Co by było, gdyby do wielkiego, metaforycznego gara wrzucić Grand Theft Auto, Far Cry i filmy o Bondzie?

Jako weteran z kilkunastoletnim stażem w tak zwanej „branży” chyba powinienem zacząć ten tekst od jakiejś laurki pod adresem Adriana Chmielarza. Wypadałoby napisać coś o piekielnie zdolnym programiście oraz niezwykle oczytanym ekstrawertyku będącym duszą towarzystwa. Mówiąc jednak szczere pierwszy obraz jaki mam w głowie, kiedy myślę „Adrian C” to ten z lat 90 na jednym z pokazów dla prasy gry Katharsis… Nikt nie potrafił z taką pasją opowiadać o eskortowanej przez gracza bombie. Kto nie kojarzy tamtych czasów tego co właśnie napisałem po prostu nie zrozumie. No, ale dość wspominek starego piernika. Dziś Adrian Chmielarz i jego zespół z People Can Fly kojarzy mi się z jednym. Z wielkim powrotem dobrej zabawy do gatunku gier zwanego First Person Shooter.

Lubicie sobie postrzelać? Kochacie bezpretensjonalną zabawę? Jeśli tak to ostatnio mieliście pecha. Chyba, że jeszcze nie przejadły się wam „generyczne” militarne strzelanki z dzielnymi wojakami w roli głównej. Jak nie poważna, śmierdząca lekko patosem afgańska kampania w Medal of Honor, to ultra-poważne SF rodem z Killzone’a. A gdzie się podziała zabawa? Kopanie w jądra, wyrywanie flaków. Chlanie, rzyganie, sikanie(!) i świńskie dowcipy obrażające tak zwaną płeć piękną? Co się stało z grami pokroju Duke Nukem, albo Serious Sam? No właśnie tutaj w sukurs przychodzi nam warszawskie studio People Can Fly oddając w ręce gracza przygody prawdziwego, rynsztokowego pijaka, dupka i sku*wysyna – Graysona Hunta i jego brygady.

Raj w Pulp Fiction utracony

Protagonistą najnowszej strzelaniny od People Can Fly jest, jak już wyżej wspomniałem, Grayson Hunt, który wraz ze swoim zespołem – Dead Echo – służy Konfederacji i psychopatycznemu generałowi Victorowi Sarrano. Dead Echo to oddział od tak zwanej „mokrej roboty”. Hunt na rozkaz Sarrano likwiduje wrogów Konfederacji. Dodajmy, że w sposób ostateczny. Nasz wojak i jego podkomendne trepy nie są zbyt rozgarnięci i dopiero po wykonaniu jednego z morderstw zdają sobie sprawę, że są manipulowani. Jako, że Grayson to mimo wszystko „swój chłop” z „sercem na dłoni” itd. wypowiada posłuszeństwo przełożonemu. Ucieka w najdalsze rubieże znanej przestrzeni i tak staje się kosmicznym piratem ściganym w całej galaktyce.

Przez blisko dekadę Hunt-pirat gnębił konfederackie jednostki i w typowy dla siebie sposób pozbywał się kolejnych łowców nagród nasłanych przez Sarrano (nie ma to jak śluza powietrzna i dobrze wymierzony kopniak). Los sprawił jednak, że piracki stateczek dowodzony przez Graysona napatoczył się w przestrzeni na potężny krążownik generała S. Hunt pałający chęcią zemsty na łysym bydlaku bezmyślnie atakuje i cóż… Obydwie jednostki rozbijają się na pobliskiej planecie. A to pech!

Tak właśnie zawiązuje się główny wątek fabularny gry Bulletstorm. Grayson Hunt wraz z ocalałym towarzyszem – cyborgiem z problemami natury emocjonalnej – Ishim Sato musi wydostać się z planety Stygia. Niegdyś malowniczy, turystyczny raj obecnie stał się domem dla gangów zdegenerowanych kanibali i mutantów. Do tego dochodzi jeszcze zabójcza flora i fauna planety. Podczas zabawy musimy uważać, aby nie zeżarła nas przypadkiem jakaś ogromna rosiczka.

Podczas wojaży przez Stygię spotkamy też kolejnego bohatera Bulletstorm, czyli Trishkę. Trishka to żołnierz (żołnierka?) będąca chyba wnuczką sierżanta Hartmana z Full Metal Jacket, albo dalekim odpowiednikiem kultowej szeregowej Vasquez z filmu Aliens. Mówiąc krótko z panną „T” się nie zadziera.

Warto podkreślić, że – ku mojemu zaskoczeniu – historyjka z Bulletstorma jest całkiem sprawnie opowiedziana. Postaci są wyraziste, a dialogi skrzą się od humoru. Bardziej niż koszarowego… niemniej jednak humoru, który ma swój urok. Naprawdę ciężko nie parsknąć śmiechem, gdy filigranowa Trishka wpędza w konfuzję Graysona bezczelnie grożąc mu, że zacytujmy: zabije jego kutasa!. Za fabułę BS’a odpowiada twórca komiksów Rick Remender. Warto jednak podkreślić, że R.R przyszedł niemalże na gotowe, a swój wkład w warstwę fabularną Bulletstorma ma też znany chyba wszystkim duet Komuda&Jurewicz. Remender nadał opowieści o przygodach Graysona Hunta ostateczny szlif oraz odpowiadał za dialogi. Warto jednak podkreślić, że dla tych, którzy znają osobiście Adriana C. jest oczywiste, że BS to koncepcyjnie jego dzieło.

W śródtytule użyłem określenia „Pulp Fiction”. Żadna recenzja Bulletstorma nie może obyć się bez snobistycznego wywodu o źródłach inspiracji Adriana Chmielarza i ekipy People Can Fly. Tak! Bulletstorm to gra FPS czerpiąca garściami ze stylistyki pulpowym, amerykańskich magazynów takich jak Weird Tales, czy Amazing Stories popularnych w latach 30-50 ubiegłego wieku. W jednym z wywiadów Chmielarz nie krył też fascynacji komiksami z cyklu Juan Buscamares Felixa Vega. Dość powiedzieć, że BS to Pulp Fiction extraordinaire choć główny bohater przypomina raczej skrzyżowanie Lobo i Wolverine’a niż Bucka Rogersa, albo Flasha Gordona.

Przyglądając się Bullestormowi okiem uzbrojonym w lupę możemy tez dostrzec dalekie reminiscencje takich podgatunków SF jak Kosmiczny Western, Cyberpunk, czy wreszcie militarne Science Fiction. Mówiąc wprost: nowa gra od People Can Fly daje nam coś więcej niż tylko wesołe kopanie przeciwników w dupę.

Nie bez powodu na wstępie recenzji wspomniałem o „oczytanym ekstrawertyku” Adrianie Chmielarzu. Bulletstorm pod względem (pop)kulturowym ma do zaoferowania więcej niż ot choćby wszystkie gry z serii Call of Duty, czy HALO razem wzięte. I tak! To jest zasługa wiadomego pana. Kto zwróciłby uwagę na tytuły poszczególnych rozdziałów? Komu wpadnie w oko tytuł „Damsel in distress” (Dama w opałach), czyli znienawidzona przez walczące feministki ikona „pulpowych magazynów” ratowana zawsze z łap straszliwych potworów przez BARDZO męskiego bohatera.

No dobrze! Dosyć tych do zarzygania (jak zapewne powiedziałby Grayson Hunt) snobistycznych wywodów bo jeszcze popadnę w jakieś samouwielbienie. W końcu Bulletstorm to zabawa na 102! Czas wspomnieć o tym, co w tej grze jest najważniejsze.

Kill with skill w pupsko kopany madafaka!

Tym co najbardziej urzeka w Bulletstormie jest mechanika rozgrywki. Tutaj nie biegamy i nie strzelamy! W BS’ie wykonujemy dziki wślizg zakończony kopniakiem i serią z karabinu prosto w odbyt wyjącego i robiącego w powietrzu szalony piruet wroga. Na diabła biec i kryć się za koszem na śmieci? Nie lepiej smagnąć paskudnika za pomocą Smyczy – przyciągnąć, albo wystrzelić w powietrze? Na pewno lepiej. To właśnie sedno fantastycznej rozgrywki w Bulletstorm. Samo strzelanie jest nudne jak flaki z olejem. Twórcy z rozmysłem nie zaimplementowali nawet krycia się za osłonami. Nie możesz też wychylić się zza rogu i wypunktować przeciwnika. O nie! BS zmusza gracza do kombinowania z tak zwanymi „skillshotami”. Strzel gangolowi w krocze, a kiedy będzie zwijał się z bólu rozsmaruj go z buta. Ewentualnie podpal drania, a potem kopniakiem nadziej na pręty zbrojeniowe wystające z żelbetonowej ściany. To wszystko w akompaniamencie tryskającej posoki i zliczanych punktów.

Tak, punktów. Ponieważ za każde spektakularne zabicie wroga otrzymujemy punkty. Co możemy z nimi zrobić? W specjalnych zasobnikach odblokowujemy umiejętności, nowe rodzaje broni i tak dalej. A skoro już jesteśmy przy maszynkach do zabijania – oprócz Smyczy do dyspozycji gracza oddano siedem rodzajów broni. Od standardowego karabinu „Rozjemca” poprzez granatnik (Korbacz), aż do czterolufowej(!) strzelby i mojego ulubionego rewolweru. Każda z broni ma też alternatywny strzał. Ot wspomniany wyżej rewolwer wystrzeliwuje racę, którą możemy podpalić przeciwników, albo posłać ich w powietrze.

Czy po kilku godzinach grania to całe „Kill with skill” się nie nudzi? Z całą odpowiedzialnością mogę z przyjemnością napisać, że absolutnie NIE. Poszczególne poziomy Bulletstorma są świetnie skonstruowane i naprawdę ostatnim doznaniem każdego gracza podczas zabawy będzie nuda. Rozwieję też wątpliwości, które wyrażała część naszych czytelników oglądających materiały wideo z Bulletstorma. Mogę zapewnić, że pojawiające się na ekranie nazwy „skillshotów” i punktacja nie przeszkadzają w rozgrywce. Uwierzcie na słowo.

Wycieczka bez przewodnika!

Tak, tak. BS to dzika akcja non-stop. Między kopaniem w dupę przedstawicieli gangów (Czachy i Oblechy), strzelaniem do wygłodniałych rosiczek, mutantów i tak dalej. Zwiedzimy sobie zapuszczony, ekskluzywny kurort, kopalniany szyb, rafinerię, hotel. Trafimy też do cieszącego oko feerią kolorów atrium oraz przyjdzie nam ujrzeć zrujnowane miasto, żerowisko mutantów i parę innych malowniczych miejsc na planecie Stygia. Nie chcę nikomu psuć zabawy, ale spotkamy też naprawdę WIELKIEGO potwora. Uwierzcie na słowo, że będzie się działo! No, ale o tym już się musicie przekonać podczas zabawy.

Po przebrnięciu przez pełen fajerwerków, wulgaryzmów i obrazoburczych aluzji, które z pewnością uraziłyby panią profesor Magdalenę Środę tryb dla pojedynczego gracza, którego przejście zajmuje około 8-10 godzin czas na sieciowanie. W Bulletstorm znajdziemy znany z wersji demo tryb „rankingowy”, czyli Echo. Ot mamy fragmenty etapów wyrwane z trybu dla pojedynczego gracza na których musimy zdobyć jak najwięcej punktów. A właściwy tryb sieciowej zabawy? Jest tylko jeden – Anarchia w którym kooperując z czterema innymi fanami BS’a na sześciu dostępnych mapach odpieramy kolejne fale wkurzonych przeciwników.

Co Grayson widzi zapijaczonym wzrokiem…

Pod względem wizualnym Bulletstorm prezentuje się całkiem nieźle. Modele postaci są przyjemne dla oka, a sama grafika skrzy się od soczystych kolorów. Stylizowane na art deco miasto Elyzium wygląda naprawdę imponująco. W ogóle pod względem graficznym ekipa People Can Fly wycisnęła chyba wszystko z trzeciego Unreal Engine (zdaje się, że w BS jest to rewizja 3.5). Mogę tylko powtórzyć za jedną z zachodnich recenzji tego tytułu, że jest to najładniejsza gra na tym silniku. Grafice dorównuje oprawa muzyczna. Motyw przewodni jest naprawdę „epicki” i doskonale współgra z klimatem BS’a. A co z głosami postaci? Tu mamy prawdziwych weteranów. Graysonowi Huntowi głosu użyczył Steve Blum. Fani kowboja BeBopa będą w siódmym niebie. W Trishkę natomiast wcieliła się Jennifer Hale, czyli żeński odpowiednik Komandora Sheparda z Mass Effect 2.

Należy zaznaczyć, że do sprzedaży w naszym kraju trafi wersja PL z napisami. Tak więc wszystkie „bluzgi” pozostaną w angielskim oryginale.

Mój komputer mówi „dicktits”

W Bulletstorma grałem tak jak „pan Bosek” przykazał, czyli na poczciwym pececie za pomocą myszki i klawiatury. Paszoł won konsole! No dobrze… miałem też możliwość zapoznania się z wersjami konsolowymi. Jeśli jesteście ciekawi na której maszynie najlepiej siekać w Bulletstorma to odpowiem tak. Jeśli wolicie konsole to polecam przede wszystkim wersję na Xboksa 360. To podstawowa platforma dla BS’a. Zresztą gdybym był złośliwy to napisałbym, że dzięki grze chłopaków z People Can Fly sprzęt od giganta z Redmond ma w lutym w ogóle jakiś porządny tytuł w swoim chudym portfolio. Hmm… a jednak to napisałem. No dobrze, a co z sierotkami z Playstation 3? Ci chyba i tak już grają w Killzone 3. Pozostaje jeszcze port na PC. Napisałem „port”? Niestety. Nie dość, że na pudełku gry wita wielki, znienawidzony napis „Games for Idiots”… pardon Windows – to jeszcze w menu ktoś bezczelnie pozostawił „defaultowo” włączoną pomoc w celowaniu. Ja rozumiem, że asysta jest potrzebna grając na joypadzie, ale chyba nikt nie zamierza bawić się w wersję na PC za pomocą pada. A może się mylę?

Opcji też jest tyle co za przeproszeniem kot napłakał. Posiadacze pecetów już chyba powoli przyzwyczajają się do faktu, że niewiele mogą sobie pozmieniać w ustawieniach. Dobrze, że jeszcze można dostosować sobie rozdzielczość ekranu. O łaskawcy! W każdym razie na niemal każdej konfiguracji sprzętowej można sobie wszystko włączyć „na max” i już! Nowoczesny pecet wciąga Bulletstorma niczym aktor Charlie Sheen kolejną kreskę kokainy. W dodatku zgodnie z panującym od pewnego czasu trendem na grę nałożono limit 62 wyświetlanych klatek animacji na sekundę.

W każdym razie jeśli masz komputer wyposażony w miarę dobry, dwurdzeniowy procesor, 2 gigabajty pamięci RAM, a pod maską grzeje się GeForce 8800/9800 GT to bez problemów zagrasz sobie w Bulletstorma.

Kończ Koci cyckofiucie !

Dobranocka się skończyła, czas ululać dzieci… A jak już ululacie to otwórzcie jakąś alpagę i włączcie sobie Bulletstorma. Dawno nie było gry, która sprawiła, że miałem przysłowiowego rogala na twarzy. Dzięki nowej produkcji Adriana Chmielarza spłukałem z ust niesmak po Black Ops. Nie, napiszę to inaczej… tak w stylu Graysona Hunta. A więc: dzięki Bulletstormowi nareszcie nie wymiotuję widząc grę FPS bo już nie kojarzy mi się tylko z syfem pokroju ostatniego Call of Duty. Teraz możecie mnie oskalpować, podkablować do Bobby’ego Koticka, ale zdania nie zmienię.

Zabawa naprawdę wróciła do branży elektronicznej rozrywki. Czas z wariackim rechotem kręcić wory, kopać w dupsko i strzelać! Strzelać w hmm… odbyty śmierdzącym mutantom z planety Stygia. Do wiosennej premiery Duke Nukem Forever rządzi Grayson Hunt!

Na Valhallowym kanale YouTube znajdziecie więcej materiałów wideo z gry Bulletstorm.

Jarosław Kot został wysłany na sielską planetę Stygia. Tam spotkał pirata Graysona Hunta, Trishkę i pana Sato. Jak na urodzonego erudytę przystało nauczył się takich wyrazów jak „dicktits” i innych wulgaryzmów. To co zobaczył zanotował skrzętnie w kocim kajecie. Kiedy już skopał tyłek złego generała postanowił podzielić się wrażeniami. Zapraszamy do recenzji gry Bulletstorm.

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

33 KOMENTARZE

  1. Ssij pałkę cyckofiucie, przeczytałem już kilka recenzji tegoż tytułu, ale właśnie ta skłoni mnie do uszczuplenia portfela. . . hmm. . . chyba jeszcze dziś wieczorem.

  2. Nosz kulwa jego mać siedzę w robocie żując bułę ze serem żółtym a tu recenzja Buleta. Na zegarze po 8 dopiero. No ja *^%^$## nie wytrzymam do 16 przez Kota(sa) Cyckofiuta! :PPoluje na wersję PS3 więc się kota nie słu-CHAM. No i z zasady bojkotuję kuopwanie gier na PC mające logo Games For Windows. Próbowałem kupić wczoraj, ale nie chcieli mi sprzedać w sklepie. Kuuurr co to jest pierwszy raz taka sytuacja mi się zdarzyła. Na ogół jak mają na stanie to pójda na zaplecze i przynoszą i człowiek normalnie leci do kasy a tu NIE NIE NIE bo nie mogą. Cyckofiuty! Teraz już w ogóle napalony jestem. PS. Szybko wyjątkowo ta recenzja Buletstorma 😀 plusik dla was cycole. PS2 a jak się wkurzę to pójdę na dół do pana Bronka i wyłączę wam prąd i udam, że mamy awarię z powodu mrozu. Nie będziecie fijuty 😉 grały w Buletsztorma kiedy ja marznę w kanciapie :(No i jest dylemat lekki bo i Kz3 warto chyba kupić.

  3. Jak już mówiłem nie raz Bulletstorm sprawia, że ludzie zaczynają miec luźniejsze językiNiemalże jak po wódce cyckofiuty 😉

  4. Ja na zajęcia dziś nie pojechałem bo tak napadało śniegu, że się nie da przejechać a co dopiero nasuwac do sklepu wiele kilosó zeby grę kupić. Chociaż nie wiem może sie zabiorę traktorem do przystanku (POWAGA) bo mam chrapke na Bs’a a na weekend nie mam co grać. Powiedzcie chłopaki po ile chodzi wersja na PC?

  5. Wciaz jestem sceptyczny – obawiam sie ze mi sie szybko znudzi. Do tego ta kampania marketingowa mnie zniechecila. Pewnie kupie w jakiejs promocji za 5-10 miesiecy. W wersji na PC ludzie maja tez problemy z uruchomieniem gry ze wzgledu na GfWL. Otoz wiele osob kiedys pozakladalo konta na inne kraje, zeby pograc przez GfWL, teraz mozna przypisac CDkey do tego konta, ale pograc juz nie bardzo – ponoc GfWL wymusza przepisanie konta na polski Live. A przepisanie nie dziala poprawnie. . . Warto wiec rozwazyc zalozenie nowego konta na Polske i przypisanie CDkey do tego wlasnie konta.

  6. wiesz heniu tym opisem GfWL trochę mnie zniechęciłeś do zakupu. A tak pięknie miało być. Games for Windows miał uratowac pecetowe granie. mleko miało płynąć i miodek. Bo temu, ze marnie z opcjami w grze o czym napisał autor recenzji to już przywykłem, że mamy na PC konsolowe porty :/

  7. Recka jak zwykle w pytę :)Z GfW są jakieś kłopty w Buletstormie. Wywala z gry w multi. Niektórym sie nie instaluje/rejestruje w ogóle. nie ma bata kaczuch bierze wersję na X360 ale to tak w marcu jak bedzie zielona kapucha

  8. Zaryzykowałem i kupiłem wersję na PC. Taniej wyszło. Na razie żadnych problemów z logowaniem. Na start odpaliłem multiplayera. Działa bez problemów.

  9. Tadam tadam pobiduję do końca miesiąca ale kupiłem dziś na Klocusia Bulletstorma w MM . Lecę grać. Na razie mam za soba 1 etap. Jest okejowo.

  10. Tak! Bulletstorm to gra FPS czerpiąca garściami ze stylistyki pulpowym, amerykańskich magazynów takich jak Weird Tales, czy Amazing Stories popularnych w latach 30-50 ubiegłego wieku. W jednym z wywiadów Chmielarz nie krył też fascynacji komiksami z cyklu Juan Buscamares Felixa Vega. Dość powiedzieć, że BS to Pulp Fiction extraordinaire choć główny bohater przypomina raczej skrzyżowanie Lobo i Wolverine’a niż Bucka Rogersa, albo Flasha Gordona. Przyglądając się Bullestormowi okiem uzbrojonym w lupę możemy tez dostrzec dalekie reminiscencje takich podgatunków SF jak Kosmiczny Western, Cyberpunk, czy wreszcie militarne Science Fiction. Mówiąc wprost: nowa gra od People Can Fly daje nam coś więcej niż tylko wesołe kopanie przeciwników w dupę. Nie bez powodu na wstępie recenzji wspomniałem o „oczytanym ekstrawertyku” Adrianie Chmielarzu. Bulletstorm pod względem (pop)kulturowym ma do zaoferowania więcej niż ot choćby wszystkie gry z serii Call of Duty, czy HALO razem wzięte. I tak! To jest zasługa wiadomego pana. Kto zwróciłby uwagę na tytuły poszczególnych rozdziałów? Komu wpadnie w oko tytuł „Damsel in distress” (Dama w opałach), czyli znienawidzona przez walczące feministki ikona „pulpowych magazynów” ratowana zawsze z łap straszliwych potworów przez BARDZO męskiego bohatera.

    nie rozumiem po co o tym pisać? Co to za magazyny, pisma czy coś? W Polsce one były? O co chodzi? Co to ma wspólnego z grą? To wykład z historii literatury SF? No i nie załączono słownika trudnych wyrazów jak zwykle.

  11. Dzis spedzilem calusienki dzien grajac w BS i jeszcze jej nie ukonczylem. Kilka poziomow powtarzalem tylko po to aby zdobyc niektore osiagniecia z czego czerpanie przyjemnosci wydaje sie nie miec konca. Gra jest naprawde niesamowita czego sie nie spodziewalem. Od lat tak dobrze sie nie bawilem. Sceptycznie do niej podchodzilem ogladajac rozne prezentacje w sieci, ale po przeczytaniu recenzji nie mialem juz wyjscia. Czytalem rowniez rozne opinie, ze gra staje sie monotonna po kilku levelach sadzenia ciaglych kopniakow, i byc moze to prawda, jesli gra sie tylko po to aby strzelac i przec do przodu. Prawdziwe wyzwanie stanowia punktowane osiagniecia, ktorych wykonanie wymaga prawdziwego Skilla, nie dla wszystkich oczywiscie, ale sa takie, ze po kilkudziesieciu probach wciaz nie moge ich zdobyc. Gram na poziomie Trudnym co chyba jest doskonalym balansem pomiedzy przyjemnym graniem a nerwowym rwaniem wlosow z glow. Gra na tym poziomie nie jest za latwa i zarazem nie za trudna, taka w sam raz, przynajmniej dla mnie. Niektore teksty przejda chyba do historii, a sa naprawde rozbrajajace. Nie mowiac juz o nazewnictwie osiagniec, „ale urwal”, „gang bang”, „polecony”, czy „jajecznica”, „akupunktura”, ktore w polaczeniu z tym co widzimy na ekranie podczas ich wykonywania, wywoluja niezlego banana na gebie :D. W koncu jakas gra na ktora nie musze narzekac i krytykowac za wtornosc, kicz i rozdmuchana promocje, a cieszy tym bardziej fakt, iz jest to polska gra.

  12. Pograłem z 5 godzin i końca nie widać. Cieszę się że zaryzykowałem z wersją na PC. Widziałem dziś u kumpla na Xzboxie360. Wygląda też nieźle ale co pecet to pecet. Z GFW żadnych problemów nie mam ładnie się loguje na moje xowe konto. Trochę zawiodłem się na multiplayerze nothin special. Ogólnie BS pozytyw i chyba najlepszy fps początku tego roku.

  13. Miałem totalnie zignorować tę grę, ale jak koledzy wyżej po przeczytaniu recenzji jakoś nabrałem chcicy 😛 przez kotocyckofiuta! i jadać dziś do pracy wstąpiłem do Saturna i ściągnąłem z póły Xową wersję. Teraz siedzę w robocie przede mną pudełko z grą i odliczam godziny do rana. Tak wiem że jest wpół do 2 rano. Nie wiedzieliście że najlepiej pracuje się w nocy? 😉

  14. @glorian

    nie rozumiem po co o tym pisać?

    bo to recenzja, jeśliś nie wiedział.

    Co to ma wspólnego z grą?

    Choć pewnie mnie nie zrozumiesz, ma to tyle wspólnego z grą, że występują w niej odwołania do opisanych wcześniej pism.

    No i nie załączono słownika trudnych wyrazów jak zwykle

    Gdzie masz niby te jak to mówisz „trudne” wyrazy? I następnym razem zajrzyj do słownika, bo to już się nudne robi. DAMN!

  15. mikelee12 nie dawaj innym rad z których sam musisz korzystać to tak swoją drogą i nie pastw się nad glorianem co czynisz juz nie pierwszy raz bo zaraz odkopię jakaś twoją „recenzję” jak ostatnio i zrobię ci taki bal w komentarzu, że się popłaczesz i nawet najgrubszy słownik ci nie pomoże.

  16. mikelee12 nie dawaj innym rad z których sam musisz korzystać

    Wystarczy, żeby glorian przestał w końcu narzekać na „zbyt bogate” słownictwo, które występuje w recenzjach (i swoją drogą jest ich podstawą). Idea jest taka sama jak w owej radzie.

    bo zaraz odkopię jakaś twoją „recenzję” jak ostatnio

    Zastanawiam się dlaczego przywołałeś jakieś gówniane czytadła sprzed połowy roku w swoim komentarzu. . . Czy to oby nie jest odkopywanie?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here