Nie ma niczego przyjemniejszego niż poniedziałkowy poranek – zaspany, zmęczony recenzent naturalnie spóźnia się na zajęcia w szkole, uprzednio zostawszy oblanym wodą z kałuży przez autobus i pookładany parasolką przez jakąś wyjątkowo wojowniczą staruszkę. Po powrocie do domu zastaje na biurku paczkę, w której obok wyjątkowo crapowatego CSI znajduje także Reservoir Dogs.

Ta z pewnością wiernie nie odwzorowuje idei Grand Theft Auto, ale w sumie liczne podobieństwa widoczne są gołym okiem. Na nawiązaniach do dzieła Rockstar Games zresztą się nie kończy – program zajmującej się projektowaniem aplikacji java firmy Elkware wzoruje się także na bardzo popularnym niegdyś serialu, o tytule… właśnie Miami Vice.

A mogło być tak pięknie…

Oprawa graficzna jest naprawdę całkiem przyzwoita – miasto w rzucie izomerycznym wypada tu znakomicie, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę obecność dróg, chodników, drzewek, rozmaitych budynków, parków, akwenów wodnych czy…. samochodów. A te przecież tu są najważniejsze. Twórcy oddają do dyspozycji graczy kilka maszyn, różniących się wyglądem zewnętrznym i możliwościami. I jeśliby tylko oceniać Vice City na podstawie pokazywanych w reklamach screenów… można śmiało uwierzyć, że ta gra jest dobra.

Wygląda fajnie? Hmm…

Niestety nieco gorzej ma się sprawa rozgrywki, która jest po prostu mozolna – prowadzona przez nas postać (jeden z dwóch serialowych bohaterów) porusza się wolno, niewiele szybciej ma to miejsce za kierownicą samochodu. Na dodatek samo prowadzenie naszego auta również nie należy do najprzyjemniejszych – jest niewygodne, a kontrola pojazdu pozostawia wiele do życzenia. Na dodatek mają one przykrą tendencję do zbaczania z toru jazdy ku poboczom, co z kolei zabiera już i tak niewielką resztkę przyjemności z zabawy.

Za mało skilla

Cała filozofia sprowadza się do wykonywania zlecanych graczowi zadań. Te również nie należą do szczególnie wyrafinowanych – zwykle jest to zabicie bandytów, przejechanie określonego odcinka trasy czy dostarczenie w wozu w wybrane miejsce, gdzie dodatkowym utrudnieniem może być na przykład limit czasu.

(…) samo prowadzenie naszego auta również nie należy do najprzyjemniejszych

Poza misjami Elkware oczywiście pozwala na odrobinę swobody, ale ta w gruncie rzeczy niczym nie kusi – bezcelowa jazda/bieganie po mieście naprawdę nie jest tym, co gracze lubią najbardziej.

To nie złudzenie. Ta gra naprawdę jest taka słaba

Reasumując – Miami Vice miało być z założenia swoistym klonem staruśkiego GTA, tym razem w wersji mobilnej. Możliwość zmieniania fur jak rękawiczki, śmiercionośna broń i porachunki z mafią to jednak zbyt mało, gdy słabe jest wykonanie. Czekamy aż za realizację tej komórkowej utopii zabierze się ekipa bardziej doświadczonego studia!

Podczas jednej z sesji filozoficznego rozmyślania nad sensem egzystencji doszedłem do wniosku, że byłoby naprawdę fajnie, gdyby seria GTA zawitała na komórki – nawet jeśli miałaby wyglądać tak, jak “jedynka”. Dwa dni później grałem już w Miami Vice.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]
PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułBioshock raz jeszcze
Następny artykułBilet do Afriki

2 KOMENTARZE

  1. A ja pamiętam że grałem kiedyś w komórkową wersję GTA, ale nie podeszła mi za bardzo. Podobne niedoróbki jak i w tej produkcji.

Skomentuj Andrzej Gryka Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here