Do tej pory ta japońska gra RPG jakoś mocno nas nie ruszała. Nowe grafiki zmieniły jednak ten stan rzeczy. Zajrzyjcie do naszej galerii i sprawdźcie czy jest czego wyglądać.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

7 KOMENTARZE

  1. Nie chcę chwalić dnia przed zachodem, ale coś mi to pachnie (śmierdzi?) kolejnym JRPG z płakliwymi pięknymi chłopcami i ich gigantycznymi mieczami w rolach głównych.

  2. Świetnie to Cujo ujałeś. Choć akurat fabuła wydaje się być bardzo bliska Tormentowi. Motyw długowieczności/nieśmiertelności i wspomnień. Jeśli historia będzie na poziomie Tormenta, to może nawet zagryzę zęby i zagram. Może uda mi się przełknąć tę gorzką pigułkę pod postacią bisho-homo-metro (sami dopasujcie odpowiednie wg Was określenie) bohatera, gigantyczne i kompletnie nierealistyczne miecze (spróbujcie unieść zwykłego półtoraka, a co dopiero takie fantazyjne monstra z jRPG), oraz ogólnie japońską stylistykę. A jeśli nie? No cóż, zawsze pozostaje Wiedźmin i Mass Effect :].

  3. Cujo zmądrzej i nie pisz głupot. Jeśli czegoś nie rozumiesz to nie wypowiadaj się. . . Zerth, po Twojej wypowiedzi widać korzenie PC’towe. . . Przygotuj więc sobie jakąś wkładkę cobyś szkliwa sobie nie popsół. . . Przecież to jest tylko gra więc porównania do rzeczywistości odnośnie mieczy są nie na miejscu. ;)To tak jakby słowo Disco miało oznaczać disco polo?Wątpię, zweryfikuj poglądy i otwórz umysł. . . Bo nie w każdym RPG sterujemy bishonenem. . . Kretyńskie szufladkowanie przez nie kumających gra u was nadrzędną rolę w kwestii szeroko rozumianego jRPG. . . Buhahaha! (Nie lubię/nie rozumiem=złe) Spoko. . .

  4. Motyla. Ja nie mówię co jest złe tylko co mi się nie podoba i czego nie lubię. Po to jest to forum.Otwarty umysł, jak mi się zdaje, mam całkiem szeroko ale niespecjalnie mi to pomaga w polubieniu ckliwych japońskich mydełek. Nie lubię i nie polubię gier tego typu. Nie ten target. Odrzuca mnie wręcz jak widzę głównego bohatera Devil May Cry, trzęsie mną jak widzę co drugiego bohatera w serii FF i pusty śmiech mnie bierze kiedy widzę bohaterki mordobić w stylu Dead Or Alive z falującymi przerośniętymi wymionami ku uciesze przeciętnego zaślinionego nastoletniego gracza. Nie moja estetyka, że tak powiem. O tym, że – przykładowo – bezmyślna sieka w stylu DMC i żałosny sposób rozwiązania walki w FF to nie moja kromka chleba wspominać za dużo nie będę bo to subiektywne i podejrzewam, że ma to swoich zwolenników. Co mnie prowadzi do obawy, że tendencja będzie kontynuowana w takim też Lost Odyssey. A bardzo bym chciał się mylić.

  5. Motylanoga, filmy to też przecież tylko filmy. Jednak mimo to nie lubię, gdy reżyser obraża moją inteligencję podsuwając mi scenki w stylu „James Bond skacze z kanionu, dogania w locie spadający samolot, wskakuje do środka, przejmuje stery i bezpiecznie wyprowadza go na prostą”. To samo tyczy się w moim wypadku gier. Nawet w nierzeczywistych, fantastycznych światach odrobina realizmu nie zaszkodzi. Doceniam fantazję Japonczyków, ale po prostu stylistyka tworzonych przez nich produkcji sprawia, że nawet gra o idealnym gampeplayu i niesamowitej miodności powoduje u mnie odruch wymiotny. Dante z DMC z postu Cujo, czy główni bohaterowie Final Fantasy VII, VIII, IX, X są świetnym przykładem. Dodam jeszcze Serge’a z Chrono Crossa. Z kolei jeśli chodzi o Lost Odyssey. Na trailerze widzimy Kaima, który wielu osobom może sprawić problem z określeniem jego płci przy pierwszym rzucie oka. Natomiast rozgrywająca się bitwa to, krótko mówiąc, kompletna żenada. Hełm w kształcie wieży o rozmiarze jak pół noszącego go żołnierza? Spadający z nieba grad mega-mieczy? Gigantyczne chodzące puszki z pałkami jako machiny wojenne? To zdecydowanie nie dla mnie. Motylanoga, trafiłeś jak kulą w płot z moimi rzekomymi „pecetowymi korzeniami”. Mój pierwszy kontakt z grami to było Commodore 64, a potem PlayStation 1, którą bardzo miło wspominam. Ja naprawdę nie mam nic do fantastyki, nierzeczywistych, wymyślonych światów. Po prostu gdy szukam gry osadzonej w takim realiach, to zdecydowanie bardziej wolę np. Planescape: Torment niż kolejny produkt chorej japońskiej wyobraźni. I w jednej kwestii masz rację: nie każdy RPG to obowiązkowy bishonen. Bo na szczęście świat RPG nie kończy się na japońskich produkcjach. . .

  6. Dodam jeszcze od siebie, że japońską kulturę i wiele rzeczy od nich wychodzących bardzo cenię. Niech przykładem będą tutaj anime mistrza Miyazakiego, którego wręcz kultem otaczam. Uwielbiam japońskie horrory. Bardzo lubie wiele serii mangowych jak Gunsmith Cats, Gunnm (Battle Angel Alita), GITS i masa innych. Ale upodobania do wszelkiej maści Bishonenów – pięknych, płakliwych i ckliwych chłopców o nadludzkich zdolnościach plus cycatych dwunastolatek – nie podzielam i mam na nie wręcz uczulenie.

  7. Czyli bishonenom mówimy nie?!Ok teraz rozumiem wasze zdanie. . . bo pomyślałem przez chwilę, że nieszczęścia chodzą parami. . . ;P Joke. Polecam Tobie cujo anime: CLAYMORE i DARKER THAN BLACK(ten może mniej gdzyż chłopek jest głównym bohaterem). . . Tymczasem.

Skomentuj Paweł Chrzanowski Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here