Bioshock w wersji kolekcjonerskiej – to samo, co w standardowym pudełku, ale za to metalowa puszka i plastikowy Big Daddy nieznanej mi póki co jakości. Tabletki przeciwradiacyjne w metalowym pudełku S.T.A.L.K.E.R.a. Czy to dla nich kupujemy kolekcjonerskie edycje gier? I czy w ogóle warto?

Wydawcy – zarówno w Polsce, jak i za granicą mniej lub bardziej udanie wykorzystują nasze zainteresowanie świeżo wydaną produkcją. W przypadku Bioshocka machina marketingowa oraz niewątpliwa jakość gry spowodowały, że ślinimy się na sam widok screenshotu, artworku czy trailera. Teraz za osiemdziesiąt złotych więcej możemy dostać plastikową figurkę i metalowe pudełko. Wyzysk to czy genialna zagrywka?

Kupiłem w swoim życiu kilka edycji kolekcjonerskich, ale teraz naprawdę zachodzę w głowę – po co? „Unikatowa, numerowana edycja” to chyba nie powód do czucia się elitarnym. Nawet najlepiej wykonana figurka w końcu ląduje za szafą, zakurzona jak jasny pieron. Dodatkowa płyta DVD z materiałami filmowymi? Nie obejrzałem nawet raz. Opowiadanie napisane specjalnie na tę okazję przez „czołowego” twórcę fantasy? Nie doszedłem nawet do drugiego rozdziału. A z dwóch kart do „karcianego Warhammera” jedną zgubiłem, a drugą zepsułem. Zresztą i tak dokupowanie jeszcze karcianki za kilkaset złotych nigdy nie wchodziło w rachubę.

I co mi zostało? Ta sama gra, w którą już nigdy nie zagram, a która w dodatku kosztuje teraz 24,90, przy czym wystarczyło zaczekać „Tylko Rock”. A wspomniane przeze mnie ekstrasy to naprawdę pierwsza liga „Edycji Kolekcjonerskich”. Kto kupił specjalne wydanie Tropico z szejkerem do koktajlów albo Tropico 2 z kośćmi do gry w skórzanym mieszku wie, że można było trafić znacznie gorzej.

Ostatnimi czasy dystrybutorzy wydają się nieco hamować z edycjami kolekcjonerskimi – ich zawartość wydaje się być coraz lepsza, przygotowana jako-tako profesjonalnie i bardziej skierowana do naprawdę hardkorowych fanów. Ale czy naprawdę potrzebne nam są te wszystkie gadżety, które czasem kosztują więcej, niż druga gra? Jasne, że figurka Big Daddyego będzie nam za rok przypominać o przygodach w Rapture, ale… to w końcu ciągle TYLKO figurka. Za jej cenę pewnie będziemy mogli sobie kupić co najmniej pół Bioshocka 2!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

16 KOMENTARZE

  1. Dobrym patentem są dodatkowe opcje w grze (bronie, ciuchy, lokalizacje, pojazdy). To naprawdę daje poczucie posiadania pełniejszej wersji. Z edycji kolekcjonerskiej NWN2 korzystam tylko ze smyczy i koszulki. . . reszte trzymam zamknięte w pudełku gdzieś w szafie. A tak przydał by sie w grze jakiś extra łuk lub miecz 😉

  2. Kupiłem w swoim życiu kilka edycji kolekcjonerskich, ale teraz naprawdę zachodzę w głowę – po co?

    Jakiś czas temu była już na Valhalli dyskusja na ten temat, zdaje się, że z okazji edycji kolekcjonerskiej Wiedźmina i innych cynowych medalionów. 🙂 Tamże dyskutanci wypowiadali się, dlaczego kupują edycje kolekcjonerskie. Jeśli dobrze pamiętam, w grę wchodziło kilka czynników: szpan (koszulki, pudełko na półce), faktyczna wartość dodatków (muzyka z gry, artbooki) oraz chęć wyrażenia uznania dla twórców (trochę ryzykowne przed zobaczeniem samej gry :). Co do pytania, czy potrzebne nam są te gadżety – jeśli zadajesz sobie to pytanie, to znak, że nie są Ci potrzebne. 🙂 IMHO gadżety są dla fanów, dla ludzi, którzy o grze (jej świecie, bądź filmie, na podstawie którego powstała, itp. ) wiedzą wszystko, przez trzy miesiące przed premierą żyją tylko hype’em, i albo muszą mieć wszystko związane z tym tytułem, albo są kolekcjonerami i zbierają wszystko z danej dziedziny, choćby nie wiadomo jakim krapem to było. Stąd też edycje kolekcjonerskie kosztują tyle, ile kosztują – dla ludzi, do których są kierowane, cena i tak nie ma znaczenia. :]

  3. Z takim dodatkami o jakich piszesz Obcy jest zawsze problem. Po pierwsze taki dodatkowy łuk czy miecz w RPG. Załóżmy, że ktoś je dodał. A co wtedy z grą złodziejem lub magiem. Gracze preferujący takie postacie też chcieliby by były dodatki dla nich. Z 2 dwóch bonusowych przedmiotów robią się więc cztery: łuk, miecz, magiczna laska i super wytrych. No dobrze a w jaki sposób miałby być one zaimplementowane w grze? Gdzie się pojawić? Dostępne od początku? Wtedy będą albo za mocne i zachwieją równowaga gry, albo będą dostosowane do początkującej postaci i szybko staną się bezużyteczne. Dostępne pod koniec jako najlepsze itemy? Też źle bo ludzie powiedzą, że kupili edycje kolekcjonerską by przez godzinę pod koniec gry pobawić się specjalnym przedmiotem. Więc może po kilka rodzajów danego specjalnego przedmiotu na różnych etapach? Czyli już z 4 przedmiotów robi się powiedzmy 20 o różnej mocy. A to już spora różnica w stosunku do zwykłej edycji gry. I takie dodatkowe przedmioty dołożone na koniec produkcji mogą także łatwo zachwiać równowagą gry. Poza tym zawsze, ci którzy kupują zwykła edycje gry mówią potem, że to nie fair, że tamci mają te przedmioty. Sytuacja jest jeszcze gorsza gdy taki dodatkowy sprzęt dołożysz do gry online. Wtedy zachwianie równowagi jest już niemal pewne. Innymi słowy edycje kolekcjonerskie z mojego punktu widzenia można by sobie w ogóle darować. Nie ma w nich takich dodatków bez jakich nie mógłbym się obejść. A nie zamierzam płacić za przedmioty, które są mi zbędne.

  4. Dodatkowe opcje w grze? Dawno nie słyszałem głupszego pomysłu. Dojdzie do tego, że wersje normalne zawierać będą tylko połowę gry (vide FSX i tak zwana wersja „Deluxe”). Kolekcjonerstwo od zawsze polegało na kolekcjonowaniu (zbieraniu) gadżetów. Granie w pełniejszą wersję nie mieści się w tej definicji żadną miarą.

    • A co sadzicie o dodatkowych zakonczeniach gry w edycjach kolekcjonerskich ?Np dodatkowe filmiki .

      Miałem kiedyś kolekcjonerską edycję filmu RONIN na DVD z alternatywnym zakończeniem, które było tak beznadziejnie głupie, że od tego czasu odechciewa mi się wszystkich „alternatywnych zakończeń”, „wyciętych scen” i „wersji reżyserskich”. Skoro scena się nie załapała do normalnej wersji filmu to na bank był jakiś tego powód. 😉

  5. A co sadzicie o dodatkowych zakonczeniach gry w edycjach kolekcjonerskich ?

    Kompletny bezsens. Gdyby tworcy gry pozbawili mnie kilku opcji zakonczenia, tylko dlatego, ze nie zaplacilem im za gre dwa razy tyle ile jest warta, to osobiscie udalbym sie do ich siedziby z widłami w rece i wojowniczym okrzykiem na ustach. Wedlug mnie edycje kolekcjonerskie powinny zawierac sountrack, koszulke i moze jakas smycz, czy inne metalowe pudelko do lansowania sie przed kumplami ;] Nic wiecej nikomu do szczescia chyba nie trzeba. Od biedy moze byc jeszcze ta figurka, bo to w sumie fajna sprawa postawic cos takiego na biurku, ale z kolei taki „ficzer” jest chyba najdrozsza czescia calej kolekcjonerki.

  6. do RPG można w grze dodać parę questów, jakieś arty, dodatkowe historie bohaterów – to jest dla prawdziwych fanów RPG bardzo ciekawa opcja! Osobiście niedawno zakupiłem Edycje kolekcjonerską trylogii Prince of Persia. Za 80zł dostajemy 3 świetne gry, płytkę z muzyką (miodzio, świetny klimat) płytę z dodatkami (jak ktoś lubi. . . ) i ładnie wydany przewodnik. osobiście myśle że to niezły interes 😉

  7. .

    Osobiście niedawno zakupiłem Edycje kolekcjonerską trylogii Prince of Persia. Za 80zł dostajemy 3 świetne gry, płytkę z muzyką (miodzio, świetny klimat) płytę z dodatkami (jak ktoś lubi. . . ) i ładnie wydany przewodnik. osobiście myśle że to niezły interes 😉

    Fakt za 80 dych edycja kolekcjonerska. A co jak mial bys wydac 200-300 zl za taka edycje tylko po to by miec koszulke,i jakis plastik <figurke> ktora i tak porzucisz po paru chwilach.

  8. A wczoraj wyczytałem, że do kolekcjonera World in Conflict dodawany będzie oryginalny kawałek muru berlińskiego :)To dopiero collector’s item 😛

  9. @dope – zanim kupie, patrze co mam znaleźć w środku 😉 to najlepszy sposób by nie żałować że wydałem 100zł na smycz, artbook czy inne śmieci ;)już wolę figurke niż cegłe. . .

  10. A wczoraj wyczytałem, że do kolekcjonera World in Conflict dodawany będzie oryginalny kawałek muru berlińskiego :)To dopiero collector’s item 😛

    Ta maly kamyczek nie wiadomego pochodzenia 😀

  11. Nie wiem czy wiecie , ale „oryginalnych” fragmentów muru berlińskiego sprzedano podobno już więcej niż sam mur ważył. Interesujące prawda.

  12. że przytocze pewno anegdotę z joemonster. org:

    Jak wiadomo, nad morzem wszystko się sprzeda. Turysta to taka bestia, która kupuje chętnie i często, obojętnie co, ważne aby przypominało wczasy nad Bałtykiem. Mój kumpel dorabia sobie pracując w jednym z kiosków z „pamiątkami znad morza”. Wśród licznego asortymentu tandety ma także tzw. kamienie lecznicze – kawałek skały na plastikowej podstawce. Zmyślny ten wynalazek ma za zadanie wspierać kondycję fizyczną zmęczonego turysty – dotykanie i miętoszenie w ręku jednego wzmacnia pracę serca, inny działa kojąco na nerki, jeszcze inny na wątrobę. . . Siedzę sobie ostatnio pod kioskiem i gadamy. Kumpel sprawdza asortyment i rzecze:- Słuchaj, popilnuj mi na moment interesu bo się skończyły granity. Skoczę do hurtowni i za 10 minut wracam z towarem. Kumpel zniknął za rogiem a mi już po chwili nawinęła się na stoisko jakaś kolonia. Po 5 minutach miałem chęć wziąć krzesło i walić na oślep (- Proszę pana, a po ile ta muszelka? – A ma pan pirackie flagi? – A znaczki pocztowe u pana dostanę?). O dżisas. . . Na szczęście patrzę – biegnie kumpel a w foliowej torbie niesie kilka dorodnych granitów. Bez słowa wyciągnął jakieś podstawki z wygrawerowanym na złoto napisem GRANIT, ułożył na nich kamienie i wyeksponował towar za szybą. Ja do niego:- To gdzie jest ta hurtownia, że tak szybko obróciłeś?- Na dworcu, tylko musiałem poczekać bo „Ciuchcia Retro” stała na stacji i głupio było przy wszystkich zbierać te kamienie z torowiska. . .

  13. edycja kolekcjonerska? zawsze kiedy pada to hasło zastanawiam się komu? i po co? już nie będe mówił tego co malacar raczył zauważyć w swojej notce, ale jestem podobnego zdania. . . chociaż waidomo t-shirt chyba dla każdego będzie jakimś dowartościowaniem, albo bezpieczną jeszcze formą ‚szpanu’ :))o! przypomniało mi się jak kiedyś do wiązań nitro dostałem w sklepie 3 arkusze a4 z naklejkami, nie większymi niż 5x5cm, takie tam różne kolorowe napisy i piktogramy, wszystko utrzymane w rock’and’roll’owym zadziornym i buntowniczym stylu, nawet nie wiecie jaką miałem frajdę oblepiając owymi nitro-labelami wszystko dookoła mnie :)ja bym mógł zapłacić nawet dychę więcej, żeby tylko zdobyć takie ‚growe’ naklejki. . .

Skomentuj Wojtek Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here