Całe moje życie związany jestem z tym środowiskiem i „branżą”. Wychowałem się z komputerem, konsolą, grami wideo i całą tą otoczką. Są więc to dla mnie rzeczy naturalne. Tak jak inne sprzęty domowego użytku. Może nawet bardziej. Kot na przykład nie potrafi uruchomić pralki. Bez problemu za to złoży sobie blaszaka bo ma awersję do „zestawów” i hołduje zasadzie zrób to sam. Do Refleksji na temat jak postrzegają nas osoby trzecie skłoniła mnie pewna sytuacja. Teraz wydaje się ona zabawna, ale wtedy wcale nie było mi do śmiechu. Wracałem właśnie do domu po ciężkim dniu pracy. W niezbyt schludnym autobusie komunikacji miejskiej umilałem sobie czas podróży ożywioną rozmową z moim kolegą po fachu. Nazwijmy go Grzesiem*. Turlając się tak po dziurach i wybojach w średnio zatłoczonym pojeździe prowadziliśmy ożywioną dyskusję. Temat? Rzecz jasna gry komputerowe. Grzesiu, człek nieco nerwowy i introwertyczny ożywia się najczęściej kiedy dysputa schodzi na tory branży elektronicznej rozrywki (drugim ulubionym tematem Grzesia jest Dostojewski, choć do Braci Karamazow ma dziwną, niezrozumiałą dla mnie awersję)

Tak więc tłukliśmy się brudnym autobusem miejskim, którego czasy świetności przypadały za Gierka i dyskutowaliśmy. Kolegę w ostatnich dniach zniewolił Crysis. Wpadł chyba w sidła pięknej grafiki bo rozwodził się przy mnie na temat widoków, jakiegoś żółwia, którego ujrzał kiedy wyszedł na brzeg wyspy ( Ja też grałem, ale żółwika za diabła nie pamiętam). Perorował z przejęciem jak kosił palmy z karabinu szturmowego i tym podobne. W tym momencie powinna zapalić się nad moją głową lampka ostrzegawcza. Byliśmy w miejscu publicznym, otoczeniu tłumem obcych. Po lewej siedziała staruszka, tuż obok niej jakiś nastolatek (wnuczek?) ściskał torby Tesco. Przy oknie w naszą stronę nieobecnym wzrokiem zerkała od czasu do czasu całkiem apetyczna, tleniona blondyneczka ( w idealnym świecie uśmiechałaby się do Kota). W takich oto krępujących i niesprzyjających okolicznościach przyrody Grześ palnął na cały głos; „Hej, a wiesz, ze najlepiej jak się ma dwa jajka? Inaczej człowieku, będziesz miał prawdziwy kryzys a nie zabawę!” Są takie chwile w amerykańskich filmach dla młodzieży, gdy główny bohater przełyka głośno ślinę a perlisty pot występuje na czoło. Tak właśnie się poczułem, kiedy uśmiechnięty kolega wyartykułował dość tubalnym głosem powyższą sentencję. O mój Boże! Pomyślałem rozglądając się na boki. Blondynka patrzyła w naszą stronę oczyma wielkimi jak spodki. Babcia miała minę jakby ktoś zamordował jej ukochanego pudelka. Wnuczek – jak to młodzież ma w zwyczaju – chichotał po cichu zerkając na nas z politowaniem. Nasunąłem mocniej czapkę (straszny mróz był) i odparłem „Tak, bez DWURDZENIOWEGO procesora ciężko się GRA w Crysisa”. Próba naprawienia faux pas popełnionego publicznie przez kolegę spełzła na niczym.Kiedy dotarliśmy na nasz przystanek odprowadzały nas ukradkowe spojrzenia. Na ulicy prawie popłakałem się ze śmiechu. Dwóch dorosłych facetów rżało głupkowato w samym centrum miasta.
Cóż poradzić! Czasem człowiek wpada w takie idiotyczne sytuacje. Aż strach pomyśleć jakie myśli kłębiły się w głowach naszych współpasażerów. Obawiam się, że były raczej ponure. Tak bywa, kiedy spotykamy się z niezrozumieniem naszych pasji. Inna sprawa, że kolega Grześ swoją niefortunną wypowiedzią faktycznie mógł pobudzić chorą wyobraźnię słuchających.

Kiedy przypominam sobie tę scenę teraz to wydaje mi się przekomiczna. Czy innym graczom też zdarzały się podobne sytuacje? Czasem we własnym gronie zapominamy o osobach dla których fani gier komputerowych (odżegnuję się od określenia subkultura) są po prostu dziwni. Rozmawiamy o dziwnych rzeczach posługując się określeniami, które rozumie jedynie nasze hermetyczne grono. Dyskutujemy o rzeczach i pojęciach często tak abstrakcyjnych, że patrząc na to z boku to zapewne sam zadzwoniłbym pod 999 i wezwał wesołych panów z kaftanami.

Ale czy jest się czym przejmować? Och nie! Następnym razem odpowiem równie tubalnie „Tak, dziś dwa jajka to podstawa”! I wcale nie skłamię naprawdę mam dwurdzeniowy, o pardon dwujajowy procesor. Ale tłumaczyć się z tego osobom postronnym nie mam zamiaru. Co mi tam 😉

* Imię oczywiście zostało zmienione

[Głosów:0    Średnia:0/5]

7 KOMENTARZE

  1. :DMi tam sie jakos nie zdarzylo, tylko raz kiedys w czasie rozmowy o Heroes 2 wyszlo ze na Sprites niektorzy mowia „panienki”. Ale szczerze mowiac nie obserwowalem reakcji postronnych osob na wynurzenia w stylu ” no mialem kilkadziesiat panienek, ale to jednak nie wystarcza”

  2. Grześ palnął na cały głos; „Hej, a wiesz, ze najlepiej jak się ma dwa jajka? Inaczej człowieku, będziesz miał prawdziwy kryzys a nie zabawę!”

    Hahaha, to jest jeszcze nic! ;D Prawdziwe jaja zaczynają się kiedy spotka się dwóch lub więcej Linuksowców (jak z obozu Gentoo to już po prostu mogiła). Dlaczego? Bo tu mamy coś, co nazywa się kernelem (znaczy w Windows też jest ale się o tym tak nie gada) potocznie zwane właśnie jajkiem czy też jajem. I tu dopiero się dzieje. Nawet dzisiaj była dobra akcja. Siedzimy na korytarzu uniwerka a kumpel stara się dopieścić konfigurację GRUB’a (sorry za nazwy – odsyłam do google ;)). Chciał mieć jeden wpis uruchamiający system bez wszelkich zbędnych usług i modułów (oszczędność energii) i inny na którym dałoby się np. używać wifi itp. Więc mu doradziłem „Wiesz, może to mało optymalne rozwiązanie i można znaleźć lepsze, ale przecież możesz mieć po prostu dwa jajka albo i więcej a każde z inną konfiguracją modułów i po prostu używać ich wymiennie” – dobrze, że to było na korytarzu wydziału matematyki i informatyki przed wykładem ze wstępu do infy bo w każdym innym miejscu to by dopiero były. . . jaja xD

    Ale czy jest się czym przejmować? Och nie! Następnym razem odpowiem równie tubalnie „Tak, dziś dwa jajka to podstawa”! I wcale nie skłamię naprawdę mam dwurdzeniowy, o pardon dwujajowy procesor. Ale tłumaczyć się z tego osobom postronnym nie mam zamiaru. Co mi tam 😉

    Dobre podejście Kocie 😉

  3. Osobiście nie przypominam sobie jakiejś strasznej porażki w moim wydaniu (może to dlatego, że moi znajomi maja mnie za dziecko bo „gry są dla dzieci a oni już z tego wyrośli”). Nie mniej jednak pamiętam sytuacje gdy pewien czas temu wsiadło do autobusu (zakładam że i autobus i miasto takie jak u Kot’a) dwóch panów i jeden z nich bez skrępowania gromkim głosem opisywał najlepszy z efektów gry – sposób w jaki czaszka zamienia się w czerwoną masę i chlapie na ściany po udanym „headshot”. Dla mnie chleb powszedni ale powinniście zobaczyć miny podróżnych i strefę buforową jaka urosła wokół chłopaków. . . nagle po środku autobusu zrobiło się cicho i pusto 😉

  4. Kiedyś zdziwienie współpasażerów wzbudziłem tekstem „wczoraj wreszcie udało mi się przekroczyć 220 w mieście, ale potem na zakręcie przeleciałem pomiędzy budynkiem a latarnią”. Mówiłem wtedy o trasie Hometown w NFSIII ;-). Jeśli zaś chodzi o teksty linuksowców, to znajomy powiedział kiedyś „wczoraj pół dnia bawiłem się swoimi jajkami – mam trzy” 😉

  5. „wczoraj pół dnia bawiłem się swoimi jajkami – mam trzy” 😉

    I LOL’d ;] Genialne! ;]U mnie w zasadzie takich wtop nie bylo, ale dosc czesto zdarzalo sie prowadzic ozywione dyskusje o wyzszosci konsol nad PeCetami i vice versa ;]

  6. Prawie każda rozmowa o RPG ( tych klasycznych jak i komputerowych ) , FPSach zcy nawet przygodówkach w miejscu publicznym prowadzi do co najmniej interesujących spojrzeń otoczenia. „Trzeba użyć małpy by odkręcić hydrant”. „Strzeliłem w nabiegające gobliny fajerbolem i to od razu załatwiło połowę. Resztę usiekł mój wojownik swoim toporem +4 do obrażeń. Zabijał każdego jednym ciosem”. A to przecież i tak nie jest największy hardcore jak pada w rozmowach graczy. Za to oglądanie spojrzeń otoczenia – bezcenne.

  7. Raz miałem podobna sytuację ale chodziło o papierową RPG. Gadałem z kolegami o sesji w Warhammera. Trochę za głośno 😉

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here