Problemem większości gier jest brak wyrazistych bohaterów. Mimo że często zabijamy setki terrorystów, demonów z piekła rodem, czy po prostu ratujemy świat, główny bohater pozostaje anonimowy. Kane i Lynch anonimowi nie są. I nie mają zamiaru ratować świata. Więcej nawet. Obaj stracili nadzieję na uratowanie choćby siebie. Trudno jednak być optymistą kiedy właśnie jedzie się w policyjnym konwoju do celi śmierci.

Już sama osoba prowadzącego, Zygmunta Chajzera, wskazuje na to, że tutaj zabawa będzie przede wszystkim opierać się na ślepym trafie i szczęściu i w dużej mierze tak właśnie jest. Musicie natomiast wiedzieć, że ów genialny scenariusz teleturnieju nie został napisany przez Polaków (uff, co za ulga!) lecz naszych drogich przyjaciół ze Skandynawii. Potem wystarczyło jedynie zakupić stosowne licencje.

Tym razem bez Zygmunta :-(!

I właśnie grze, nazywanej poza granicami naszego pięknego kraju między innymi właśnie Deal Or No Deal, poświęcona jest recenzowana tu gra Gameloftu. Już sama nazwa twórców jak najbardziej sugeruje rzetelne podejście do tematu i – faktycznie – od strony technicznej gra została wykonana praktycznie perfekcyjnie, interfejs jest prosty, intuicyjny i wygodny. Na dodatek wszystko wygląda bardzo ładnie od strony wizualnej, chociaż tu akurat wiele do prezentowania nie było… Ale po kolei. Zacznijmy od zasad.

Przed graczem stoją dwadzieścia dwa pudełka, a w każdym z nich ukryta jest kwota pieniędzy z przedziału od jednego pensa do 250 000 funtów. Zadaniem gracza jest wybranie jednego, w którym oczywiście naszym zdaniem ukryta jest ta magiczna, najwyższa kwota. Następnie stopniowo odkrywamy zawartość pozostałych pudełek, w międzyczasie zaś bankier podaje oferty, które mogłyby nas zadowolić i nakłonić do zaprzestania gry. Oczywiście jest on kawałem drania i chce, by do kieszeni gracza wpadła jak najmniejsza kwota. Podawane stawki są natomiast warunkowane tym, jakie kwoty znajdują się w pudłach. Uff… brzmi nieco groźnie, ale w gruncie rzeczy zasady są nietrudne.

W sam raz na historię!

Spokojnie, to nie Chajzer

Jak widać specjalnie nie ma co liczyć na możliwość zaprezentowania swojej wiedzy. Nawet pytania zadawane na wstępie nie należą do specjalnie trudnych, zwłaszcza, że reprezentują tryb wiedzy dość “ogólnodostępnej”. Urozmaiceniem jest z pewnością tryb “challenge”, w którym musimy kolejno wygrywać coraz wyższe kwoty – od “drobnych” 20 000 funtów, na maksymalnej, możliwej wygranej skończywszy. Szkoda, że nie ma sposobu na wypłacenie nagrody w żywej gotówce…

…od strony technicznej gra została wykonana praktycznie perfekcyjnieJeżeli marzyłeś o teleturnieju na komórce… jesteś dziwny

Co jednak w tym wszystkim najzabawniejsze, Deal Or No Deal się najzwyczajniej nie nudzi. A w każdym razie łatwo się nie poznaje. Zabawa ta okazuje się szczególnie fajną na nudnej lekcji historii, kiedy razem z kolegą z ławki spróbujesz zdobyć najwyższą, możliwą wygraną. A 45 minut to czasem naprawdę nie jest wystarczająca ilość czasu, by dopisało szczęście!

Niby proste pytanie, a uczestnikom programu emitowanego na łamach telewizji Polsat często tak trudno na nie odpowiedzieć. Może targają nimi ambiwalentne uczucia, a może po prostu jest on adresowany do ludzi o dość niewysokim potencjalne intelektualnym?

Plusy

Minusy

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here