No, może nie będzie aż tak fatalnie, bo zamierzam żyć długo i szczęśliwie, ale mimo rewolucji internetowo-szerokopasmowej, która niewątpliwie się wydarzyła, nie wygląda na to, żebyśmy w najbliższym czasie (i mówię tu o latach, a nie miesiącach) mogli przerzucić się na cudowny wynalazek, jakim jest kupowanie gier przez Internet.

A właściwie to dlaczego nie? Jeżeli ja dziś jestem w stanie pobrać demo jakiejś ciekawej produkcji prosto z Xbox Live Marketplace i pobranie go zajmuje mi powiedzmy godzinę, to dlaczego nie miałbym w ten sam sposób kupować całych gier? Skoro mogę ściągnąć sobie dodatkowe piosenki do gry muzycznej i zapłacić za nie tajemniczymi Microsoft Points, to dlaczego nie miałbym obejść się bez pudełka, sidika i pięciostronicowej instrukcji, której i tak nie czytam? I tak większość gier, w które gram regularnie od razu staram się zrzucić na dysk twardy, a jedynym elementem, który dotąd zachowywał się w mojej konsoli dziwnie jest… napęd DVD. Najchętniej pozbyłbym się go na zawsze i ciągnął kontent prosto z internetowego kabelka. Na pewno będzie szybciej, niż jechać do Empiku.

Ale mimo wyeliminowania najpoważniejszych ograniczeń, takich jak powolne łącza, piractwo czy niemożność zdalnego płacenia za content, takich opcji wciąż nie mamy. Zachodzę w głowę dlaczego i wygląda mi – po raz kolejny – na to, że to zwykłe, ludzkie lenistwo. Że jesteśmy ograniczeni nie technologicznie, ale wręcz logistycznie. Bo nikomu nie chce się tego zorganizować, wymyślić, ogarnąć i zrealizować. Zamiast uderzyć mocno, szybko i tak, żeby konkurencja już nigdy nie wstała, zachowujemy bezpieczne status quo.

No bo powiedzcie mi, jak to możliwe, że sklepy z pudełkowymi grami wideo, jeszcze nie zbankrutowały? Zżymam się ciągle i zżymał się będę – dziwaczne ceny (np. Gears of War 2 tańsze od Gears of War 1), niekompetentna obsługa („ten Gears of War 2 jest taki tani? Hm, dziwne, sprawdzę”), zero sensu w ułożeniu gier na półkach i niedziałające, gigantyczne plazmy, które z założenia miały mnie zachęcić do kupna gry. Jak taki sklep się utrzymuje? Jakie to okrutne marnotrawstwo! Jak chętnie zagrałbym na nosie tym wszystkim nieudacznikom, którzy nie wiedzą nawet jaka jest cena. I ściągnął grę przez Internet. Ale nie mogę.

Fakt, jakie poruszenie wywołał Steve Ballmer, przyjeżdżając do Polski pokazało, jak bardzo czekamy choćby na taką drobnostkę, jak polski Xbox Live. Wszędzie huczało, że oto dowiemy się, że Microsoft w pełni wkracza na nasz rynek i nie trzeba będzie się już martwić, jaki kod pocztowy trzeba wpisać do naszego fałszywego adresu i czy nasza karta kredytowa zostanie poprawnie zweryfikowana, bo przecież chcemy komuś za coś zapłacić. Ale nic z tego. Kiedyś. Może. Jesteśmy bardzo ważnym rynkiem… Czyli co, za dwadzieścia lat? :(.

Oczywiście, wiele musiałoby się zmienić. Producenci, dystrybutorzy, nawet twórcy polskich wersji, musieliby się przerzucić na nowy system. Ale to nie byłoby wbrew pozorom takie trudne. Trzeba tylko chcieć powiedzieć TAK, trzeba sięgnąć po to wszystko, co mamy już dosłownie na wyciągnięcie ręki. Jest pomysł, jest technologia, są nawet interfejsy użytkownika, którymi posługiwać się może każdy. Ale nie ma chyba chęci i odwagi. A może czegoś jeszcze? Nie wiem.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

9 KOMENTARZE

  1. Microfost Points to tajny plan przejęcia władzy nad światem, plan Nowego Ładu. Niedługo będziemy chleb kupować za MP 🙂

  2. Kupowanie gier przez Internet ma pewne wady. Załóżmy, że kupię taką grę, zainstaluję, ale potem coś mi się z komputerem/konsolą schrzani. Co wtedy? Zresztą – ja wiem, że dyski twarde są coraz większe, ale ja już teraz nie mógłbym mieć jednocześnie zainstalowanych wszystkich posiadanych gier (a mój dysk nie jest znowu taki mały). No dobrze, powiecie że sklep mógłby pamiętać co kupiliśmy i pozwalać nam na wielokrotne pobieranie tej samej gry. Takie rozwiązanie jest raczej mało prawdopodobne, bo generuje kolejne problemy. Przecież mógłbym pójść do kolegi, zalogować tam się na swoim koncie i udać, że moja kopia gdzieś się zapodziała. Oczywiście system może weryfikować każde włączenie gry i nie dopuszczać do uruchomienia więcej niż jednej kopii danego egzemplarza, ale. . . to wymagałoby stałego połączenia z Internetem. Kilka gier już takie cyrki odstawia, także można się na własnej skórze przekonać jak wygodna jest weryfikacja przez Internet podczas każdego uruchomienia. Do tego dodajmy jeszcze możliwość plajty sklepu, w którym kupowaliśmy gry. Co wtedy? Nagle nasza kolekcja przestaje istnieć?Pozostaje stworzenie hybrydy, tj. sklepu sprzedającego np. obrazy płyt. Wtedy jednak nie uwolnimy się od nośników, a chyba o to m. in. w całej tej zabawie chodzi. Także stworzenie takiego sklepu wcale nie jest takie proste, jakie się wydaje.

  3. Nie jestem entuzjastę cyfrowej dystrybucji. Gry tak sprzedawane są zdecydowanie za drogie (w praktyce ceny identyczne lub nawet wyższe jak wersje pudełkowe) poza tymi nie można ich odsprzedać lub wymienić się ze znajomymi.

  4. Przecież jest Steam. Możesz sobie kupić grę przez internet, jest ona wtedy dowiązywana do twego konta w Steamie i możesz grać. Masz trzęsienie ziemi, żaden problem: w innym miejscu na innym kompie logujesz się na swoje konto i zaciągasz swoje gry. Problem jest jednak natury wydajnościowej, bo w dniu premiery gry, serwery są przeciążone i trzeba swoje odczekać. Osobiście wolę jednak mieć wersję pudełkową. U rodziców na półkach stały książki a u mnie w podobny sposób stoją tytuły, którymi mogę się poszczycić, że mam, przeszedłem i moge sobie zainstalować kiedy najdzie mnie znów ochota (o ile nośnik będzie czytelny;).

  5. Madziu, dokładnie w ten sposób, który opisujesz, M$ wdrożył swój sklep na XBOXLive. I sprawdza się to w 100%, użytkownik nawet nie czuje kiedy się go charge’uje 🙂 Działa bez zarzutu i o to chodzi.

    Do tego dodajmy jeszcze możliwość plajty sklepu, w którym kupowaliśmy gry. Co wtedy?

    A gdy M$ splajtuje. . . no rzeczywiście, bardzo prawdopodobne, nie pomyślałem o tym 🙂

  6. „. . . zero sensu w ułożeniu gier na półkach i niedziałające, gigantyczne plazmy, które z założenia miały mnie zachęcić do kupna gry. . . ” no jak się gry kupuje w empiku to nic dziwnego że taką obsługę otrzymujesz ale uwierz mi nie jest to jedyne miejsce w którym kupisz gry naprawdę

  7. GoostleeK -> Microsoft nie musi plajtować. Wystarczy, że zrezygnują z dalszego prowadzenia sklepu albo stwierdzą, że zrobią coś nowego (naturalnie niekompatybilnego z poprzednim). Wiele rzeczy może się wydarzyć. A my pozostajemy zależni od sklepu i jego dobrej woli, na którą mimo wszystko wolałbym nie liczyć ;-).

  8. Nie ma to jak zapach zrywanej folii o poranku/wieczorkiem 😀 Szczerze mówiąc lubię wypad po grę do sklepu, i mimo wszystko wolałbym aby zostało tak jak jest. A no i dla niektórych ekstremistów wypad po grę to może być jedyna forma kontaktu z RL :D.

  9. Też lubię folię, i pudełka, i fajne indtrukcje. Ale lubię też, jak w moim portfelu nie ubywa zbyt wiele pieniędzy po zakupie gry. Kupiłem więc ostatnio: Left4Dead za 40 zł kod na allegro, Orange Box za 20 zł kod na allegro, WoW Lich King za 80 zł kod na allegro. STEAM to moja półka z grami. Całkiem fajna i praktyczna – polecam.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here