Zapamiętajcie tę kwotę – 789 tysięcy dolarów z ogonkiem. Tyle w okresie między kwietniem 2007, a marcem 2008 roku zarobił prezes Entertainment Software Association (ESA), pan Mike Gallagher. Nikomu nie odmawiamy wysokich zarobków i tak dalej, ale ujawnienie tej jakże zacnej kwoty odbiło się szerokim echem w branży elektronicznej rozrywki. Organizacji od blisko dwóch lat nie wiedzie się najlepiej, media zachodnie wymieniają też inne porażki – skandalicznie przygotowane targi E3 w ubiegłym roku oraz fakt, że z organizacji odchodzą kolejne podmioty. Pisaliśmy już o tym, że z ESA wycofał się Lucas Arts, a w maju 2008 z członkostwa w ESA zrezygnował gigant Vivendi Universal i Activision (dziś Activision Blizzard). Przedstawiciele VU stwierdził, że jego koncern sam zadba lepiej o swoje interesy niż skostniała organizacja, która ponoć miała wspierać wydawców, a nie jest w stanie skutecznie walczyć z piractwem i ne proponuje niczego konstruktywnego. Podobnego zdania było id Software. Twórcy kultowego DOOMa również rzucili książeczkę członkowską Entertainment Software Association na stół i trzasnęli drzwiami.

Mimo eksodusu – organizacja straciła w sumie 25% członków i docierających tak ze strony wielkich wydawców jak i mediów krytycznych ocen, szefostwo ESA ma się doskonale. Także praca w podległej ISA słynnej ESRB (klasyfikacja gier wideo) jest bardzo lukratywna. Pani prezes Patricia Vance, której jak wypominają wredni pismacy nie zaszkodziła burza medialna wokół słynnego Hot Coffee (GTA: San Andreas) zgarnęła ponad 535 tysięcy dolarów.

Biorąc pod uwagę zarobki szefostwa to ESA z pewnością robi wiele. Tak dla wydawców i producentów gier, jak i dla nas graczy. Prawda?

[Głosów:0    Średnia:0/5]

2 KOMENTARZE

  1. Niekoniecznie nic nie robią. Częściej – popełniają błędne decyzje. A umowy o pracę są tak skonstruowane, że i tak prezes pieniądze dostanie. Zresztą, wystarczy popatrzeć na sytuację sektora bankowego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here