Gra rozpoczyna się 10 lat po historii przedstawionej w Bionic Commando z konsoli NES. Świat, znany nam z poprzednich części, zmienił się, a bioniczni obrońcy ludzkości przestali być widziani jako bohaterowie. Ich specyficzne umiejętności, a także nadludzka siła, stały się podstawą polityki strachu i niepewności, dzięki którym niedawni herosi stali się zagrożeniem. Wielu komandosów odwróciło się od niewdzięcznego społeczeństwa, dołączając do szeregów pro-bionicznej organizacji terrorystycznej Bionic Resurrection. Przez lata BioReign dokonało kilkunastu aktów terroru, co jednak było niczym w porównaniu do ostatniego ataku. W jakiś sposób organizacji udało się zdobyć potężną broń masowego rażenia, którą zdetonowali w Ascension City – największym, najnowocześniejszym mieście pod rządami FSA (Federal States of America).

Głównego bohatera gry – Nathana „RAD” Spencera – poznajemy w chwili, gdy minuty dzielą go od śmierci. Najlepszy komandos grupy TASC (militarne ramię FSA), podczas jednej z akcji odmawia wykonania rozkazu i nie niszczy dwóch zbuntowanych prototypów bionicznych żołnierzy, co doprowadziło do śmierci kilkunastu agentów. Sąd nie ma żadnych wątpliwości i wydaje wyrok śmierci, od której wybawia Nathana tragedia w mieście Ascension. Połączony na nowo ze swoim mechanicznym ramieniem, zgadza się na propozycję Josepha „Super Joe” Gibsona – szefa TASC – i ponownie wyrusza na pomoc zagrożonej ludzkości.

Up, up and away

Od dnia aresztowania Nathana minęło ładnych parę lat, więc główny bohater musi stopniowo przypominać sobie tajniki korzystania z mechanicznego ramienia. O ile na początku otrzymujemy podstawowy pakiet umiejętności, o tyle z każdym postępem w rozgrywce poznamy nowe chwyty, rzuty czy rwania. Nic więc dziwnego, że cała frajda skupia się na zapamiętaniu szeregu kombinacji, odpowiedzialnych za metalowy implant. A jest co poznawać! Obok podstawowych umiejętności, związanych z poruszaniem się po mapie i używaniem znajdujących się na niej przedmiotów, Nathan ma w rękawie szereg uderzeń, rzutów czy przeskoków, które wykorzystuje do zwalczania przeciwników. W drugiej ręce może dzierżyć kilka rodzajów broni (karabiny snajperskie czy wyrzutnie rakiet), lecz dla mnie stanowiły one niepotrzebny dodatek, ponieważ samo ramię było wystarczające do siania zniszczenia.

Największe wrażenie robi jednak poruszanie się po mapie. Stopniowe rozpędzanie bohatera podczas skakania z platformy na platformę, sprawiało, że niemal czułem powiew powietrza we włosach. Równie mocne odczucia sprawiał… upadek z dużej wysokości, gdy nie udało mi się chwycić nowej platformy. Niestety tutaj pojawia się pierwsza mini-wada produktu. Bionic Commando wymaga wielkiej wprawy i ogromnej precyzji, ponieważ w wielu miejscach elementy ustawiane są na centymetry. Zbyt słabe rozhuśtanie Nathana, za późne zwolnienie chwytu czy po prostu zbyt szybki wyskok sprawiają, że nie „dolecimy” w odpowiednie miejsce i musimy część mapy przechodzić od nowa. Na szczęście checkpointy ustawione są w miarę gęsto, więc co najwyżej stracimy kilka ostatnich metrów. Jednak nie zmienia to faktu, że każde kolejne podejście do tak trudnego etapu podnosi poziom frustracji.

Mordercze ramię

Worms HD

Jak już wspomniałem, w Bionic Commando poznamy mnóstwo chwytów i ciosów, dzięki którym poślemy do piachu setki przeciwników. Ciekawe jest to, że walka nie jest w żaden sposób ograniczona, a krótkie ramię można spokojnie wykorzystać do starć zarówno bezpośrednich, jak i na odległość. Co więcej – potyczka nie zawsze wymusza pojedynczą eliminację, lecz w wielu miejscach można np. zrzucić na całą grupę terrorystów zaklinowany w ścianie wagon pociągu. Gdy przeciwnicy mają przewagę ognia, zawsze można się wycofać i rzucić w ich kierunku kilka samochodów, które zetną (dosłownie) z nóg kilku z nich. Wielu wrogów, szczególnie dotyczy to robotów, będzie wymagać od nas podejścia na bliższą odległość, najczęściej za plecy, by uderzyć w jeden, jedyny (oczywiście oznaczony czerwonym kolorem) punkt. Dzięki temu każda walka jest inna i pomimo wtórności, sprawia całkiem przyzwoitą frajdę, choć pod koniec gry czułem już większe znużenie „kolejnym” starciem. Niestety ilość kombinacji jest tak wielka, że nie ma szans zapamiętania wszystkich. Bionic Commando oferuje naprawdę sporą, niespotykaną dotąd w serii, paletę różnorakich umiejętności, do których na szczęście zawsze można wrócić w menu pauzy. Ma to jednak swoje negatywne oblicze, lecz o tym wspomnę za chwilę. Samo ramię wykorzystujemy także, by „włamać” się do konsol przeciwników i wyłączyć pola minowe na mapie.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

4 KOMENTARZE

    • No nie powiem, macie zaplon. . .

      Jednego nie rozumiem. . . Jak każdy duży portal staramy się opisywać jak najwięcej produkcji, ale siłą rzeczy nie zawsze jest to wykonalne. Gdy idzie więcej materiałów, pojawiają się zarzuty, że lecimy w masówkę. Gdy tekstów jest mniej, biadoli się, że nie ma co czytać. A gdy nadrobimy coś, rzucimy jeden tekst więcej, to pojawiają się komentarze w stylu powyższego. . . Czy nie logicznym było dodanie recki „reaktywowanego” Bionic Commando jako towarzystwa dla równie wznowionego Alien Breed, zwłaszcza że brakowało jej w naszej encyklopedii? Czasami wstyd mi, że żyję w kraju, w którym każdy potrafi tylko wyszukiwać sobie powodów do narzekania.

  1. Muszę powiedzieć, że, mimo wielu wad, w BC grało mi się bardzo przyjemnie. Nadmienię, że używałem pada i grałem na ‚hardzie’, co w wielu miejscach dodawało adrenaliny. PC mam raczej średniego, ale na najwyższych detalach i rozdzielczości 1280×1024 grafika prezentowała się jak na moje oko więcej niż dobrze (szczególnie w parku – który notabene wyglądał jak dżungla w środku miasta). No i muzyka, w większości składająca się z remixów głównego motywu, znakomicie współgrała z rozgrywką. Podsumowując, dla mnie miłe zaskoczenie, w połączeniu z BC: Rearmed można się mocno wkręcić w serię 🙂

  2. Gdy opanuje się wszystkie sztuczki związane ze sztucznym ramieniem gra nabiera dużo rumieńców. Ogólnie pod względem optymalizacji i miodności dobra gra. Szkoda tylko, że wszystko jest tak „ściśnięte” przez radioaktywne zanieczyszczenia i trzeba się zazwyczaj poruszać jak po sznurku. I zdecydowanie za krótka, w sam raz do pożyczenia (chyba że ktoś zbiera jeszcze porozrzucane przedmioty, mnie wszystkich się nie chciało).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here