Dopóki ktoś mądry (i mówię to bez przekąsu, łączenie kilku growych maszyn tak, żeby można było wspólnie grać to wynalazek genialny) nie wymyślił grania przez internet (a wcześniej przez połączenie kablem), projektanci gier zachodzili w głowę, jak dać kilku graczom możliwość gry na jednej maszynie. Wydaje mi się, że sukces pierwszych „maszynek do grania”, imitujących tenisa leżał po części w fakcie, że można było grać we dwóch. Sam miałem takie cudo od wujka z Niemiec – brunatne dziwactwo firmy UNIVERSUM podłączane do telewizora, na którym rozgrywaliśmy z ojcem tenisowe pojedynki.

Później granie się rozwijało i prócz takich wieloosobówek jednoekranowych jak Street Fighter czy Golden Axe pojawiły się pierwsze produkcje z trybem split screen. Po raz pierwszy widziałem to cudo bodaj w kultowym North vs South (tam tylko część poziomów rozgrywało się na dzielonym ekranie) a potem już poszło… Lotus Challenge czy nawet Settlersi świetnie sobie radzili ze Splitem. Dało się grać, że ho-ho! Taunty były niezwykle realistyczne, no i zawsze można było przeciwnika walnąć w ramię.

A potem przyszło linkowanie po kablu szeregowym, które delikatnie naruszyło ideę split screena. A potem przyszedł Internet i split screena dobił. Skoro każdy mógł wejść do magicznej cyberprzestrzeni i tam sobie znaleźć kogoś do zabawy, to po co komu „granie na dzielonym ekranie”? Ach, jakże przykra była to dla mnie wiadomość. Oczywiście, grałem i do dziś sporo gram przez internet, ale jednak nic nie jest w stanie pobić przyjemności siedzenia obok własnego brata i wyprzedzenia go na ostatniej prostej przed metą. O takich zaletach, jak możliwość oszukańczego zerkania na jego część ekranu nie wspomnę.

I tak to na kilka dobrych lat zapomniałem o split screenie, grałem w singlu i w multi przez internet, aż wreszcie znalazłem odrobinę czasu i trochę pieniędzy na konsolę i co się okazało? Że split screen żyje! I ma się bardzo dobrze. Nie mam nic przeciwko rozwijaniu kabla, ustawianiu połączeń sieciowych, wyłączaniu firewalla i konfigurowaniu GameSpya. Ale nikt chyba nie zaprzeczy, że pod względem łatwości ustawiania, gra wieloosobowa typu split screen jest zdecydowanie najprostsza. Kontroler w łapę, wybieramy opcje i jazda!

Co więcej, okazało się, że dzielony ekran na konsoli jest tysiąc razy lepszy, niż na PC – skoro producenci gier nawet FPPki umieją tak przygotować, żeby dało się grać we dwóch na jednej konsoli, no to ja już nie mam więcej pytań. Oczywiście, taka gra jest dość męcząca i mało satysfakcjonująca (porównanie jej choćby do Battlefielda z mnóśtwem graczy wypada bardzo blado) ale jest. Istnieje. Jeśli chcę, mogę sobie pograć z kumplem, nie martwiąc się, czy w kluczowym momencie nie załapię ohydnego laga. I daje mi to sporo satysfakcji.

Dopiero jakiś czas temu odkryłem dobrodziejstwa dzielonego ekranu na konsoli, a już się martwię, że czeka mnie dokładnie taki sam los, jak w przypadku split screenów na pececie. Że internet totalnie zdominuje również konsole i pewnego dnia panu księgowemu wyjdzie, że dodawanie trybu split screen się nie kalkuluje. Bo już nikt w niego nie gra. Bo wszystcy siedzą na serwerach multi i naparzają się z „przyjaciółmi” z drugiego końca świata. A później znikną nawalanki, tak jak zniknęły z peceta. Nie chcę :(. Split screenie, zostań przy mnie.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

17 KOMENTARZE

  1. A split screenu nigdy nie lubiłem. Zawsze denerwowało mnie to, że mam ograniczone pole widzenia. Przeszkadzało mi to strasznie bo byłem przyzwyczajony do grani na pełnym ekranie i przez to ograniczenie grałem z reguły gorzej. Jedyne granie na splitscreenie jakie wspominam pozytywnie to Settlersi rozgrywani z kumplem. Ale tu szerokie pole widzenia nie było potrzebne by dobrze grać.

  2. Ja to sobie ostatnio robie małe LAN party z moim nowym, i starym komputerem, połączam kabelkiem i sobie gramy w Recwara z moim kolegą. (: Komputery są w tym samym pokoju, ale nie obok siebie. Tak więc zawsze można krzyknąć „OMG Own3d!!!”.

  3. Ja od małego grałem z bratem na split screenie i to właśnie ten okres najmilej wspominam. Zazwyczaj graliśmy w wyścigi albo przygodówki 2D (znaczy „w prawo xD). Do dzisiaj zapraszam kumpli i gramy w czwórkę w CoD4 na PS3. Przy okazji dodam, że nikt nigdy nie powiedział, że przez neta byłoby lepiej albo niewygodnie się gra. Mi się wydaje, że o tym zapomnieli przez świetną zabawę. To nie jest i nigdy nie będzie to samo, co przez neta. Przy zakupie gry zawsze patrzę czy jest np. co-op a jak nie, to już się zastanawiam, czy warto kupic. Spli screen żyje i nie ma prawa wyginąc 😉

  4. Pamiętam czasy ZX Spectrum, kiedy to grałem w grę o szpiegach – tytuł przepadł w otchłani pamięci. Był biały i czarny szpieg, bomba itp niespodzianki no i oczywiście „split screen” Pełna miodność gry przeciwko żywemu przeciwnikowi w czasach gdy nikt nie słyszał o Sieci :)Teraz jednak w czasach sieci nie odczuwam braku splita. . . Można pokusić się o stwierdzenie, że przyszło lepsze. . . Pozdrawiam Tych co pamiętają. . .

    • Pamiętam czasy ZX Spectrum, kiedy to grałem w grę o szpiegach – tytuł przepadł w otchłani pamięci. Był biały i czarny szpieg, bomba itp niespodzianki no i oczywiście „split screen”

      <SALUT> Spy vs Spy! </SALUT>

  5. Pamiętam czasy świetności mojego N64. Jak w czterech z kumplami u babci się w Goldeneye napierdzielaliśmy. Zdecydowanie najlepszy FPS ze splitem. Albo mario kart 64,jeszcze lepsze.

  6. Spy vs Spy RULEZ!! To było coś pięknego. Split screen to jeszcze nic, najgorszy był split-keyboard. Jak tu zmieścić 4 łapy na tak małej przestrzeni? Kto pamięta ZX wie o czym mowa. To było mniej więcej jak bicie rekordu ile osób zmieści się do małego fiata – ponoć upchnęli 21. 🙂

  7. uwielbiam i zawsze uwielbiałem grac z bratem lub kumplem na SPLIT-SCREEN-ie to sa prawdziwe doznania gry. Teraz gram w sieci jak wielu z nas (graczy), ale to nie jest to co zasiąść obok siebie i grac i przezywać gre wspolnie!!! SPLIT_SCREEN musi zostac !!!

  8. Ostatnio u mnie w domu z żoną i z dziećmi w każdy weekend znajdziemy czas na partyjkę w Mario Kart na Wii. Handicap świetnie niweluje różnice w poziomie poszczególnych członków rodziny, dzięki czemu wyścigi są bardzo zacięte, a emocje sięgają zenitu 🙂

  9. Najlepiej to się gra w PES na jednej platformie. Kilka lat temu emocje był tak wielkie, że ekscesy (także te negatywne) przeniosły się z ekranu na podłogę pokoju. Ach, to był czasy 🙂

  10. Granie na split screenie to najlepsza rzecz na imprezkę. Wbijają znajomi, piwko stoi na stole, a my grając zawzięcie popijamy. Lecą przy tym swietne teksty. Zaczyna się party game przy świetnym humorku. Po prostu niezapomniane chwile (no chyba, że ktoś się zaleje czymś mocniejszym 😉 ). Kumple wpadają z padami z wejściem USB (ze swoich PieCyków) i odpalamy Warhawka, CoD4, Resistance i FIFE lub EURO, przy których można się nieźle bawić. Najbardzej w pamięci utkwiły mi części wydane jeszcze na PSX. Pamiętam także Crash Team Racing i Dukem Nukem Time to Kill to były czasy. Świetna zabawa! Nic tego niepowtarzalnego klimatu nie przebije ani LAN ani gra online. Ja także kieruje się przy zakupie opcją split screen, dlatego według mnie split będzie zawsze, musi być!!

  11. Ja tam wolę cały ekran dla siebie 😉 Ale pamiętaj jak giercowaliśmy z kumplami w Quake 2 na PSX i ekran był podzielony karrtonem 🙂 Ale z drugiej strony Settlers 2 na PC miała świetnego splita 😉 Ale takie Halo 2 we czterech na 14 calowym ekranie to już dla mnie odpada 😉

  12. Yeeey przypomniała mi sie fantastycznia polska gra FPP „Target” która miała tryb split-screen. Jeden gonił drugiego bombą przyczepioną to autka 😉

  13. oł jeaaa!! split rzadzi!!!!pamietam jak z ojcem napieprzalem (ciezko te godzinne sesje nazwac inaczej – jakims delikatniejszym slowem. . . ) w ‚way of exploding fist’ na Spectrum’ie albo w Lotusa i NFSa2 na pc juz. . . to byly czasy. emocje iscie nieprawdopodobne. jeszcze w Lotusa i NFSa na jednej klawiaturze hah! bylo ciasno ale gra stawala sie bardziej ‚kontaktowa’ =Dha! albo z kumplami partyjka w Herosow 3 (aczkolwiek to juz nie split jest). szczegolnie pojedynki armii archaniolow z arcydiablami. a jesli chodzi o bardziej wspolczesne czasy to. . . w tym semestrze chodzilismy z kolegami z grupy do akademika robic projekty. . . bo takie bylo zalozenie przynajmniej. a pozniej tylko nastepowalo pytanie ‚to co? turniej gramy?’ =D no i sie loilo nie tylko przez okienko w zajeciach ale tez przez kolejne wyklady w FIFe 07. turniej 6 osob kazdy z kazdym. emocje niesamowite! szczegolnie ze wiekszosc z nas byla fanami pilki w taki czy inny sposob. teraz nie wiem w co z kumplem(ami) moglbym pograc gdyby wpadli i padlo haslo ‚gramy w cos?’pierwsze co mi przychodzi do glowy to wspomniani Herosi 3. . . (najlepiej bez pada. bo mam 2 ale oba sa do . . . niczego. )jakies pomysly?pozdrawiam

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here