Starsi gracze może pamiętają pewien tytuł z C-64. Ta gra wydana 21 lat temu przez Accolade nosiła tytuł Apollo 18. Był to symulator lotu na Księżyc. Jak na ówczesne warunki dość realistyczny. Pamiętam całą masę procedur, którą trzeba było przejść przed startem rakiety. Większości z nich nie rozumiałem, ale podświadomy instynkt gracza podpowiadał mi co i kiedy mam robić. Przydał się również słownik polsko-angielski, bo takie słowa jak „propellant system” czy „propulsion” niewiele mi wtedy mówiły. Do dziś zastanawia mnie dlaczego gra ta pomimo swej hermetyczności tak mnie fascynowała. Przecież dla 10-latka (bo w takim wieku grałem w Apollo 18) gra, w której dominują mało zrozumiałe cyferki i literki przedstawiające nudne procedury raczej nie jest szczytem marzeń jeśli chodzi o komputerową rozrywkę.

Grywalność wielokrotnie wspominanego przeze mnie na łamach Valhalli Microprose Soccer rozkładała Apollo 18 na łopatki! Nawet Boulder Dash (nie mówiąc o Bruce Lee!) w oczach dziesięciolatka musiały być ciekawsze niż obraz zatytułowany Telemetry Screen z opisywanego symulatora. A jednak (pomimo, że we wszystkie wymienione gry również grałem) wciąż wracałem uparcie do Apollo 18. Co zabawne – nigdy nie udało mi się dolecieć na Księżyc. Nawet jeśli wystartowałem to, w którymś momencie coś szło nie tak i moja rakieta przepadała gdzieś w przestrzeni kosmicznej. Nie zmienia to jednak faktu, że Apollo 18 wspominam bardzo dobrze.

Dziś Apollo 18 swoją oprawą graficzną (a pewnie i stopniem skomplikowania) budziłby jedynie mój uśmiech i mało prawdopodobne, żebym siadał do niego równie ochoczo jak 20 lat temu. Dlaczego jednak nikt nie wpadł na pomysł, żeby korzystając z olbrzymich mocy naszych PeCetów przywrócić świetność temu tytułowi? Czy wyprawa na Księżyc już nie pobudza wyobraźni graczy? Możliwe – wszak, panowie z NASA mają już Księżyc „odfajkowany”. Skoro nie Księżyc to może Mars?! Przecież wielki Dżordż Dablju ogłosił nowy projekt podboju kosmosu, którego celem ma stać się właśnie Czerwona Planeta. Hollywood eksploatuje temat od dawna, co chwilę wysyłając tam stada aktorów, którzy w heroicznych wyprawach lądują i odkrywają tajemnice naszego sąsiada. A gry? Pomijając oczywiście wszelkiej maści inwazje obcych etc. nie przypominam sobie aby jakakolwiek gra traktowała o podboju/odkrywaniu Marsa. Przecież to doskonały temat, nie wspominając już o patriotycznym aspekcie takiego przedsięwzięcia – nikt chyba nie wątpi, że tym, kto stawiałby w grze pierwszy krok na Marsie byłby człowiek z naszywką USA.

Ktoś mógłby powiedzieć, że tego typu produkcja jest zbyt niszowa. Hardcorowe symulatory to przecież domena stosunkowo wąskiej grupy graczy, a co dopiero symulator lotu w kosmos?! Jednak patrząc na projekt z szerszej perspektywy marketingowej nikt nie mówi, że tytuł musiałby się ograniczyć do sfery symulacyjnej. Biorąc pod uwagę fakt, że misja na Marsa wciąż jest dla ludzi wyzwaniem pełnym problemów, które trzeba rozwiązać (systemy podtrzymywanie życia, żywność, długość lotu etc.) można by grę poszerzyć właśnie o ten aspekt wyprawy. Cała gra byłaby wyścigiem z czasem podzielonym na dwa etapy. Pierwszy to przygotowania do wyprawy, drugi – sam lot. Celem byłoby wysłanie misji przed 2030. Do tego czasu prowadzilibyśmy różne badania konieczne do zorganizowania misji (tu można by sięgnąć do modelu drzewa technologicznego a la Civilization). Gracz borykałby się nie tylko z czasem, ale i ograniczonymi funduszami, a może nawet z walką o nie. Dopiero po sukcesie etapu pierwszego odblokowywałby się etap symulacyjny. Ten można by zautomatyzować (w różnym stopniu zależnie od trudności i wyboru gry). Gracze-stratedzy zadowoliliby się uproszczonym modelem lotu, zaś gracze-hardcorowcy mogliby w pełni przejąć kontrolę nad procedurami i samym lotem, niczym w Apollo 18.

Faktyczny start można by jeszcze poprzedzić grami w symulatorze – kluczowe momenty lotu etc. Dopiero tak przygotowani startowalibyśmy w kierunku Czerwonej Planety. Współczesne możliwości wizualizacji przedsięwzięcia tylko potęgowałyby siłę takiego tytułu. Wyobraźcie sobie te emocje, które towarzyszyłyby ostatniej fazie lądowania. W niewielkich wizjerach widoczna zbliżająca się powierzchnia planety. Podnoszący się pył. Ostatnie metry. Uda się, czy nie? Czy wszystko dobrze wyliczyłem, czy wszystkie procedury zostały przeprowadzone prawidłowo, czy sprzęt nie zawiedzie?

Nie chcielibyście się poczuć jak Neil Armstrong?

Ja bym chciał, bardzo!

[Głosów:0    Średnia:0/5]

17 KOMENTARZE

  1. Kupuję!Zastanawiam sie czy wprowadzenie swoistej blokady na save’owanie wywarło by pozytywny wpływ czy tez nie. Chodzi mi konkretnie o to, żeby po jednym nieudanym starcie, czy też locie, musiesć przygotowania do następnego zaczynać od nowa bez możliwości wczytania stanu gry tuż przed rozpocząęciem procedury. Z jednej strony może doprowadzić do wielu uszkodzeń komputera ze szczególnym zagrożeniem dla monitora i klawiatury, ale brak takiego czegoś może odjąć wyniosłości wydarzenia, jakim byłoby zwieńczenie długich lat, choć może nie tak dosłownie, badań i planowania pod postacią wyczekiwanego startu. Wprowadzenie takiego ograniczenia doda też sporo adrenaliny, która z pewnością daje albo dawałaby się odczauć prawdziwym astronautom w obliczu zbliżającego się lądowania czy tez samego startu i lotu.

  2. Pamiętam, że kiedyś była gra Orbiter, która pozwalała na dość realistycznie odwzorowane loty kosmiczne. We wczesnych wersjach komputer pokładowy na wirtualnym statku miał dość ograniczone możliwości i ciężko było gdziekolwiek dolecieć. Zdarzali się jednak hardcore’owcy, którzy obliczali co trzeba samodzielnie i dolatywali na Marsa. Gra zawsze była darmowa i z tego co wiem do dzisiaj można ją swobodnie ściągać z Internetu. Jeśli zaś chodzi o pierwszy etap opisanej gry (przygotowanie wyprawy) to była kiedyś gra Buzz Aldrin’s Race into the space, która zebrała sporą krytykę za to, że była zbyt trudna (!). Proces kolonizacji obcej planety był pokazany w Outpost 2 i w stricte strategicznej formie w Sid Meier’s Alpha Centauri. Pamiętam, że do tej drugiej znalazłem kiedyś moda marsjańskiego. Miłośnicy FPS-ów pamiętają pewnie Red Faction z akcją osadzoną na Marsie. Także nie można powiedzieć, że czerwona planeta jest w grach nieobecna.

    • Pamiętam, że kiedyś była gra Orbiter, która pozwalała na dość realistycznie odwzorowane loty kosmiczne. We wczesnych wersjach komputer pokładowy na wirtualnym statku miał dość ograniczone możliwości i ciężko było gdziekolwiek dolecieć. Zdarzali się jednak hardcore’owcy, którzy obliczali co trzeba samodzielnie i dolatywali na Marsa. Gra zawsze była darmowa i z tego co wiem do dzisiaj można ją swobodnie ściągać z Internetu.

      Orbiter nie tylko wciąż jest dostępny, ale jest cały czas rozwijany. Dwa linki: http://orbit. medphys. ucl. ac. uk/ http://www.elwico.pl/~ender-sz/orbiter-pdf/

  3. do tego jeszcze internetowa baza szefów wirtualnych projektów lotów w kosmos, gdzie prowadzone byłyby statystyki kto, kogo i za ile posłał w kosmos, a stąd już krótka droga do rankingów najszybszych, najtańszych, najskuteczniejszych (etc. ) pionierów naszej galaktyki. . . sounds good 🙂

  4. Heh, robi sie jakies gierki w kosmosie bardziej skomplikowane, te ktore sa w produkcji sa nawet bardzo efektowne. . . Ale po szczegoly to juz na forum Frontiera – http://frontier. klasyka. do.pl/ , dokladnie mi sie szukac nie chce, kiedys przegladalem to chyba z 2 czy 3 tytuly padly w rozmowie :POK, znalazlem jednak , Infinity – http://www.infinity-universe. com/Infinity/infinity_media.phpNo i sam Frontier FE tez nie jest taki zly, jest po polsku, jest wersja OpenGL (ale to i tak z grubsza prosta wektorowka – http://www.frontierastro.co.uk/Hires/hiresffe.html :P) . Ale gierka klimat ma, zwlaszcza ze save jest tylko przy wyjsciu z gry 🙂

  5. Kaczor – no way! Osobiscie porozmawialbym sobie z tworcami takiej gry, gdyby kazali mi dlugie, mozolne i bynajmniej nie latwe przygotowania do lotu w kosmos powtarzac tylko dlatego, ze podczas wchodzenia w atmosfere Czerwonej Planety zdarzyl mi sie drobny mis-click i zamiast w enter trafilem w shift 😉

  6. Niestety teraz sa takie czasy ze developerzy tylko kasa kasa i kasa. Zrobic jakas gre na szybko, ze swietna grafika, na dodatek korzystajac przy tym z czyjegos silnika i pomyslow. . . zarobic tak zeby sie nie narobic to jest to co lubia. Prawda jest taka, ze coraz mniej ambitnych gier teraz jest. Develorom myslec sie nie chce, korzystaja z czyichs pomyslow i technologi. . . a sami odbiorcy tez nie sa lepsi. Doskonalym przykladem takiego odbiorcy jest moj brat. Dzieciak gra w Mass Effect, i przez dialogi wszystkie przelatuje bez czytania, a gdy w misji dochodzi gdzie glebiej i potem ma wracac na statek przez wszystkie wczesniej przebyte pomieszczenia to dostaje szalu i krzyczy ,,czemu tu nie ma teleportu”. Dzisiejsze pokolenia graczy wymagaja tylko mega grafiki, duzo juchy fajnych lasek i final. . to sie sprzeda. A producentom w to graj, bo kasiore trzepia bez wiekszego wysilku. Nikomu nie chce sie tworzyc ambitych gier dla graczy starszych, przy ktorych nie daj Boze producent musialby czasem zajrzec do encyklopedii. Dlatego nie liczylbym na takie produkcje gdzie trza troche pomyslec zeby doleciec na ksiezyc, bo po prostu nikomu nie chce sie takiego czegos zrobic, tym bardziej iz nie warto, bo sie nie zarobi na tym.

  7. Madzio, zapomniales o Doomie 😉 Przypomniala mi sie teraz taka prosta zrecznosciowka gierka, gdzie nalezalo jak najdelikatniej posadowci ladwonik na powierzchni jakiesj planety. Sterowanie tylko za pomoca strzalek, a zabawy co niemiara :)Jolo- NASA teraz chce wypuscic jakas gierke, wiec moze warto by bylo wylasc im ten pomysl? 😉

  8. Heh. . . rzeczywiście – Doom. Ze starych gier jeszcze warto wspomnieć o UFO: The enemy unknown. Gra, o której piszesz to chyba Lander. Pamiętam, że sprawiała wiele radości w czasach Windows 3. 11 ;). Można było dostosować ilość paliwa, moc silników i grawitację planety.

  9. nikt chyba nie wątpi, że tym, kto stawiałby w grze pierwszy krok na Marsie byłby człowiek z naszywką USA.

    Nie, nie nie! Wolałbym rzeczywistość alternatywną 😉 Dawno temu (86-87 rok) jaki periodyk nie pamiętam dokładnie – może Fantastyka był artykuł o wyprawie na Marsa, którą zaplanowano na 1999 rok 😉 Tak więc w okolicach 1999 roku na Czerwonej Planecie miała stanąć noga radzieckiego kosmonauty!O ileż przyjemniejsza byłaby taka gra? Majestatyczne intro z wielkim statkiem „Lenin” przecina czerń kosmosu w tle przygrywa „Gimn Sowietskogo Sojuza” i jazda! Potem lądowanie pierwsza transmisja z powierzchni gratulacje od I Sekretarza. . . powrót, defilada, goździki, odwiedziny kołchozów. . . Wątek ekonomiczny byłby takiej grze niepotrzebny. ZSRR jest ponad takie drobnostki 😉

  10. Dzieki Madzio. Znalazlem teraz taka prosta gierke o nazwie Lunar Lander, tyle ze bardziej przypomina UGH! ;)A pamieta ktos Dark Colony? RTS, ktorego akcja rozgrywala sie na Marsie.

  11. Czasami mam wrażenie, że my „prawdziwi gracze” to jestesmy jak te Enty z Władcy pierścieni. Nasz czas przeminął, teraz czeka nas tylko „last march of the Ents” i koniec. Pozostaną tylko gracze postkomunijni, dla których dialogi, fabuła i nawet intro w grze to przeszkadzajki. Roznostalgizowałem się. W kwestii gier kosmicznych warto dodać jeszcze takie tytuły jak Buzz Aldrin’s race into space oraz Space Shuttle Simulator (tytułu dokładnie nie pamietam. Obie są do ściągnięcia na serwisach z abandonware. W pierwszej możemy zostać szefem NASA albo jej radzieckiego odpowiednika. Po czym planujemy misje, wynajdujemy nowe rakiety, rozbudowujemy nasz kosmodrom. Wszystko robimy za punkty przyznawane zaudane misje. Oczywiście są bonusy za „pierwszego człowieka w kosmosie” czy „pierwszy spacer w kosmosie”. Grę wygrywa ten kto pierwszy zatknie swoją flagę na księżycu. W grze ciekawie przedstawiono działania wywiadu. Cały czas mamy dostęp do „cynków z CIA” tylko, że mogą być błędne i wyproadzić nas w pole! Dodatkowo można w to grać w dwie osoby na jednym komputerze!Druga gra to w miarę wierny symulator kosmicznego wahadłowca. Niestety w niej nie miałem zbyt wielu osiagnięć poza rozbiciem wahadłowaca za pieniądze podatników. Z gier częściowo powiązanych z tematem warto wymienić Ascendancy. Nie wiem co autorzy brali przy wymyślaniu ras kosmitów ale musiało być niezłe. naprawdę takiej różnorodności kosmicznych ras nie znajdziecie nigdzie. W tej kosmicznej strategii, co ciekawe możemy mieć tyle statków co kontrolowanych przez naszą rasę układów planetarnych plus jeden bonusowy. Ogranicza to budowanie flot jak w Ogame i zmusza nas do rozsądnego dowodzenia nimi. Ktoś przypomniał Dark Colony. Swietny RTS, dziwne że nie było kontynuacji. Cechowała go sztuczna inteligencja, która potrafiła zaskoczyć gracza w najmniej odpowiedniej chwili. Cykla dnia i nocy występujący w grze wpływał na widoczność ludzi i obcych. Ludzie widzieli lepiej za dnia, obcy zaś w nocy, w związku z czym można było być pewnym że wróg zaatakuje w niedogodnej dla nas porze. Poza tym klimat rozgrywki jakoś dziwnie kojarzył mi się z Wietnamem, co oczywiście nie było minusem. Nieznany w naszym kraju Outpost 2 był grą innowacyjną. Można go porównać do Settlersów w kosmosie + wojowanie jak w Starcrafcie. Ma też ciekawą właściwośc. Otóż im wyższą rozdzielczość pulpitu ustawimy tym więcej pola bitwy widać w danej chwili. Nie muszę dodawać jakie to ma znaczenie kiedy pół mapy jednym rzutem oka możemy ogarnąć!

    • Czasami mam wrażenie, że my „prawdziwi gracze” to jestesmy jak te Enty z Władcy pierścieni. Nasz czas przeminął, teraz czeka nas tylko „last march of the Ents” i koniec. Pozostaną tylko gracze postkomunijni, dla których dialogi, fabuła i nawet intro w grze to przeszkadzajki. !

      Heh, to ja chyba tez postkomunijny, bo np. w Doom 3 mi sie wcale nie podobalo ze musze odsluchiwac i czytac jakies PDA. Tak samo w Toca Race Driver jakies zbedne wstawki byly. I pewno jeszcze wiecej by sie znalazlo. . . Czasem akcja naprawde nie potrzebuje fabuly, a jest nam ona wciskana na sile. . . Wiec nie widze powodu by tego nie „przeklikac”

  12. Apropo wysyłania aktorów, Misja na Marsa, Czerwona Planeta czy nawet ta zabawnie-głupia-komedia (która nota bene była moim pierwszym kinowym filmem za młodu) Marsjanie Atakują miała wielu fanów i jednak przebijały się. Do tego trzeba dodać mase filmów typu Armagedon itp, gdzie wylatujemy w kosmos ratować świat – tak więc odpowiadam Ci: :-)To jest może i dobry pomysł, który nasuwa mi jeszcze mase innych do realizacji, dodatkowo często jednak słyszy się – głównie wśród młodzieży – że chciałoby się być astronautą, czemu takiego projektu nie ma (lub jest ich mało?) bo wszyscy wolą strzelać karabinami lub jeździć samochodami 300km/h po ulicy – niestety. Coś co wymaga od nas większego myślenia czasem jednak odstrasza. Nie zmieni to chyba faktu, że bardzo chętnie zobacze sobie to Apollo 18 😉

  13. Jak już ktoś koniecznie chce w kosmos lecieć, to mam jeszcze jeden tytuł: http://www.space-shuttle-mission. com/Niestety jeszcze nie miałem okazji pograć, ten tytuł dopiero czeka na zakup. Wbrew wszystkiemu, wymagających gier jest trochę, tylko trzeba poszukać, a nie ograniczać się do pierwszej dziesiątki z serwisów o grach 🙂

  14. Dpg ale ja miałem na myśli graczy, którzy przy Oblivionie przeklikują dialogi a potem nie wiedzą co mają w queście robić. Skoro nie wiedzą to wg nich gra jest „do lupy”. Widziałem to na własne oczy. Europa Universalis też „do lupy” bo za dużo czytania. Lektur nie czytają to w grach będą , a po co ? Ile razy np. syn klienta, który chodzi do gimnazjum pytał się mnie ” A Fife, Nidforspida, Gietea masz? Nie? To wujowo!” albo „Po polsku? Nie? To wujowa gra!” A termin „postkomunijny” ukułem dlatego że większość tej „elyty” dostała komputer na komunię. W związku z czym często jest to dla nich zabawka, gadżet, a nie „wymarzona maszyna” o której wszystko wię się zanim się ją dostanie. Ja sam pamiętam, jak to za tajemnych skrótów typu FDD, HDD, CPU itp. wyczytanych w gazetach nauczyłem się budowy komputera. Co zabawne wiedziałem jaki porządny komputer kupić zanim jeszcze potrafiłem DOS obsłuzyć. Pamiętam kolegów z dawnych czasów, którzy prześcigiwali się w tuningowanych plikach konfiguracyjnych autoexec. bat i config. sys. To były czasy gdy nieomal każdy gracz był fachowcem od komputerów i niejeden złożył w swoim życiu. Dzisiaj komputery są w obsłudze trochę trudniejsze od komórki i dopuszczają do siebie coraz mniej rozgarniętych uzytkowników. Coraz więcej przy nich „chemików”, coraz mniej „alchemików”. Coś dla „alchemików” – emulator Dosa do puszczania starych gierek na Windows XP http://www.dosbox. com/

  15. Wyobrazasz sobie przecietnego Francuza czy Wlocha , ktory dostaje gre tylko po angielsku ? Tez pewno niezbyt go to cieszy. Jezyk angielski zwyklym ludziom zwyczajnie nie jest do niczego potrzebny. A jak wiele osob , sposrod wszystkich grajacych na PC w Polsce gra w cRPG ? U nas raczej wsrod „klonairzy” (stare slowo :P) trudno porownywac popularnosc tego GTA czy FIFA z jakimkolwiek RPG. RPG to rozrywka dla bardziej zaangazowanych i swiadomych :PTa grupa o ktorej piszesz, to chyba cos, co rozni nasz kraj – na zachodzie tacy ludzie pewno maja konsole, u nas rodzice konsol dzieciom raczej nie kupuja, tylko wlasnie PC. Kiedys kupowali Amigi, dzisiaj PC -ale choc zazwyczaj finalnie sluzy to glownie do gier, filmow i muzy, to ma byc komputer i tyle. A nie jakas tam gra telewizyjna :)A ogolnie PC jako enklawa dla pomyslow bardziej skomplikowanych trzyma sie niezle – w koncu nawet symulatory podrozy kosmicznych sa.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here