Rayman powraca. Choć gra nie została jeszcze potwierdzona na wszystkie platformy, to już wiemy, że wersja na konsolę Wii zapowiada się arcyciekawie – popatrzcie sami!

Z serią Trainz Simulator zetknąłem się dotychczas raz – w roku 2004 i muszę przyznać, że – pomimo moich obaw – bawiłem się wyśmienicie. Sukces ten przypisuję udanej produkcji i mojej dziecięcej fascynacji pociągami, która w latach mojego dzieciństwa zmuszała moich bliskich do przesiadywania całymi godzinami na dworcu kolejowym. Pięcioletni rozbrat z serią sprawił, że z wielką ciekawością instalowałem tegoroczną edycję na moim komputerze. W końcu pięć lat w branży gier to prawdziwa przepaść, toteż spodziewałem się iście rewolucyjnych zmian – zarówno wizualnych, jak i w mechanice rozgrywki. To, co zobaczyłem, mocno mnie zaskoczyło…

Którędy na Dworzec Centralny czyli CHAOS

Dzień czy noc, praca czeka…

Przyznam szczerze, że niezwykle trudno oceniać Trainz Simulator w kategoriach „gry”, gdyż takową program ten nie jest. Nie ma tu gromadzenia punktów, checkpointów, misji do wykonania (z paroma wyjątkami), wrogów do pokonania czy tym podobnych rzeczy znanych nam z innych tytułów. Jest za to solidny i niezwykle surowy w obsłudze SYMULATOR pociągu, oferujący olbrzymią ilość maszyn, tras i możliwości zabawy. Dlatego wszyscy ci, którzy szukają rozrywki takiej jak w innych grach komputerowych, nie mają po co sięgać po Trainz Simulator 2009. Nie byłoby to problemem gdyby na tym kończyła się lista uwag wobec tego programu – wszak po symulatory sięga ściśle określona, wąska grupa miłośników takich maszyn, w tym wypadku – ludzi śliniących się na widok wielkiego parowego potwora takiego jak Big Boy czy szybkobieżnego TGV. Niestety, fakt, że TS2009 jest rasowym symulatorem nie zwalnia go z bycia przyjaznym dla użytkownika czy spełniania choć podstawowych standardów graficznych okresu w którym trafia na rynek. W obu przypadkach TS2009 wypada marnie. Ale może od początku…

Program został podzielony na trzy główne części – maszynistę – w którym będziemy jeździć pociągami, geodetę – w którym sami zmodyfikujemy istniejące lub stworzymy zupełnie nowe trasy, oraz stację – gdzie spokojnie możemy podziwiać każdą maszynę zaimplementowaną do TS2009 – zarówno jednostkę napędową, jak i wszelkiej maści i przeznaczenia wagony.

I tu wielkie zaskoczenie (a może powinienem napisać rozczarowanie?) – choć tryb maszynisty oferuje znaczną ilość tras, olbrzymia ich część to mapy z poprzednich edycji. W tej sytuacji ich alfabetyczny układ, zamiast porządkować, wprowadza chaos. Zdecydowanie lepiej sprawdzałby się tutaj podział na kolejne edycje gry i dopiero w ich ramach układ alfabetyczny. Rozwiązanie proste, ale twórcy o nim nie pomyśleli. Wrażenie totalnego chaosu pogłębia fakt, że mapy stworzone przez twórców zostały wymieszane z trasami demonstracyjnymi i stworzonymi przez środowisko graczy. Na dodatek niektóre z nich stawiają przed nami pewne zadania, a inne po prostu oferują możliwość przejęcia kontroli nad ruchem kolejowym lub konkretnymi maszynami. O prostym podziale na trasy z ruchem pasażerskim i towarowym możemy tylko pomarzyć.

Twórcy pokpili też sprawę samouczka. Kolejne etapy odbywają się na różnych trasach, dlatego też aby w niego zagrać musimy najpierw go znaleźć wśród wszystkich (!) dostępnych w grze map. Jeszcze większym zaskoczeniem było dla mnie to, że jest to ten sam (!!!) samouczek, który rozgrywałem w edycji 2004. Twórcy byli na tyle leniwi, że nie chciało się im nawet zrobić nowych screenów towarzyszących instrukcjom – przez co interfejs na nich zaprezentowany nie pasuje do odnowionego, występującego w edycji 2009. Błahostka, ale dość irytująca.

Powrót do przeszłości

Dooooc!

Po uruchomieniu jednej z tras doznałem kolejnego niemiłego uczucia. Nie tylko samouczek został z edycji 2004. Graficznie, TS2009 wygląda jak koszmar poprzedniej epoki. Nie jestem grafo-maniakiem, nigdy nie stawiałem graficznych wodotrysków na pierwszym miejscu w ocenie gry, ale wydawanie czegoś czego grafika kompletnie nie przystaje do ówczesnych trendów jest kpiną z tych, którzy zdecydowali się zakupić ten produkt. Oprawa wideo była na tyle słaba, że kilkukrotnie sprawdzałem czy czegoś omyłkowo nie wyłączyłem. Nie można też powiedzieć niczego pozytywnego o płynności wyświetlania grafiki – czasem framerate spadał poniżej 30 fps pomimo, że sprzęt na którym testowałem grę do słabych nie należy.

Narzekając na grafikę nie myślę tylko o braku trawy na poboczach, ale o takich wpadkach jak wiszące w powietrzu tory czy przenikające się tekstury. Szczęśliwie, najlepiej w tym wszystkim wypadają modele pociągów, choć i tutaj mogłoby być lepiej.

Nic nie zmieniło się również w sferze dźwiękowej choć ta wypadała i wciąż wypada całkiem nieźle. Cóż, w końcu może się zmienić w gwizdach, stukocie kół czy odgłosach pary wydobywającej się z parowozu?

Wciąż niezła zabawa

Pomimo tych często skandalicznych wręcz niedociągnięć Trainz Simulator 2009 broni się jako symulator. Program oferuje dwa tryby jazdy – uproszczony, gdzie korzystając z klawiatury sterujemy pociągami w nieskomplikowany sposób i kabinowy – dla zaawansowanych graczy, w którym aby ruszyć i sterować stalowym potworem będziemy musieli własnoręcznie przesuwać odpowiednie dźwignie. Choć ten drugi sposób do łatwych nie należy, trzeba przyznać, że sprawia niesamowicie dużo frajdy. Nie obędzie się jednak bez opanowania podstaw wykorzystania takich urządzeń jak nawrotnik, kilka rodzajów hamulców (główny, wstępny, awaryjny, dynamiczny) czy odpowiedniego zarządzania ciśnieniem w parowozie i systemach hamulcowych. O ile sterowanie lokomotywą elektryczną czy spalinową da się opanować dość szybko, prawdziwym wyzwaniem jest prowadzenie parowozu. Nie dość, że musimy pamiętać o utrzymywaniu poziomu wody i ciśnienia w piecu, to jeszcze musimy opanować niuanse wykorzystania mocy za pomocą przepustnicy i odcięcia regulującego dynamikę wykorzystania zgromadzonej energii.

[Głosów:1    Średnia:2/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here