My, gracze, jesteśmy nadzwyczaj dziwnymi i nieodgadnionymi istotami. Wymagamy od autorów gier tworzenia produkcji ponad skalę, ambitnych, wymagających. Chcemy by te pochłaniały nas na dziesiątki godzin, były nieliniowe i obszerne, wręcz ociekające klimatem. Gdy wreszcie na rynku pojawia się taki tytuł, najwięksi krzykacze usuwają się w cień, większość spośród grających nawet nie zwraca na niego uwagi, a tylko nieliczni doceniają dziecko ambitnych twórców.

Materiał do zrecenzowania jest potężny. Nie tracąc czasu, przejdę od razu do Team Fortress 2 – pierwszego z „błahych” dodatków. Valve już od dawna chciało reanimować ten, jakże nieoceniony dla świata gier sieciowych, tytuł. Szok był tym większy, gdy po latach oczekiwania okazało się, że poważna gra zmieniła się w kreskówkę. Pierwszy zwiastun po prostu wstrząsnął sceną TFa. Jedni narzekali, drudzy się zachwycali, a autorzy przekładali datę premiery (to już znak rozpoznawczy tej firmy). Ostatecznie doszło do olbrzymich beta-testów, które ponownie doprowadziły maniaków multiplayera do czerwoności. Udał się marketingowy fortel – miliony czekały na TF2 z niecierpliwością. Druga odsłona Team Fortress to gra bardzo dobra, co widać już od początku. W oczy rzuca się niezwykła dbałość o detale: streszczenia, filmy, mapki i całą masę innych materiałów pomocnych w odnalezieniu się podczas walki. Klasy zostały podzielone na ofensywne, defensywne i pomocnicze, a każda z nich została dodatkowo opisana. Wielki plus za takie podejście – w sieciowych rozwałkach stawiających na kooperację jest to niezbędne. Na polu bitwy ponownie ujrzymy aż 9 klas.

Warto podkreślić, że zaprojektowane są one niekonwencjonalnie. Mamy snajpera, człowieka-demolkę, inżyniera i szpiega, którzy od normy nie odbiegają, ale pokażcie mi inny FPS, gdzie grać można zwiadowcą uzbrojonym jedynie w pałkę i niesamowicie szybkie nogi. Kolejną osobliwością jest Heavy władający plującym ołowiem minigun’em. Partneruje mu medyk wyposażony w miotacz zdrowia (sic!) oraz jego znajomy po fachu – Pyroman, który również miota, ale ogniem. Panteon tych barwnych postaci zamyka żołnierz. Niewiele widzi, bo hełm przysłania mu oczy, ale za to świetnie wystrzeliwuje niewiarygodne ilości pocisków ze swej bazooki.

Pomijając zabawną stylizację oraz luźne podejście do tematu, okazuje się, że nowy TF niewiele różni się od starszego brata. Dalej mamy do czynienia z pełnokrwistą, szybką oraz dynamiczną pozycją sieciową. Dostępny jest nieśmiertelny Capture the flag oraz 3 wariacje dotyczące kontroli punktów umieszczonych na placu boju. Mapy zostały pieczołowicie przygotowane i przetestowane, oczywiście wszystkie wyglądają jak żywcem wycięte z kolejnego odcinka „Looney Tunes”. Wszystko to składa się na obraz gry świetnej i w pewien sposób old-school’owej. Niech Was nie zwiedzie „animowana” oprawa graficzna i dźwiękowa. W Team Fortress 2 krew się leje jak za dawnych czasów.

Chyba właśnie to podobieństwo do oryginału sprawiło, że nie miałem ochoty walczyć na „rysunkowych” arenach. Nie można tej grze odmówić wielu plusów. Zdaję sobie sprawę, że mam do czynienia z jedną z najlepszych tegorocznych produkcji dedykowanych multi. Jednak mnie to mimo wszystko nie przekonuje. Kamieniujcie mnie, wieszajcie, palcie żywcem – grać w to nie zamierzam. Dla mnie TF2 jest najgorszym trybikiem w Pomarańczowej machnie, co nie wpłynie z pewnością na fakt, że i tak rzesze fanów drużynowego strzelania zapałają miłością do tego tytułu.

Episode Two

Drugi dodatek do Half-life’a 2 rozpoczyna się dokładnie w momencie ukończenia przygody z Episode One. Gordon budzi się przygnieciony zwałami pogiętych szyn oraz roztrzaskanych wagonów. Okazuje się, że uprzednio dokonane wysadzenie cytadeli otwiera olbrzymi super (mega-hiper) portal. Oprócz ciekawych zjawisk przyrodniczych i niezwykłego błękitnego wiru, unoszącego się ponad miastem, skutkuje to nadciągającym kontratakiem milionów żołnierzy Kombinatu. Milczący Freeman i jego piękna Alyx ruszają jak zwykle z odsieczą, kładąc łomem zastępy wrogich najeźdźców. Ich celem jest zamknięcie złowieszczego niebieskiego przejścia na Ziemię i ponowne uratowanie świata.Choć opis wydaje się trywialny, to fabuła jest, podobnie jak w HL2, mocną stroną tego tytułu. Valve ponownie popisało się umiejętnością idealnego dopasowania poszczególnych elementów zabawy. Pojawiają się zacięte strzelaniny a nawet bitwa, jest także chwila relaksu podczas krajoznawczych wycieczek samochodem. Również nasze szare komórki dostaną odrobinę pożywki w formie zagadek opartych na (jak zwykle doskonałej) fizyce. Podczas gry ani przez chwilę nie poczujemy zmęczenia. Nie jest to wcale kwestia krótkiego czasu zabawy (6-8 godzin), po prostu ciągle czekają nas nowe wyzwania. Half-life 2 jest mistrzem wśród strzelanin, jeśli chodzi o wywoływanie emocji.

Episode Two pod tym względem przebija chyba nawet sam pierwowzór. Pomijam czystą adrenalinę, generowaną przez szybką akcję na ekranie – drugi dodatek do HL2 serwuje również najprawdziwsze radość i smutek, wywoływane zręcznie skonstruowanym scenariuszem, przerywnikami i świetną grą aktorów.

Mały, ale zabójczy

Najciekawsze jest w tym wszystkim to, że odbioru „uczuć” nie zakłóca oprawa. Silnik Source do najmłodszych już nie należy. Owszem, kolejna jego odsłona dodaje kilka ciekawych efektów jak: blur przy poruszaniu kamerą czy w końcu zaimplementowane dynamiczne cienie. Jednak nie trzeba wytrawnego oka, aby stwierdzić, że grafika uległa pewnemu przeterminowaniu. Tym większe należą się brawa dla Valve za to, że potrafią robić gry w pewnym sensie ponadczasowe – starzejące się zdecydowanie wolniej od produkcji konkurencji. W przeciwieństwie do Episode One, ten dodatek mnie naprawdę urzekł. Jest to pozycja obowiązkowa dla każdego fana „Pół-żywego”. Biorąc pod uwagę fakt, że zestaw zawiera poprzednie odcinki serii, grzechem byłoby nie poznać historii towarzyszącej tej, zdaje się najczęściej nagradzanej, grze na pecety.

Portal

Na zakończenie zostawiłem sobie najlepsze ciacho z całego pakietu. Jest nim niepozorny Portal – gra logiczna ukazana w konwencji FPS. Zasady są proste: masz przenośne urządzenie generujące połączone ze sobą portale (jeden niebieski a drugi pomarańczowy) i z jego pomocą musisz przedrzeć się przez szereg, często śmiercionośnych, poziomów. Ten element zestawu był niejako deprecjonowany, uważany za ciekawostkę. Autorzy popuścili wodze fantazji przy tworzeniu tego małego dzieła komputerowej sztuki. Pewnie nie raz złapiecie się za głowę, obserwując kolejny, iście zakręcony etap.

Genialne! Czemu takie krótkie?

Zagadki same w sobie nie są szczególnie trudne. Normalny człowiek winien ukończyć grę w trzy, może cztery godziny. Kluczem do sukcesu, jak głosi hasło promujące ten tytuł, jest „myślenie portalami”. Widzisz przepaść nie do przeskoczenia? Wystrzel portal na ścianę po drugiej stronie rozpadliny, a kolejny umieść pod swoimi nogami. To przykład najprostszy z możliwych, ale dobrze opisujący zabawę. Na dalszych mapach dochodzą dodatkowe elementy, takie jak kule energii, skrzynie oraz automatyczne działka. Jestem pewien, że każdy z wielkim zaciekawieniem przebrnie przez te kilkanaście kolejnych wyzwań. Autorzy Portalu narzucają pewne cele, ale sposób, w jaki je zrealizujemy może być diametralnie różny.

Portal to łamigłówka z najlepszym scenariuszem w dziejach gatunku. Ryzykowne to stwierdzenie, ale tej grze nie można odmówić niesamowitej fabuły oraz klimatu. Brzmi to zabawnie, szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę całkowity brak dialogów czy nawet przeciwników. Naszym jedynym towarzyszem a właściwie towarzyszką jest glaDOS – sztuczna inteligencja zawiadująca laboratorium, z którego powinniśmy się wydostać. Jest to postać niezwykle oryginalna, posiadająca nawet pewną dozę (jak się później okaże czarnego) humoru. Swoisty monolog prowadzony przez glaDOS to prawdziwa perełka. Sądzę, że niejednemu weteranowi krwawych potyczek, zadrży ręka podczas ostatecznego pojedynku. Dodam, że warto grę przejść – takiego zakończenia jeszcze nie widzieliście!

I cała reszta

Orange Box to przepyszny tort, udekorowany w dodatku słodziutką wisienką w postaci Portalu. Valve przygotowało, chyba najlepszą kompilację gatunku FPP ostatnich lat. Fani Half-Life’a zakupią w cenie jednej trzy naprawdę dobre pozycje. Jeśli weźmiemy po uwagę jakość dodatków, możemy spokojnie przyjąć, że poprzednie odcinki serii dostajemy niejako za darmo. Wypada się tylko cieszyć, a HL2 oraz Episode One możemy oddać koledze (lub koleżance) dzięki usłudze Steam. Tej marginalnej reszty, która ze światem Gordona Freemana dotychczas kontaktu nie miała, nie muszę już chyba przekonywać.

Pomarańczowe pudło to w pewnym sensie ewenement. Plastikowy box ma ohydny, wręcz odstraszający kolor, a w środku tylko licha ulotka (z klawiszologią, którą i tak zmienisz) i dwie płytki. Trzeba mieć odwagę, aby tak bezczelnie przepakować stary hit, dorzucając doń jedynie kilka „błahych” dodatków. Autorzy Orange Box’a mają jednak patent, który zawsze gwarantuje komercyjny sukces – najwyższą jakość i niezliczone pokłady tzw. „miodności”.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]
PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułRodzinny Microsoft
Następny artykułUwe Boll w Postal 3

13 KOMENTARZE

  1. Krótka recenzja jak na tak obszerny zestaw, ale udało się w miarę solidnie opisać całość. Orange box to faktycznie strzał w dziesiątkę. Moje dwa grosze:Epizody przeszedłem z zapartym tchem. Miałem obawy o wtórność i brak innowacji ale zostały one rozwiane dość szybko. Dodatki czerpią z najlepszych motywów HL2 ale i wprowadzają swoje własne. Zero nudy, wciągająca fabuła i świetna interakcja z NPCami. Bardzo filmowo i narracyjnie. Nie mogę się doczekać na „trójkę”. Team Fortress 2 – pograłem tylko trochę bo się CoD4 pojawił i wessał na dobre, ale na pewno wrócę. MP z jajem i świetną grywalnością. Klasy są wyważone, jak i rozgrywka. Super klimat i humor. „No one Lives forever” meets Pixar :)Portala tylko liznąłem bo w miarę szybko zorientowałem się, że to nie moje klimaty. Wiem, że ta gra zdobywa przychylne recenzje, ale ja się jakoś nie mogłem wstrzelić.

  2. Dziwi tylko brak Black Box’a – pakieciku Episode two + portal + TF2. Trochę dziwna polityka, biorąc pod uwagę że H-L 2 sprzedał sie wyśmienicie, i teraz gracze mają kupować go drugi raz? dziwna polityka. . .

  3. Wujo, zawsze masz opcję zakupu każdego elementu osobno via Steam. Rzecz jasna – nie każdemu takie wyjście pasuje i ja to rozumiem. W każdym razie masz alternatywę.

  4. ja od daty przemiery gram w TF2 nalogowo. swietna gra!portal. . . grze nie ma co zarzucic. dostalem to na co liczylem. jest super i tyle. ETwo bez zaskoczenia. stary dobry HL2. przyjemnie sie gralo, ale na tle TF2 i portalu nie zrobil na mnie wrazenia.

  5. Zrobili Orange Box ze wszystkimi czesciami poniewaz pakiet sprzedawany jest rowniez na kosole i jak by wypuscili sam Episod 2 to troche by to nie mialo sensu 😛 Dla mnie pomysl genialny przeszedlem HL2 jeszcze raz z tym ze na konsoli a Episody 1 i 2 byly naprawde dobre! Teraz biore sie za COD4 / Assassin Creed i Mario Galaxy! O jezu za duzo tego jak na jeden miesiac 😛 a na horyzoncie jeszcze kilka innych pozycji. . :/

  6. No, caly weekend to nie pograsz, bo cala gre przechodzi sie w 2-3 godzin. Ale warto! Portal jest cudny i daje ogromna satysfakcje z przechodzenia kazdego etapu. Do tego zabawne podejscie tworcow z przymrozeniem oka i doskonale zakonczenie. Polecam!————————————————– —-www.adventuregamer.pl – na 100% o przygodowkach!

    • No, caly weekend to nie pograsz, bo cala gre przechodzi sie w 2-3 godzin

      Czy ja wiem jak będzie chciał przejść wszystkie wyzwania i wszystkie mapy dodatkowe to może pograć trochę więcej a i w necie już kilka niezłych plansz można znaleźć. Orange Box’a kupiłem 7dni temu i nie wiem jak wcześniej nie mogę zagrać w Half-Life 2 jest genialny, ETwo jeszcze nie testowałem po przechodzę na razie podstawkę co do Portala to naprawdę świetna gra najlepsza z całego zestawu no ale też na najmniej czasu starcza, a co TM2 to ostatnio mnie pochłonoł przez te 7 dni z Orange Box’a właśnie w niego grałem najwięcej.

  7. Powiem tak że w HL2 jeszcze nie grałem dlatego z przyjemnością zakupiłem wersje na x360. Zagrałem w portal niby żeby sprawdzić jak się gra i nie odszedłem od konsoli przez 3 godziny zanim nie skończyłem gry. A piosenka na koniec poprostu powalająca 😀 Teraz gram w HL2 puzniej epizod 1 i 2 a na deser zostawiam TF2. Dla mnie jedyną wadą jak narazie jest to że portal tak szybko się kończy.

  8. Jakbym te gry kupował osobno to byłbym zachwycony a co dopiero w pakiecie. Epizod 2 jest moim zdaniem najlepszy z całej serii ma świetną grafikę (piękne plenery i cudowne efekty świetlne) i atmosferę, która sie troszkę ociera o pierwszą część. Portal to rewolucja (i rewelacja), a Team Fortress2 to zabawny i naprawdę emocjonujący shooter sieciowy. Dla mnie seria Half Life to arcydzieła w świecie gier.

  9. naprawde bardzo fajny pakiet. nie wiem czemu autorowi nie podoba sie koloro orange box jak dla mnie jest ok. szkoda ze jestem graczem z tak krotkim starzem, bo raptem poltora miesiaca. przerzucilem sie z samochodowek. i co tu duzo mowic. grywalnosc swietna, grafika moze byc i te noce nieprzespane. wszystkim goraco polecam gre

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here