Powrót szalonej sztucznej inteligencji SHODAN na PC był strzałem w dziesiątkę. Wielu krytyków stawia ten tytuł jako wzór idealnego FPSa, do czego z pewnością przyczyniła się ciekawa fabuła, szybka i pełna zwrotów akcja oraz oczywiście klimat, którego pozazdrościć może mu wiele dzisiejszych megaprodukcji. Niestety nie pomogło to Looking Glass Studios – prawie rok później firma została zamknięta w związku z kryzysem finansowym.

Rapture

Osobą, która wcześniej maczała palce zarówno przy Thief, jak i System Shock 2, jest Ken Levine – jeden ze współzałożycieli Irrational Games. W 2007 roku oddziały firmy zmieniła nazwę na 2K Boston i 2K Australia, lecz w tym roku ogłoszono powrót do macierzystej nazwy. Trzy lata temu, poza zmianą logo i nazwy, Ken Levine i spółka stworzyli kolejny świetny tytuł – Bioshock (średnia ocen 95%!).

Akcja Bioshock przenosiła nas do 1960 roku. Jack, nasz bohater, znajduje się w samolocie przelatującym nad Atlantykiem. W pewnym momencie maszyna spada do wody i rozbija się tuż przy latarni morskiej. Jack – jedyny ocalały – dociera do brzegu, gdzie natrafia na dziwną batysferę. Nie mając innej drogi ucieczki, wsiada do niej i przepływa do podwodnego miasta Rapture. Chwilę później zdajemy sobie sprawę z tego, że będziemy musieli walczyć o swoje życie na każdym kroku…

Rapture 2

Trzy lata dostało 2K Games na stworzenie sequela Bioshock. Wpływ Irrational Games na drugą część został znacznie zmarginalizowany, bo produkcją zajęły się aż cztery firmy: 2K Marin, 2K Australia, 2K China oraz Digital Extremes (głównie znani z pierwszych Unrealów). Czy opłacało się czekać? Moim zdaniem tak, ale nie uprzedzajmy faktów. Warto na początku wspomnieć, że nie musimy znać fabuły zaprezentowanej w pierwszej części gry. Bioshock 2 przedstawia całkowicie inną historię, która z poprzednią jest luźno powiązana poprzez rozrzucone po Rapture audiodzienniki.

Głównego bohatera recenzowanej pozycji – prototyp Big Daddyego (w grze nazywany Obiektem Delta) – poznajemy w 1958 roku, kiedy to Andrew Ryan i inni naukowcy z Rapture po raz pierwszy łączą Tatuśka z Małą Siostrą. Po chwili przenosimy się o 10 lat w przyszłość. Dlaczego? Tego nie powiem, by uniknąć przesadnych spoilerów. W tym czasie wybucha wojna domowa w Rapture, a my otrzymujemy swoje główne zadanie – odnaleźć przypisaną nam dekadę wcześniej Małą Siostrę.

Historia przedstawiona w grze nie należy do górnolotnych. Siła Bioshock 2 leży jednak w wielu wątkach pobocznych, które poznajemy po odsłuchania ponad setki dostępnych audiodzienników. Ponadto, o tym więcej napiszę nieco dalej, tryb sieciowy ma także swoją otoczkę fabularną, więc suma summarum nie jest źle, choć na pewno mogło być lepiej.

Home sweet home

Wiertło zawsze przydatne

Na ukończenie gry potrzeba od 8 do 10 godzin. Nie jest to wynik rewelacyjny, ale w porównaniu np. z Modern Warfare 2 jest całkiem przyzwoicie. Od pierwszego uruchomienia gry, po ostatnie wciśnięcie spustu na padzie, miałem wrażenie, że nie mam do czynienia z sequelem, lecz dodatkiem wprowadzającym do dylogii kilkanaście kosmetycznych poprawek. Szczerze mówiąc ciężko określić czy należy to odczytywać jako wadę, bo wprowadzone zmiany, choć niewielkie, znacznie usprawniają zabawę. Samo Rapture niestety nie szokuje w taki sam sposób jak niemal 3 lata temu.

Rozgrywka również nie uległa większym zmianom. Poza odnajdywaniem dziesiątków audiodzienników i odkrywaniem mrocznej historii Rapture, nadal walczymy ze zmutowanymi ludźmi, których tutaj nazywa się Splicerami. Do zabijania hord przeciwników możemy stosować typową, choć na pierwszy rzut oka nieco archaiczną, broń lub tak zwane plazmidy, czyli coś na kształt czarów z gier RPG. By skorzystać z „magii” musimy mieć pod ręką zastrzyki uzupełniające Eve, czyli bioshockową manę. Na początku wybór jest nieco ograniczony, bo do dyspozycji mamy tylko porażenie prądem, lecz wraz z upływem czasu do palety plazmidów dołączą także podpalenie, zamrażanie, pułapki czy zwrócenie wrogów przeciw sobie. Każdą „moc” możemy dodatkowo ulepszyć do trzeciego poziomu, uzyskując tym samym kilkanaście nowych możliwości (np. podpalanie kilku postaci naraz czy wypuszczenie strumienia ognia).

To, co dla Irrational Games nie było jasne 3 lata temu, teraz jest jak najbardziej zrozumiałe. Mowa tutaj o prowadzeniu walki, która w poprzednim Bioshock zmuszała nas do podjęcia decyzji: atakujemy plazmidami czy bronią. W drugiej części możemy je stosować jednocześnie, co zwiększa dynamizm potyczki, lecz równocześnie sprawia, że są bardziej wymagające, gdyż przeciwnicy są znacznie bardziej wytrzymali. Z naszych kieszeni zniknął także bardzo często stosowany klucz francuski – zastąpiono go możliwością uderzania każdą wyciągniętą bronią.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

2 KOMENTARZE

  1. Świetna recka! Szacun dla autora! Nie wiem jak wam, ale mnie – staremu prykowi – jakoś nie mieściło się w głowie, by dla ADAMa skasować którąś z dziewczynek (mówię, rzecz jasna o pierwszym Bioshocku). Mało która gra tak na mnie działała. Zakończenie autentycznie wzruszało. Podczas drugiego podejścia do gry – wybrałem ten sam scenariusz jej przejścia. Niby nuda, ale. . . Z niecierpliwością czekam na swoją kolej dla B2. Pozdrawiam.

  2. gra jest lepsza od swojego poprzednika pod każdym względem, może za wyjątkiem fabuły, chociaż tutaj też bym nie psioczył zbytnio. Mechanika rozgrywki to wciąż miód, żonglerki plazmidami i bronią, hacking, wszystko to nie mogło byc lepsze. Motyw z małymi siostrami jest tu o wiele bardziej wymagający dla gracza, tak samo jak dodanie wielkich sióstr. Już nie jest tak gładko jak za pierwszym razem i ADAM w końcu zaczął się cenic. . . [MAŁY SPOJLER]Poza tym na pewnym etapie gry możemy nawet zobaczyc jak Rapture wyglądało przed upadkiem. Nie zdradzając za wiele, powiem tylko, że wytwornie. [KONIEC SPOJLERA]Ode mnie również 9/10, punkt odejmuję za ciut gorszą fabułę od poprzednika. Bez cienia wątpliwości gra będzie jedną z najlepszych produkcji tego roku. Czekam na 3 częśc.

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here