Czasem jednak zdarza się perełka, której nikt nie zna.

W tym przypadku wnioskując po obecności rzeczonego tytułu w różnych dyskusjach zakładam, że będzie to odkrycie pierwszego rodzaju. Nie umniejsza to jednak faktu mojego absolutnego zachwytu i zaskoczenia. Przyznam, że nie pamiętam nawet co mnie pchnęło, żeby właśnie w ten weekend sprawdzić tytuł, który odnotowałem w dyskusjach już jakiś czas temu. Może nazwa ta cały czas kręciła mi się gdzieś po głowie, a jej podobieństwo do głośnego hitu intrygowało na tyle, że musiałem to sprawdzić? Naprawdę nie wiem.

Kiedy przyszedł wreszcie piątkowy wieczór (a raczej noc) postanowiłem wybadać co w trawie piszczy. Poszukiwania nie trwały długo i już po chwili wertowałem oficjalną stronę. Za oknem od dawna panował mrok, może też dlatego moją uwagę zwróciła oryginalna, pogodna i optymistyczna oprawa graficzna strony wzorowana jak się domyślałem na reklamowanej produkcji. Informacje umieszczone na stronie brzmiały zachęcająco. W mgnieniu oka podjąłem decyzję, że warto zapoznać się z nią bliżej szczególnie w świetle ciepłych wspomnień Bridge Buildera, w którego swego czasu zagrywałem się do upadłego.

Niewiele ważące demo błyskawicznie wylądowało na moim dysku, a ja zanurzyłem się w przedziwny świat fizyki i rysunkowej animacji. To co ukazało się moim oczom przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Jakiś czas później kiedy złapałem się na tym, że dwie godziny temu minęła północ, a ja wciąż staram się zbudować możliwie najwyższą wieżę oraz przeprowadzić kulki na kolejny poziom już wiedziałem, że odkryłem tytuł, który jak mało, który potrafi przykuć do komputera. Grę, która grywalność czerpie chyba z samego Źródła Miodności, produkcję, która zamiast frustrować i nużyć, bawi i zachęca do pozostania z nią przez kolejne godziny. Przyznam, że takiej miodności nie widziałem już naprawdę dawno.

Prostota mechanizmów rządzących rozgrywką, przesympatyczna, dopieszczona, ale zarazem oszczędna w formie oprawa graficzna, a przede wszystkim wyzwania jakie gra stawia przed nami to główne atuty, które sprawiają, że od dziś z niecierpliwością wyglądam dnia kiedy City Interactive wyda ten tytuł w Polsce.

Wam również polecam zapoznać się ze światem tych przedziwnych kulek. Odwiedźcie tę stronę i zapamiętajcie trzy słowa: WORLD OF GOO

Kulki rządzą światem!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

7 KOMENTARZE

  1. Nie no gierka wymiata i w sumie dostępna prawie za darmo w grudniowym cd-action!!Ale trochę się rozczarowałem, bo w opcji budowania można mieć tylko 300 kulek goo, a ja tak się starałem w początkowych etapach, żeby wyciągnąć maksa. Aha, gra działa idealnie pod linuxem, nawet pod starsze wersje nie-emulatora wine (a właściwe to nawet nie wiem czy działa pod windows, bo nie miałem okazji testować:)

  2. najlepsza gra na WiiWare-gra kozi-a muzyka to istny majstersztykdaje fajne odczucie sczegolnie jeden kawalektylko 1500 points to troszke za duzo na tak krotki tytulpolecam

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here