Zwykle (i zwykle słusznie) przeklinamy gry, oparte o oficjalne licencje. Spider-Man, Scarface, Harry Potter, Shrek czy gry o Władcy Pierścieni zwykle kojarzą nam się z totalną lipą, skleconą naprędce gierką z drogą licencją na pudelku i generalnie próbą skrojenia nas na kasę. Pisałem o tym już kilka razy i nie będę się za bardzo powtarzał. Ostatnio jednak zacząłem się zastanawiać nad tym, jak bardzo słynne licencje wpłynęły na inne, wcale nie licencjonowane gry.

Czy Grand Theft Auto mogłoby istnieć bez dziesiątek doskonałych filmów gangsterskich? Przecież Vice City to praktycznie wierna kalka przygód Człowieka z Blizną – zgadza się miejsce, czas, a nawet odzywki Tony’ego Montany… o przepraszam – Tommy’ego Vercetti. Gra na podstawie oficjalnej licencji filmowej była średniawą strzelanką, a tymczasem Rockstar, absolutnie bez licencji dał nam grę naprawdę świetną i w dużej mierze sensie wzorowaną na tym samym filmie.

Czy World of Warcraft byłoby tak magiczną produkcją, gdyby nie dzieła Tolkiena? Elfy, kransoludy, potężne smoki, wielkie wąsy i zielona skóra – to wszystko zostało – jeśli nawet nie wymyślone, to usystematyzowane przez angielskiego pisarza. Praktycznie każdy współcześnie przedstawiany świat fantasy ma na sobie odciśnięte piętno Tolkiena i nie inaczej jest z mitologią Warcrafta. A jednak Middle-Earth Online może zaledwie marzyć o popularności World of Warcraft. Posiadacze marki „Władca Pierścieni” nie dostali złamanego dolara za grę, która po części jest wzorowana na ich marce.

Czy Mafia byłaby tak świetną grą, gdyby nie trylogia Ojciec Chrzestny? Do dziś czeska produkcja jest uznawana przez wielu za lepszą grę, niż GTA. Wkrótce zobaczymy jej kontynuację. A tymczasem oficjalny Godfather: The Game jest grą o dwie klasy słabszą, niż „nieoficjalna” Mafia – choć ma wszystkie oficjalne postacie i lokacje z trylogii Puzo, brakuje jej blasku i polotu „podróbki”. Oczywiście podróbki w sensie praw autorskich, bo rozwiązania zastosowane przez Illusion są/były nadzwyczaj oryginalne.

Nawet Civilization Sida Meiera było inspirowane grą planszową firmy Avalon Hill pod tym samym tytułem. Jej producenci wydali wręcz własną, komputerową wersję Cywilizacji (przeszła praktycznie bez echa) oraz sądzili się z MicroProse o prawo do marki, ale nawet gdyby wygrali, na pewno nie zmieniłoby to faktu, że „nieoficjalne”, komputerowe Civilization na głowę pobiło zarówno wersję „oficjalną”, jak i planszowy oryginał.

I tak się właśnie zastanawiam – czy gdyby Illusion Softworks otrzymało oficjalną licencję Ojca Chrzestnego – stworzyłoby tak samo genialną grę? Czy gdyby Sid Meier miał po prostu przekonwertować (za duże pieniądze) planszówkę Avalona na komputer – czy nie odwaliłby zwykłej chały? Może licencje rozpuszczają producentów, pozwalają na bycie leniwym – w końcu, „jeśli w naszej grze będzie Shrek, to już nie musimy się wysilać…”. Czy to dzięki temu, że GTA, Mafia czy Warcraft nie mogły polegać na znanej marce, ich producenci się wysilili i dali nam prawdziwe perełki? Jeśli to prawda, to mamy kolejny argument przeciwko znanym filmom, książkom czy sztukom teatralnym, które możnaby przenieść na format gry wideo. Ale z drugiej strony – to także dzięki nim mamy świetne, acz „nieoficjalne” produkcje. Chyba ostatecznie wszystko zależy jednak od stopnia zaangażowania i doświadczenia producenta… A że najwięksi – BioWare, Bethesda, Valve czy Firaxis – nie robią gier na podstawie licencji? No cóż – widocznie nie muszą.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

16 KOMENTARZE

  1. Jeśli jakieś studio zabiera się za robienie gry, bo ma wizję co chce zrobić i po drodze ‚wspomaga się’ różnymi elementami z tej, czyinnej licencji, to zazwyczaj wychodzi coś ciekawego. Natomiast kiedy inne studio zabiera się za grę bez specyficznej wizji, ale za to na popularnej licencji. . . no chce zbić kasę od fanów, a jaka gra wyjdzie to już mniejsza. To jest takie robienie gry dla kasy, a nie dla samej rozgrywki IMO. pozdrawiam

  2. Myślę, że kolejnym czynnikiem wpływającym na to, że gry z licencjami są gorsze, to budżet. Być może po wykupie drogiej licencji nie starcza środków na porządną realizację gry.

  3. W ankiecie zaglosowalem na „Nie”, choc przez moment kursor zawisl nad opcja pierwsza. Mimo wszystko uwazam, iz nalezy pamietac o tym, ze gry bazujace na licencji, to nie tylko te zywcem sciagajace wszystko z gotowych produktow. To tez prawdziwe kluby w Fifie, istniejacy w rzeczywistosci pilkarze z Football Managera, markowe samochody z Forzy Motorsport, autentyczne trasy, po ktorych jezdzimy w Gran Tourismo, czy wreszcie swiat rodem z Dungeons & Dragons, zawarty w sadze Baldur’s Gate. I chyba nikt nie powie, ze tutaj licencje sie nie przydaja 😛

  4. Po części się zgodze z autorem, chociaż to nie reguła. Ot, cżeby daleko nie szukać choćby – Wiedźmin zrobiony na licencji ksiażki znanej i cenionej nie tylko w światku fantasy. Tudzież Alien vs Predator, Clive Barker Undying i Jericho, wszystkie gry Forgotten Realms i wiele wiele innych. Dla mnie to czy gra jest na licencji czy nie nie ma wiekszego wpływu na jej jakość, bardziej to czy jest robiona przez zespół który chce robić dobrą grę, a nie tylko dobre pieniądze.

  5. Niesety ostatnio czesto sie tak dzieje, zwlaszcza z filmowymi adaptacjami ksiazek. Te wszystkie nieszczesne Eragony, Pottery i Lotr’y. Ale nie zawsze licencja oznacza chalture, czego dowodza gry z serii Star Wars. Widac mozna, zrobic ciekawa gre na licencji. Zalezy to tylko od podjescia studia developerskiego, produceta i wlasciciela licencji. Ps. malcar- chyba przesadziles ze stwierdzeniem, ze niby BioWare nie robi gier na licencji. A KOTOR? Ablo wspoamnine Forgotten Realms? ;]

  6. Nie wiem czemu akurat LotR-a sie tak uczepiliscie. Druzyna Pierscienia faktycznie nie zachwycala, ale juz Dwie Wieze potrafily bawic (choc na krotko, bo byly strasznie monotonne, aczkolwiek ostatni etap w Helmowym Jarze i wieza Sarumana mogly nieco podniesc poziom adrenaliny we krwi), a Powrot Krola byl ponoc najlepszy z calej trylogii, acz wen nie gralem, wiec od pewnych osadow wole sie powstrzymac. Poza tym Trzecia Era nie byla moze gra najwyzszych lotow, ale mimo wszystko – przyzwoitych RPG-ow nigdy za wiele. Oczywiscie nie wolno zapomiec o tym, ze dodatkowo sa dwa przyjemne RTS-y w swiecie Wladcy, rowniez warte odnotowania. No i na koniec Lord of the Rings Online: Shadows of Angmar, ktory zebral w prasie bardzo dobre oceny. I to ma byc zmarnowana licencja?

  7. Odnośnie przyjemnych RTSów to powstał mod do Rome:Total War bazujący na Władcy Pierścieni i co ciekawe wygląda lepiej niż dwa RTSy z EA. Mozna go znaleźć na http://www.moddb. com , poza tym jest tam więcej fajnych modów do innych gier. Odnośnie licencji to czy zauważyliście że gry oparte na znanych filmach najlepiej wychodzą jak są FPSami (FPS po polsku Rututu 😉 ? Nie wiem dlaczego tak się dzieje, być może to przez płytkość filmu jako medium w stosunku do gier. No bo jak zrobić fajny symulator kosmicznego myśliwca, skoro w filmie tylko strzela się z laseropodobnych działek? Gdzie te rakiety, Bomby itp. ? Gdzie statki kosmiczne przeznaczone do różnych zadań, zawyczaj występuje jeden do wszystkiego. Pomijając, że w futurystycznym myśliwcu kosmicznym trzeba całym kadłubem ustawiać się do oddania strzału. Normalnie jak w drugiej wojnie swiatowej. W paru grach (m. in. Starlancer) widziałem wspomaganie naprowadzania działka w niewielkim promieniu, ale to wszystko. A gdzie brak oporów powietrza w prózni i konsekwencje tego? Gdzie grawitacja planet i konieczność ustawiania się na odpowiedniej orbicie? Nie ma!Poza tym często gra idzie w parze z filmem i wtedy programistom ciężko się wyrobić z grą na czas premiery filmu, czego efekty doświadczamy w postaci kiepski gier na fajnych licencjach.

  8. Malacar—> goście z Avalon Hill sądzili się o prawa do Cywilizacji (oraz Railroad Tycoon i Pirates!, też wzorowane na ich planszówkach) wystarczająco udanie, żeby Firaxis kupiło ich firmę drastycznie rozwiązując problem licencji i IP :Di też nie rozumiem czepiania się LotR – zręcznościowy Powrót króla wyszedł bardzo fajnie, a obie części Bitwy o Śródziemie to całkiem niezłe RTSy. Odnośnie zaś tematu blogowego – takie licencje nie-licencje to zwykłe inspiracje. Większość gier, które mają większe ambicje niż układanie klocków kolorowych albo skakanie po grzybkach, czerpie mimo woli z bogactwa wzorców filmowych i literackich. To zupełnie coś innego niż licencje – Tolkien, Ojciec Chrzestny i tym podobne siedzą w naszej (i twórców gier) podświadomości – nie da się ich wyrzucić tak łatwo. Owszem, można – i wtedy jest się oryginalnym. Można też specjalnie ich poprzerabiać na swoją modłę – ale postmodernizm już chyba nie jest trendy 😀

    • Malacar—> goście z Avalon Hill sądzili się o prawa do Cywilizacji (oraz Railroad Tycoon i Pirates!, też wzorowane na ich planszówkach) wystarczająco udanie, żeby Firaxis kupiło ich firmę drastycznie rozwiązując problem licencji i IP 😀

      Nie miałem pojęcia! Dzięki! 🙂 Niezły motyw.

      i też nie rozumiem czepiania się LotR – zręcznościowy Powrót króla wyszedł bardzo fajnie, a obie części Bitwy o Śródziemie to całkiem niezłe RTSy.

      W porządku, zgadzam się. Ale generalnie nie można powiedzieć, żeby były to gry genialne, right?

      • W porządku, zgadzam się. Ale generalnie nie można powiedzieć, żeby były to gry genialne, right?

        oj na pewno nie 🙂 genialny to jest Riddick, AvP i kilka gier starwarsowych – jeżeli mówimy o licencjach. Ale te wspomniane mają wystarczająco wysoki poziom by nie pasować do schematu licencja=szajs (albo schematu EA=szajs :P)

  9. Dzięki temu że gry nie były żywą kopią filmu, książki czy kreskówki są o wiele lepsze gdyż nie trzymają się ścisłych zasad pierwowzoru. Natomiast łącząc wiele pozycji medialnych mozna stworzyć takie perełki jak GTA. Wyjątkiem jest „Kroniki Ridika”.

  10. Przepraszam ale nie mogę edytować a gier dobrych, trzymających się na licencji było więcej: „Star Wars (RTS, FPP było tego troszkę) „, „WP: Bitwa o śródziemie”, Aliens vs. Predator 1, 2. :D.

  11. Gry na bazie filmow, sa skazane na sztampe, prostote. Te gry promuja filmy i nie moga sie rozmijac z prawda ekranu, prawda. Legolas ma wygladac jak Orlando Bloom, a Aragorn jak Vigo Mortensen. No i jak tu zrobic dobra gre? 😛 Co do dobrych gier na licencji to wpdaly mi do glowy 2- Dune i Balde Runner. Obie wzorowane na filmach. Ale to sa wyjatki potwierdzajce regule 🙂

  12. Ja myśle, że sa 2 główne przyczyny słabej jakości gier na licencji, – jak było wyżej powiedziane, developer wywalił tyle kasy na licencje, że go nie stac już na sama produkcje, oraz, że licencjodawca udzielając pozwolenia na różnych etapach produkcji poprostu się wtrąca w proces, co gwarantuje mu umowa, słynny chociażby model zniszczeń w forzy2: samochody można rozwalac, ale nie do konca, bo rozwalony samochód psuje markę (przecież każdy samochód danej marki jest naj i wogóle sie nie psuje-przynajmniej tak twierdzą spec. od marketingu). Pozatym, jak już się wykupiło daną licencję to broń boże własna innencja, to wida bardzo w Godfaderze, gdzie wiele akcji było poprostu wymuszonych scenariuszem filmu.

  13. W napdazie euforii po uslysznieu muzyki z Dune, postanowilem zaczac grac w 2. Niestety, interfejs strasznie psul mi radosc z obcowania z planeta Arrakis. Dalem za wygrana i skasowalem Dune 2 ;/ Eh, duzo ostatnio gram w stare gierki, ale jednak te przyzwyczjenia z nowych RTS’ow sa zbyt silne. To, taki maly Offtop 😉

Skomentuj Sławomir Serafin Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here