W jednym z moich ulubionych brytyjskich seriali - „Allo, allo” - porucznik Gruber (ten od małego czołgu) przesłuchanie przedsiębiorcy pogrzebowego zaczął od: „My wiemy już wszystko”. Dziś z czystym sumieniem również ja mogę wypowiedzieć te słowa, oto bowiem grałem nie tylko w ogólnodostępne demo eXperience 112, ale też w angielską betę oraz finalną, polską wersję tego tytułu. Co więc powinienem uczynić, skoro wiem wszystko na temat przygód Lei Nichols? Napisać recenzję? No niby, ale to przecież takie klasyczne.

W świecie arcadowych wyścigów liczy się w zasadzie tylko jedna marka: Burnout. Dzieło Criterion to absolutnie epokowy tytuł, który zasłużenie kojarzy się ze wszystkim, co konsole mają do zaoferowania. W cieniu tego kolosa ukazują się inne gry, które starają się zaoferować coś świeżego w dziedzinie zręcznościowych wyścigów. Jednak bez wsparcia gigantycznego budżetu Electronic Arts, ich producenci nie są w stanie przebić się do mediów i świadomości graczy.

Excite Truck nie zostanie miss piękności, ale swoje momenty ma

Excite Truck ma pecha. Nie dość, że walczy na polu zdominowanym przez kolejne wcielenia Burnouta, to ukazuje się w podobnym czasie, co gigantycznie promowany i podobny w założeniach Motor Storm na PlayStation 3. Gra na platformę SONY wzbudza nieliche emocje swoją cudowną oprawą, natomiast o grze Nintendo cicho jak makiem zasiał. A szkoda, bo oferuje ona jedno z ciekawszych przeżyć od czasów Burnouta 3: Takedown.

Za Excite Truck odpowiada ekipa maczająca palce w komputerowych wcieleniach wyścigów Nascar, także warsztat chłopaki mają niezły. Pomysł był jasny. Zrobić ultraszybkie, wykręcone wyścigi, które garściami będą czerpały z tradycji Burnouta (wypadki i prędkość) i SSX (gigantyczne skoki). Do tego dodano kilka nowych patentów w postaci zmian terenu w czasie rzeczywistym i sukces gotowy.

Trasy są niesamowicie szerokie i w zasadzie nieliniowe, ograniczone tylko daleko po bokach

Może zabrzmi to dziwnie, ale cała magia Excite Truck nie opiera się bynajmniej na modelu jazdy. Równie dobrze moglibyśmy kierować taczkami. Samochodów do wyboru jest sporo, ale kierowanie nimi nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Może oprócz tego, że odbywa się ono przez trzymanie wiilota w poziomie (jak pada do NES) i obracaniem nim jak prawdziwą kierownicą. Każdy samochód ma inne właściwości i na pewno znajdziecie taki, który pozwoli na bezstresową zabawę. Gaz, hamulec i boost – to cała klawiszologia, jaką trzeba znać. Gwarantuję jednak: o hamulcu szybko zapomnicie.

Wyścigi nie opierają się wcale na zajęciu pierwszego miejsca. Każda trasa ma określoną liczbę punktów do zdobycia. I chociaż opłaca się przyjechać w czubie, bo daje to sporo punktów, to równie dobrze możecie się skupić na efektownych poślizgach, skokach, mijaniu drzew o włos, czy taranowaniu przeciwników. Za te wszystkie akcje dostajecie punkty, na podstawie których zostaniecie ocenieni. Trzeba więc z jednej strony jechać szybko, a z drugiej ciągle szukać okazji do nabicia licznika. Konsola zlicza te wszystkie akcje i rozdaje co chwila nagrody i puchary, jak również nowe samochody i malowania. Jest o co walczyć.

To tylko punkty

Wykręcanie chorych wyników uprzyjemniają ikonki porozmieszczane na trasie. Najciekawsze z nich to bez wątpienia te, które zmieniają w czasie rzeczywistym teren. Jak to działa? Wyobraź sobie, że pędzisz na złamanie karku szkocką doliną. Przed tobą agresywnie jadący przeciwnicy. W pewnym momencie widzisz na horyzoncie odpowiednią ikonkę i już w duchu się uśmiechasz.

Kiedy zgarniesz odpowiedni bonus, na twoich oczach na horyzoncie wyrasta kilkunastometrowa góra! Przeciwnicy zostają wystrzeleni w powietrze i tracą panowanie nad samochodami, a ty grzejesz wprost na nowopowstałą rampę, wybijasz się jak Małysz, dodajesz jeszcze boosta i wylatujesz na kilometr w przestworza. Muzyka cichnie, licznik z punktami szaleje, a ty w powietrzu tak manewrujesz samochodem, żeby spaść na cztery koła. Udaje się i otrzymujesz kolejną dopałkę. Ekran spowijają efektowne blury. Tak wygląda 10 sekundowy wycinek rajdu. Są jeszcze ikonki, które włączają przez chwilę nitro i niezniszczalność. Rajd po zgarnięciu tego bonusu to orgia zniszczenia i pędzenia na oślep przez zalesione tereny.

Latać, to trzeba umieć

To skoki pełnią w Excite Truck główną rolę. W ogóle grę można by nazwać „SSX-em na czterech kołach”. Rozwiązanie sprawdza się głównie dzięki wyśmienicie zaprojektowanym trasom. Są one niesamowicie szerokie i nieliniowe, ograniczone tylko daleko po bokach. Samodzielne szukanie skrótów i najlepszych skoczni daje niesamowitą radość. Dookoła ciągle coś się dzieje. Wybucha wulkan, płonie las, przewraca się jakaś konstrukcja – nie ma czasu na nudę.

[Głosów:0    Średnia:0/5]

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here