Przypadek pierwszy. Two Worlds. Nie pozwolę powiedzieć złego słowa na tę produkcję polskiego studia Reality Pump, oczywiście dlatego, że jestem patriotą. Dopracowany silnik 3D, wiele questów, ogromna kraina do zwiedzenia, ciekawy system walki, no i niezwykle oryginalny tryb multiplayer. Oceny w granicach siódemki w zachodniej prasie też sugerują wysoką jakość tej gry, a patriotycznego nastawienia zarzucić Brytyjczykom czy Amerykanom nie sposób. Ale czy biorąc pod uwagę konkurencję, taka gra jest w stanie przynieść producentom jakieś zyski?

Kto kupi nikomu nieznaną, kiepsko reklamowaną grę, wydaną przez Southpeak Interactive, a stworzoną przez Reality Pump Studios – twórców równie niedocenianego, co Two Worlds „Eartha”? Szczególnie, że tuż obok w EMPiKu stoi Elder Scrolls: Oblivion, Gothic 3, a już wkrótce stanie Wiedźmin? Przychodzą mi na myśl trzy kategorie. Pierwsza to ci, którzy kiedyś grali w jakieś RPG i wezmą Two Worlds, bo np. podoba im się pudełko i tekst na nim. Druga to ci, którzy już skończyli Gothica, Obliviona i wszystkie inne RPG i nie mają w co grać. Trzecia to ci, którzy mają na koncie sto tysięcy i biorą wszystko jak leci, nawet w to nie grając.

Jeśli ta grupa plus rodziny producentów wystarczy, żeby przez dwa lata tworzyć skomplikowaną grę RPG w polskim studio to… super!

Przypadek drugi. Driver: Parallel Lines. Jakich szatańskich sztuczek używają goście z Reflections, żeby przez cały czas ciągnąć kasę z różnych wydawców (wcześniej Atari, teraz Ubisoft)? Po porażce, jaką był Driv3r, serię trzeba było albo diametralnie zrewolucjonizować albo zakopać po wsze czasy na podrybnickich trzęsawiskach. Tymczasem stworzony zostaje Driver: Parallel Lines (jak ktoś zauważył, dziwne, że nie „DrIVer”), który w dodatku jest dość mizerną podróbką Grand Theft Auto (zarzucono nawet motyw z policjantem-tajniakiem). I jakby tego było mało, po chłodnym przyjęciu na konsolach, czwarty Driver zostaje po dwóch latach skonwertowany na peceta i znów otrzymuje oceny w okolicach piątki. JAK TO JEST MOŻLIWE? Rozumiem, że dwa pierwsze Drivery były dość wyjątkowymi grami, ale kto daje pieniądze na produkcje takich gier? I kto je kupuje?

A jednak ktoś to robi, bo nawet jeżeli wydawcy dopłacają do niektórych tytułów, to na pewno nie robią tego zbyt często. Jedyny sensowny wniosek jest po prostu taki, że pieniędzy w naszej branży jest już na tyle dużo, że nawet przeciętny (lub dobry, albo posiadający zbyt silną konkurencję) tytuł potrafi się utrzymać. Za Reality Pump Studios trzymam kciuki i oby kiedyś jakieś ich „Two Worlds” stawiane było na równi z przyszłymi „Oblivionami” i „Sacredami”. A Reflections… no coż, życzę poprawienia się. Dla dobra graczy, bo jak widać pieniędzy mają dość, żeby tworzyć kity i… żyć.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

11 KOMENTARZE

  1. Ankieta jest troche do kitu kupiłem niedawno Half Life 2 Episode One i jak kurde mam w to grać tydzień jak gra siadła po 3,5h grania?A co do omawianego tematu to znany tytuł, kasa na reklame i sprzedacie nawet największego gniota, np. sukces DSJ biedna grafika rodem z 8-bitowców grywalność nawet niezła i najważniejsze odpowiedni moment wypuszczenia gry gdyby nie Adaś to ta produkcja wątpie, żeby była tak znana.

    • Ankieta jest troche do kitu kupiłem niedawno Half Life 2 Episode One i jak kurde mam w to grać tydzień jak gra siadła po 3,5h grania?

      Whoops 🙂

      A co do omawianego tematu to znany tytuł, kasa na reklame i sprzedacie nawet największego gniota, np. sukces DSJ biedna grafika rodem z 8-bitowców grywalność nawet niezła i najważniejsze odpowiedni moment wypuszczenia gry gdyby nie Adaś to ta produkcja wątpie, żeby była tak znana.

      No fakt, ale co do Drivera IV to akurat trudno się doszukiwać jakiejś wielkiej promocji, a co za tym idzie – sprzedaży. Więc po kiego coś wydawać coś takiego? :O

  2. Wiesz, w całym cywilizowanym świecie, do którego jednak nie należą niestety Górna wolta, Kazachstan czy Polska, cena takiej gry to co najwyżej jedna dniówka i to w dodatku dniówka zwykłego robola, co macha gdzieś bezmyślnie łopatą. W naszej kochanej, mlekiem i miodem płynącej krainie, jest jednak z goła inaczej. Dla przykładu, jak mam dać 250 zeta za grę na konsole, czy 150 na PC, to naprawdę ciężko się przed tym zastanawiam. Gdzie indziej ludzie naprawdę nie mają podobnych rozterek, kupują nawet jak spodoba im się pudełko, to przecież żaden problem.

    • Wiesz, w całym cywilizowanym świecie, do którego jednak nie należą niestety Górna wolta, Kazachstan czy Polska, cena takiej gry to co najwyżej jedna dniówka i to w dodatku dniówka zwykłego robola, co macha gdzieś bezmyślnie łopatą. W naszej kochanej, mlekiem i miodem płynącej krainie, jest jednak z goła inaczej. Dla przykładu, jak mam dać 250 zeta za grę na konsole, czy 150 na PC, to naprawdę ciężko się przed tym zastanawiam. Gdzie indziej ludzie naprawdę nie mają podobnych rozterek, kupują nawet jak spodoba im się pudełko, to przecież żaden problem.

      I o to chodzi. Ja np. jestem w Anglii od 2 tygodni. Dzisiaj byłem pierwszy dzień w pracy. Jestem po liceum i nie ukrywajmy sie. . . jestem robolem który wykonuje takie rzeczy których zwykły anglik by sie nie chwycił. Tutaj nowa gra na PC kosztuje max 35, 40 funtów. Ja pracując 9 godzin. Dzisiaj zarobiłem ponad 50. Po co mam ściągać pirata jak mogę iść do sklepu i mieć oryginalną grę. U nas robiąc to co tutaj przez miesiąc zarobił bym nie cale 1000 zł. Nie wydam na grę 100zl bo na 100 zł muszę pracować pół tygodnia. Ja jestem Polakiem. . . zobaczcie ze zarabiam o wiele mniej od anglików. Dla nich kwestia kupienia synowi gry to wyrzucenie pieniędzy zarobionych przed 15, 30 minut w pracy.

  3. A może po prostu nasza branża jest już dość bogata, że nawet przeciętne tytuły sprzedają się wystarczająco dobrze?nie rozumiem;)

    • A może po prostu nasza branża jest już dość bogata, że nawet przeciętne tytuły sprzedają się wystarczająco dobrze?nie rozumiem;)

      W sensie – gdyby hity sprzedawały się w 1000 egzemplarzy, a kity w 100, to na pewno by nikt nie wyżył z kitów. Myślę więc, że po prostu hity sprzedają się w 10000000 egzemplarzy, a kity w 10000, a tych 10000 spokojnie wystarcza producentom kitów. Oczywiście „hity i kity” w cudzysłowie, podobnie jak podane wielkości 😉

  4. Rozumiem powód rozterek, ale tak jest chyba każdej dziedzinie życia. Inaczej jaką rację bytu miałby by wszelkiego rodzaju Biedronki, firmy robiące dresy abibas, czy popstation. Mimo wszystko to jest sprzedawane i jest na to popyt. Fakt, często abibasowe dresy są tańsze niż adidasa, ale z grami zazwyczaj też tak jest. Takie 2Worlds kosztuje 99zł, oblivion kosztował wielokrotność tego. Może oszczędność jest jedną z przyczyn?

  5. Ja mam odpowiedź kto [w Polsce] kupuje gry wydawnictwa ‚Play’. Często gdy przeglądam w saloniku prasowym czasopisma, trzymam w ręce czasopismo komputerowe z superowymi grami dwie z nich bez dużej ilości krwi, odpowiednie dla dzieci w niskiej cenie 10-15zł. Wtedy wchodzi matka z dzieckiem [6-10 lat]. Dziecko błagalnym tonem prosi „mamo kup mi gierkę’. Po pewnym czasie opiekun się zgadze i karze jemu wybrać. To dzieciak podchodzi do mnie do działu z czasopismami komputerowymi. Sprawdza każdy tytuł. W czasopismach śliną napisy pełna wersja; Colin McRea, Splinet Cell. Tymczasem z nad gazety zerkam na dzieciaka, a ten wybiera pomiędzy Maluchem Reacer’em, a Detekwywem Rutkowskim. Obie gry po 20zł. I to się zdarza BARDZO często.

  6. „mlody_dg” he he he he a coś ty sobie myślał, że Polska to Ameryka ?? Zresztą nie ma co porównywać Polski do innych krajów europy, gdyż my nawet nie mamy stabilnej sytuacji politycznej. Same afery, mafie, łapówki. Szkoda gadać. Dobrze młody zrobiłeś siedz tam nie wracaj. Zacznij tam studia i ciesz się życiem.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here