Siedzę więc i zastanawiam się nad tym, jak to możliwe, że już bodaj trzeci miesiąc męczę się z tym cholernym GTA i końca nie widać! A tu jeszcze do ogrania Gearsy w co-opie, należy się w końcu wziąć za Mass Effect, no i chciałbym wrócić do porzuconego swego czasu Toribasha. Wnioski, jak się okazuje, są dość oczywiste – nie da się! Po prostu, najnormalniej w świecie nie da się grać, kiedy siadam na fotelu, kulturalnie, nikomu nie wadząc, biorę pada w łapę, a tu Słońce znienacka wali po oczach i po ekranie co najmniej tak, jakbym przebywał w jednym pomieszczeniu z wielką lampą neonową. Także godziny w okolicach południa i wcześniejsze odpadają – pogoda nie zna litości.

Popołudnia niestety wcale nie są wiele lepsze, bo oto nadchodzi…remont! Człowiek, kiedy już wredne promienie słoneczne przestaną drażnić jego zmęczone oczy, próbuje się skupić na motocyklowym pościgu, strzelaniu do Locustów albo czymkolwiek innym, co w tej chwili dzieje się w grze, aż tu nagle TRACH! Jeden z panów-od-remontu (swoją drogą – pozdrawiam! Bardzo sympatyczna ekipa fachowców) wierci dziury w balkonie, wiertarką, co to chyba jest napędzana uranem. A w najlepszym wypadku plutonem. Na dodatek, moje prywatne osiemnaście metrów kwadratowych jest malowane i od zapachu farby aż nozdrza więdną, a mózg wypływa uszami. Co gorsza – okna otworzyć nie idzie, bo uroczy śpiew wspomnianej przed chwilą wiertarki rozsadziłby czaszkę nawet głuchemu.

Remonty rzecz jasna nie powinny trwać aż dwa miesiące – toteż natychmiast nasuwa się logiczny wniosek, iż należało grać wtedy, gdy dom był w całości do mojej dyspozycji. Nic bardziej mylnego – wówczas korzystałem z okazji i zwiedzałem świat, nie mając dostępu ani do komputera, ani tym bardziej do konsoli.
Reasumując – do końca wakacji pozostał tydzień z hakiem (wakacji? nie wiem o czym mówisz przyp. Katmay), a ja pograłem tyle, co kot napłakał. I tak jest w zasadzie co roku. Nasuwa mi się więc automatycznie takie oto pytanie – czy tylko ja nie potrafię sobie znaleźć czasu na zabawę wtedy, kiedy teoretycznie powinno być go najwięcej, czy to raczej sytuacja dość powszechna, która przytrafia się wszystkim Wikingom?

Oczywiście zapytać muszę koniecznie o jeszcze jedną rzecz. Jeśli nie pomiędzy czerwcem, a wrześniem…to kiedy? Kiedy można znaleźć najwięcej czasu na hobby związane z elektroniczną rozrywką? Osobiście sądzę, że najłatwiej jest w zimie – szybko robi się ciemno, z powodu takiej, a nie innej temperatury nikomu nie chce się wychodzić z domu i, co najlepsze, zawsze na koniec roku wychodzi mnóstwo znakomitych pozycji. Tyle, że w świątecznym szale czasem łatwo zapomnieć o własnej pasji i oddać się jedze…przygotowywaniu wigilijnych posiłków i sprzątaniu domu (co trzeba zrobić dwa razy – przed Bożym Narodzeniem i po Sylwestrze). A potem nachodzi człowieka ochota na odrobinę białego szaleństwa i…z grania nici!

Tak więc, w końcu jest jakiś złoty środek, czy po prostu Wikingowie grają wtedy, kiedy akurat uda im się wygospodarować chwilę wolnego czasu?

PS. Od siebie dodam jeszcze jedno pytanie. Czy Wikingom, którzy nie mają wakacji udało się wyjechać na jakikolwiek urlop? Ja swoich siedmiu dni wypoczynku wypatruje od końca maja i zanosi się na to, że w tym roku z jakiegokolwiek wyjazdu nici (przyp. Katmay).

[Głosów:0    Średnia:0/5]

13 KOMENTARZE

  1. Oj kiepsko ;)Z głośników prawdziwego gracza wydobywa się głośniejszy dźwięk piły mechanicznej niż wiertarki za oknem, a pierwsza gwazdka na niebie podczas wigili zwiastuje że zebrał własnie wszystkie karty tarota w PK.

  2. Jest na to sposób – ograniczyć półeczkę z grami do przejscia do gier naprawdę dobrych, i pominać szaraczki. W ten sposób zyskujemy dwa razy – bo nie mamy takich zaległości, a gra sprawia wiekszą przyjemność. A przed wakacjami warto zrobić to co ja – zaopatrzyć się w konsole przenośna 😀

  3. Wakacji to ja od lat nie mam. Ostatni urlop jaki pamiętam był chyba dwa lata temu. Jakiś tydzień nad morzem udało mi się zorganizować. Gra się po prostu kiedy czas pozwoli. Jednego dnia gra się godzinę by potem przez tydzień nie grać w cale. Od czasu do czasu uda się posiedzieć parę godzin pod rząd w jakiś weekend. Efekt tego taki, że dużo gier leży na dysku na zasadzie do skończenia. Jest i Witcher. Jest Tomb Rider Anniversery. Ostatnio z tej listy spadł Stalker bo go wreszcie usiadłem i skończyłem. Biada grom, które kupiłem i okazał się nie reprezentować poziomu na jaki liczyłem. Nie mam dla nich litości jeśli okazują się startą moich cennych pieniędzy i jeszcze cenniejszego czasu. W ten sposób Ojciec Chrzestny zbiera ode mnie baty po dziś dzień.

  4. na wakacjach jest szczególnie dużo czasu na gry (na tych wakacjach nigdzie nie byłem specjalnie aby miec więcej czasu na komputerze), gram w te gry co lubie, a w roku szkolnym nie mam za bardzo czasu i gram jakies 2godz. dziennie

  5. Wakacje? a co to takiego? Tak, to prawda, coś bardzo mglistego majaczy na horyzoncie wspomnień. Urlop? Niestety to pojęcie jest mi całkowicie nieznane. Gram kiedy jest troszkę czasu. Tylko i wyłącznie. Generalnie nawet nie planuję grania, bo czym większe plany tym zazwyczaj większa klapa. Co z tego, że jak bym się uparł, to stać mnie praktycznie na wszystko co mnie interesuje, kiedy nie mam czasu w to zagrać? Tak to już jakiś idiota zorganizował. Najpierw połowę życia się uczysz, nie mając kasy na gry, a potem drugą połowę zapierdzielasz mając kasę, ale za to nie mając czasu na granie. Kwadratura koła.

  6. wakacje przeklęty okres gdzie w tym przeklętym kraju temperatury sięgają wyżyn jak w Afryce. W dodatku w najbliższych dekadach będziemy mieć pogodowo przerąbane, patrz: ostatnie wydarzenia na śląsku. Pracuję w elektrowni choć w dziale administracji to wiem jak co na zakładzie piszczy. Powiem wam tak bez ściemy. Takich niezauważalnych przynajmniej dla ludzi 😉 skoków jak w wakacje w sieci energetycznej to nie występują w innych okresach. I nie mam tu na myśli przykrego i częstego ostatnio blackoutu. W Elektrowniach modlą się każdego dnia, żeby coś się nie stało. Bo do średniowiecza przy kaganku ewentualnie przy grillu ogrodowym jest bardzo blisko. Jak się robią temp powyżej 28 stopni to na firmie się robi ludziom gorąco i to nie przez temperaturę na dworze. I jeszcze wam powiem, że jak byłem mały to się śmiałem z dziadka, że oszczędza prąd. Odkąd pracuję gdzie pracuję mam tylko żarówki energooszczędne a w upały nie nadwyrężam domowej sieci. nie zostawiam nawet sprzętu w trybie Stand-by. To wszystko jest na sznurek i gumę do żucia serio.

  7. kolabor666 – to kto jest taki ynteligenty, że elektrownie są obecnie na styk, a nie ma zapasu energii? Wy się tam modlicie, a ludzie to mają i tak gdzieś, więc jak nie walnie się to dziś, to walnie za rok, jesli nikt nie spróbuje zwiększyć możliwości polskich elektrowni. Mam tu jedną elektrownie (Będzin) za oknem, – od roku budują tam nowy blok. Ciekawe kiedy to wreszcie uruchomią. nic dziwnego że ceny energii rosną, skoro jest to modernizowane w stylu „zdążym nie zdążym”. i jak z Euro – pewnie nei zdążym.

  8. Wakacje to pamiętam tylko z podstawówki:/ (PSX)Przechodzę przez to samo co autor felietonu. Tylko ja nie remontuje ale buduje/wykańczam. W międzyczasie zbieram owoce aronii, na swoim ranczo:) ( na zimę aronióweczka:D) a na granie nie mam czasu:/ Sytuację ratuje PSP i DS’ik. Mam tyle zaległości, że chyba wstrzymam się jeszcze z zakupem już current-genów:D. . . Od czasu do czasu pyknę w PES’a z kumplem, Do ukończenia pozostał Shadow of Colossus, Dragon Quest VIII, MGS AC!D2, Patapon, itd(naprawdę bardzo długa lista:/). . . jeśli już mam ochotę w coś zagrać zapodaję CS’a. . . ta gra idealnie trafia w moją potrzebę 20-40 min. i koniec. . . Od dawna nie planuje tego w co będę grał i którą gre skończe. Krótkie partie w różne tutuły muszą mi w zupełności wystarczyc. . . A zaraz rundka w CS’ika i lulu:P

  9. Hihih, ja tam nigdy sobie w nic pożadnie nie gram, dlatego nigdy w życiu jak mam komputer (będzie z 10 lat) nie przeszłem do konca ani jednej gry, czesto ani do polowy. W wakacje to mam rodzicow straznikow co zabraniaja grac i na dwor wyrzucaja, a w reszte czasu to nauka wazna i grac tez nie mozna. W ten sposob trafilem na tibie (nie bijcie po 2 latach sie ocknelem dopiero ;( ze mozg wypacza), bo mozna bylo ja ukryc.

  10. A zapomniałem dodać do portfolio prawdziwego gracza, że robi nalewkę z aronii. Też właśnie robię :DWracając do tematu – a jednocześnie trochę od niego odchodząc (kurcze mógłbym być politykiem) – czytając komentarze znów wraca problem długości gier. Znów będę bronił gier krótkich. Sporo graczy jest po 30stce a przynajmniej po 25tce. Nie ma zwyczajnie czasu. Kazdy narzeka, że gry sa coraz krótsze a tu Wiedźmin skończony w połowie, a Mass Effect kwiczy, zaraz będzie dodatek do Gothic3, nie mówię już o Falloucie3. Zeby wydłużyć grę i napisać na pudełku „100 godzin gry” twórcy każą nam wykonywać jakieś głupie zapchaj-questy typu „o wielki wojowniku ratujący świat przed zagładą – przynieś grabie bo gdzieś zgubiłem”. Nie lepiej skrócić ale tez zintensyfikowac rozgrywkę ? Film trwa 1. 5 godziny i nikt nie narzeka.

  11. Czym człowiek starszy na przyjemności takie jak granie lub czytanie książek czasu jest mniej. Ale po obronie pracy inżynierskiej dyplomowej zamierzam trochę nadrobić zaległości ale pewnie tylko chwilowo. Edit:Do ukończenia mi został The Witcher oraz Assassin’s Creed. Ale dla przyjemności „pykne” Trackmanię i Fifę na paręnaście minut 🙂

Skomentuj Wojtek Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here