Jednym z najważniejszych kryteriów oceny produktów naszej ulubionej branży przez ostatnie kilka lat stał się realizm. Gry mają realistyczną grafikę, fizykę, modele postaci i diabli wiedzą co jeszcze. Słowem kluczem do sukcesu stał się realizm. Kusi się nas idealną fizyką, odwzorowaniem ruchów i całą gamą czynników, które mają nas przekonać, że dany tytuł jest tuż tuż od w pełni realistycznego odwzorowania świata.

Wszechobecność tego zjawiska sprawiła, że nie tylko magicy od marketingu posługują się tym kryterium. Sami gracze coraz częściej stosują je jako czynnik determinujący zakup danego tytułu. Tym samym to my, nikt inny, mamy tak naprawdę największe parcie na rzeczony realizm. Ileż to razy słyszałem, że coś w grze jest nierealistyczne, że ktoś tam sztucznie się porusza (przypominam casus łyżwiarskiego Wiedźmina, co dla niektórych praktycznie dyskwalifikowało dzieło CD Projekt RED), nie zachowuje wiernego modelu jazdy, lotu etc.

Oczywiście – realizm jako taki jest z gruntu rzeczy w grach pożądany. Są nawet gatunki, które na nim bazują – jak choćby symulatory. Z definicji dążą one do jak najwierniejszego odtworzenia rzeczywistości.

Jednak w całym tym „parciu na realizm” gracze wykazują zadziwiającą wręcz dwoistość postrzegania rzeczywistości. Godzinami rozpisujemy się na forum czy Wiedźmin wywijając żelazem robi to w sposób wiarygodny, czy takie, a nie inne uderzenie w ogóle istnieje. Twórcy pakują dziesiątki tysięcy w sesje motion capture, aby jak najwierniej oddać w grze wirujących wokół siebie wojowników. Recenzenci chwalą lub ganią za udaną realizację tego elementu. Równocześnie jednak wszyscy, bez wyjątku przechodzimy do porządku dziennego nad tym, że kiedy w grze nasz bohaterski Geralt wskoczy do bagna, rzeki czy innego zbiornika wodnego wybiega z nich całkowicie suchy! Nie kłuje też w oczy, że nie potrafi najzwyczajniej w świecie podskoczyć przeskakując nad przeszkodą – choć w czasie walki wywija salta jak pierwszej wody cyrkowiec.

Nie, nie czepiam się Wiedźmina – uważam, że to gra doskonała i warta polecenia każdemu, kto choć trochę ma coś wspólnego z elektroniczną rozrywką. Nasz rodzimy bohater służy mi tylko za przykład. Innym może być wielki hit jaki pojawia się co roku na naszych komputerach osobistych – seria FIFA. Tu także twórcy wkładają olbrzymią ilość wysiłku, aby wszystkie triki były realistyczne, żeby gracze biegali jak ci żywi, których oglądamy w TV. A jednak kiedy przyjrzymy się screenom możemy zauważyć, że wszystkim piłkarzom jednakowo zginają się koszulki. Identycznie! Co to ma wspólnego z realizmem?

Jasne, to banał nie mający najmniejszego wpływu na przyjemność gry. Ale czy ma na nią wpływ, to czy Geralt atakuje Ghula szermierczym ciosem, który istnieje lub nie?

Ów paradoks postrzegania rzeczywistości przez graczy jest symptomatyczny. Co bardziej porywczy gotowi są szaty drzeć dla jakiegoś tam elementu, który w ich przekonaniu nie jest zbyt wiernie oddany. Często i gęsto padają oskarżenia „z realizmem ta gra ma tyle wspólnego co…”. Jednak równocześnie bez słowa krytyki „łykamy” takie kurioza jak ów suchy Geralt po wyjściu z rzeki.

Co takie postrzeganie świata ma z realizmem i wiernością odwzorowania? Nic. Jak, jako ludzie racjonalni możemy akceptować takie sprzeczności? Postulat realizmu bierze się tylko i wyłącznie z konsekwentnie wpajanej nam przez marketingowców maksymy, że „dobra gra to ta z dużym realizmem” – jakkolwiek by ten realizm pojmować! Robią to na tyle skutecznie, że teraz sami domagamy się „realistycznych gier”. Podobnie zresztą było z grafiką. Dopóki ta była czysto umowna, nikt nie miał jakoś parcia na wizualizację. Jednak dostatecznie wytrwały wyścig zbrojeń w tej właśnie dziedzinie (stosunkowo najprostszej dla tworzących gry) spowodował, że dziś tylko produkcja wyglądająca ładnie ma szanse na sukces.

Jak więc jest z tymi naszymi potrzebami? Czy naprawdę szukamy pełnego realizmu w grach? A jeśli tak to dlaczego zadowala nas realizm selektywny?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

12 KOMENTARZE

  1. Ciekawa problematyka, nie powiem. Należy zwrócić uwagę na jeden fakt. Czy gra z założenia ma być realistyczna czy też nie. Od Trackmani wymagać nie będę fizyki rodem z Colina, tak też jak od Wormsów symulatora zniszczeń. Jeżeli kupuję grę która ma napis gdzieś w tyle „symulator F1” to chciałbym aby twórcy tej gry dołożyli wszelkich starań aby bolid w grze zachowywał się tak jak na-żywo. Teraz kwestia, specjalistów od sprzedaży. Reklama reklamą, mam nadzieje, że każdy w miarę orientuje się jak reklama działa na klienta. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że słowo „realizm” daje nadzieje potencjalnemu klientowi, że jak kupi najnowsze Call Of Duty to nie będzie biegał z laserowym działem na wybrzeżach Pacyfiku. Tyczy się to samo fizyki. Albo gra stawia na realizm albo nie. I tutaj czy programiści zaimplementują skakanie przez płotki jest kwestią sporną. Bo jednak głupio to wygląda, że skakać się nie da, ale np. już nikt się nie doczepi do braku możliwości dłubania w nosie (zakładamy, że bohater jednak nos ma) czy porozmawiania o najnowszej płycie Rihanny z barmanem.

  2. Ja patrze na to w ten sposób – jak długo coś jest mi potrzebne lub wydaje się potrzebne, tak długo wymagam tego od gry. Super-hiper-rozlegle połacie terenu działań aby móc wroga zajść od tyłu – fajne. Ale czy konieczne? Czy idąc wąskim wąwozem wprost na wroga wkurzamy się, że nie możemy się wspinać i ostrzelać go z góry? Większość nawet o tym nie pomyśli. A realizm ran? dopiero od niedawna można włączyć tryby w których pada się od jednego celnego strzału. i co? i są na to chętni!Realizm w samochodówkach to jeszcze inna bajka. Ogólnie dla mnie w każdej grze tego typu która uchodzi za coś więcej niż arcade (vide track mania), powinno rozbijać się auta bez jakichkolwiek ograniczeń, a auto raz rozbite przepadało by z naszego garaż (o ile uszkodzeni nie były naprawialne). Że gra się szybko znudzi?? ale pomyślcie co za emocje gdy czujecie uślizg w zakręcie i wiecie ze za chwile w waszej „stajni” ubędzie rumaka. A co gdyby tryb kariery był oparty o kalendarz imprez?? Co jeśli po wypadku nasza postać musiał by opuścić np. 3 czy 4 wyścigi bo się leczy? I nagle 1 miejsce w stawce już nie jest tak banalnie dostępne :)Symulatorów lotu czy innych specjalistycznych nie poruszam nawet – słowo „symulator” mówi samo za siebie. Trochę ciężko mówić o realizmie w innych grach. . . no bo czepianie się sposobu chodzenia w grze RPG to już chyba szczyt malkontenctwa. Czy możemy omawiać „realistyczne działanie czaru kuli ognia”? Tak, wiem – powinna palić również drzewa na około i wyposażenie domów np. Tylko czy naprawdę tego potrzebujemy?I mała refleksja na koniec – najwięcej o realizmie i fizyce mówi gra z nazwy „nierealna” 😉

  3. Siedząc przy komputerze/konsoli zabawa nigdy nie będzie w pełni realna. . . . co najwyżej w ułamku promila. Zawsze to będzie kaleka imitacja realnego świata. Po co więc się szarpać i żyły wypruwać skoro i tak cel jest póki co nieosiągalny. Dopóki zamiast w okopie siedzimy na kanapie, zmęczenie objawia się obniżeniem jakigoś paska na ekranie a odrzut broni nie łamie nam obojczyka dopóty relizm to mżonka. Jedna dosknała gra ma tylko 100% relizmu – życie. (zastanawialiście się kiedyś jakbyście przeżyli dzień gdyby życie było grą rpg?)Sonic czy Mario są „realni inaczej” a bawić się można z nimi świetnie

  4. Nie chce mi sie czytac calosci, ale ten fragment rzucil mi sie w oczy”Postulat realizmu bierze się tylko i wyłącznie z konsekwentnie wpajanej nam przez marketingowców maksymy, że „dobra gra to ta z dużym realizmem” – jakkolwiek by ten realizm pojmować! Robią to na tyle skutecznie, że teraz sami domagamy się „realistycznych gier””Zawsze, kiedy w artykule widze taie autorytatywne wypowiedzi, przypomina mi sie fragment piosenki Lombardu „Droga pani z telewizji, co wieczór cała drżę, gdy tak dzielnie pani, bój toczy srogi z zabobonami. I aż brakuje mi tchu”Dla mnie wazny jest nie tyle realizm, co wiarygodnosc stworzonego swiata. Idealem bylaby wirtualna rzeczywistosc, w ktorej wlaczalbym sobie np. swiat aliens, czy star wars i czulbym sie, jakbym tam na prawde byl. Zadne cel shadingi czy inne misie Kolargole. Owszem, czasami zagram i w takie cuda, ale tylko dla tego, ze moj ideal nie zostal jeszcze zrealizowany. Na to czekam, odkad siegam pamiecia, wiec zadne zabiegi marketingowcow nie maja z tym nic wspolnego. Na pewo rowniez nie jestem jedyny i przyznam sie, ze teoria autora jest w/g mnie co najmniej lekko naciagnana.

  5. Najważniejsza jest konwencja a realizm. . . realizm w granicach rozsądku i to wystarczy. Ale jeśli ten realizm w grze ma przeszkadzać w zabawie to lepiej, żeby go po prostu nie było i tyle. Jakby statki kosmiczne w Gwiezdnych wojnach ( i wszystkich innych filmach SF) nie wyły klimatycznie latając w przestrzeni kosmicznej 😉 To przecież zanudzilibyśmy się na śmierćA RPG? No fajnie na przykład niedyspozycja naszej postaci z powodu rozwolnienia no fantastyczne 😉 Jakby nie patrzeć realizm pełną gębą w końcu nawet największy kozak na 20 levelu może się zatruć śliwkami 😀

  6. Ciekawy artykuł, bardzo. Mnie hasło realizm nie pociąga, może dlatego, że za nim idzie kolejne „wymagania”, których już nie ja ale mój komputer nie jest w stanie pociągnąć 🙂

  7. Według mnie gry realistyczne wzbudzają inny rodzaj emocji. I nie chodzi tu o grafikę, fizykę i inne techniczne bajery. Pamiętam jak grałem jednocześnie w medal of honor jedynkę i w Operation Flashpoint. Medal to była głównie filmowa rozpierducha, totalna agresja, czasem tylko frustracja. Ale głownie agresja. Tymczasem Operacja – to strach. Ciągłe kombinowanie i świadomość że wystarczy jeden strzał. . . Jak to na wojnie. Prawie.

  8. GTA V – bardziej realistyczne niż rzeczywistość. . . Wspomnicie moje słowa :)Czegoś nie rozumiem. Nie tak dawno była wielka dysputa na temat nieziemskiego uproszczania gier (jednoprzyciskowe kontrolery etc. ), teraz nagle realizm. Więc jak? Dążymy do realizmu czy uproszczenia? Gry urealniając dany aspekt równocześnie kaleczą inne. Co z tego, że najnowszy NFS Overground ma super realistyczny model zniszczeń, skoro w zakręt kąt 75 wchodzę przy 200 na godzinę, nawet nie zwalniając bo na NOS’ie totalnie po wewnętrznej? Z opon dymi jak z wędzarni, ale raczej nie pękną. Znowu wspomnę LFS. Świetny, realistyczny model jazdy. Jako takie zniszczenia. Łapki w górę kto tą grę zna, bo zagrał?

  9. No właśnie,spróbujcie LFS(„Live for speed” jakby ktoś nie wiedział). Ale bez naprawdę dobrej kierownicy nie podchodzić. Ostrzegałem.

  10. W Live for Speed poślizgi niezakończone na bandzie/poboczu dają naprawdę sporo satysfakcji. No i wreszcie czuć, że samochód ma napęd na tył (!). Dla mnie Need for Speed to od zawsze był czysty arcade, co wcale nie zmienia faktu, że w niektóre części grało mi się całkiem przyjemnie (no dobra – w dwie: III i Porsche). A realizm w cRPG – czy sprowadzenie umiejętności danej postaci do listy dyskretnych (ściśle określonych) współczynników ma coś wspólnego z realizmem? Co więcej – współczynniki te są zwykle widoczne. No i największy smaczek – można zabijając potwory zdobyć XP, które potem przeznacza się na rozwój np. otwierania zamków (?!). Zresztą co to w ogóle za nonsens – zdobędę ileśtam doświadczenia i nagle mogę rozwijać skokowo jakieś cechy – czemu akurat w tym momencie – ten ostatki punkt XP przeważył? Tak – wiem, że są cRPG, w których rozwój cech występuje podczas ich wykorzystania i jest płynny (hmm. . . Dungeon Siege?), ale tych opisanych przypadków wcale nie jest mało. Co więcej – często są to gry kultowe (Fallout, Baldur’s Gate, Final Fantasy VII. . . ). Wniosek można wysnuć taki, że realizm nie zawsze i nie wszędzie jest potrzebny, nawet jeśli jego brak wyraźnie wpływa na gameplay. Dlatego też mi realizm nie jest jakoś szczególnie do szczęścia potrzebny. Jest jednak jeden warunek – jego zamiennik (nazwijmy go umownie antyrealizmem) musi być tak skonstruowany aby grało się dobrze. Tylko (a może aż) tyle. A jak ktoś lubi realizm proponuję Robinson’s Requiem ;-). Bez poradnika aptekarza chyba nie warto w ogóle zaczynać gry ;-). PS: A w Live for Speed grałem na joysticku i wychodziło mi to całkiem nieźle. No ale potwierdzam, że zdecydowanie lepiej gra się na kierownicy. Jedno jest pewne – klawiaturę można sobie spokojnie darować.

  11. Realizm? Już próbowali w Robinson’s Requiem i sequelu – Deus. Skończyło się na tym, że nie mogłem spać przez tydzień, bo skończyła mi się bateria do HUDa.

Skomentuj Jarek Kot Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here