Razi trochę nierówny poziom misji – czasami boss stoi na otwartej przestrzeni i można go zaatakować z powietrza lub z innego kierunku, którego nie przewidzieli projektanci. Dość powiedzieć, że niektóre misje dobrze rozwinięta postać jest w stanie przejść w 10-15 sekund. Z drugiej strony, niektóre z nich są świetnie zaprojektowane – misja w porcie, gdzie rzucamy kontenerami, wspinaczka na platformę wiertniczą, zdobywanie willi na skale czy końcowe polowanie na Cowella i Wanga, którzy ukrywają się na dachach gigantycznych wieżowców…

Cell-shading – to jest to!

Eksplozje dzięki Havokowi stają się intensywne

Crackdown wygląda pięknie, chociaż screeny tego nie oddają. Cellshadingowa grafika powoduje, że całość wygląda jak komiks. Eksplozje są piękne – wszędzie latają odłamki, samochody, ciała i inne płonące farfocle. Moc Xboxa daje bardzo wiele – przedmioty zostają na mapie o wiele dłużej, niż np. w Grand Theft Auto. Nieraz odnajdziesz swój porzucony samochód w miejscu, gdzie zostawiłeś go 15 minut wcześniej. Nawet z najwyższych budynków widać spacerujących po ulicach ludzi. Widoki roztaczają się po horyzont. Poranna mgła i zachody słońca wyglądają niesamowicie.

Krótka piłka

Niestety, przejście trybu single-player zajmuje jedynie od 10 do 15 godzin, choć wprawny gracz może się rozprawić z Crackdownem jeszcze szybciej. To naprawdę krótko, szczególnie w dobie gier przewidzianych na minimum 30-40 godzin. Potem pozostaje szukanie ukrytych bonusów, rozwijanie postaci do jej maksymalnych możliwości, przechodzenie misji na czas, polowanie na achievementy (jest ich masa, w tym np. achievement za zabicie 15 gangsterów… stalowym pomnikiem). Można też przejść grę z kolegą w trybie współpracy. To całkiem sporo, ale nie zmienia to faktu, że fabuła nie dość, że jest słaba, to kończy się absolutnym antyklimaksem, który jednakże pozwala przypuszczać, że Crackdown będzie kontynuowany.

Tytuł ten nie jest grą, o której pisze się długie elaboraty. To niesamowicie satysfakcjonująca pozycja, która zapewni godziny zabawy fanom gier akcji. Niezależnie od upodobań, każdy posiadacz Xboxa 360 powinien zagrać w Crackdown chociażby po to, by zobaczyć co to next-gen. Ja sam z przerwami na sen spędziłem nad nią kilkadziesiąt godzin, choć do nałogowców nie należę. Co prawda w czasie przerwy ma się ochotę wskoczyć na najbliższy dach w celu poszukiwania bonusów, ale to chyba najlepsza rekomendacja dla tego tytułu. Szkoda tylko, że fabuła zawodzi na całej linii. Gdyby tak zatrudnić więcej fachowców z Rockstara, byłby mega-hit. A tak jest doskonała gra. Tylko albo aż.

Niedaleka przyszłość. Miasto Pacific City ma problem – na ulicach rządzą gangsterzy, którym nikt nie jest w stanie zagrozić. Odpowiedzialna za porządek The Agency ma dość. Z wieżowca na centralnej wyspie wysyła super agenta. Klon o nadludzkich siłach ma jedno zadanie – wyczyścić ulice z plączącego się po nich ścierwa.

Plusy

– Innowacyjność- Doskonale zaprojektowane mapy- Wciągający gameplay- Grafika

Minusy

– Krótka fabuła- Nierówny poziom trudności misji

[Głosów:0    Średnia:0/5]
1
2
PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułZapowiadamy Infernal
Następny artykułOkami na Wii?

5 KOMENTARZE

  1. no prosze. . . brawa za tak szybka recenzje. co do samej gry – demo juz skatowalem chyba na wszystkie mozliwe sposoby. Niby nic specjalnego a jednak. . . fizyka, klimat i swoboda wciagaja 🙂 czekam na premiere i do sklepu 🙂

  2. zgadzam sie demko jest bardzo dobre 🙂 i gra ma cos takiego w sobie co wciaga moze nie na dlugie godziny ale chce sie do niej wracac 🙂

  3. potwierdzam – gra jest krótka, ale niesamowicie naładowana miodem. szczególnie dla fanów cyberpunka i nieustającego wygrzewu. aha, i lokalizacja zrealizowana na 4+

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here