W jakim miejscu znajduje się w tej chwili branża gier wideo? Jak daleko zajdzie? Czy są gdzieś jej limity? I jak to się ma do branży filmowej? Na jakim etapie w tej chwili jesteśmy i jak możemy określić dzisiejszą technologię? Jeśli użyć prostego porównania, okazuje się, że jesteśmy dokładnie… 59 lat za branżą filmową. Dla mnie to odkrycie było dosyć szokujące…

Za pierwszy film w historii kina uważa się Roundhay Garden Scene z roku 1888. Być może istniały wcześniejsze filmy, ale nie zachowały się do dziś, trudno więc to stwierdzić. Oto francuski wynalazca Louis Le Prince 14 października 1888 roku nakręcił swoją rodzinę i znajomych, bawiących się w ogrodzie. Film miał 2 sekundy długości, nagrany był w technologii 12 klatek na sekundę i wedle niektórych był przeklęty – część osób w nim występujących wkrótce po nakręceniu tragicznie zmarła. No cóż, ale przeszli do historii.

Za pierwszą grę w historii gier wideo uważa się twór Thomasa T. Goldsmitha Juniora i Estle Ray Manna (ciekawa zbieżność nazwisk z przesympatycznym Raymanem, który podbił nasze konsole i komputery pół wieku później). Grę tę opracowano na lampę katodową w roku 1947. Był to prosty symulator lotu pocisków, inspirowany wyświetlaczami radarowymi z Drugiej Wojny Światowej. W grze można było kontrolować lot kropki na ekranie. Super sprawa, no i mniej więcej tak zaawansowana, jak film Roundhay Garden Scene.

Niezależnie od tego, czy produkcje te rzeczywiście były pierwsze, mniej więcej mamy lata, w których zaczęła się przygoda growa i filmowa. Odejmując 1947 od 1888, wychodzi, że branża wideo jest o 59 lat młodsza od filmu, co z kolei oznacza, że jest o 59 lat opóźniona (zakładając, że tego typu porównanie w ogóle ma sens, ale co nam szkodzi spróbować?). Odejmując 59 lat od roku 2008, wychodzi, że w chwili obecnej nasza ulubiona rozrywka znajduje się gdzieś w ‘filmowym’ roku 1949. Co z tego wynika?

Ano, że nasz Assassin’s Creed, Call of Duty: World at War i Fable II to mniej więcej odpowiedniki klasycznych filmów z lat czterdziestych – „Casablanki”, „Hamleta” czy „Gubernatora” Roberta Rossena. Kojarzycie te filmy? Dla ułatwienia dodam, że długo musiałem się namęczyć, żeby wybrać coś, co w ogóle obiło mi się o uszy – jedyny film z tamtego czasu, jaki widziałem to „Casablanka właśnie”. I nie mówię, że to filmy kiepskie – w dzisiejszych czasach są jednak już tak archaiczne, że pokazuje się je tylko w szkołach filmowych albo na zamkniętych pokazach dla ekstra ukulturalnionych cwaniaków. Pozdro.

W tamtych czasach niemal wszystkie filmy były czarno-białe i dobrze, że chociaż udźwiękowione. Biorąc pod uwagę, jaki od tamtego czasu postęp zrobiła marna taśma celuloidowa (a konkretnie – że nareszcie w kinie obraz jest jako-tako ostry i ma jakie-takie kolory), po grach możemy spodziewać się rzeczy wielkich. Tak, tak, nasze teraźniejsze hity są odpowiednikiem czarno-białego, nieopierzonego filmu z lat czterdziestych, z gumowymi potworami i plenerami kręconymi w studio. Aż nie mogę się doczekać, co zobaczę za tych sześćdziesiąt lat, kiedy do sklepów trafi „growa wersja” Quantum of Solace…

Jasne, jednej rzeczy z drugą nie można porównywać, a ścieżka branży gier wideo zapewne będzie zupełnie inna, niż ta filmowa. Ale ja bardzo lubię porównania i to konkretne akurat napawa mnie ogromnym optymizmem. Skoro nasza branża jest tak młoda i jej odpowiednikiem są tak stare filmy, to… ŚWIETNIE 🙂

[Głosów:0    Średnia:0/5]

13 KOMENTARZE

  1. Ja bym chcial wpierw ujrzec gre calkowicie pozbawiona bledow. . no moze lekko przesadzilem, nie calkowicie, ale tak bym nie musial po pierwszej instalacji szarpac sie na dzien dobry z pakietami roznego rodzaju latek, ktore niedlugo to chyba beda mialy premiery wczesniej od samych gier. Wtedy dopiero zaczne rozmyslac o grach dajacych nam ingerencje w nie na granicy realnego swiata – dotykiem, mowa i smakiem. Chyba mnie ponosi ;-)).

  2. O ile mnie pamięć nie myli, twórcy wspomnianej pierwszej gry stracili przez nią pracę 🙂 Za wykorzystywanie piekielnie drogiego sprzętu do zabawy. BTW. Podpis pod obrazkiem mnie rozwalił 😀

    • Porownanie conajmniej nietrafione. . Myslac w ten sposob mozna by stwierdzic, ze dzisiejsze gry sa tysiace lat za ksiazkami.

      Nie tysiące, lecz miliony do filmów też im wiele brakuje

  3. Casablanka archaincza? Ej, przyznaj sie, kiedy ją ostatnio widziałeś?Pozdro,ukulturalniony cfaniak ;PBTW, polecam pare ‚archaicznych’ klasykow amerykanskiego czarnego kryminalu.

  4. Aż nie mogę się doczekać, co zobaczę za tych sześćdziesiąt lat, kiedy do sklepów trafi „growa wersja” Quantum of Solace. . .

    Gry jeszcze płytsze i bardziej efekciarskie, niż dzisiaj? Nieee. . . !!!Ja tam czekam na filmowe lata 50/60 gier. Choć takie już chyba były. . . A potem na późne 60 i 70 – groove, afro i szalone pościgi ulicami SF ; ). Dajcie mi GTA osadzone w baunsujących latach 70!

    I nie mówię, że to filmy kiepskie – w dzisiejszych czasach są jednak już tak archaiczne, że pokazuje się je tylko w szkołach filmowych albo na zamkniętych pokazach dla ekstra ukulturalnionych cwaniaków. Pozdro.

    Oj tam, „lekka” przesada, mam nadzieję, że celowa ; ).

  5. To co teraz widzimy w grach to taki Buster Keaton, a tworcy ciagle jescze podniecaja sie sama mozliwoscia pokazania swiata na ekranie, w stylu „łooo, to zbierzemy 10 tys statystow i pokazemy WOJNE, ale bedzie hicior”. Na sensowne fabuly w filmach tez trzeba bylo poczekac. . . Z reszta bylbym sklonny postawic na to, ze za 60 lat juz filmow krecic nikt nie bedzie. No ale czy moje slowa sie sprawdza to sie nie dowiem, oceni mnie najwyzej moj wnuk, wchodzac na Valhalle w 2068 i szukajac postow dpg , bo mnie bedzie trawic demencja albo inna przypadlosc :)Tak swoja droga troszku szkoda ze teksty z poprzednich Valhalli sie nie uchowaly. . .

  6. „Casablanca” to właśnie przykład filmu, który się nie starzeje. . . no, może poza wątkiem miłosnym, który nie jest tak „wyzwolony” jak można byłoby to nakręcić dzisiaj. Ale mamy tam doskonały scenariusz, świetną grę aktorską (Humprey Bogart!!!) i to wszystko jeszcze kręcono. . . w czasie wojny, czyli nie dość, że za małe pieniądze (relatywnie), to jeszcze nakręcono przekonująco Paryż, bez możliwości zrobienia tam zdjęć! Żeby dzisiejsze „M jak mdłości” miało poziom chociaż tej „Casablanci”

  7. Zgadzam się z użytkownikiem @bolgeras. . . porównanie jak. . . rzut kulą w płot. . . teoretycznie. . . można byłoby podejść do tego tematu i ciekawie go zrealizować. . . w matematyce analitycznej istnieją wzory, które w mniejszym lub większym stopniu pozwalają wyliczyć postęp lub krzywą postępu. . . aby zrealizować taki materiał, należałoby dokładnie poznać specyfiki obydwu branż. . . ich historie etc. . . nie wiem, czy wynik byłby satysfakcjonujący. . . ale na pewno bardziej niż ten z zabawy w sumowanie dat. Porównanie absolutne. . . a raczej absolutnie bezużyteczne. Pozdrawiam serdecznie, Kamil.

Skomentuj Przemysław Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here