Nieraz już na łamach Valhalli wychwalałem gry pecetowe ze względu na ich niesamowitą modyfikowalność (o ile jest w ogóle takie słowo). Takie cudeńka jak Garry’s Mod, kiedyś Enemy Territory (które zresztą ewoluowało w pełnoprawną grę), czy niezliczone przeróbki klasycznych strategii w nowoczesnych silnikach niejednokrotnie zasługują na czołobitne uznanie. Kilkuosobowe teamy, które dysponują tylko i wyłącznie pasją oraz wolnym czasem potrafią dokonać cudów. Ale są też mody, które cieszą zaledwie garstkę osób, są absolutnie niedopracowane i koszmarnie uproszczone, a jednak wspomnianej garstce przynoszą ogromną radość.

Szkołę skończyłem już dość dawno, a w sieci trudno trafić na taki rarytas, gdyż zwykle osoby zainteresowane wymieniają się nim bezpośrednio. Chodzi mi o mody, w których odtworzona zostaje nasza własna szkoła, podwórko, spożywczak za rogiem, tudzież centrum miasta. Coś, co sześć i pół miliarda mieszkańców Ziemi przyjmie ze wzruszeniem ramion, ale coś, co dla trzydziestoosobowej klasy może być niesamowitą zabawą do rana.

Ja już od czasu, kiedy dorwałem pierwszą grę z edytorem plansz (a było to The Ancient Art of War), budowałem levele będące mniej lub bardziej wiernym odwzorowaniem ukształtowania terenu rodzinnych Gliwic, czy rozkładu korytarzy w swoim siedmiopiętrowym bloku. Wrogimi Barbarzyńcami, najeżdżającymi moje osiedle byli zwykle kibice Piasta (jak wiadomo, Kopernik zawsze z Górnikiem), których ataki odpierałem z całym swoim taktyczno-strategicznym sprytem.

Nie umiałem się też oprzeć wstawianiu własnych grafik do Duke Nukema, które zawierały co ciekawsze, graffitowe prace lokalnego guru od tych spraw, KEFIRA (zwykle pisał PIAST GLIWICE/”KEFIR” albo coś równie natchnionego), a kiedy poszedłem do Liceum i spotkałem tam prawdziwych hardkorowców od modowania i rysowania, zaczęło się naprawdę. To, co wspólnie stworzyliśmy z kolegami, przechodziło moje najśmielsze oczekiwania.

Oto, choć Doom był już wtedy technologią nieco przestarzałą, udało nam się (a właściwie im, bo ja to zawsze takie projekty „wspieram na duchu”) stworzyć całe V Liceum Ogólnokształcące, ze wszystkimi korytarzami, toaletami i pracowniami fizycznymi. Oczywiście tekstury nie do końca się zgadzały, ale zielona, olejna lamperia na wysokości oczu od razu pokazywała graczom, że jesteśmy w naszej kochanej budzie. Co więcej, wszystkie impy i cyberdemony zostały zastąpione digitalizowanymi wersjami nauczycieli. Historyk, Anglista czy pani profesor od biologii zostali zastąpieni zdigitalizowani na podstawie oryginalnych zdjęć oraz szkiców koncepcyjnych potworów (najlepszy był koziołek matołek z piłą łańcuchową) i wrzuceni do gry. Wszystko pasowało, były sample dźwiękowe, a nawet nazwy potworów oparte były o oryginalne nazwiska. Przez wzgląd na szacunek dla moich kochanych belfrów, którzy zapewnili mi edukację i dostatnie życie, nie będę ich tu wspominał.

No i grało się w „Dooma w V LO”, chociaż w niektórych miejscach były krzywe ściany, a w pracowni biologicznej występowała nawet dziwna pułapka, która powodowała, że patrzenie w jeden z jej kątów zabijało patrzącego. Jakoś to sobie wytłumaczyliśmy (tam siedzi wizytator z kuratorium, haha) i katowaliśmy deathmatch z przyjaciółmi nieraz do rana. Okazało się, że architekt, który zaplanował tę szkołę, miał dryg do projektowania leveli Doomowych już w XIX wieku. Coś, co początkowo miało być tylko żartem (zresztą do końca nim było), stało się naprawdę fajną areną deathmatchową. Oczywiście w pokoju nauczycielskim leżał BFG.

I tak się właśnie zastanawiam, czy w dzisiejszych czasach, do takiego FEARa, Operation Flashpoint czy ETQW ktoś tworzy tego typu mapy? Znacie takie przypadki? Oczywiście w sensie zabawowym odwzorowanie jakiejś nieznanej mi szkoły nie bardzo mnie interesuje. Ale jestem ciekawy, czy ktoś kiedyś próbował i jak mu się to udało? Po cichu liczę bowiem, że „Doom w V LO” był szczytowym osiągnięciem tego gatunku. Ale na pewno nie jedynym. Kto jeszcze robił licealne żarty, posługując się UnrealEdem? No, przyznajcie się!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

4 KOMENTARZE

  1. Osobiscie, z racji na moja kompjutrową nieudolnosc, nigdy sie w takie rzeczy nie bawilem, ale swego czasu moj kuzyn zrobil mala flashowa gierke o swoim gimnazjalnym nauczycielu matematyki. Nazywala sie Ubij <nazwisko nauczyciela> i oferowala dosc ciekawy wachlarz broni do ubijania :)Poza tym, byla jeszcze kiedys taka bardzo popularna flashowa gra, w ktorej glowny bohater chodzil uczniem po szkole i mordowal wszystko co sie dalo. Tylko zapomnialem tytulu :/

  2. Znacie takie przypadki? Oczywiście w sensie zabawowym odwzorowanie jakiejś nieznanej mi szkoły nie bardzo mnie interesuje. Ale jestem ciekawy, czy ktoś kiedyś próbował i jak mu się to udało?

    Chyba były już w POLSCE „szumy” medialne, bo uczniaki tworzyli mapy do gier na podstawie swoich szkół. Chyba w fakcie o tym pisano – stworzono mapkę do Counter Strike’a wierne odwzorowującą szkołę – umieszczono nawet mapkę na szkolnej stronie internetowej. Niestety, później dziennikarze stwierdzili, że to uwłacza Polskiemu utopijnemu społeczeństwu. Mapki już nie ma na serwerze. W końcu counter strike to gra w której ludzie się zabijają NOŻAMI :o. Sam chętnie zabrałbym się za takie coś. Jednak zajęłoby mi to dobre kilkadziesiąt godzin. Do tego – komu chciałoby się tworzyć dodatkowe tekstury czy modele? Za dużo przy tym pracy :).

  3. Ja znam taki przypadek, ponieważ sam osobiście odwzorowałem swoją szkołę w Tactical Ops i po małej konwersji do Infiltration (takie mody do Unreala Tournamenta, jak CS tylko lepsze wg. mnie :P). Było sporo custom texturek, wrzuty na Grubego w szatniach i wszystkie inne smaczki. W sali gimnastycznej było zapalane światło, drzwi do niektórych pomieszczeń były otwierane i ogółem budynek był całkiem wiernie odwzorowany. Niestety długo nie graliśmy, ale i tak było super 🙂

Skomentuj Wojciech Borowicz Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here