Tu pojawia się też element, który w moim odczuciu może okazać się dość kontrowersyjny (być może już teraz na forach gry toczą się boje o ten temat). Mowa o tworzeniu własnej rasy. Rozumiem co prawda wizję bezkresnego wszechświata, zamieszkiwanego przez tysiące różnorakich istot. Jestem też w stanie pojąć chęć udostępnienia graczom maksymalnie szerokiego pola wyboru przy tworzeniu postaci. Ale czy, jak na grę pokazującą przyszłość uniwersum Star Treka, warto aż tak krzywdzić – było nie było – w miarę spójny kanon? Cóż, przynajmniej (w przeciwieństwie do Spore) nie grożą nam złowieszcze fallusy…

Wiele z rozwiązań zastosowanych z STO jest stałym elementem gier MMO, dlatego też ewentualną uwagę poświęcę ich działaniu przy okazji recenzji. Jednym z elementów, które nie zostały według mnie wystarczająco rozwinięte są nasi oficerowie (znani w grze jako „boffy”, od bridge officers). Pierwszego otrzymujemy już po wykonaniu misji wprowadzających, decydując czy będzie to taktyk, naukowiec czy inżynier (profesje odpowiadają więc tym dostępnym dla naszej postaci, a na statku jest zazwyczaj przynajmniej po jednym miejscu dla każdego typu). To oficerowie są członkami naszej „grupy uderzeniowej”, lądującej na powierzchni planet. Co ciekawe, możemy ich rozwijać, a każdy awansuje na kolejne poziomy doświadczenia tak jak główny bohater.

Już chociażby Guild Wars pokazało, w jak fajny sposób można rozwinąć postaci nam towarzyszące. Fakt, o każdym oficerze dowiadujemy się nieco rekrutując ich do załogi, jednak miło byłoby zobaczyć specjalne opcje fabularne z nimi związane. W dalszych etapach kolejnych NPC-ów wykupujemy w stacjach kosmicznych, zwłaszcza w Earth Spacedock. Sprawia to, że traktujemy ich jak przedmioty, a faktu tego nie polepsza nadanie im poziomu rzadkości. Zdecydowanie bardziej od dodatkowych umiejętności w czasie walki w kosmosie wolałbym móc udać się na świat danego jegomościa by wykonać związane z nim zadanie.

Na własnym pokładzie

Miałem duże obawy w związku z głównym elementem gry – statkami. Okazało się jednak, że twórcy gry stanęli na wysokości zadania. Nasza postać, wraz z rozwojem, zyskuje kolejne rangi (w sumie pięć, mogąc dojść do stopnia Admirała, każda w skali 1-10), a te pozwalają nam na dostęp do kolejnych jednostek. Sterowanie statkiem okazuje się zaskakująco intuicyjne, zwłaszcza gdy wspieramy się myszką. Na polu bitwy wykorzystamy kilka typów dział, laserów i wyrzutni. Szczególną frajdę sprawiło mi kontrolowanie poziomu pancerzy, odpowiednie zarządzanie mocą, by statek utrzymał się bez szwanku. Może nie jest to odpowiednik rzeczywistego stania na mostku dowodzenia, jednak jeżeli dobieranie formy ataku do statusu przeciwnika potrafi bawić, oznacza to, że Crytpic osiągnęło swoje.

Chciałbym też, by w przyszłości twórcy rozwinęli elementy związane z pokładem naszego statku. Możemy co prawda zmodyfikować jego wygląd (w chwili edytowania zewnętrznych cech), jednak fajnym rozwinięciem byłby system ulepszeń i usprawnień. Bo choć to sieciowy RPG, czemu mamy być pozbawieni możliwości grzebania w kolejnych dziesiątkach ustawień, przedmiotów i wynikającego z tego poczucia samospełnienia?

Wytrzyma, kapitanie!

Interesująco zapowiadają się też grupy naziemne. Niczym w serialu, nasz kapitan razem z wybranymi członkami załogi może przeteleportować się na powierzchnię planety, by dokonać eksploracji i rozwiązać zlecone zadanie. Walka to standardowe uderzanie w klawisze, jednak nabrała nieco elementów taktycznych dzięki wprowadzeniu zestawów bojowych (kits). Skrycie trzymam kciuki za zwiększenie ich znaczenia, co mogłoby nadać walce naziemnej dużo więcej dynamiki.

Czekamy

Okres beta testów w dobry sposób pokazał, że najistotniejszym elementem w każdej grze MMO są gracze. W Star Trek Online odpowiednikiem Gildii staną się Floty, do których stworzenia będzie trzeba minimum pięciu graczy (to i flota…). Już teraz dało się zauważyć pierwsze rodzące się ugrupowania, choć ciężko powiedzieć, jak trwałe się one okażą. System gildiowy pozwoli użytkownikom na realizowanie wspólnych celów, w tym także na handel na dużą skalę i budowanie własnych stacji kosmicznych. Zabawa w ich zdobywanie mile widziana!

Mortal Klingon

Ocenienie STO w tej chwili, nawet w sposób wstępny, byłoby swego rodzaju zbrodnią. Cryptic Studios sięgnęło po jedno z bardziej rozbudowanych uniwersów, pozwalając milionom fanów zostać kapitanem własnego statku. Pierwszy raz na taką skalę. Okres beta testów pozwolił wszystkim zaledwie liznąć tego, co może w przyszłości oferować sieciowy Star Trek. Istnieje „podstawka”, swego rodzaju platforma dla dalszych działań, na której eksplorację i tak potrzeba miesięcy. Tak istotnej licencji nie można zmarnować, prawda? Sam mocno wyczekuję premiery pełnej gry, po której już na spokojnie i z jeszcze większą wnikliwością zajmę się eksploracją kosmosu, udając się tam, „gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek”.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

3 KOMENTARZE

  1. Pierwszy raz na taką skalę.

    Szczerze? gierka jest słaba. w bete pograłem może z4h polatałem statkiem rozwaliłem kilka borg cube’ow. Po części kosmicznej tzn. lataniu statkiem oczekiwałem przynajmniej czegoś na poziomie taktycznym eve online. Tak to gra jest biedna, żałosna wręcz. O ile w kosmosie można polatać i sobie pooglądać grafikę (kolorki, mgławice itd. ) to cześć „chodzona” to już WOW idź tam zabij/uwolnij/przynieś. Wesoło sobie biegasz i zabijasz drony borg – najstraszniejszego przeciwnika federacji, hahaha. Kreowanie postaci, ojej może się czepiam ale mi to sims przypomina. Widocznie nie dla mnie ta gra. Czekam na Jumpgate Evolution, a naprawdę pokładałem wielkie nadzieje w STO. Z pozdrowieniami. Wasz EVE onlinowy beton.

  2. @silent – gratuluję – przeszedłeś trening :] :PZaręczam, że potem zaczynają się schody. . . Choćby obrona Starbase 24 przed zmasowanym atakiem floty Klingonów. Tam nie zginąć latając podstawowym okrętem jest wręcz niemożliwe! Gdybyś pograł dłużej, być może dostrzegłbyś, że ani część latana (ta szczególnie), ani chodzona nie jest taka prosta. . . Jak dla mnie – świetna gra! 🙂 Wreszcie gra spod znaku ST nie jest obciachem, a wręcz klejnotem. Na początku można czuć się przytłoczonym ogromem wszystkiego, ale po paru chwilach wszystko jest łatwe i intuicyjne. W becie denerwował mnie nieco interfejs (nie działał do końca tak, jak powinien), ale pewnie to poprawią. Generalnie grało się miło, nawet bardzo 🙂 Na pewno lepiej, niż w triala EVE.

  3. No cóż, EVE to gra dla hardcorowych graczy, STO dla Casuali. Mi tam się dobrze grało i w jedna i druga grę. Odradzam jednak zakup na razie tego tytułu jest bardzo mocno niedopracowany i jeszcze masa w nim błędów. Myślę, że za jakieś 3 miesiące będzie w pełni grywalny.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here