Najnowsza stacjonarna konsola od Nintendo bije światowe rekordy popularności. Dziś już nikt nie łudzi się, iż pójście inną drogą niż konkurencyjne Sony i Microsoft było absolutnym strzałem w dziesiątkę. Wesołkowie z Kioto nie mają jednak zamiaru spoczywać na laurach. Dzięki temu na rynek nieprzerwanie trafiają co raz to bardziej wymyślne produkty. Kolejnym z nich będzie – a w zasadzie jest, bo do Kraju Kwitnącej Wiśni już trafił – Wii Fit, któremu to mam zamiar przyjrzeć się bliżej w dalszej części teksu. Jak to się odbije na moim zdrowiu? Czytajcie, by się dowiedzieć.

Hironobu Sakaguchi postanowił porzucić swoje dotychczasowe miejsce pracy jakim był Squaresoft i założył własne studio developerskie o tajemniczej nazwie Mistwalker w którym będzie mógł sprawdzić się w całkowicie nowych projektach. Jednym z nich jest Lost Odyssey, tytuł któremu towarzyszą emocje porównywalne z każdą kolejną częścią Final Fantasy.

Zapytam tak prosto z mostu – chcielibyście żyć 1000 lat? Tak jak myślałem, czyli jednak widzę, że nie zastanawialiście się nad ciemną stroną długowieczności. Zapewniam Was, że po nawet pobieżnym liźnięciu fabuły Lost Odyssey zmienicie na ten temat zdanie o równiutkie 180 stopni. Nad linią fabularną, która w tego typu grach odgrywa główną rolę oprócz Sakaguchiego pracuję także kultowy w Kraju Kwitnącej Wiśni powieściopisarz Kiyoshi Shigematsu. Obaj panowie wpadli na szatański pomysł i obdarowali głównego bohatera tysiącletnią tułaczką po świecie. Ta prawie nieśmiertelność wbrew pozorom jest największym przekleństwem jakie mogło spotkać Kaima.

Klątwa wieczności

Ilu znajomych, bliskich czy przyjaciół przeżyjemy w ciągu tych lat? Ile łez zostanie w tym czasie wylanych? Ile przykrych wspomnień będzie zamieniać nasz sen w koszmar? Właśnie na tych aspektach ma się w sporym stopniu skupiać linia fabularna, która będzie wręcz przepełniona wszechobecnym wyczuwalnym w powietrzu smutkiem. Jak zapowiadają scenarzyści, nie raz przyjdzie nam zapłakać przy tej grze. Tak tak Lost Odyssey ma być przygnębiającą, pełną pesymizmu grą i to nie tylko w temacie opowiadanej historii. Muzyka, design świata także będą podtrzymywać ten iście oryginalny klimat. A, że zabierają się za to odpowiednio Nobuo Uematsu i Takehiko Inoue możemy spać spokojnie.

Na fabule żaden jrpg się nie kończy, bardzo ważną rolę, dla niektórych fanów tego gatunku wręcz pierwszorzędną, odrywa system walki. A ten może się niestety okazać piętą achillesową najmłodszego dziecka Mistwalker’a. Sakaguchi postawił w tym temacie na oldschool i uparcie w tym kierunku podąża. Turowe pojedynki, połączone z losowymi walkami są dla wielu nie do przyjęcia. Jednak czy tak kultowe pozycje jak Final Fantasy 7, Xenogears czy Chrono Cross tracą chociażby ułamek swojej magii przez losowe walki? Te tytuły do dzisiaj potrafią zaskoczyć niejednego amatora japońskich gier rpg. Natomiast system turowy w obliczu tak dynamicznych renderowanych filmików faktycznie rozczarowuje.

Turowe walki to powrót do korzeni

Wystarczy zerknąć na filmik z tegorocznego Tokyo Game Show aby samemu się o tym przekonać. Kaim wpadający w sam środek ostrej bitki dwóch potęznych armii i koszący przeciwników z prędkością światła w stylu zawstydzającym samego Neo. Ogień gasnący niestety z chwilą przejścia do faktycznej walki. Nie chodzi tutaj o aspekt techniczny zmiany renderu na gameplay, bo to akurat wypada fantastycznie (to już gra czy jeszcze filmik?), ale o dosyć powolne i anemiczne założenie walk turowych, które pasują do fantastycznych przerywników jak piernik do wiatraka.

Czy będzie to faktycznie aż tak olbrzymią wadą? Z tak daleko idącymi opiniami radzę wstrzymać się do ostatecznej wersji gry. Pamiętajcie, że wszystko co mogliśmy zobaczyć na tokijskiej wystawie pochodziło z dema, które jest tylko 40 minutowym wstępem do kilkudziesięcio godzinnej opowieści. Ponadto w systemie walki według zapewnień producenta ma pojawić się kilka bardzo ważnych elementów, które na dzień dzisiejszy pozostają tajemnicą.

Wszystko wygląda i prezentuje się naprawdę pięknie

Założenia fabularne oczywiście muszą mieć wpływ na pojedynki, bo przecież główny bohater (oraz trójka z siedmiu innych grywanych postaci) jest nieśmiertelny. Także zapomnijcie o jakże irytującym napisie „Game Over”, ale też nie myślcie sobie, że walki będą czystą formalnością. W przypadku sytuacji patowej nie pozostanie nam nic innego jak ucieczka.

Graficznie Lost Odyssey w chwili wydania będzie bez wątpienia najpiękniejszym przedstawicielem gatunku. Unreal 3 Engine w rękach tak wielkich japońskich wizjonerów może pokazać swoje nowe nieznane dotąd oblicze. Przejścia z prerenderowanych filmów będą praktycznie niezauważalne z bardzo prostego powodu – modele postaci z renderów i gameplayu będą identyczne.

Piękne renderki

Wszystko wygląda i prezentuje się naprawdę pięknie, jednak nie ma rzeczy idealnych. 30 klatek na sekundę na pewno powodem do dumy nie jest, to samo tyczy się animacji biegu Kaima. Strasznie sztywna, sztuczna, toporna, po prostu fatalna. To koniecznie musi ulec zmianie, kto chciałby przez kilkadziesiąt godzin poruszać się bohaterem animowanym jak kłoda drewna? Temat wizualiów jest cały czas otwarty, to co aktualnie mogliśmy zobaczyć jest w 80% odbiciem finalnej wersji.

Zapowiedź nowej ery

Już teraz z cała odpowiedzialnością mogę stwierdzić że najnowsze działo Mistrza będzie głęboką, ambitną epicką przygodą, która wyrwie Wam z życiorysu co najmniej kilkadziesiąt godzin. Czyżby szykował się must have dla każdego fana gatunku? Liczę, że będzie to pozycja obowiązkowa dla każdego posiadacza nowego Xboxa, która przy okazji sprzeda niemałą ilość konsol. Na przesyt grami RPG Xbox 360 narzekać nie może, więc każdy kolejny tytuł budzi wielkie emocje. Szczególnie jeśli mamy do czynienia z nazwiskami takimi jak Sakaguchi czy Uematsu. Które działają jak magnes. Więc jak? Będzie system seller? Oby!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

11 KOMENTARZE

  1. Co jak co, ale ja już od dawna zdaję sobie sprawę, że nieśmiertelność (ew. długowieczność) to bardziej przekleństwo niż błogosławieństwo. ;] Poł biedy gdyby się chociaż nie starzało podczas tego, ale po prostu człowiek będzie miał tego kiedyś dość, zwłaszcza jak przeżyje pare wojen. Gra zapowiada się ciekawie. Melancholijny nastrój to dodatkowy plus produkcji. Muszę kiedyś dorwać się do niego, albo chociaż zagrać w któregoś FF’a, bo jak narazie mam mało wspólnego z japońskimi RPGami. :]

  2. Zapewniam, że turowe walki naprawdę mogą być dynamiczne, wręcz BARDZO dynamiczne. Wszystko zależy od ujęc kamer, animacji i ogólnego feelingu sceny, a turowe walki w tego typu grach to podstawa, wie to każdy kto grał kiedykolwiek w japońskiego rpg’a. Z resztą słowo „turowa” nie musi wcale oznaczać, iż czeka nas partia szachów. Turowość w tym przypadku to tylko i wyłącznie naprzemienne wykonywanie jakichś konkretnych akcji, a to w jaki sposób trzeba je wykonywać to juz zupełnie inna para kaloszy.

  3. zgadzam sie zdecydowanie z digital_cormac – i nie tylko japonskie RPG mam tu na mysli (ktore nota bene mnie nie ciagna) ale chociazby LOTR: Third Age byl uczta nie tylko dla grajacych. . samo ogladanie tej gry bylo przyjemnoscia ! i doskonale pokazuje jak „turowy” system walki dodaje glebi i swietnie moze sie sprawdzac w RPGuja zacieram raczki. . . nigdy fanem FF nie bylem ale klimat ktory az bije od monitora jak sie oglada trailery z LO od razu przykol moja uwage i wbil ta gre na liste „monitorowanych” 😉

  4. A ja się srodze zawiodłem na Lost Odyssey. Gdy pojawiły się pierwsze zapowiedzi i trailery sądziłem że wreszcie doczekam się jRPG z mrocznym klimatem i odświeżonym systemem rozgrywki jednak moje nadzieje szybko zostały rozwiane. Na najnowszych trailerach widać że to wciąż ten sam system z lat 90`tych, przeciwnicy nadal pojawiają się znikąd, podczas eksploracji nadal jest widoczny tylko główny bohater i nadal trzeba walczyć z gumiżelkami i różnego rodzaju galaretkami. . . eh. . . ale i tak dla mnie jako wielkiego fana jRPG (a szczególnie FF) to pozycja obowiązkowa;)

  5. „Turowe pojedynki, połączone z losowymi walkami są dla wielu nie do przyjęcia. Jednak czy tak kultowe pozycje jak Final Fantasy 7, Xenogears czy Chrono Cross tracą chociażby ułamek swojej magii przez losowe walki?””Hola, hola!” jak to mawia poseł Cymański. Przecież w Chrono Crossie walki nie były losowe – praktycznie wszystkich przeciwników nie-bossów dało się w tej grze ominąć, bo byli widoczni na ekranie podczas eksploracji terenu. Inna sprawa, ze CC ukazalo sie 7, czy nawet 8 lat temu i jakos nikt specjalnie nie kwapi sie, by wziac przyklad z jego tworcow i usunac te CHOLERNE LOSOWE WALKI!A co do Lost Odyssey – ogromne nadzieje wiąże z tym tytułem. Na Square-Enix srogo się zawiodłem, toteż liczę na Sakaguchiego, który wraz ze swoim Mistwalkerem pokaże jak robi się prawdziwe jRPG. W kościach czuje must-have’a i obym się nie mylił ;]

  6. Wstyd się przyznać, ale właśnie przez randomowe walki nie skończyłem kultowej Final Fantasy X. Klimat był. Turowe walki były ok. Ale randomy skutecznie mnie zniechęciły.

  7. —>grubyMam pytanie. Skoro graleś w FFX możesz ją polecić z czystym sumieniem fanowi rpg’ów? Wacham się czy kupić czy nie. . .

  8. Fanowi RPG na pewno. 🙂 Ja nie przepadam za jRPG, ale klimatycznie FFX daje radę. Ale skillowanie postaci i randomowe walki wymieszane w jednym kotle dają dla mnie osobiście breję nie do przełknięcia. FFX jest teraz tanie jak barszcz, więc jeżeli powyższe wady (dla mnie przynajmniej, może dla innych taki old-school to zaleta), to nie ma co sie wahać. Na pewno warto spróbować, a nuż cię zachwyci 🙂

  9. Gruby – Co do randomowych walk to sie zgodze – padaka jakich malo, ale to bolaczka wiekszosci wspolczesnych jRPG. Co do skillowania, to stanowczy sprzeciw wnosze 😛 W Final Fantasy X jest to genialnie rozwiazane, bo system sphere grid daje ogromne mozliwosci i spora satysfkacje z zabawy :)Xiii – Jak chcesz kupic FFX PAL lub NTSC to dobij do mnie na GG (5458973), moge Ci odsprzedac, bo usiluje sie pozbyc PS2-ki, wiec gry tez mi nie sa zbytnio potrzebne 🙂

Skomentuj Wojciech Borowicz Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here