Multum zdjęć z nowej rzeźni od Capcomu. Ty i 50.000 zombiaków, zamknięci razem w jednym centrum handlowym. Brzmi dobrze?

Odważna teza? No to spróbuj się drogi czytelniku zastanowić, jak zareagowaliby odbiorcy, gdyby którejś jesieni na półkach sklepowych nie pojawiła się nowa edycja gry FIFA. Konsternacja? Szok? Zbiorowe samobójstwa? Nie, chyba nawet nie potrafię sobie takiego stanu rzeczy wyobrazić. Odkąd pamiętam, co roku EA doi graczy, a oni żałośnie muczą, że drogo, że nic nowego i i tak najnowszą pecetową FIFĘ kupują. Po co? Dla nowych składów, dla oprawy audiowizualnej i dla atmosfery, no bo przecież nie dla gameplayu. Śmierć, podatki i FIFA jesienią – nie może być inaczej.

Ciekawe co oni robią w tej szatni?

Największym problemem FIFY nie jest jednak to, że ukazuje się ona z regularnością przypominającą pojawianie się roczników statystycznych. Kłopot, o którym wspomniałem już w poprzednim akapicie, polega na tym, że za bardzo produkt EA Sports taki rocznik przypomina. No bo jak inaczej nazwać ograniczanie zmian do aktualizowania składów? Oczywiście co roku marketingowcy w pięknych słowach zapowiadają rewolucję, ale ona i tak nie nadchodzi. Nikt już nawet nie wierzy w to, że w FIFIE cokolwiek oprócz nazwisk piłkarzy może się zmienić. Coraz powszechniejsza jest opinia, że oczekiwana rewolucja nigdy nie nadejdzie.

Rewolucja 1998 roku

Jako że takie myślenie chluby EA Sports nie przynosi, przy okazji edycji 09 zdecydowano się na wprowadzenie do FIFY jakiejś zmiany. Pytanie tylko jakiej. Kosztowne przełomy, w rodzaju zastosowania nowego silnika, okazały się zbyt nieefektywne pod względem ekonomicznym i nie weszły w grę, zdecydowano się więc na… zmianę sterowania. Tanio i pseudorewolucyjnie – o to chodziło!

Rewolucja (tu niewidoczna)

A, S, D, w porywach jeszcze Q, W i E. W połączeniu z klawiszami kierunkowymi tych sześć przycisków ma w sobie niezwykłą moc. To dzięki nim całe pokolenia komputerowych graczy przeżywały radości i smutki związane z zabawą w dowolną edycję FIFY. Wraz z nadejściem tegorocznej rewolucji sterowanej (tak ją umownie nazwę), rola tych sześciu nieśmiertelnych klawiszy została jednak dość mocno ograniczona. Na horyzoncie pojawił się wróg. Mimo że ma w standardzie tylko dwa przyciski, jest pod wieloma względami lepszy od nieco sztywnej klawiatury. O kim mowa? O starej dobrej myszy – to ona jest asem, który miało w rękawie EA.

Paradoksalnie z usług komputerowego gryzonia użytkownicy grający w flagowe dzieło EA Sports korzystali już niejednokrotnie. Wystarczy chociażby wspomnieć fenomenalną FIFĘ Road to World Cup 98 – produkcję, w którą jako kilkunastoletni gów… chłopiec zagrywałem się całymi dniami. Nie wiedzieć czemu, po edycji z roku 1998 z myszki jako kontrolera zrezygnowano. Może uznano, że jest ona mało efektywna, może namieszały przy tym konsole – nie wiem. Fakt jednak jest faktem – FIFA 09 stanowi wielki comeback myszki jako urządzenia sterującego najładniejszej pecetowej gry piłkarskiej na świecie.

Mówię „idź”, naczelny idzie

Pora zająć się tym, czy jest to powrót udany. W przypadku gry na komputerze pozbawionym pada, zawodnikami w FIFIE 09 sterować można na trzy różne sposoby – przy pomocy myszki, kombinacji myszki i klawiatury oraz samej klawiatury. Każdej z nich poświęcę trochę miejsca.

Brak żelazka – widoczny

Za stosowaniem komputerowego gryzonia przemawia jego elastyczność. Choćby użytkownik dwoił się i troił, nie wykona korzystając z klawiatury wszystkiego, co tylko by chciał. Z pomocą myszki jest już znacznie łatwiej, a spora w tym zasługa znanego miłośnikom strzelanin FPP celowniczka. W trakcie rozgrywania piłki przydaje się on do wskazywania piłkarza, do którego użytkownik chce podać – jeżeli kółeczko zostanie umieszczone na konkretnym zawodniku, to dostanie on piłkę do nogi, jeśli natomiast zostanie ustawione gdzieś w pobliżu kopacza, będzie on musiał się w kierunku futbolówki pofatygować. Każdy, kto próbował z klawiatury wykonywać podania na dobiegnięcie, wie, jaka to była katorga – teraz nie ma z tym żadnego problemu. Ale to nie koniec zastosowań tego fantastycznego narzędzia. Bardzo często, kiedy przychodziło wykonać stały fragment gry albo zwyczajnie strzelić na bramkę, piłka leciała, jak chciała. Teraz wystarczy umieścić kółeczko w stosownym miejscu i tylko czekać aż tam poleci kawałek skóry. Pięknie.

W metodzie hybrydowej także pojawia się celowniczek i jedyna różnica pomiędzy nią, a metodą gryzoniową związana jest ze sterowaniem zawodnikiem już posiadającym piłkę. Może to jest moje subiektywne odczucie, osobiście uważam jednak, że korzystanie jednocześnie z dwóch kontrolerów zupełnie się nie sprawdza. To tak, jakbym próbował robić dwie czynności jednocześnie – niby się da, ale prościej jest wykonywać jedną.

O klawiaturze za to pewnie nie musiałbym nawet wspominać, EA Sports zmieniło jednak położenie klawiszy i nieśmiertelne A, S oraz D musiały ustąpić pola innym przyciskom. Starym wyjadaczom FIFY bardzo ciężko będzie się przyzwyczaić do tych przetasowań. Odnoszę wrażenie, ż Elektronicy zapomnieli, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Nie przyda im to popularności.

To tyle na temat rewolucji sterowanej. Z trzech opcji, które oferuje FIFA 09 myszka okazała się być zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem, gdyż dzięki niej gra stała się żywsza i bardziej realistyczna.

Schodzi zawodnik z numerem 9, A. Klawiatura

No dobrze, klawiatury już nie ma na boisku, czy to oznacza, że można iść do domu? Na szczęście nie – oprócz nowego sterowania EA zapowiedziało też wprowadzenie kilku innych małych udogodnień. W ramach cyklu „Pogromcy mitów” napiszę o nich teraz kilka słów.

Będzie zadyma?

Na pierwszy ogień pójdą informacje z pudełka. Jak byk stoi na nim, że w najnowszej FIFIE czeka na użytkownika ponad 350 nowych animacji oraz innowacyjny system zderzeń piłkarzy. Rzeczywiście w trakcie zabawy daje się zauważyć, że zawodnicy o większej masie posiadają niewielką przewagę nad chuderlakami, 350 nowych animacji zostało chyba jednak bardzo dobrze zamaskowanych, bo nie rzucają się w oczy. Tak naprawdę sama rozgrywka została tylko nieznacznie ulepszona – jeżeli kiedykolwiek pecetowa edycja FIFY dostanie silnik choćby zbliżony do tego, który napędza edycje konsolowe, to wtedy będzie można mówić o zmianach w rozgrywce. Na razie są one niezauważalne, a i tak wykazuję maksimum dobrej woli zakładając, że w ogóle istnieją.

Poza standardową rozgrywką w trybie Kariery można również bawić się w trybie Zostań gwiazdą. Różni się on od „kampanii” tym, że zamiast kierować całą drużyną, użytkownik obejmuje mecenatem jednego kopacza i wraz z nim, osiągając coraz to nowe cele, staje się (albo nie) gwiazdą. Jest to całkiem fajna zabawa, szkoda tylko, że edycja konsolowa jest znacznie bardziej zaawansowana.

Kto rzuca M&M-sy?

Trochę pozytywnych zmian zaszło też w tym, co widać na ekranie. Powtarzam: trochę. Naprawdę nie rozumiem, czym niektórzy się tak ekscytują. Zasadniczo trzeba przecież zwrócić uwagę, że wszelkie tegoroczne poprawki sfery wizualnej odnoszą się do zbliżeń i że grafika stadionu, widzów i piłki zostały bez zmian. Oznacza to, że nadal postaci są bulwiaste i rozlazłe przestrzennie, a trybuny stanowią tanią podróbkę ataku klonów. Ale o zmianach miało być. No więc jakość zbliżeń uległa poprawie – koszulki teraz marszczą się na spoconych zawodnikach, natomiast trawa sprawia wrażenie jakby rzeczywiście rosła, a nie tylko została w ramach oszczędności zastąpiona zieloną wykładzina dywanową. Są to zmiany, powtarzam, subtelne i niewielkie.

Muzyka jak zwykle staje na wysokości zadania. Odnoszę wrażenie, że EA Sports odchodzi powoli od umieszczania w grze piosenek z różnych stron świata, zastępując je chwytliwym indie rockiem. Osobiście nie mam nic przeciwko temu, odkąd pamiętam FIFA wymiata pod względem dźwiękowym i podobnie jest tym razem.

Polska wersja jak zwykle nierówna. Panowie Szpakowski i Szaranowicz często mówią coś zupełnie niezgodnego z tym, co się dzieje na ekranie, zdarza się im też naprzemiennie krzyczeć i mówić spokojnie. Wszystko to razem powoduje efekt bardziej komiczny niż profesjonalny. Może pora pomyśleć o zatrudnieniu kogoś młodszego.

Choroba Adidas

Na koniec zostawiłem coś, o czym powinienem w zasadzie wspomnieć na początku. FIFA 09 posiada jeszcze jedną subtelną nowość. Jest nią tryb Sezon Live Adidas. Dzięki niemu forma zawodników w jednej z wybranych przez gracza lig jest na bieżąco korelowana z tym, co prezentuje on w świecie realnym. Praktycznie rzecz biorąc nie do sprawdzenia jest, czy zaktualizowane dane na temat formy zawodnika przekładają się jakoś na jego formę w trakcie wirtualnej zabawy, jako chwyt marketingowy tryb ten sprawdza się za to świetnie. Brzydkim zachowaniem ze strony EA jest natomiast to, że aktualizację formy kopaczy jednej z lig można otrzymywać za darmo, za kolejne jednak trzeba płacić, a nie ma o tym ograniczeniu informacji na pudełku.

Wieje, więc trzyma się słupka

W naszej zapowiedzi FIFY 09 Katmay wspomniał też o jeszcze jednej rzeczy, którą poetycko nazwał fiszkami. W menu możesz drogi czytelniku korzystać z pięciu symetrycznie rozmieszczonych ramek pełnych przeróżnych informacji. Znajdziesz w nich między innymi informacje związane z twoimi postępami w grze FIFA 09, ale to nie wszystko – uzyskasz też najświeższe wiadomości na temat tego, co się dzieje w piłkarskim realnym świecie. Niestety te drugie są publikowane tylko w języku angielskim, nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie okienka (tzw. widgety) bardzo się w trakcie zabawy z najnowszym produktem EA przydają.

I to by było na tyle jeżeli chodzi o tekst na temat najnowszego dzieła EA Sports. Muszę przyznać, że Elektronicy wreszcie próbują wyrwać się z marazmu, w który popadli hmm… z osiem lat temu. Jako wierny sympatyk ich twórczości mam szczerą nadzieję, że w końcu im się to uda. Jako przyzwoita gra sportowa FIFA 09 otrzymuje dzisiaj ode mnie stosunkowo wysoką ocenę 7,5 w dziesięciostopniowej skali. Warto w ten tytuł zagrać, chociażby po to, żeby sobie trochę poklikać. Co na to konkurencja? Powoli Konami zaczyna naśladować EA. Śmierć, podatki, FIFA i PES jesienią? Recenzja wkrótce.

Benjamin Franklin miał kiedyś powiedzieć, że w życiu pewne są tylko dwie rzeczy – śmierć i podatki. Dziś już wiadomo, że chłop się mylił. EA Sports o to zadbało.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

8 KOMENTARZE

  1. Wow. Teraz wystarczy dodać sterowanie myszką, żeby wyszła nowa gra. Możnaby to zastosowac przy konwersjach – na konsoli mamy Bioshocka, a na PC wyjdzie Bioshock 2. . wprowadzający (uwaga!) obsługe myszki. Ocena 7. 5 jest zawyżona jak mniemanie o sobie Gosiewskiego.

    • Wow. Teraz wystarczy dodać sterowanie myszką, żeby wyszła nowa gra. Możnaby to zastosowac przy konwersjach – na konsoli mamy Bioshocka, a na PC wyjdzie Bioshock 2. . wprowadzający (uwaga!) obsługe myszki. Ocena 7. 5 jest zawyżona jak mniemanie o sobie Gosiewskiego.

      W przypadku gry sportowej kontroler ma naprawdę duże znaczenie. Jako klon klona FIFĘCJA dostałaby ode mnie gdzieś 6,5 (czyli ocenę godną nierozwijającego się przeciętniaka), dzięki nowemu sterowaniu końcowa nota wzrosła o jedno oczko – wydaje mi się to sprawiedliwe i myślę, że Gosiewski by to potwierdził 🙂

      Nie przesadzałbym z tym marazmem. Naprawdę słabe FIFY zaczęły się od 06. Z kolei najlepsza część to zdecydowanie FIFA 2003.

      Od 2001 roku zakres zmian w każdej kolejnej edycji był bardzo niewielki, co się rażąco skumulowało mniej więcej w wspomnianej przez Ciebie edycji 06 i w edycjach późniejszych – myślę, że ostateczny marazm jest skutkiem istniejącego już od ośmiu lat marazmiku :).

  2. Nie przesadzałbym z tym marazmem. Naprawdę słabe FIFY zaczęły się od 06. Z kolei najlepsza część to zdecydowanie FIFA 2003.

  3. Najlepsza była fifa 05, a co kolejne wydanie fify to tylko zabiegi kosmetyczne i aktualizacje składów . Teoretycznie Fifa 07 i 08 nie powinny być sprzedawane jako osobne gry , tylko wypuścić na rynek grę o nazwie FIFA oraz coroczne dodatki z serii Aktualne Składy do Fify . Bo oprócz tych składów Fify od 06 do obecnej 09 to ten sam silnik graficznych , tylko trochę zmian kosmetycznych i inna cyferka w nazwie gry . Można powiedzieć , że to nie prawda , przecież w Fife 09 można grać myszką . Owszem , ale oprócz tego to stara Fifa . Ps. PES też schodzi na psy , zapowiadali w tym roku wielkie BUM i pisali że poprzednia część gry nieco im nie wyszła . . . niestety dostaliśmy podobnie jak w fifie ,aktualne składy , jeden nowy tryb gry (Liga Mistrzów) , kosmetyczne zmiany , trochę nowych klubów przybyło (trochę również odeszło) ale to ten sam PES co 06 tylko w innej oprawie kolorystycznej .

  4. @sammyjesli twoim zdaniem roznica miedzy fifa2001 i 2002 byla niewielka. . . to chyba grywasz w co 3 albo 4 edycje ;)najlepsza fifa bez dwoch zdan byla 98rtwc. to byla najbardziej rewolucyjna i najbardziej grywalna fifa w historii.

    • @sammyjesli twoim zdaniem roznica miedzy fifa2001 i 2002 byla niewielka. . . to chyba grywasz w co 3 albo 4 edycje 😉

      Mogłem się pomylić o rok w tę czy w tamtą ;). Tak czy inaczej w ostatnich latach FIFA nie jest symbolem postępu.

      najlepsza fifa bez dwoch zdan byla 98rtwc. to byla najbardziej rewolucyjna i najbardziej grywalna fifa w historii.

      Pod tym stwierdzeniem podpisuję się obiema rękami i nogami – to była FIFA, przy której spędziłem najwięcej czasu i najmilej ją wspominam.

  5. najlepsza fifa bez dwoch zdan byla 98rtwc. to byla najbardziej rewolucyjna i najbardziej grywalna fifa w historii.

    I jedyna, jaką kupiłem. Za 15zł bez pudełka i instrukcji 3 lata po premierze ; ).

  6. A mi chłopaków z EA szkoda, bo wydają co rok nową grę, a nigdy nie zdążą niczego znaczącego dodać, bo większość czasu zajmuje im aktualizacja fryzur poszczególnych zawodników ;).

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here